Rozdział 23 "Udawanie"

4.7K 191 87
                                    

Z samego rana wszystko było jakieś inne. Może dlatego, bo w ogóle nie byłam przyzwyczajona do budzenia się obok kogoś? A może z powodu myśli, że za chwilę będę już w innym stanie tylko z człowiekiem, którego nienawidziłam całym swoim sercem, a teraz... Teraz zaczynałam go lubić.

Chociaż nie. Po poranku z nim zaczynałam go na nowo nienawidzić.

Jego marudzenie doprowadziło do tego, że źle wymodelowałam włosy, przez co musiałam związać je w kucyk na czubku głowy. Przez to, że mnie poganiał źle nałożyłam też tusz do rzęs i wyglądałam jak siedem nieszczęść. Miałam cudowne plany dotyczące mojego wyglądu, a skończyło się na tym, że wyszłam z domu wyglądając jak cholerny menel. Miałam ubrać jeansy, ubrałam dresy, naszykowałam cudowny sweter w paski, ubrałam bluzę Neil'a, ponieważ wyrzucił mnie z łazienki, w której siedziałam tylko czterdzieści minut i nie zdążyłam zabrać z kosza ubrania. Gdy tylko weszliśmy do kuchni pani Isabel stwierdziła na powitanie, iż zachowujemy się jak stare małżeństwo przed wakacjami. Było to mało trafne porównanie, ponieważ nie wiedziałam jak zachowuje się stare małżeństwo przed wakacjami. Skończyło się na tym, że prawie spóźniliśmy się na samolot. Była to oczywiście wina Neil'a. Gdyby nie jego narzekanie na całą planetę i wszystkich ludzi na planecie, bylibyśmy na lotnisku pół godziny przed odlotem, a nie pięć minut przed.

Wówczas siedzieliśmy już na swoich miejscach, a ja znowu słuchałam narzekań chłopaka na temat dzieci siedzących za nami, które rzekomo nie dawały mu żyć. Był gorszy ode mnie.

- Zachowujesz się jak stary niewyżyty dziad - stwierdziłam, odwracając się w jego stronę. Był już na granicy wytrzymania, gdy chłopak znowu włożył głowę w szparę między siedzeniami. Jego szczęka była już zaciśnięta niczym kleszcze. - To tylko dzieciaki.

- To nie są dzieci. Ich matka ewidentnie puściła się z szatanem. - odparł spokojnie, kręcąc z niedowierzaniem głową. - Zaraz przekręcę im karki, daję, kurwa, słowo.

Wywróciłam oczami, jednak wiedziałam, że na pewno za moment byłby w stanie wybuchnąć. Gdy Neil przeklinał, był to już czerwony alarm. Zawsze był opanowany, kulturalny i spokojny, a teraz był na skraju wytrzymałości. Zaczęłam szukać w swojej torbie jednej rzeczy, która miała być tak naprawdę dla mnie, lecz byłam w stanie poświęcić się dla dobra psychicznego mojego towarzysza i tak naprawdę życia dzieci za nami. Wyjęłam trzy czekolady z różnymi dodatkami, po czym odwróciłam się do dzieci siedzących za nami. Obok nich siedziała prawdopodobnie ich matka, jednak ta miała ich głęboko w czterech literach i ciągle klikała klawisze klawiatury na laptopie. Później zauważyłam słuchawki w uszach kobiety. Oczywiście, a dzieci same sobą się zajmą. Uśmiechnęłam się delikatnie do dwóch chłopców i jednej dziewczynki, która siedziała przy oknie. Spojrzeli na mnie przenikliwymi spojrzeniami, dlatego uniosłam wyżej moją łapówkę.

- Jeśli odgadniecie zagadki, które wam teraz dam, dostaniecie wszystkie te czekolady, zgoda? - wymienili między sobą znaczące spojrzenia, po czym równomiernie kiwnęli głowami. - Pierwsza zagadka. Co leży i nie dycha? Druga. Dlaczego wrona siedzi na samym czubku drzewa? Trzecia. Jeśli kogut złoży jajko na dachu stodoły, w którą stronę się potoczy? Powodzenia. - puściłam im oczko, a następnie odwróciłam się z powrotem do blondasa, który wpatrywał się we mnie z dużo łagodniejszym wyrazem twarzy. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do przeglądania telefonu.

Dzieci przestały wtykać łapy między nasze siedzenia, co umożliwiło nam nawet chwilowe przespanie się. Jednak wszystko zaczynało się po chwili nudzić, a co dopiero po trzech godzinach ciągłego siedzenia w jednej pozycji i przeglądania telefonu. Zaczęłam się cholernie nudzić i obawiać, że lot trwa trochę za długo,  nawet przeglądanie mediów społecznościowych nic nie pomogło, a jeszcze wręcz pogorszyło moje urojenia i lęki. Akurat, kiedy leciałam samolotem wyświetlały mi się filmiki z katastrofami lotniczymi i zagrożeniami terrorystycznymi w liniach lotniczych. Nagle każdy pasażer obok wydawał mi się podejrzany i nie mogłam dopiero wysiedzieć na miejscu. Wiem jak absurdalnie to brzmiało biorąc pod uwagę fakt, iż sama robiłam podobne rzeczy, lecz nie mogłam myśleć, że ktoś nagle mógłby wyjąć pistolet i zacząć strzelać do każdego. Aż takim psychopatą nie byłam. Zaczęłam się wiercić co nie umknęło uwadze chłopaka.

Our Little Destiny Among Shooting Stars  Where stories live. Discover now