EnemiesOfLove[Dramione]

Bởi pola272

341K 15.8K 7.4K

To co nas nie zabije, to nas wzmocni... Wojna się skończyła. Voldemort nie żyje. Śmierciożercy już względnie... Xem Thêm

Prolog
1- Ciekawy rok?
2- Co zrobisz, jak nic nie zrobisz?
3-"Niejed­na­ko śpiewa smętny i wesoły. "
4- "Prawdziwy przyjaciel jest poznany w sytuacji niepewnej"
5- Bal, czyli tańce, kłótnie, zakłady i nietypowe wyznania
6- Padłaś? Powstań!
7- Ten sweter, to jak druga skóra?
Ogłoszenia parafialne
8- Bierz, co dają
9- Druga strona medalu
10- Wszystkie drogi prowadzą do Hagrida
11- Mów do mnie szeptem...
12- Bal vol.2-suknie, zbłąkane kosmyki, stepowanie, cios od wierzby i mały deser
13- Malfoyowie i Grangerowie
14- Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego
Q&A
15- Nie marudź
Q&A- Odpowiedzi!
16- Tylko płacz, może cię oczyścić
17- Incognito
18- Wszystko się kiedyś uda...
19- Czytaj z oczu
Zwiastun!
20- Wierzysz w cuda?
21- Bal podejście trzecie- wiosenny wiatr, rozmowy, jeden stół i miłość w pełni
22- Życie z dialogów jest zbudowane
Notka od autorki :)
23- Miłość- to wszystko, co nas wypełnia
24- Wszyscy, o wszystkim wiedzą najlepiej
25- Nic nie jest takie, jak się wydaje...
26- Pojednanie?
Nie rozdział, ale...
27- Alea iacta est
28- Niektóre propozycje, winny być nie składane
29- "Syna tylko jednego, mieć będzie nam danego..."
30- Rysy i lojalność
31- Gra pozorów
32- Inicjacja w kolorze ciemnej czerwieni
33- Sprawcą mojej zguby będziesz luby
Długo mnie nie było...
Powrót?
34- Zło nie śpi...
35- Ty będziesz grać pierwsze skrzypce, a ja stanę na czatach
NOMINACJA
?
36- Rozglądaj się uważnie, bo wiesz, ale czy rozumiesz?
Zapowiedź, że jednak co oddycha to nie umarło
37- Odpowiedzi szukaj w kolorze tęczówek i rodzaju uśmiechu
39- Teatr niewykfalifikowanych aktorów
40- Jak Feniks z popiołów...
41- Jesteś moim lustrzanym odbiciem...
42- To co zdarzyło się po walce, cz. 1
42- To co zdarzyło się po walce, cz. 2

38- A ty masz już parę?

1.3K 48 28
Bởi pola272

Stokrotki, zapraszam do czytania notki pod spodem bo mam pytanie. Miłego czytania moich 20 stron w Wordzie XD Z góry przepraszam za jakiekolwiek literówki, ale ja mam dużą wadę wzroki i chyba potrzebuje kogoś kto będzie za mnie czytał tekst siedem razy XDD

Z tyłu głowy nadal miałam mój genialny plan wstrzymywania uczuć na froncie Granger- Malfoy. Tylko, że informacja o tym, że Draco za dwa dni ma dołączyć do grupy Powell, gdzie przez kolejne pięć dni będzie udawał przygotowania do walki po stronie WM, całkowicie mnie rozbiła. Nie byłam w stanie walczyć z samą sobą i ze swoimi uczuciami. Z tym jak wielka jest moja potrzeba posiadania go przy sobie jak najbliżej.

Po naszej rozmowie w Pokoju Życzeń, po wielu wylanych przez mnie łzach i po wspólnym milczącym obchodzie szkoły, wróciliśmy do pokoju wspólnego. Przekroczyłam próg pierwsza i zamiast od razu udać się do swojej sypialni, stanęłam na środku pomieszczenia niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Wystarczyło, że obróciłabym się w prawo i pozwoliła nam dalej tłumić w sobie buzujące w nas uczucia. Draco został na chwilę zatrzymany przez Goyle'a, który z nietypowym dla niego wzruszeniem, łkając w ramię swojego dawnego mistrza, życzył mu jak najszybszego powrotu do szkoły. Kiedy Malfoy wreszcie wszedł do pokoju wspólnego, ja dalej stałam bez ruchu wpatrzona w przestrzeń. Przystanął obok mnie na tyle blisko, że czułam jak materiał jego koszuli ociera się delikatnie o moją rękę. Nie wiem ile tak trwaliśmy w ciszy, niezdolni obrócić się każde w swoją stronę, zostawiając te noc nie różną od wcześniejszych.

Targana sprzecznymi emocjami obróciłam się w stronę Dracona i lekko szarpnęłam go za rękę, tak, że staliśmy teraz twarzą w twarz. Wspięłam się na palce i złożyłam delikatny, ale długi pocałunek na jego ustach. Chciałam się już oderwać od tych cudownych warg, ale wtedy chłopak przyciągnął mnie mocniej do siebie, oplatając rękami moją talie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i nie przestawałam całować. Zaskoczona samą sobą- tak to nadal ja, która chciała odsunąć od siebie Malfoya na czas walki z WM, zsunęłam usta na jego szyję. Draco jęknął na niespodziewaną pieszczotę z mojej strony. Tymczasem ja nie przestawałam całować jego rozgrzanej szyi, rozpinając dwa guziki czarnej koszuli Dracona.

- Ty to robisz specjalnie, prawda Granger?- Powiedział z ciężkim oddechem Ślizgon.- Najpierw się na mnie obrażasz, wpędzasz mnie w poczucie winy, aż zaczynam się na ciebie wkurzać, żeby potem ciągle pakować nas w dwuznaczne sytuacje i na końcu pozwolić mi w końcu się do ciebie zbliżyć. To jest jakaś gra wstępna? Strasznie przydługa.

Oderwałam się tego miękkiego ciała, delikatnej skóry, której nie chciałam przestać całować. Popatrzyłam w oczy jednej z najważniejszych osób w moim życiu i powiedziałam, coś co pewnie wielu uzna za dziwne, co nie mogłoby paść z ust Hermiony Granger:

- Tak bardzo cię chcę.

Malfoy uśmiechnął się delikatnie i nachylił w moją stronę. Poczułam jego ciężki oddech na szyi. Przygryzł płatek mojego ucha.

- Ja ciebie chcę dzisiaj jeszcze bardziej niż zwykle.

Wziął mnie na ręce i delikatnie ułożył na sofie. Zawisł nade mną, a z jego ust nie schodził delikatny uśmiech.

- Tylko nie zachowuj się tak, jakbyś się ze mną żegnał- wyszeptałam.

- Wydaję mi się, że to ty się ze mną żegnasz- odparł.

Zaczęło mi się zbierać na płacz. Zapewne i Draco dostrzegł jak szklą mi się oczy, bo od razu pocałował mnie w czoło, a potem przywarł policzkiem do mojej twarzy. Chwilę tak trwaliśmy nim poczułam, że zsuwa się niżej. Rozchylił moje nogi i położył głowę pomiędzy nimi. Jego dłoń spoczęła na krańcu mojej spódnicy.

- Mogę?- Zapytał, a ja kiwnęłam głową dobrze wiedząc co zamierza zrobić.

Uniósł moją spódnicę w górę, a potem szybko zsunął mi majtki. Jęknęłam.

- Jeszcze nie zacząłem- powiedział bezczelnie.

- Wiem- odparłam i zaczęłam się śmiać z własnej reakcji na intymny gest Malfoya. Ciągle w gruncie rzeczy trochę się wstydziłam.

Draco popatrzył na mnie z niesamowitą delikatnością i czułością w oczach. Zaśmiał się pod nosem i ponownie zawisł nade mną, żeby zostawić delikatne pocałunki na moim nosie, a potem ustach.

W sumie moje ciało już chwile wcześnie wiedziało, jak pocałunki, które zacznie składać Malfoy w najczulszym miejscu całego mojego fizycznego ja, wpłyną na moje zachowanie. Oddech przyspieszył, nie mogłam powstrzymać się żeby nie pojękiwać z przyjemności i rozkoszy, a dłonie zaciskały się naprzemiennie na sofie i na włosach Dracona. Kiedy wreszcie się ode mnie oderwał byłam cała rozgrzana i gotowa na przyjęcie go całego.

W pośpiechu najpierw wspólnymi siłami pozbyliśmy się moich ubrać, aby następnie rozebrać mojego partnera. Draco nie tracił okazji, aby całować moją gorąca skórę, kiedy tylko nadarzyła się ku temu sposobność. Wiedziałam, że cieszy się za każdym razem, gdy to ja składam jakikolwiek pocałunek na jego ciele. Cieszył się, gdy moje dłonie delikatnie badały każdy centymetr jego skóry.

Malfoy próbował się nie śmiać, gdy z poważną miną poinformowałam go o eliksirze antykoncepcyjnym, który sobie zaaplikowałam. Kiedy zapytałam, co go tak bawi, odparł beztrosko, że chyba często musiałam myśleć o ponownych zbliżeniach. Popatrzyłam na niego z politowaniem- dorosły facet, a w gruncie rzeczy chyba ciągle niewyżyty dzieciak. Powiedziałam mu, że zdaje się iż pary uprawiają ze sobą seks, a on jeszcze mocniej próbował stłumił śmiech. Nazwałam go burakiem, a on kazał mi przestać rzucać komplementy pod jego adresem, bo już dłużej nie wytrzyma.

Nasze połączone ciała to było coś czego niezwykle bardzo wtedy potrzebowałam- sama się sobie dziwiłam jak bardzo. Jak ten kontakt jest nam potrzebny. Jak ważny. Draco orzekł, że wszędzie musze mieć nad nim kontrolę, kiedy tuż po jego przejawie czułości wobec mnie i mojego ciała, a także moich pragnień, zepchnęłam go z siebie delikatnie i kazałam usiąść na sofie, żeby zająć miejsce na jego udach.

Tak bardzo chciałam go całego, tak ciasno do mnie przyciśniętego, że przez cały czas się całowaliśmy. Natężenie, siła i głębokość pocałunków się zmieniała. Nieraz nie mogłam jednak pokonać delikatnych dźwięków rozkoszy, która wypełniała moje ciało, więc jęczałam w usta Dracona, który stwierdził, ze śmiechem, że podnieca go to jeszcze bardziej, kiedy ledwo łapiąc oddech próbuje nie oderwać się od jego warg. Chciałam go pacnąć w ten głupi, tleniony łeb i wtedy doszło do jednego z najbardziej niezręcznych, ale i zabawnych momentów w moim życiu. Chłopak chciał się uchylić, ja biorąc lekki zamach ręką przechyliłam się na prawą stronę i odczepiając się do niego zaczęłam spadać z kanapy. Malfoy chciał mnie łapać, więc spadł zaraz na mnie, w ostatniej chwili odpychając się rękami od podłogi, żeby mnie nie przygnieść i w rezultacie upadł obok mnie. A wszystko to między dość ciasną linią między stolikiem a sofą. Zaczęłam się histerycznie śmiać, a próbując zapytać go, czy wszystko gra i czy nie zrobiłam mu krzywdy, dostałam czkawki. Malfoy z lekkim grymasem bólu (który zapewne dosięgnął różnych miejsca w jego ciele) podniósł się i chwycił mnie za ręce. Siadając na kanapie dalej śmiałam się i czkałam na zmianę, na co Draco sam nie mógł pohamować parsknięcia. Nalał mi wody z karafki leżącej na komodzie i podał szklankę. Łapczywie wypiłam całą zawartość i zaczęłam go przepraszać za moją głupotę. Tylko pokręcił głową na to co zrobiłam i chyba wreszcie dotarło do niego to co się stało, bo nagle sam zaczął śmiać się jak głupi. Opadł na sofę, a kiedy już względnie się uspokoił położył mnie i zawisł nade mną.

- Nie sądzę, żebym to kiedykolwiek zapomniał- powiedział.- Nawet gdyby rzucili na mnie zaklęcie albo padłbym ofiarą Alzheimera.

Ponownie zaczął składać pocałunki na moim ciele, aby następnie po raz kolejny złączyć w jedno nasze dwa spragnione ciała.

Tej nocy wielokrotnie zmienialiśmy konfiguracje naszej miłości. W akcie ogromnej potrzeby bliskości i ciągłego nienasycenia drugą osobą, którą wkrótce stracimy na parę dni-i oby tylko na tyle-, przeciągnęliśmy cały proces niemalże do rana. Wybiła czwarta kiedy w końcu opadliśmy zmęczeni na łóżko w mojej sypialni, gdzie kilka albo kilkadziesiąt pocałunków wcześniej przyniósł mnie Dracon.

Słyszałam jego ciężki, senny oddech i wiedziałam, że już jest w innej krainie- tej mniej rzeczywistej. Mocno mnie do siebie przytulał, ale jego ciało nie mogło już za bardzo kontrolować tego co robi. Tymczasem ja, niemogąca oddać się w ramiona Morfeusza wyślizgnęłam się z pościeli i podreptałam do łazienki wziąć prysznic. Popatrzyłam na moje zarumienione odbicie w lustrze. Byłam szczęśliwa.

Kiedy wróciłam do pokoju zastałam rozkoszny widok. Draco odwrócony w stronę połowy łóżka, na której leżałam, przyciskał policzek do kawałka mojej poduszki. Spoczęłam ponownie obok niego, wślizgując się w jego ramiona.

- Nie było cię, wiem to- wyszeptał niespodziewanie.- Zawsze czuję kiedy nie ma cię blisko, kiedy oddalasz się bardziej niż sądziłem, że możesz to zrobić.

Odwróciłam się do niego i szybko cmoknęłam go w usta.

- Śpij- już nigdzie się nie ruszam.

- Wiem- odparł.- To też wyczuwam.

***

Dzień smutku i złości. Tak określiłabym przygotowania Dracona do opuszczenia murów Hogwartu, aby udzielić wątpliwego wsparcia członkom WM. Wiele kwestii mnie zastanawiało. Między innymi to ile ludzi posiada organizacja Powell- z jaką siłą będziemy walczyć, kto tam tak naprawdę rządzi- Cynthia, czy jej stryj, a może ktoś jeszcze inny. Czym nas zaatakują? Powell dość wątpliwe informowała o wszystkim Draco, co budziło wiele podejrzeń, z drugiej jednak strony ewidentnie chciała go mieć przy sobie, a to powodowało, że myśli w mojej głowie nie przestawały się mnożyć.

Wieczorem Ślizgon pakował się na wyjazd. Wyglądało to trochę tak jakby udawał się na wakacje, albo jechał do domu z wizytą. Oprócz najpotrzebniejszych rzeczy chciał zapakować ze sobą jakkolwiek broń przeciwko ich mocy. Schowanie eliksirów nie było jednak takie proste- zawsze ktoś mógł chcieć go przeszukać, a w sprawie WM mogłam spodziewać się tylko najgorszych rzeczy.

Traf chciał, że nasi kochani przyjaciele- Ginny i Blaise, postanowili odwiedzić nas niemal w jednym momencie. Oczywiście zrobiło się niezręcznie. To znaczy wyczuwałam to ja i zapewne moja kochana przyjaciółka, a także na pewno sam Zabini, ale nie Dracon, który z namaszczeniem pakował kolejne rzeczy do walizki i wyglądał jakby nie wiedział co się dzieje wokół niego. Bynajmniej nie używał magii do składania ubrań, a ja rozumiałam, że to w jakiś sposób pozwalało mu się uspokoić, na moment odwrócić uwagę od zadania jakie ma do wykonania. Ruda siedziała jak na szpilkach próbując w ogóle nie patrzeć na „drugą najważniejszą persone Slytherinu", jak to sam zainteresowany kiedyś określił. On jednak, jakby na przekór, co chwilę spoglądał na jej profil, albo opowiadał takie głupoty, chcąc sprowokować Ginny do pyskowania. W końcu mu się udało.

- Mionka, muszę ci powiedzieć, że masz bardzo ładny ten golfik- powiedział z czarującym uśmiechem Zabini.

Popatrzyłam na niego podejrzliwie. W co on mnie wciąga?

- Dzięki...

- A ty co, Blaise? Próbujesz mi odbić dziewczynę?- Zapytał Draco składając kolejną koszulę. Patrzył na niego z rozbawieniem, a ja wiedziałam, że pomimo maski niewiedzy, tak naprawdę dobrze czuje emocje miedzy naszymi przyjaciółmi.- Może poczekaj aż się ulotnię, a nie tak bezczelnie robisz to na moich oczach.

- Nie śmiałbym, przyjacielu. Poza tym macie takie dopasowane do siebie ubranka, że nikt nie ma wątpliwości, że gracie w jednej drużynie.

Co racja to racja. Oboje z Malfoyem mieliśmy na sobie czarne golfy, czarne spodnie i czarne buty. Dla niego to norma, a ja się czułam jakbym zaczęła nosić żałobę.

- Chociaż wydaje mi się, Miona,- opowiadał dalej profesor Zabini-, że ten twój jest trochę przykrótki. Albo raczej nie zakrywa tak wiele jak sądzę chciałaś.

Chwyciłam się pospiesznie za szyję. Po nocnym spotkaniu z Draconem zostałam przez niego naznaczona kilkoma malinkami. Powiedziałam mu potem, że pewnie zrobił to specjalnie żeby wszyscy widzieli, że nie mają u mnie szans (tak mu się przynajmniej wydawało), a już szczególnie McLaggen, który kiedy tylko zobaczył nas wcześniej tego samego dnia razem- po raz kolejny ramię w ramię, ewidentnie stracił werwę. Myślałam, że zakładając golf chociaż trochę to zakryję, przede wszystkim przed nauczycielami, ale przed chętnym do nawiązania kontaktu ze swoją lubą Zabinim nic się nie ukryje.

- Jesteś durniem, Zabini- powiedziała niespodziewanie Ginny.

- Może po prostu im zazdroszczę- odparł radośnie chłopak, obracając się w stronę mojej przyjaciółki i zawieszając rękę na oparciu kanapy.

Ginny dalej siedziała jak na herbatce u królowej angielskiej- noga przy nodze, dłonie splecione na kolanach, poważny wyraz twarzy, wzrok utkwiony w przestrzeń przed nią, czasami rzucała mi tylko przerażone spojrzenia. Tymczasem moja skromna osoba czuła się wtedy jak psycholog, jak mediator, który zajmuje wygodne miejsce na fotelu naprzeciwko swoich pacjentów, którzy próbują opowiadać o sekretach swojego związku- tylko, że formalnie, w tym przypadku, pomiędzy Ginny i Blaisem nie istniała żadna romantyczna relacja, formalnie...

- Myślę, że jak trochę popytasz w okolicy to któraś czarująca czarownica zgodzi się na naznaczenie- wycedziła Ruda.

Ginny dalej na niego nie patrzyła. Wyglądało to naprawdę komicznie.

- Mówisz tak, jakbym miał je naznaczać mrocznym znakiem.- Zabini dobrze się bawił, albo tak tylko wyglądał.- Poza tym bardzo mi schlebia, że wreszcie rzuciłaś jaką pozytywną uwagą w moją stronę, Weasley. W końcu doceniłaś moją wyjątkową urodę.

- Nie mogę odpowiadać za pragnienia i myśli połowy żeńskiej i zapewne również męskiej populacji Hogwartu- odparła.- To nie komplement w twoją stronę, a jedynie pewne obserwacje, które z bólem poczyniłam. Szczególnie, że jedna z zainteresowanych była i być może jest w kręgu moich bliskich znajomych, a na imię jej Padma.

Zabiniemu zrzedła mina. Odwrócił od niej wzrok i zmienił pozycję na kanapie. Ciągle opierał rękę na zagłówku, ale całe ciało miał skierowane w moją stronę. Zaczepił lewą kostkę o prawe kolano i całym sobą chciał przekonać nieliczne grono, zgromadzone w naszym pokoju wspólnym, do tego, że jest pewny siebie. Ja tę pewność traciłam, bo teraz dwie skonsternowane pary oczu spoczywały na mojej skromnej osobie. Draco przestał zajmować się pakowaniem i oparł dłonie na moich ramionach. Położyłam swoją dłoń na jego.

- Myślę, że nasza słodka Padma długo nie będzie po mnie płakać- powiedział, o zgrozo, ze złością Zabini.- Nie sądziłem, że pomiędzy nami w gruncie rzeczy coś jest. Nigdy nie padły większe deklarację, w zasadzie- nie padły żadne deklaracje.

- Oczywiście- prychnęła Ginny.- Tobie wszystko trzeba zaraz rozrysować. Ciężko się było domyślić, co się dzieje, zwłaszcza kiedy sam wiele sytuacji prowokowałeś.

- Nie wyczułem złości z jej strony, za to od ciebie, kochanieńka, bije ogromne źródło wkurzenia. Weź sobie może jakiś masaż zamów, albo wyżyj się na boisku, albo niech ci Mionka z Draconem udostępnią łazienkę prefektów naczelnych i weź sobie długą, gorącą kąpiel z bąbelkami, to może się trochę rozluźnisz. Myślę, że jakaś randeczka z przyjemnym kolegą też by ci pomogła. Tego kwiatu pół światu, a w Hogwarcie jeszcze więcej, także na pewno ktoś z chęcią cię poprzytula, bo póki co jesteś spięta jak gumka w za ciasnych majtkach.

- Ty masz chyba cały czas za ciasne gacie, Zabini, bo kręcisz takie niesmaczne teksty non stop. Rozumiem, że ciężko poskromić swoje popędy i być może dawno żadna dziewczyna nie sprawiła, że poczułeś się trochę przyjemniej, ale to nie powód żeby swoje frustracje wylewać na wszystkich dookoła, a tym bardziej na mnie- bo nawet nie jesteśmy znajomymi.

- Poskromić to można złośnice, nie Draco? Nasz kochany książę Slytherinu ma pełno takich mugolskich książek na swojej półce. Nie wiem, Miona, ale ja na twoim miejscu bym jakąś inwentaryzacje zrobił, bo zaraz zostaniesz goła i wesoła, chociaż to pewnie też już tutaj grali. Tak, czy inaczej- jedyną złośnicą jesteś tutaj ty, Weasley.

Ginny już prawie odpyskowała na kolejny komentarz ze strony obiektu swoich westchnień, gdyby Malfoy nagle nie przemówił.

- Kłócicie się jak stare małżeństwo- powiedział z rozbawieniem w głosie.

Ja już nie miałam do nich siły. Patrzyłam tylko jak ta dwójka ciska na siebie gromami i czekałam kiedy ogłoszą, że biorą ślub.

- Jeszcze nam daleko z Weasley do ciebie i Mionki- stwierdził Zabini odwracając wzrok w stronę, gdzie nie napotkałby rudowłosej Gryfonki. Mieszanina złości, smutki, ale i pewnego rozbawienia odbijała się na jego twarzy.

Draco wrócił do składania kolejnych elementów swojej garderoby.

- A ty się na wybory Mistera Świata Magii wybierasz, Smoku?- Wydusił z siebie w końcu Blaise, próbując chyba rozładować napięcie.- To dopiero w grudniu.

- Bardzo zabawne. Musze przecież coś ze sobą zabrać- będę tam prawie tydzień, a nigdy nie wiadomo ile uroczystych kolacyjek szykuje się w towarzystwie naszej Księżnej Mroku i być może jej walniętego wujaszka.

- Na twoim miejscu, Miona, to bym mu jakieś zaklęcie pilnujące zarzucił, bo się jeszcze chłopak za bardzo rozluźni i zapomni, że jedzie do pracy, a nie na wakacje do hotelu „Pod Złamanym Sercem Kupidyna".

- Nie każdy tak łatwo jak ty ulega wpływom ładnych lasek.

Tak- Ginny nie wytrzymała. Tym razem Ślizgon tylko prychnął pod nosem-, chyba biorąc ją na obrażonego panicza.

- Będziemy musieli jeszcze poćwiczyć patronusy- powiedziałam próbując zmienić temat.- Zrobimy sobie parę ostatecznych prób, żeby zobaczyć co już umiecie.

- Zabini póki co umie tylko powiedzieć Expecto Patronum i też nie zawsze poprawnie- stwierdziła Ruda.

- Widocznie mam taką świetną nauczycielkę.

- Nauczyciel nie stworzy ci dobrych wspomnień- odparowała i nagle jakby zdała sobie sprawę z sensu swoich słów i spuściła głowę lekko się rumieniąc.

Blaise był jednak w ferworze walki.

- W takim razie, królewno herbu Złota Nora, powiedz mi jakie ty masz piękne wspomnienia, które sprawiły, że świecące płomyki wystrzeliły z twojej różdżki i ułożyły się w słodkiego konika? No słucham.

- Pierwsze spotkanie Harry'ego to było to co odtwarzałam sobie w mojej głowie- powiedziała odzyskując rezon.

- Wybitnie!- Zakrzyknął Blaise, aż Draco upuścił sweter, który składał. Sprawdził, czy nikt tego nie widział i kiedy napotkał mój rozbawiony wzrok, sam lekko się uśmiechnął.- To co się stało jak rozstałaś się z naszym Wybrańcem?

- Cóż... Więc... Eeee...

- Elokwencja poziom Potter- parsknął Blaise.- Dziesięć punktów dla Gryffindoru.

- Jest wiele rzeczy, które mogę wspominać.- Ginny kipiała ze złości.- W przeciwieństwie do ciebie mam ich trochę w zanadrzu, a ty jak nie masz co sobie odtwarzać, to idź wykreować pozytywne wspomnienia z jakaś panienką.

- Bardzo chętnie to uczynię- powiedział Zabini i ponownie obrócił się w stronę Ginny. Tym razem i ona na niego spojrzała. Zmierzyli się wzrokiem, a potem praktycznie w jednym momencie oboje się obrócili.

- O wilku mowa- Potter kroczy w stronę ciemności.

Głos Dracona wyrwał całą naszą trojkę z niezręcznej sytuacji. Ślizgon wyglądał przez okno i ewidentnie był zainteresowany tym co zobaczył.

- Ten to uwielbia się ciągle pakować w jakieś kłopoty- powiedział po chwili nie odrywając spojrzenia od szyby.- Po cholerę on sobie urządza jakieś nocne spacery, zwłaszcza teraz.

- Uwielbiasz ten punkt obserwacyjny, prawda?- zapytałam rozbawiona, przypominając sobie jak podglądał mnie i McLaggena.

- Żebyś wiedziała, Granger- nawet nie wiesz jakie ja już zdarzenia zaobserwowałem. Wygląda jakby na kogoś czekał.

- Może sobie z kimś tam romansuje- powiedział Zabini.- Tak a propos, rozmawiałem ostatnio z Pansy Parkinson o was- tutaj wskazał na mnie i Dracona-, i stwierdziła, że wydajecie się w sobie bardzo zakochani. Prawie mi szczena opadła i zapytałem, czy to na pewno ona, na co się ZAŚMIAŁA, czaicie- ZAŚMIAŁA i powiedziała, że nie można chować urazy całe życie, a ona i tak nie byłaby z tobą szczęśliwa, Draco. Myślę, że sobie romansuje z jakimś typkiem, bo to jest niemożliwe żeby była taka radosna ot tak.

- A wspominasz nam to akurat w tym momencie, bo?- Zapytał Malfoy, a ja wyczułam w jego głosie zachętę do tego, żeby powiedział więcej na pewien temat, który niewątpliwe jemu też chodził po głowie.

- Bo tak sobie jakoś pomyślałem o tych romansach...

Zabini zaczął się wyraźnie denerwować, co skutkowało jąkaniem.

- Matko jak już późno!- Klepną się w czoło i spojrzał na nadgarstek, udając, że sprawdza godzinę na wyimaginowanym zegarku.- Komu w drogę temu szata. Draco, przyjacielu, daj mi się uściskać.

Podszedł do swojego przyjaciela i obaj zastygli na chwilę w czułym, braterskim uścisku.

- Trzymaj się tam, książę i nie daj się tej modliszce- Mionka tu na ciebie czeka, a co ważniejsze- ja. No tam też twój ojciec i mamusia, ale to wiesz- na marginesie.

Malfoy patrzył na Blaise'a z rozbawieniem.

- Przestań chłopie, bo się poryczę- zawyrokował Zabini.- Idę, bo nie wytrzymam. Trzymaj się Mionka.

Podszedł do mnie i cmoknął mnie szybko w głowę. Popatrzył na Ginny.

- Myślę, że do zobaczenia, Weasley.

I wyszedł. Ruda przez chwilę patrzyła na mnie z konsternacją, wyraźnie chcąc mi się wyżalić, ale rozumiała też, że Draco zaraz wyruszy w podróż i postanowiła nam dać trochę czasu sam na sam.

Chociaż moim zdaniem- nie wyszła tak szybko z tego powodu. Zanim opuściła pokój prefektów podbiegła do Dracona i uścisnęła go mocno życząc mu powodzenia. Potem próbując ukryć pośpiech opuściła nasze dormitorium.

- Nie wydaje ci się to podejrzane, że tak łatwo i szybko nas opuściła?- Zapytał Malfoy.

- Mnie się ostatnio dużo rzeczy wydaje podejrzanych- odpowiedziałam.

***

Z samego rana Draco opuścił mury szkoły, aby teleportować się do siedziby WM. Wiedziałam, że tym razem żegnamy się na dłużej niż dzień jak do tej pory- w końcu przecież znaliśmy datę uderzenia. Powstrzymywałam łzy, aby dodatkowo nie martwić Dracona. Wiedziałam, że i tak dostatecznie boi się o siebie, o mnie, o swoją rodzinę i cały Hogwart. Kiedyś stał w opozycji do świata, za który teraz walczył. Niesamowite jak zmieniają się priorytety. Niegdyś czarny bohater stawał się w tamtym momencie pozytywną postacią.

Długo przytulałam się do jego piersi wdychając jego zapach, aby łatwo nie uciekł z nosa. Na opuszkach palców zapamiętywałam fakturę jego skóry. Tworzyłam w głowie sieci skojarzeń do koloru jego oczu, kształtu ust, czy miękkości włosów. Draco wiedział, że tego potrzebuje- wspólnego milczenia, złączonych w uścisku ciał.

- Kocham cię- wyszeptałam.

- Kocham cię- odszeptał.

I poszedł. Podeszłam do okna, aby zobaczyć jak dumnie kroczy przez dziedziniec szkoły. Mimo tego jak wiele miał na swoich barkach, szedł wyprostowany i pewny siebie. Obrócił się i popatrzył w górę. Dostrzegł mnie i uśmiechnął się ciepło. Posłałam mu całusa, którego udał, że łapie. Oboje zaśmialiśmy się ze swojego poziomu poczucia humoru, po czym Malfoy westchnął i ponownie zmierzał ku mrocznej przygodzie.

***

Zostałam sama na straży. To oznaczało, że również sama musiałam trzymać w ryzach część brygady Trzech Stronnictw, a mianowicie grupę uczniowską. McGonagall zezwoliła na mały trening patronusów- ona sama miała na głowie swoją część ugrupowania, a ponadto starała się nauczyć tego samego zespół Lucjusza Malfoya. Wiedziałam, że nie mogę wymagać za wiele- wśród nas było sporo byłych śmierciożerców. Malfoy senior oddał mi pod kontrolę młodszą cześć swojej załogi- w tym Pansy Parkinson, siostry Greengrass, czy Gregory'ego Goyle'a, co spowodowało trochę zamieszania już wcześniej. Ponadto miałam pod skrzydłami wiele więcej osób, które wcześniej nie współpracowały z nami przy zdemaskowaniu Powell, ale jako uczniowie Hogwartu chcieli również pomóc w walce i trochę poćwiczyć słynne patronusy, chociaż wielu z nich już nabyło te umiejętność w Zakonie Feniksa.

Stanęłam na środku Pokoju Życzeń i popatrzyłam na moich podopiecznych. Panowały lekkie zamieszanie i ogólna wrzawa. Próbowałam zwrócić na siebie uwagę, ale bezskutecznie. Normalnie krzyknęłabym na nich i nakazała ciszę, albo rzuciła jakimś zaklęciem, ale nie miałam siły na te podchody. Blaise popatrzył na moje nieudolne próby i zagwizdał. Nagle zapanowała cisza. Jak makiem zasiał. Popatrzyłam na niego z wdzięcznością i powiedziałam bezgłośne dziękuję. Ginny strzelała oczami po całym pomieszczeniu, z trudem omijając te część gdzie znajdował się Zabini.

- Zapewne wiecie po co się tutaj dzisiaj zgromadziliśmy- zaczęłam.- Chciałabym żebyśmy zrobili małą próbę z użyciem patronusów. Wiem, że wielu z was nie osiągnie zamierzonego celu. Nie jestem nauczycielką, nie będę przyznawać wam punktów, chce jedyne wiedzieć na czym stoimy i dowiedzieć się kto ewentualnie będzie mógł posłużyć się tym zaklęciem w przyszłym tygodniu. Sytuacja jest dla nas wszystkich ciężka- może to nie kolejna Bitwa Czarodziejów, ale nie jest różowo. Kompletnie nie znamy siły, z którą będziemy się mierzy- wbrew pozorom wiemy bardzo mało. Będziemy polegać na swojej intuicji. Prawdopodobnie ich czary nie będą miały doprowadzić was do śmierci, ale do uległości. Ich rzekomym celem jest stworzenie bezuczuciowych kreatur, a wierzcie mi- ich sposoby są niezbyt przyjazne. Sama prawie doświadczyłam czegoś co nazywają inicjacją.

Zrobiłam pauzę i wzięłam głęboki oddech. Na samą myśl o siedzibie WM zbierało mi się na mdłości, a co dopiero miał powiedzieć o tym Draco.

- Czy ktoś chce pokazać na czego się nauczył- Zapytałam.

Wszyscy siedzieli w ciszy, niemal bezruchu. Co poniektórzy spuścili wzrok- zachowywali się tak jakbym miała ich zaraz odpytywać z historii Hogwartu.

- Blaise.- Popatrzyłam z nadzieją na Ślizgona.- Może zechcesz przetrzeć szlaki. Myślę, że jesteś odpowiednią osobą do tego typu zadań.

- Chcesz mnie upokorzyć, Mionka?- Zabini miał lekkie przerażenie w oczach. Pierwszy raz widziałam, żeby coś go tak stresowało.

- No idź, durniu- przecież nie może być aż tak źle.

Zabini popatrzył na Rudą z wyrzutem. Ludzie zaczęli chichotać. Ślizgon chcąc ratować swoją dumę wyszedł na środek sali. Poklepałam go po ramieniu i odsunęłam się na bok. Blaise wziął głęboki wdech i wydech.

- To nie medytacja, Zabini- powiedział Neville.

- A chcesz dostać w łeb, Longbottom?- Zabini już szykował się do ataku.

- Czy możesz łaskawie zacząć wyczarowywać patronusa, Blaise?- Musiałam przerwać, bo obawiałam się, że zaraz dołączy się jeszcze Ginny i będziemy mieli cały pakiet radosnego czarowania w gronie znajomych.

Zabini- ciągle wściekły-, przyjął postawę. Początkowo nic z tego nie wychodziło, chociaż jego krzyki EXPECTO PATRONUM słyszał pewnie i Draco w siedzibie WM, a także sam Filch, który jak mniemam smacznie spał na straży szkoły. Ginny wierciła się na kanapie i za każdym razem, gdy zamiast pełnokształtnej postaci, widziała szereg maleńkich iskier, wzdychała teatralnie.

- Ta różdżka jest chyba zepsuta!- Krzyknął Zabini i zaczął machać nią, jakby nie mógł zmienić kanału w mugolskim telewizorze, bo zepsuł mu się pilot.- Przykro mi, ale nie dam rady. Wybacz, Mionka.

- Nie!- Ginny poderwała się z kanapy.- To nie z twoją różdzką jest coś nie tak, Zabini, tylko z twoim myśleniem.

Podeszła do niego i pociągnęła na środek Pokoju. Wyciągnęła swoją różdżkę i uniosła ją wysoko.

- Skup się, Zabini. Musisz się skupić, przypomnieć sobie coś niesamowicie miłego, niech wypełni cię to uczucie. Nie możesz robić tego na chama- to nie zadziała.

Wypowiedziała zaklęcie, a z jaj różki wyleciała smuga światła w kształcie pełnokrwistego rumaka z długą grzywą. Koń dokonał prezentacji kłusując po całym Pokoju Życzeń i zakończył swój taniec tuż przed twarzą Blaise'a.

- Spróbuj.- Popatrzyła na niego twardo.

Chwilę wymieniali spojrzenia, a cisza w pomieszczeniu gęstniała. Ktoś chrząknął. Blaise westchnął i ponownie uniósł różdżkę.

- EXPECTO PATRONUM!

Cóż za niespodzianka. Zamiast kolejnego pokazu iskier, światło wypływające z różki Zabiniego zmieniło się w...motyla. Morpho Menelaus to duży gatunek motyla, którego skrzydła osiągają rozpiętość do czternastu centymetrów. W swoim niezwykłym i popisowym locie zataczał szybkie koła po całym pomieszczeniu. Blaise nie wierzył własnym oczom, ale ciągnął spektakl ze śmiechem.

- Widzicie półgłówki!- Krzyczał uradowany Ślizgon.- Kto znowu jest górą? Wujek Blaise! Geniusz? Tak wiem. Odkrycie dekady? Nie ma co do tego wątpliwości. Czy cuda się zdarzają? Definitywnie!

Ginny patrzyła na tej pokaz z radością. Próbowała poskromić szeroki uśmiech na twarzy, ale nie dawała rady. Rozpierała ją duma, że w końcu udało jej się nauczyć czegoś wartościowego tego niesfornego ucznia. W końcu Blaise pozwolił odejść swojemu patronusowi. Rozległy się wiwaty- gromkie oklaski i krzyki. Dom Węża był pod wrażeniem. Zabini ukłonił się nisko i podbiegł do zaskoczonej Ginny. Podniósł ją i obkręcił naokoło.

- Weasley jesteś genialna!- Pocałował ją soczyście w głowę, gdy już postawił ją na ziemi. Następnie jeszcze raz mocno przycisnął do swojego ciała.- Udało mi się tak samo jak wczoraj! Nie wierzyłem, a jednak- jestem w stanie to powtórzyć.

W końcu puścił Rudą, a ja popatrzyłam na nią znacząco. „Wczoraj?"- zapytałam w myślach. Ginny jednak nie łapała sygnałów bo stała jak spetryfikowana, podczas gdy Zabini pławił się w zachwytach kolegów- przybijał im piątki, ściskał serdecznie. Moja przyjaciółka w końcu ruszyła się z miejsca i usiadła na jednej z kanap. Zauważyłam, że Harry spogląda na nią... z uśmiechem? Czy on cieszył się z tego co zaobserwował pomiędzy nią a Ślizgonem?

Blaise w końcu oderwał się od kolegów i podbiegł do mnie. Uścisnął mnie mocno i podniósł na moment. Zaśmiałam się i zmierzwiłam mu włosy.

Kiedy z zaciętych wrogów staliśmy się jedną, wielką rodziną? Kiedy zrozumiałam, że poglądy i zachowania kształtują się przez całe życie, a nie tylko przez chwile tak ulotną jak dzieciństwo czy młodość? Nie każdy Ślizgon był zły- Severus Snape przecież spędził wiele lat na ochronie zarówno Harry'ego jak i Draco. Nie każdy Gryfon był z założenia odważny i lojalny- Peter Pettigrew okazał się obrzydliwym tchórzem. Nie każdy Krukon był mądry jak sowa- Gilderoy Lockhart definitywnie przeczył tej tezie. Nie każdy Puchon był słaby i niechętny to ryzyka- Nimfadora Tonks walczyła odważnie i z honorem oddała swoje życie dla słusznej sprawy.

Po popisie Blaise'a chęci do zaprezentowania swoich nowych umiejętności nabrało zdecydowanie więcej uczniów. Chociaż najbardziej interesowała mnie część byłych Śmierciożerców, wiedziałam, że wyczarowanie patronusa to nie łatwe zadanie także dla przedstawicieli innych domów. Magiczny spektakl przybierał jednak na sile. Byłam dumna jak wielu kolejnych czarodziei posiadło tą ważną umiejętność. Ogromną zasługę mieli w tym ich nauczycieli- nie tylko uczniowie należących do Grupy Koniec z Manipulowaniem przez Powell, ale również ochotnicy, którzy także mieli o patronusach jakiekolwiek pojęcie, w tym były obiekt westchnień mojego przyjaciela- Cho Chang.

Co jakiś czas spoglądałam zarówno na nią, jak i na Harry'ego, mając nadzieję, że odkryje jakąkolwiek zażyłość pomiędzy nimi. Myślałam, że to może ona jest jego tajemniczą wybranką, o której wspomniał mi jakiś czas temu, a z którą zapewne spotykał się także na nocnych schadzkach. Nic jednak pomiędzy nimi nie iskrzyło- nawet na siebie nie patrzyli. Chociaż po próbach Ginny, aby nie spojrzeć chociaż raz na Zabiniego, gdy w gruncie rzeczy chciała zapewne omiatać wzrokiem jego posturę co dziesięć sekund, nie byłam pewna co do zamiarów innych osób.

- Kto następny?- Zapytałam, odhaczając kolejnych uczniów na liście. Nie było źle- większość dawała radę z patronusami, co mnie nie mało zszokowało.

Kilka rąk uniosło się w górę, w tym (klękajcie narody!), księżna udzielna Domu Węża- Pansy Parkinson. Jakiś czas temu odbyłam z nią przemiłą rozmowę na temat mojego związku z Draconem, gdzie w swój nonszalancki sposób dała nam błogosławieństwo, co potwierdził sam Zabini. Chociaż niektórzy uczniowie zgłaszali się już z siedem razy, nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności. Poprosiłam Ślizgonkę o jej prezentacje. Pansy wyszła na środek.

- Nie wiem na ile dobrze wyjdzie mi dzisiejszy patronus, ale ostatnio szło mi całkiem nieźle- powiedziała Pansy i wyjęła różdżkę.- Mój prywatny nauczyciel nie szczędzi mi pochwał w tym względzie, więc ufam, że to nie kłamstwo i będę mogła pokazać się z jak najlepszej strony.

Dobrze wiedziałam kto był jej nauczycielem. Sam cudowny chłopiec z Hogwartu. Osławiony Wybraniec. Mój najlepszy przyjaciel- Harry Potter. Popatrzyłam na chłopaka w momencie, gdy z ogromnym uśmiechem na twarzy pokazywał Pansy zaciśnięte kciuki na szczęście. No i ta mimika. Dobrze ją znałam. To był Harry Oczarowany Kobiecym Wdziękiem Potter. Dobrze, że akurat nic nie jadł, ani nie pił, bo obawiałam się, ze cała zwartość mogłaby znaleźć się na podłodze.

W końcu do mądrej Granger dotarło kim była wybranka Złotego Dziecka. Początkowo z przerażeniem przyjęłam do wiadomości, że sam Harry Potter uległ wdziękom Pansy Parkinson. To się nie mieściło w głowie. Potem jednak, zaśmiałam się w duchu. Oto jak kończy się zmiana frontów w opowieści- gdy twoi najwięksi wrogowie ukazują swoją dobrą i przyjacielską stronę. Szkoda, że wtedy nie było tam Dracona. Pary, które powstały były niewątpliwie intrygujące- ja i Malfoy, Ginny i Zabini, Harry i Parkinson. Według bardziej konkretnego układu Blaise powinien zainteresować się Ronem, ale czułam, że siostra rudzielca jest jednak lepszym wyborem- po prostu Ron nie generował tyle dobrych sarkastycznych tekstów co Ginny.

Pansy uniosła różdżkę, wzięła zamach i wypowiedziała zaklęcie. Świetlisty patronus rozpoczął prezentacje. Mały mops radośnie szczekał przemieszczając się pomiędzy uczniami. Nie mogłam się nie zaśmiać na kształt, który przybrał. Chociaż Pansy powinna być obrażona za mopsa, to jakimś cudem właśnie tak zmaterializowały się jej najlepsze wspomnienia.

Postanowiłam przyglądnąć się uradowanej Ślizgonce. Pansy miała ciemne, proste i długie włosy, które miękko opadały na jej plecy. Ich oszałamiający blask zapewne omamił naszego słodkiego Wybrańca. Ich kolor idealnie podkreślał alabastrową skórę Ślizgonki. Mały, zgrabny nos, pełne usta, lekko skośne oczy, które z uwagą obserwowały każdy ruch patronusa. Kiedy się skupiała lekko wysuwała podróbek nadając swojej twarzy arystokratyczną pozę. Była wysoka, szczupła- niemal posągowa, a w swoich czarnych ubraniach- dostojna. Miała zgrabne dłonie, z długimi palcami, które zwinnie prowadziły małego mopsa w różne kierunki. Nie dało się ukryć, że była naprawdę ładna, nienachalnie zwracająca uwagę, interesująca. Nie rozumiałam czemu Draco nigdy nie spojrzał na nią pochlebnie.

W końcu zakończyła swój popis i ukłoniła się z olbrzymim uśmiechem. Rozległy się kolejne oklaski- jak po każdym udanym występie. Widok tak szczerze zadowolonej i radosnej Parkinson był lekkim szokiem. Była naprawdę urocza z uśmiechem Mona Lisy na ustach.

- Dziękuję, ale takie same, a nawet większe brawa należą się mojemu nauczycielowi. Uczył mnie sam Harry Potter!

Wskazała na mojego zarumienionego z ekscytacji przyjaciela i dołączyła do oklasków. Harry skinął głową w podzięce. Złapałam wzrok Ginny. Ruda uniosła brwi i kiwała głową od Harry'ego do Pansy. „Widzisz to co ja?"- zdawało się mówić jej spojrzenie. „Chyba tak"- odpowiadało moje. Nie miała jednak miny złej byłej dziewczyny, a starej plotkary, która chce jak najszybciej wymienić się opiniami. Bliźniaczki Patil chyba też już nie mogły wytrzymać z ekscytacji, bo wychylały się ze swoich miejsc jak surykatki, aby dostrzec nawet najmniejszy gest palca Harry'ego, który mógł dowodzić jego romantycznych uczuć co do Pansy Parkinson. Blaise Zabini także sprawiał wrażenie zainteresowanego tą nietypową relacją dwojga czarodziejów. Popatrzył na mnie i puścił mi oczko. Właśnie tego próbował wczoraj nie zdradzić.

- Jak mi poszło?- Zapytała Ślizgonka kierując spojrzenie na mnie.

Byłam zaskoczona, że w ogóle chce znać moją opinię, chociaż wiedziała jaka musi być.

- Jestem pod ogromnym wrażeniem, Pansy- odparłam możliwie jak najmilej.- Musze przyznać szczerze nie spodziewałam się jak wielu z was tu zgromadzonych uda się ta sztuka. Obie dobrze wiemy, że najlepiej na stworzenie patronusa wpływając te niespodziewane momenty w naszym życiu. Bodźce są wtedy najsilniejsze.

Akcentowałam, że wiem coś nie coś o tym co się dzieje pomiędzy nią, a moim przyjacielem.

- Zgadzam się- odparła po prostu i uśmiechnęła się przyjaźnie.

Przypomniało mi się jak pierwszego dnia naszego pobytu w Hogwarcie, dumnie ramię w ramię kroczyłyśmy do Wielkiej Sali na ceremonię przydziału. Wtedy myślałam, że znalazłam nową koleżanką, a w przyszłości przyjaciółkę. Potem nasze drogi siłą rzeczy się rozeszły, a niemiłe gesty pomiędzy nami dwiema były czymś normalnym. Kto jednak mógł być pewien, że historia naszej przyjacielskiej relacji to już relikt przeszłości?

***

Próba patronusów trwała jeszcze jakiś czas. Nie sposób opisać wszystkich interesujących i ciekawych zdarzeń podczas kolejnych wystąpień. Było wiele radości, ale tez i niepewności, bo przecież dobrze wiedzieliśmy po co się tego uczymy. Nie obyło się bez małych sprzeczek i scen zazdrości, jak chociażby wtedy, gdy na środek wystąpił Gregory Goyle. Jako tako poradził sobie z zaklęciem patronusa- bezkształtna masa latała po sali, jednak pod pełną kontrolą chłopaka. Stwierdził pewnie, że postara się poprawić, a że ma świetną nauczycielkę- Lunę, to jej głos koi jego nerwy i dodaje mu otuchy. Neville kręcił się jak piskorz, próbując nie dawać po sobie poznać jak robi się zazdrosny. Blaise nie wytrzymał i skomentował, że pewnie ma owsiki w tyłku na co Gryfon powiedział, że wszyscy Ślizgoni mają za to wybujałe ego, zbyt wiele niepotrzebnej pewności siebie i chcą wszystko mieć na własność. Luna niewzruszona całą sceną podziękowała Gregory'emu i obiecała, że będą pilnie ćwiczyć, ma on bowiem w sobie wiele pokładów dobra, które musi tylko odkryć. Neville patrzył na nią wściekły, a ja szybko postanowiłam odwrócić jego uwagę i poprosiłam na środek Dafne Greengrass, która była pod jego opieką.

Byłam zmęczona po całym dniu ciężkiej pracy i wytężania umysłu bez przerwy. Z radością wróciłam do dormitorium, gdzie padłam na kanapę. Harry obiecał mi, że odbędzie za mnie patrol, co mnie niezmiernie ucieszyło. Podziękowałam mu, że jest zawsze dla mnie taki dobry i stanowi oparcie w trudnych chwilach. Chciałam go jakoś podejść co do relacji z Pansy, ale chłopak się tylko zarumienił, pokręcił z dezaprobatą głową na moje domysły i powiedział, że wszystkiego dowiem się w swoim czasie, ale nie musze się o niego w ogóle martwić. Pocałował mnie w czołu i szybko się oddalił jakby bojąc się, że zaraz zacznę za nim biec i rzucać zaklęciami, aby wszystko mi wyśpiewał.

Zastanawiałam się co robi w tym momencie Draco. Czy może właśnie ma kolejne spotkani z Powell? Czy szkoli się razem z gwardią WM do ataku na Hogwart. Czy też tak jak ja leży na kanapie i rozmyśla o mnie? Przypomniałam sobie czego świadkiem zeszłej nocy był ten wygodny mebel i mimowolnie zrobiło mi się gorąco- i fizycznie i psychiczne, na sercu. Bliskość z Draconem, chociaż pewnie z mojej strony nieporadna, była zaspokojeniem moich najskrytszych pragnień, o jakich istnieniu nie mogłam mieć wcześniej pojęcia. Rozważałam jaka forma fizycznego kontaktu pomiędzy nami działa na mnie najintensywniej. Dotyk. To on sprawiał, że Hermiona Granger traciła nad sobą kontrolę i nie mogła się bronić przed otumaniającymi ją uczuciami względem księcia Slytherinu. Począwszy od niewinnych muśnięć jego dłoni o moją gdy jeździliśmy na łyżwach, przez błądzenie palcami po moim policzku, gdy całował mnie po raz pierwszy, po wspomnienia ubiegłej nocy. Nie pocałunek, nie nasze złączone ciała, nie tysiące „kocham cię", tylko dotyk.

Wiedziałam, że mam na głowie sprawy wielkiej wagi i nie mogę ciągle rozmyślać o Draconie, ale niektóre uczucia były silniejsze niżbym chciała. Włożyłam rękę za dekolt bluzki i wyjęłam spod niej delikatny srebrny łańcuszek z niezwykle cennym wisiorkiem. Delikatnie ściskałam w dłoni chłodny przedmiot i myślałam o tym, że Draco też go kiedyś dotykał. Pierścień rodowy Malfoyów. Jakiś czas wcześniej został mi powierzony pod opiekę i wtedy bardzo bałam się tego, jakie konsekwencje niesie za sobą ten podarunek. W chwili gdy jednak leżałam samotnie na kanapie, w pustym pokoju wspólnym, w pustym, bo nie było w nim Dracona, czułam, że nie ma nic wartościowszego do posiadania niż owa rzecz. Delikatnie wsunęłam go na palec, starając się nie zerwać łańcuszka. Co prawda noszenie przy sobie ewidentnego dowodu na zażyłość łączącą mnie z Draco, nie było zbyt dobrym pomysłem, ale dzięki temu czułam, że mój ukochany jest blisko mnie. Większą głupotą byłoby noszenie go na placu i świecenie nim przed nosem absolutnie każdej fance Malfoya, a w szkole aż się od nich roiło. Nie mówiąc już o walce, która miała odbyć się lada chwila. Postanowiłam zatem zrobić z niego naszyjnik, aby czuć jego- Draco-, dotyk na sercu przez cały czas.

***

Draco's POV

Nigdy nie byłem zadowolony gdy widziałem chociażby kawałek muru należącego do siedziby WM. Ostatecznie nawet niewielkie kamyki na drodze do posiadłości były okropne. Nie chodzi mi rzec jasna o ich wygląd, a skojarzenie z tym paskudnym miejscem i z tą bandą wariatów, przez którą musieliśmy walczyć po raz kolejny.

Spędzenie kolejnych pięciu dni w murach tej parszywej organizacji było gorsze niż oglądanie Łasicowatego pakującego sobie do gardła trzy skrzydełka kurczaka naraz. Jakkolwiek nie darzyłem go sympatią to było mi go trochę szkoda i miałem zamiar dowiedzieć się co się z nim dzieje- gdzie go trzymają, jak traktują, na co jest im potrzebny i najważniejsze- czy w ogóle żyje. Nie chciałem nawet dopuszczać do siebie opcji, że trup Weasleya gnije gdzieś w tutejszych lochach. Hermiona by się załamała, a ja nie chciałem, aby do końca życia pluła sobie w brodę, że nikt odpowiednio go nie przypilnował.

Podszedłem do wielkich drzwi. Byłem cholernie zdenerwowany i zaczęły mi cię pocić dłonie. Czułem się tak jakbym zaraz miał ponownie celować różdżką w Dumbledora. Zapukałem- tak mi nakazano. Po chwili drzwi otwarły się z hukiem i wyszedł zza nich ogromny, owłosiony facet. Zacząłem się zastanawiać czy Hagrid nie ma barat bliźniaka, który przeszedł na złą stronę mocy.

- Nazwisko.- Jego tubalny głos przyprawił mnie o ciarki. Po co te ceregielę? Zazwyczaj nie musiałem przechodzić jakiejś idiotycznej kontroli.

- Malfoy. Draco Malfoy. Z tych Malfoyów i do tej pani Powell, której rozkazów musisz słuchać bez kiwnięcia palcem. Jestem tutaj z jej polecania i całkowicie pod jej protekcją.

- Nie interesuje mnie, blondasku, kto cię tutaj chroni, ani jaki parszywiec był czy tam jest twoim tatuśkiem. Kontrola to kontrola. Musze cię przeszukać.

Zbliżył się do mnie i już chciał kłaść swoje parszywe łapska na moim ciele. Odskoczyłem.

- Chyba ci się coś pomyliło, osiłku. Od kiedy mnie trzeba sprawdzać?! Nie jestem tutaj pierwszy raz.

- W dupie mam twoje pierwsze i ostatnie razy.- Wyglądał jak byk gotowy do ataku. Nie podobało mi się to, że sięgam mu pewnie pod ramię.- Rozkaz to rozkaz.

- Wolałabym się nie znaleźć w twojej dupie, koleżko. Zabieraj te brudne łapska i zawołaj tutaj natychmiast panią Powell.

- Rozkazywać to ty możesz swojemu małemu koledze w gaciach, ale nie mnie. Podejdź tu pięknisiu- sprawdzę cię i możesz mi zniknąć z oczu, bo oglądanie twojej bladej buźki mnie nie zadawala.

Znowu się do mnie zbliżył, a ja byłem gotowy kopnąć go w ten tłusty brzuch z całej siły, ale prawdopodobnie złamałbym sobie tylko nogę. Nagle, nie wiadomo skąd tuż obok mnie pojawiła się Cynthia Powell. Miała na sobie czerwoną, aksamitną pelerynę, a pod nią czarną, dopasowaną sukienkę, aż do kostek. Wyglądała jak diabeł wcielony.

- Theodorze, nie bądź niemiły dla pana Malfoya- powiedziała swoim głębokim, spokojnym głosem.- To ważna osoba w naszym kręgu.

- Wybacz, pani- odpowiedział mój niedoszły oprawca i ukłonił się nisko.- Myślałem, że rozkaz był jasny.

Powell podeszła do mnie i delikatnie cmoknęła mnie w oba policzki. Chciałem szybko biec i umyć twarz- czułem palące ślady na mojej skórze. Oszałamiający zapach jej perfum szybko wdarł się w moje nozdrza. Wstrzymałem oddech, bojąc się, że to też jakaś mikstura, która sprawi, że nie oprę się jej wdziękom. Odsunęła się ode mnie i uśmiechnęła promiennie. Zdjęła nakrycie z głowy i przeczesała miękko włosy dłonią ukrytą w długiej, czarnej, koronkowej rękawiczce.

- Owszem, rozkaz był i jest nadal jasny- powiedziała do Theodora, ale ciągle patrząc mi głęboko w oczy.- Draconie, mam nadzieję, że cię nie obrazisz, ale musimy to zrobić. Będziesz tutaj długo, a co za tym idzie masz bagaż. To potrwa tylko chwilę, a ja jestem pewna, że nie masz nic do ukrycia. Oczywiście mogłabym użyć zaklęcia, ale uważam, że wystarczą nam dłonie strażnika- mimo wszystko wierzę, że nie ukrywasz nic niedozwolonego na terenie siedziby WM, a co za tym idzie nie muszę uciekać się do magii.

Jej intensywne spojrzenie sprawiało, że czułem się jak mały chłopiec, który nie zna swojej wartości. Pokiwałem głową, prosząc w myślach wielkiego Salazara Slytherina, aby ten nieprzyjemny olbrzym nie odkrył kilkunastu małych fiolek z eliksirami, które znajdowały się pod poszewką marynarki, którą miałem na sobie. Theodor najpierw otworzył walizkę i pomacał zawartość. Dość pobieżnie, musiałem przyznać, co sprawiło, ze zachciało mi się śmiać. Zaklęcie byłby znacznie bardziej pewne, ale nie oponowałem. Potem skierował się w moją stronę i poklepał mnie po ciele. Nagle, jakby coś wyczuł, zatrzymał się na moich plecach. Nie zainteresował się jednak na tyle bardzo, aby kontynuować temat. Pokazałem im moją różdżkę, zapewniając, że żadne zaklęcie, które z niej wydobędę, nie będzie skierowane przeciwko WM. Wreszcie pozwolono mi przekroczyć próg pieczary wroga.

***

Od kilku godzin nerwowo przechadzałem się po moim tymczasowym pokoju. Wyglądał naprawdę elegancko i cóż tu dużo mówić- luksusowo. Wielkie łoże z baldachimem- miałem nadzieję, że nikt tej nocy nie będzie chciał wślizgnąć mi się pod kołdrę-, fotel i kanapa ze złotymi wykończenia mi, obite aksamitnym materiałem w kolorze czarnym, stolik kawowy z nóżkami w kształcie głowy łabędzie (to podejrzane), ogromna, dębowa szafa i niewiele mniejsza od niej komoda ze złotymi uchwytami, biurko z miękkim krzesłem w zestawie, wielkie okno, a obok niego wyjście na przestronny balkon. Dodatkowo kominek na którym ustawiono mroczne akcesoria- miedziane serce przebite mieczem, czarną czaszkę z symbolem łabędzia na czubku (o co tutaj chodzi z tym znakiem- nigdy wcześniej go nie widziałem) i zasuszone róże w złotym wazonie. Oprócz tego miałem prywatną łazienkę, a w środku ogromna wanna, do której chciałem jak najprędzej wejść. Postanowiłem, że nie ma co zwlekać z kąpielą- kolacja miała być dopiero za trzy godziny, a ja i tak już wydeptałem dziurę w podłodze. Kiedy sięgnąłem po miękki ręcznik, który zostawiono dla mnie na łóżku, ktoś zapukał do drzwi. Myślałem, że zaraz ujrzę Powell, która postanowiła „zainicjować" mój pobyt w siedzibie i to wielkie łóżko jest tutaj nie bez kozery.

- Proszę- powiedziałem niepewnie.

Drzwi się otwarły i ukazała mi się uśmiechnięta twarz Aarona.

- Witaj, Draco- rzekł wesoło i podszedł do mnie. Uścisnął mi serdecznie dłoń i poklepał po ramieniu.- Sądząc po tonie twojego głosu, pewnie stawiałeś na wizytę mojej siostry. Nie martw się stary- dzisiaj jeszcze nie będzie cię molestować.

- Jeszcze?- Wyjęczałem przerażony.

Aaron parsknął i rozsiadł się wygodnie na fotelu.

- Tylko sobie z ciebie jaja robię. Nie sądzę, że jest dzisiaj w prokreacyjnym nastroju.

- W prokreacyjnym?

Zaczynałem się obawiać, że tutaj się dzieją gorsze rzeczy niż sądziłem. Aaron ponowienie wybuchnął śmiechem.

- Stary, spokojnie- nic ci nie będzie. Jakby co to celuj w nią drętwotą.

- Bardzo zabawne- prychnąłem.- Dla ciebie to może żarty, ale twoja siostrzyczka budzi we mnie same najgorsze skojarzenia i wolałbym nie czuć jej dotyku na swojej skórze.

- Nie dziwię się. Miejmy nadzieję, że już za tydzień rozwiążemy cały ten problem i moja siostra też za to zapłaci.

Wstał i podszedł do kominka. Wziął do ręki czaszkę i zaczął nią obracać w dłoniach.

- Nie zrozum mnie źle, Draco-, kocham Cynthię, bo jest moją siostrą i spędziliśmy razem wiele dobrych chwil. Ale dzieciństwo już minęło, a ja nie jestem nawet w połowie taki jak ona. Chciałbym, żeby była dobra, ale to się nie stanie- wycierpiała wiele, a my nie umieliśmy jej przekazać, że złamane, nastoletnie serce to nie koniec świata. Nie chcę oglądać jej śmierci, ale należy się jej kara- nawet jeżeli to będzie Azkaban.

- Przykro mi, że stajesz w opozycji do swojej siostry.

I faktycznie, było mi go autentyczne szkoda.

- Co oznacza ten znak łabędzia?- Zapytałem wskazując na przedmiot, który trzymał w dłoniach.- Nigdy wcześniej go nie widziałem.

- To jest właśnie tajna broń WM- odparł zagadkowo.- Jedna z kilku, ale ta jest największa.

- Stado ptaków będzie dziobać uczniów Hogwartu?

- Nie.

- Enigmatyczny się zrobiłeś, Aaronie.

Popatrzyłem na niego podejrzliwe. A jeżeli on także mnie oszukuje?

- Cynthia o wszystkim ci dzisiaj powie- odparł spokojnie- Chcę żebyś był autentycznie zaskoczony. Tak jak ja wczoraj. Bo w gruncie rzeczy moja kochana siostra nie chce mi o niczym mówić. Ma mnie za bezużytecznego pionka, który ciągle jej powtarza- „zastanów się jeszcze". Ma mnie za mięczaka, oto co dla niej oznacza miłość. Myślę, że to co ma ci do powiedzenia wymaga natychmiastowej informacji skierowanej do Hogwartu.

Byłem zaniepokojony. Czemu do jasnej cholery jego siostra o niczym mu nie mówiła. To się robiło dziwne.

- A propos, dotyku- sądzę, że wolałbyś, aby ktoś inny niż moja siostra zawitał do tej komnaty.

Niespodziewanie zmienił temat. Ja tez nie drążyłem- wszystko w swoim czasie. Patrzył na mnie z lekkim uśmiechem. Nie rozumiałem po co zaczyna taką rozmowę, ale czułem, że to ma drugie dno.

- Nie musisz zgrywać chojraka, Draco. Twoja miłość do Hermiony bije nawet z najgłębszego zakątka w twoim ciele.

- Lepiej żeby twoja siostra nie miała takiego samego zdania- odparłem i rzuciłem się na łóżko. Przetarłem zmęczone oczy i popatrzyłem w sufit. Ktoś namalował na nim niebo. Wyobrażałem sobie, że mogę dotknąć chmur rękami. Rozmowy o uczuciach niezbyt mi wychodziły.

Aaron zaśmiał się na mój nieśmieszny żart. Poczułem, że zbliża się do mnie. Usiadł na łóżku i położył się obok mnie. Chwile patrzyliśmy w te niesamowitą przestrzeń przed nami- analizowaliśmy detale pięknego malowidła.

- Hermiona to wspaniała dziewczyna- odezwał się nagle.- Piękna, mądra, wrażliwa, empatyczna... Myślę, że nie jednemu już zawróciła w głowie. Musisz ją bardzo kochać.

- Nawet nie wiesz jak bardzo- odparłem hardo. Nie podobało mi się to, że zaczął te rozmowę.- I ona także mnie kocha. Co jest dziwne, ale jednocześnie kojące dla mojej złej, zbolałej duszy.

Aaron umilkł na moment.

- Zazdrość to ludzkie uczucie- póki jest w graniach zdrowego rozsądku, nawet potrzebne. To znaczy, że ci na niej zależy. Nie obezwładniaj ją jednak swoją miłością.

- Masz dla mnie jeszcze jakieś złote rady?- Zaczynałem się robić zły.

- Draco, wyjaśnijmy coś sobie. Hermiona jest cudowna, ale nie w moim typie. Nie chodzi mi tu o to jak wygląda, czy jak się zachowuje, ale o coś zupełnie innego, poważniejszego.

Podniósł się i oparł na łokciu. Popatrzył mi w oczy i wziął głęboki wdech.

- Chodzi mi o to, że praktycznie, to bardziej ty, niż ona jesteś w kręgu moich zainteresowań.

Przełknąłem ślinę. Musiałem wyglądać przekomicznie, gdy szeroko otworzyłem oczy.

- Czy to kolejna sztuczka WM?- Zapytałem lekko się odsuwając.- Jesteś po ich stronie? Próbujesz mnie mamić? O co ci chodzi.

- Uspokój się, przyjacielu. Mówię tylko, że wedle moich upodobań bliżej jest do nich tobie niż Hermionie. Draco, ja... Ja jestem gejem. Nie martw się- nie żywię do ciebie żadnych romantycznych uczuć.

Wziąłem głęboki oddech i skierowałem swoje spojrzenie ponownie na imponujące malowidło.

- Musisz mnie tak straszyć?- Zapytałem.- Prawie dostałem zawału, że zaraz stracę resztki kontroli, a ty wsadzisz mnie do jakiś lochów. Dla mnie to bez znaczenia. Żyj jak uważasz za słuszne.

- Dla ciebie może tak, ale nie dla mojej rodziny- powiedział gorzko, opadając na plecy.- Oni maja obsesje na punkcie przedłużenia rodu i nazwiska. Cynthia im tego nie da, a ja tak. Nie wiedzą o moich preferencjach i na razie nie mogą się dowiedzieć.

- Ja raczej im nie powiem.

- Wiem i wiem też, że mogę na tobie polegać. Chciałbym cię o coś poprosić Draco.

- Mów śmiało.-Bałem się jego prośby, ale nie chciałem tego okazać. Kiedy nie musiałem patrzeć mu prosto w oczy czułem się pewniej.- Postaram się pomóc.

- Przez lata próbowałem tłumić w sobie to, co naprawdę czuję, ale to nie jest proste. Orientacja to nie jest upodobanie do włoskiej kuchni- nie zniknie nagle, gdy nam się przeje. Spotkałem się z różnymi dziewczynami, myśląc, że jednak to pokonam. Starania, jak się domyślasz, okazały się próżne. Poznałem jednak niesamowitą dziewczynę. Dobrą, ale bardzo biedną. Obiecałem, że jej pomogę- jej, oraz jej chorej matce, w zamian za to, że pewnego dnia się ze mną ożeni. To było głupie, ale ona nie oponowała. Została zgwałcona i nie ufała mężczyznom. Ja byłem dla niej dobrym wyborem- przecież nigdy bym jej nie tknął. To znaczy nie do końca- przecież musiałem przedłużyć ród, ale może załatwilibyśmy to w inny sposób. Nie wiem... Ona pierwsza dowiedziała się kim jestem. A potem dowiedzieli się inni mężczyźni, z którymi zacząłem się spotykać. Clara, bo tak jej na imię, stała się moją przyjaciółką. Pewnego dnia poprosiła mnie o przysługę. Chciała... Chciała, żebym odczarował jej złe wspomnienia na temat dotyku i bliskości. Rozumiesz? Chciała żebym spędził z nią jedną noc i pokazał jej czym jest delikatność. A ja się zgodziłem. I wierz mi lub nie- czułem się naprawdę dobrze. Może dlatego, że też ją kocham? Nie jak partnerkę, ale jak najlepszą przyjaciółkę. Ona poczuła się lepiej, podziękował mi i moglibyśmy zapomnieć o tym, że to miało miejsce, a jej poczucie wartości wróciło niespodziewanie, ale... Okazało się, że jest w ciąży.

Wstrzymałem oddech. Czy to oznacza...

- Draco, ja mam syna. Caspiana. Jest cudownym trzyletnim chłopcem. Mieszka z mamą i babcią, a ja ich odwiedzam i robię co mogę żeby być dobrym tatą. Cieszę się, że zostałem ojcem- uwierz mi. Cieszę się, że Clara jest jego matką. Moja rodzina nic o tym nie wie. Draco, jeżeli coś mi się stanie- proszę zaopiekuj się nimi. Błagam. Zrób to dla mnie.

Zapadło milczenie. Ten ogromny obwiązek. Opieka nad małym człowiekiem i jego matką, których w gruncie rzeczy nie znałem, to nie było coś, co stary Draco Malfoy mógł zrobić. Ale ten był inny, a ja wiedziałem, że tylko ci ludzie trzymają go przy życiu i przy walce z WM.

Wstałem. Aaron popatrzył na mnie zaskoczony. Podałem mu dłoń, a on ją przyjął. Kiedy tylko stanął naprzeciwko mnie mocno go przytuliłem, klepiąc po plecach.

- Zrobię co w mojej mocy, aby żyło im się jak najlepiej- wyszeptałem.- Ale pamiętaj- jak będziesz robił cokolwiek żeby szybciej umrzeć, to sam cię zabiję.

Mężczyzna tylko zaśmiał się na moje słowa. Oderwaliśmy się od siebie. Aaron położył mi rękę na ramieniu.

- Dziękuję.

- Nie ma za co- powiedziałem.- Ale co będzie jak ja polegnę?

- Napisz do Hermiony. Powierzam wam moją tajemnicę. I tobie i jej. Wiem, że zrobisz wszystko, żeby ona przeżyła.

Miał rację...

***** ***

Kiedy Powell tylko opuścił moją sypialnie, postanowiłem w końcu wziąć długą kąpiel. Zacząłem ścigać z siebie ubrania. Gdy przewieszałem marynarkę przez oparciem fotela, usłyszałem jak coś spada na podłogę. Schyliłem się. Na marmurowej posadzce leżał naszyjnik z niewielką literką H, który kiedy podarowałem Hermionie. Zdziwiłem się. Podniosłem go i wtedy właśnie dostrzegłem, że przyczepiona została do niego niewielka karteczka.

Najukochańszy,

Jak to dziwnie pisać takie słowa do kogoś, kto jeszcze rok temu był najgorszym, a nie najdroższym.

Pewnie jesteś zaskoczony, co naszyjnik, który dostałam od Ciebie robi w kieszeni twojej marynarki. Może to ja jestem ckliwa, albo dziwna, ale ja mam przy sobie coś co należy do Ciebie. Wiem, że powinnam też ci coś sprezentować-, coś co zawsze będzie ci o mnie przypominało, ale jak wiesz- czasy są teraz niespokojne.

Ja mam pierścień Malfoyów, a ty masz przy sobie mój naszyjnik. Od Ciebie dla Mnie. Ode Mnie dla Ciebie. Nie zwracam go, bynajmniej, ale to jedyna rzecz, która w jakikolwiek sposób może na moment przypomnieć Ci o mnie. Noś go przy sercu- tak jakby litera H miała być już na nim na zawsze wygrawerowana.

Kocham Cię.

Twoja na zawsze oddana,

Hermiona

PS. Czy tez dotykając ten naszyjnik, czujesz mój dotyk na swoim ciele? Bo ja, gdy tylko zakładam pierścień Malfoyów wyobrażam sobie, że właśnie twoja dłoń muska moją skórę.

Tak- ja też to czuję Miona. Jesteś dzięki temu taka realna... Pocałowałem niewielką literę i uśmiechnąłem się. Czy twoje usta też to uczyniły? Udało mi się zapiać naszyjnik. Łańcuszek był przykrótki, ale szybko poradziłem sobie z nim za pomocą zaklęcia. Dotknąłem chłodnej faktury. Czuję twój dotyk, ty też poczuj mój. 


Good job! Właśnie dobrnąłeś lub dobrnęłaś do końca. Dziękuję za pozytywny odzew na mój setny powrót- uwielbiam Was, moi kochani czytelnicy. Nie ukrywam, że każdy pozytywny komentarz, czy też Wasze spontaniczne reakcje na pojedyncze partie tekstu, sprawiają mi ogromną radość. 

Mam do Was małe pytanko. Ostatnio przy moim drugim opowiadaniu z cyklu Dramione, pojawiła się nowa okładka, stworzona przez moją skromną osobę. Nie jest to dzieło najwyższych lotów, i know, ale zastanawiałam się, czy komukolwiek spodobałaby się podobna wersja okładkowa przy tym opowiadaniu. Co sądzicie? Czy lepiej jednak zostawić tą co jest, która niejako mocno kojarzy się z moją opowieścią i jest tutaj naprawdę długo? Mam nadzieję, że ktoś będzie tak dobry i mi coś doradzi XD Ostatecznie najwyżej wydam werdykt sama. 

Co do Agreement, mojego drugiego Dramione, bardzo chcę napisać do końca także i je, ale muszę się najpierw uporać z tym co tutaj. Zobaczymy misie kolorowe, ale nie czy w ogóle jesteście zainteresowani? Jak w ogóle widzi się Wam tamta okładka. 

Jeszcze jedno- pomyślałam, że jeżeli będzie zbliżać się publikacja rozdziału, to będę Was o tym informować na tablicy, na moim profilu. Zapraszam zatem do obserwowania (ale nie nalegam), ponieważ włączam opcję poinformuj obserwujących, co pozwoli Wam być na bieżąco. 

Dałam Wam trochę Blinny w tym rozdziale XD A co mi tam. Jak Wam się podoba nowa para, która dzisiaj pokazała nam się na parę chwil?

Jeżeli macie do mnie jakieś pytania, piszcie w komentarzach (tylko błagam- nie "kiedy rozdział", bo ja sama nie wiem, a nie chce Was okłamywać XD), na tablicy, albo w dm. Chcecie moje social media (Twitter, albo może Instagram), napiszcie mi swoje albo zapytajcie o moje na priv. 

Jeszcze raz dziękuję po stokroć, za to, że jeszcze chcecie to czytać i, że dajecie mi tyle pozytywnej energii. 

Last but not least, DROGIE KOBIETKI, trzymajcie się ciepło w tym trudnym czasie w naszej szarej, polskiej rzeczywistości- niezależnie od tego ile macie lat i jaki pogląd na sprawę, ściskam Was mocno i daje dużo energii. Z serii kącik książkowy, polecam Wam dwie pozycje: "Niewidzialne kobiety" i żeby się odprężyć "Małe kobietki".

Dbajcie o siebie i o innych.

Całuje i ściskam najmocniej we wszechświecie, 

pola272

Đọc tiếp

Bạn Cũng Sẽ Thích

6.6K 515 21
Modern AU Edgar po długim pobycie w psychiatryku po próbie samobójczej wraca do codziennego życia. Idzie do nowej szkoły gdzie nie zna nikogo. Jak ży...
11.9K 571 23
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...
111K 8.3K 53
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
65.2K 1.5K 43
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?