25- Nic nie jest takie, jak się wydaje...

6.3K 319 123
                                    

    Draco's POV

    Nie chciałem tam iść. Nie chciałem być jej chłopcem na posyłki i biegać na każde jej zawołanie. To nie było to, o czym marzyłem, ale nic już nie mogłem zrobić. To zabrnęło za daleko. Wiedziałem, że mam konkretny cel, ale ona mnie też prześladowała. Coraz bardziej czułem jej oddech na karku. Potrafiłem w środku nocy zbudzić się zlany potem, bo we śnie zobaczyłem jej zimne oczy, które wpatrują się we mnie, gdy robi krzywdę osobie, na której zależało mi najbardziej... Ojciec mówił, że tak musi być, że muszę udawać uległego. Presja związana z zadaniem- powodzeniem jego wykonania, tym, żeby ukryć moje faktyczne zamiary i tym samym uśpić jej czujność, powodowała, że traciłem grunt pod nogami. Mogła mi pomoc tylko jedna osoba, ale ją też zawiodłem... Plątałem się w kłamstwach, niby w szczytnym celu- tym razem stojąc po dobrej stronie mocy, ale co z tego? To wszystko było niczym, gdy odwróciła się ode mnie ta, której wsparcia potrzebowałem najbardziej...

Byłem coraz bliżej miejsca spotkania, ze źródłem moich kłopotów. Niepewnie stawiałem kroki. Oddychałem ciężko, a moje oczy zaszły mgłą. Miałem wrażenie, że idę po omacku- stawiałem intuicyjne kroki, niczym niewidomy bez pomocy. Nie miałem już nic do stracenia. Ona zabrała mi wszystko. Resztki godności plątały się błędnie po moim ciele. Chciałem walczyć o to, co kochałem, a musiałem iść do jaskini lwa. Może powinienem powiedzieć- nory borsuka?

Zapukałem trzy razy w mosiężne drzwi. Po kilku sekundach otworzyły się ze zgrzytem. Przełknąłem ślinę i jeszcze raz wziąłem głęboki oddech. Jestem w końcu z Malfoyów, a oni się nie poddają! Chyba... Przestąpiłem próg, a drzwi zamknęły się za mną z hukiem. W pomieszczeniu panował lekki mrok. Rozglądnąłem się niepewnie po pokoju, który odwiedzałem dość często, ale z powodu słabego oświetlenia, nie znałem dość dobrze.

- Jesteś wreszcie.- Z mroku odezwał się spokojny i dość niski głos.- Myślałam, że już o mnie zapomniałeś.

- To raczej niemożliwe- odpowiedziałem tak samo opanowanie. Nie wiem skąd brałem tę siłę.

- Jesteś chyba najbardziej sumienny ze wszystkich. Nawet nie muszę zbytnio się starać.

Głos był niemal ironiczny. Słyszałem tę radość, pewność przewagi. Nie wiedziałem, czy faktycznie była taka naiwna, czy niezwykle przebiegła. Jedno i drugie, nie wróżyło za dobrze.

- Powinnaś się cieszyć. Dobry wspólnik to podstawa.

Zaśmiała się. Ciemna postać wstała z fotela, stojącego w najciemniejszym punkcie i powoli do mnie zmierzała. Podeszła bardzo blisko mnie. Nawet w tym ubogim świetle widziałem jej hipnotyzujące oczy. Byłem na to wszystko odporny, ale udawałem, że jest inaczej. Ta odporność wynikała chyba z tego, że naprawdę kochałem... Dziwiło mnie to, że ona tego nie wyczuwała.

- Ty i ja musimy trzymać się razem- jej głos był lekko zachrypnięty.- Miłość to coś głupiego i frywolnego. Tylko prawdziwa spółka i KORZYSTNA przyjaźń, naprawdę się liczą.

- Kiedyś mówiłaś, że parę przyjemnych chwil to nie słabość. Każdy ma do nich prawo.

Zaśmiała się przeciągle. Była jak kotka gotowa do ataku.

- Cieszę się, że pamiętasz moje słowa.- Oddaliła się i przysiadła na biurku. Założyła nogę na nogę i patrzyła na mnie bez skrępowana.- Masz rację. Nie myl jednak miłości z chwilą rozkoszy. Ludzie często to mylą i dlatego tak łatwo nimi manipulować. Dla pozorów miłości są w stanie zrobić wszystko. Oni w to wierzą, a MY korzystamy, czyż nie, mój przyjacielu?

Miałem nadzieję, że nie zauważyła, że skrzywiłem się na te słowa. Jej słowa o przyjaźni były dla mnie jak bluźnierstwo.

- Wezwałaś mnie tu w jakimś konkretnym celu?- Zapytałem możliwe jak najbardziej swobodnie.- Raczej nie należysz do osób, które zapraszają na niezobowiązujące pogawędki.

EnemiesOfLove[Dramione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz