36- Rozglądaj się uważnie, bo wiesz, ale czy rozumiesz?

5.3K 168 58
                                    

Rozdział jest tak długi, że zrobi za trzy kolejne XD Tak poważnie- polecam rozważyć rozłożenie go na części. To ostatni rozdział z perspektywy Draco.

Draco's POV

I znowu tu byłem. Pan każe, a w tym przypadku- Pani wszystkiego, całego zła tego, z którym walczyć nam przyszło. Po raz kolejny musiałem stawić jej czoła w pojedynkę, ale taka była moja rola, a ja w przeciwieństwie do mojego histerycznego ostatnimi czasy ojca- nie bałem się tego zadania. Kiedy chciał, abym walczył dla Czarnego Pana, nie miał takich dylematów, a może i miał tylko skrzętnie jak na prawdziwego tchórza je ukrywał. Nie chciałem roztrząsać tych spraw- starych, po których zostały jedynie blizny na ciałach wielu czarodziejów, ale także rany w ich serach i nieodżałowane starty. Ojciec chciał się zmienić-, dlatego teraz stał po tej „ponoć jaśniejszej stronie", jak zwykł mawiać. Tak jakby stare przyzwyczajenia i niesnaski zostały w jego duszy.

Pojednanie się z McGonagall i brak kontroli NAD WSZYSTKIM, a już w szczególności nad swym jedynym synem, nie były dla niego pewne, ale czy miał wybór? Może i tak, ale jednak coś sprawiało, że chciał zostać właśnie po tej stronie. Marudził jak dziecko, ciągle negował decyzje i chciał odwrócić mnie od pomysłu „pakowania się prosto w paszcze lwa", ale kto by go tam słuchał. Monologi w jego wydaniu były kryształowe, ale ja nie byłem już dzieckiem. Gdy już skończył prawić mi kazanie, gdy tuż przed odwiedzinami Powell, tak jak obiecałem pojawiłem się w naszym dworze, zapytałem go bardzo spokojnie-, kogo innego chciałby wystawić? Zamilkł. To była najlepsza odpowiedź. Nie miał argumentów- po prostu, po ludzku bał się o mnie, ale trudno było mu to przyznać.

Podszedłem do niego i jak nigdy tak zwyczajnie go objąłem. Na początku stał jak skamieniały, nie wiedząc, co ma robić- nie przywykł do takich rzeczy, czegoś więcej, niż przelotnych uścisków przed podróżami do Hogwartu i powitaniami po powrocie. Po chwili jego ręce powolnie znalazły się na moich plecach. Staliśmy tak chwile, w mocnym, męskim uścisku, nie mówiąc nic. Po chwili mój ojciec wyszeptał:

- Uważaj na siebie, synu. Uważaj, Draco.

I to wystarczyło. Nic więcej nikomu nie było trzeba. Jednak w jakiś pokręcony sposób moja rodzina funkcjonowała. Była w niej miłość- może nie tak widoczna na pierwszy rzut oka jak w innych domach, ale dla mnie wystarczająca. Wiedziałem, bowiem, że mnie kochają, chociaż Lucjusz Malfoy nie był zbyt wylewny to troszczył się o mnie i skoczyłby za mną w ogień. O matce mówić nie trzeba- ona zawsze okazywała mi uczucia.

Tak, więc dreptałem po korytarzach siedziby WM, prowadzony przez jakiegoś strażnika, którego niedane mi było wcześniej zobaczyć, jakbym sam nie wiedział jak trafić do Powell. Pilnowali mnie- to było pewne. Po drodze minęliśmy „jedynego danego syna"- Aarona Powella, który tak skrzętnie ukrywany przez rodzinę pod fałszywym imieniem- James, bo o nazwiska nikt tu nie pytał. Jako strażnik miewał się tu dobrze, jako konspirator musiał walczyć. Czy wiedzieli, że działa na dwa fronty? Mieli go za głupiego, bo nie wykazywał zdolności w nauce, ale on był piekielnie inteligentny, co było mi dane poznać, gdy pomógł Hermionie. Kiwnąłem do niego głową, odpowiedział tym samym, jak gdyby nigdy nic.

Gdy stanęliśmy pod gabinetem Powell, trzęsły mi się nogi. Tak, ja Draco Malfoy bałem się. Nie bałem się jednak o siebie, albo nie tylko o siebie, ale przede wszystkim o cały magiczny świat, który przez tyle lat zdążyłem polubić, chociaż trudno było się kiedyś do tego przyznawać osobie, która miała takie doświadczenia rodzinne i pewne „zadania" do wykonania. Bałem się też o Hermionę, która częścią tego świata była, ale przede wszystkim była moją miłością i życiem, każdym oddechem. Chciałem spędzić z nią jak najwięcej czasu zanim przyszedłem w to miejsce. Udało mi się. Nie chciałem, żeby odbierało to, jako pożegnanie, ale chciałem żeby zapamiętała, nie jak najdłużej, w razie, czego... Na Salazara! Nawet nie pożegnaliśmy się jak należy. Może to nie czas i miejsce, aby myśleć o takich rzeczach, ale jestem tylko facetem i mam swoje potrzeby. Tak czy siak, gdy rozmawialiśmy zeszłej nocy o tych wszystkich rzeczach, czułem się jakbym już miał namiastkę swojej rodziny, innego, własnego życia. Podobała mi się ta perspektywa, ale nie wiedziałam czy wrócę, a jeśli tak to, jaki.

EnemiesOfLove[Dramione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz