40- Jak Feniks z popiołów...

897 43 22
                                    

Miłego czytania skowronki! Zapraszam na notkę pod spodem. Przypominam tym samym o możliwości dedykacji :* Za ewentualne literówki, błędy itp- bardzo żałuję. 


Hagrid wraz z Filchem, który o dziwo działał dość szybko i sprawnie, zaczęli barykadować drzwi. Wiedziałam, że tego typu ochrona nie zadziała na długo, ale potrzebowaliśmy chwili, aby przemyśleć co robić dalej. Uczniowie i pozostali członkowie Trzech Stronnictw tłoczyli się w Wielkim Holu. Panika narastała z każdym momentem. Nerwowe głosy odbijały się od ścian, ale w mojej głowie były jakby wyciszone, przytłumione. Jedyne o czym myślałam to ciało Dracona wijące się w konwulsjach po zaklęciu rzuconym przez Powell. Byliśmy tacy głupi, sądząc, że ona niczego nie podejrzewa. Miłość była jej największym wrogiem, a swoich wrogów znamy czasami lepiej, niż naszych przyjaciół- jesteśmy w końcu w stosunku do nich bardziej podejrzliwi, niż moglibyśmy być dla naszych bliskich. Tysiące myśli przelatywały przez moją głowę, czułam, że zaraz zemdleje albo dla odmiany zacznę wyć z bólu.

- Miona!- Miałam wrażenie, że Harry mówi do mnie spod tafli hogwarckiego jeziora.- Miona! Powiedz coś! Ocknij się, dziewczyno! Hermiona, błagam cię- spójrz nam mnie i powiedz, że mnie słyszysz!

- Mionka!- Zabini.- Nie możesz teraz krążyć marzeniami w stronę ciepłego łóżka, ani wakacji pod palmami! Słońce, potrzebujemy cię! Draco mnie zabije jak coś ci się stanie, a obawiam się, że możesz postradać zmysły!

- Ziemia do Granger!- Głos Pansy Parkinson był niemal błagalny i histeryczny.- Wiedziałam, że nie jest gotowa na to co się może zdarzyć!

- Hermiono- powiedz coś, proszę cię.

Nawet Aaron próbował mnie przywrócić do żywych. Bardzo chciałam do nich wrócić, ale byłam w szoku. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam, a już wiele widziałam i przeżyłam.

Nagle moje zamglony wzrok złapał jakąś rudą postać, która stanęła tuż przed moim nosem. Poczułam piekący ból na policzku i zorientowałam się, że właśnie dostałam w twarz. Chwyciłam się za nią i wtedy nagle powróciły do mnie dźwięki i obrazy w jak najlepszej jakości. Ginny stała przede mną z zaciśniętymi ustami i smutnym wzrokiem.

- Salazarze...- Wyjęczał zdziwiony zaistniałą sceną, Blaise.- Tego się nie spodziewałem...

- Wybacz, Miona- odezwała się Ginny.- Nie chciałam tego robić, ale ty byłaś na totalnie innej planecie. Nie mamy czasu na żadne międzygalaktyczne podróże. Mamy misje do wykonania, musisz się skupić i coś wymyślić- jesteś tutaj szefem.

Zobaczyłam McGonagall, Malfoyów i Kingsleya, którzy przeciskają się do nas pomiędzy spanikowanymi czarodziejami.

- Panno Granger!- Głos McGonagall drżał, ale jak zawsze była zdeterminowana i gotowa do walki.- Musimy podjąć stanowcze kroki, barykada długo nie wytrzyma, a ja nie rozumiem z czym mamy do czynienia! Zaklęcie ochronne nie działa!

Jej wzburzony wzrok spoczął na Aaronie Powellu.

- Może nam pan w końcu powiedzieć co się dzieje? Co to jest? Jak z tym walczyć? Lord Voldemort był dla nas przynajmniej znaną postacią, a to... To coś znajduje się poza moją wyobraźnią!

Aaron przytaknął i nie odpowiadając bezpośrednio pani dyrektor, zaczął wbiegać po schodach, aby znaleźć się w jak najlepiej widocznym miejscu. Próbował uciszyć wystraszonych czarodziejów, ale na nie wiele się to zdało. Nim McGonagall zdążyła do niego podejść, usłyszałam głos Harry'ego.

- Ginny, czyń swoją powinność.

Ruda pobiegła w stronę schodów i zrównała się z Aaronem.

EnemiesOfLove[Dramione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz