Miłego czytania skowronki! Zapraszam na notkę pod spodem. Przypominam tym samym o możliwości dedykacji :* Za ewentualne literówki, błędy itp- bardzo żałuję.
Hagrid wraz z Filchem, który o dziwo działał dość szybko i sprawnie, zaczęli barykadować drzwi. Wiedziałam, że tego typu ochrona nie zadziała na długo, ale potrzebowaliśmy chwili, aby przemyśleć co robić dalej. Uczniowie i pozostali członkowie Trzech Stronnictw tłoczyli się w Wielkim Holu. Panika narastała z każdym momentem. Nerwowe głosy odbijały się od ścian, ale w mojej głowie były jakby wyciszone, przytłumione. Jedyne o czym myślałam to ciało Dracona wijące się w konwulsjach po zaklęciu rzuconym przez Powell. Byliśmy tacy głupi, sądząc, że ona niczego nie podejrzewa. Miłość była jej największym wrogiem, a swoich wrogów znamy czasami lepiej, niż naszych przyjaciół- jesteśmy w końcu w stosunku do nich bardziej podejrzliwi, niż moglibyśmy być dla naszych bliskich. Tysiące myśli przelatywały przez moją głowę, czułam, że zaraz zemdleje albo dla odmiany zacznę wyć z bólu.
- Miona!- Miałam wrażenie, że Harry mówi do mnie spod tafli hogwarckiego jeziora.- Miona! Powiedz coś! Ocknij się, dziewczyno! Hermiona, błagam cię- spójrz nam mnie i powiedz, że mnie słyszysz!
- Mionka!- Zabini.- Nie możesz teraz krążyć marzeniami w stronę ciepłego łóżka, ani wakacji pod palmami! Słońce, potrzebujemy cię! Draco mnie zabije jak coś ci się stanie, a obawiam się, że możesz postradać zmysły!
- Ziemia do Granger!- Głos Pansy Parkinson był niemal błagalny i histeryczny.- Wiedziałam, że nie jest gotowa na to co się może zdarzyć!
- Hermiono- powiedz coś, proszę cię.
Nawet Aaron próbował mnie przywrócić do żywych. Bardzo chciałam do nich wrócić, ale byłam w szoku. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam, a już wiele widziałam i przeżyłam.
Nagle moje zamglony wzrok złapał jakąś rudą postać, która stanęła tuż przed moim nosem. Poczułam piekący ból na policzku i zorientowałam się, że właśnie dostałam w twarz. Chwyciłam się za nią i wtedy nagle powróciły do mnie dźwięki i obrazy w jak najlepszej jakości. Ginny stała przede mną z zaciśniętymi ustami i smutnym wzrokiem.
- Salazarze...- Wyjęczał zdziwiony zaistniałą sceną, Blaise.- Tego się nie spodziewałem...
- Wybacz, Miona- odezwała się Ginny.- Nie chciałam tego robić, ale ty byłaś na totalnie innej planecie. Nie mamy czasu na żadne międzygalaktyczne podróże. Mamy misje do wykonania, musisz się skupić i coś wymyślić- jesteś tutaj szefem.
Zobaczyłam McGonagall, Malfoyów i Kingsleya, którzy przeciskają się do nas pomiędzy spanikowanymi czarodziejami.
- Panno Granger!- Głos McGonagall drżał, ale jak zawsze była zdeterminowana i gotowa do walki.- Musimy podjąć stanowcze kroki, barykada długo nie wytrzyma, a ja nie rozumiem z czym mamy do czynienia! Zaklęcie ochronne nie działa!
Jej wzburzony wzrok spoczął na Aaronie Powellu.
- Może nam pan w końcu powiedzieć co się dzieje? Co to jest? Jak z tym walczyć? Lord Voldemort był dla nas przynajmniej znaną postacią, a to... To coś znajduje się poza moją wyobraźnią!
Aaron przytaknął i nie odpowiadając bezpośrednio pani dyrektor, zaczął wbiegać po schodach, aby znaleźć się w jak najlepiej widocznym miejscu. Próbował uciszyć wystraszonych czarodziejów, ale na nie wiele się to zdało. Nim McGonagall zdążyła do niego podejść, usłyszałam głos Harry'ego.
- Ginny, czyń swoją powinność.
Ruda pobiegła w stronę schodów i zrównała się z Aaronem.
CZYTASZ
EnemiesOfLove[Dramione]
FanfictionTo co nas nie zabije, to nas wzmocni... Wojna się skończyła. Voldemort nie żyje. Śmierciożercy już względnie nie szkodliwi. Czy teraz dobro ma szanse się odrodzić? Jesień. Czarodzieje wracają do magicznie odbudowanej szkoły. Nowy dyrektor, paru nowy...