𝙫𝙢𝙞𝙣 | 𝘚𝘰𝘶𝘭𝘮𝘢𝘵𝘦𝘴...

By TMFPUKT

18.7K 1.7K 2.2K

Dla dojrzałego dziewiętnastoletniego Jimina liczył się tylko chory ojciec, przyjaciele oraz ich kochana bibli... More

🍒Biblioteka
🍒Blondwłosy Klient
🍒Różni Przyjaciele
🍒Choroba
🍒"Głupi, pieprzony system!"
🍒Moo Manao
🍒Miłość Rodzi Miłość
🍒Ławeczka
🍒"M+J"
🍒Życzenia i Odczucia
🍒Whisky i cztery piwa
🍒Cierpienie Czy Satysfakcja?
🍒Straszny Wypadek
🍒"Testowałem cię"
🍒Cudze Myśli i Uczucia
🌸"Oznaczyłem cię, jesteś mój"
🌸Opiekun i Pomocnik
🌸Piękność z Instagrama pt.1
🌸Piękność z Instagrama pt.2
🌸Drugi Ojciec
🌸Dni Rozłąki pt.1
🌸Dni Rozłąki pt.2
🌸Sugar Daddy
🌸Drugoplanowa Miłość?
🌸Dotknij mnie
🌸Dotknąłem cię
🌸Kociak
🌸Miętowowłosy Wybawca
"...chciałbym się jeszcze uśmiechnąć tato..."
Propozycja
Nieproszony Gość
Pogrzeb
"Akio 🙄❤"
Wigilia
Ucieczka
Paryska Noc i Instax
🍒Epilog🍒

Komplikacje

274 36 2
By TMFPUKT

Starszy otworzył drzwi.
Jednak kot ominął go, i wskoczył mi na brzuch.

-Widzisz? On jest chętny, nie to co ty...-zacząłem głaskać go delikatnie.

Zamknąłem drzwi, przewróciłem oczami i usiadłem obok.

-Ta...jasne...-burnąłem.
Nie miałem nic innego do roboty niż patrzenie się na niego i zwierzaka.

Zerknąłem w stronę półki z książkami.

Wzrok po chwili przeniosłem z powrotem na chłopaka.
Przekręciłem głowę na bok w jego stronę.

Przez chwilę milczałem.

-Przytulisz mnie?-zapytałem tak nagle nie odrywając od niego wzroku.

-Mhm...-pokiwałem ochoczo głową.

-Tylko weź Shimmiego, bo boję się, że go zgniotę...

Blondyn odłożył kotka na bok i rozłożył ramiona, ja objąłem go i pociągnąłem w swoją stronę.
Oboje słodko chichotaliśmy kiedy byliśmy blisko.

To było wspaniałe uczucie.

-Kocham cię...

-Mmm... ja ciebie też bardzo kocham-odpowiedziałem.
Było tak cieplutko.

-Jesteś najwygodniejszą osobą na świecie-odezwałem się po chwili.

-A ty jesteś moim najjaśniejszym i najcieplejszym promyczkiem-przytuliłem go ciaśniej.

-Jestem taki szczęśliwy...
-Ah Taehyung...-wymamrotałem w jego ramię.

-Mam tylko nadzieję, że wszystko się uda i spędzimy razem oraz szczęśliwie te święta-powiedziałem wesoło.

-A potem sylwester w Paryżu...-westchnąłem z zachwytem.

Wciąż trudno mi było w to uwierzyć.

Wsunąłem dłonie pod zgrabne uda bruneta, lekko podniosłem go wyżej nic nie mówiąc.

Teraz siedziałem, a starszy na moich kolanach.
Uśmiechnąłem się do niego.
Tym razem to ja wtuliłem chłopaka w siebie.
Po prostu jakoś poczułem taką potrzebę...

-Haha Tae...-wymamrotałem z twarzą w jego torsie.

-Co to ma być...-bawiła mnie taka nagła zmiana, przecież to on chciał się tulić do mnie.

Ale nieistotne, tak też było dobrze, szczególnie dlatego, bo blondyn trzymał swoje dłonie na moich pośladkach i czule je głaskał.

Zagryzłem wargę, żeby nie uśmiechać się jak głupek.

Siedziałem tak z przymkniętymi oczami i odpłynąłem w świat swoich marzeń...
Wyobrażałem sobie już pięknie zastawiony stół, dwanaście potraw, prezenty pod choinką, śpiewanie kolęd, wspólne rozmowy...
A potem słodkie pocałunki i przytulasy w łóżku kiedy goście rozejdą się do swoich domów...

Słyszałem nad sobą miarowy oddech młodszego, przez to ja też byłem spokojny.

Po chwili odsunąłem go od siebie i popatrzyłem na niego.

-Uśmiechnij się proszę...-poprosiłem gładząc jego policzek.
Tak bardzo kocham kiedy się uśmiecha.

Dopiero po chwili skapnąłem się, że Taehyung odsunął mnie od siebie i przygląda mi się oczekująco.

Jego zachowanie mnie nieco dezorientowało.
Ale uśmiechnąłem się takim głupkowatym uśmiechem jak zwykle to robię.
Przez to moje oczy zniknęły.

To była nietypowa propozycja ze strony chłopaka, lecz przystałem na nią tak czy siak.

Uśmiechnąłem się wesoło na sam widok.
Pocałowałem Jimina w sam środek ust, jakoś nie mogłem się już dłużej powstrzymywać.

Mruknąłem cicho i oddałem pocałunek, blondyn chyba się bardzo dobrze w tym momencie czuł, bo niekontrolowanie zaciskał dłonie na moim tyłku.

Uśmiechnąłem się przez pieszczotę i lekko ukąsiłem go w dolną wargę.

-...-mruknąłem i uchyliłem lekko usta, dając mu tym samym dostęp.

Starszy od razu to wykorzystał, a ja poczułem jego język w mojej buzi.

Całowałem go bardziej namiętnie, co odwzajemnił od razu.

Byłem tak bardzo spragniony dotyku chłopaka, że jeśli jest to możliwe przylgnąłem do niego jeszcze bardziej.

Toczyliśmy walkę o dominację, tym razem on bardziej przegrywał...

Satysfakcjonowało mnie to.

Po jakiejś chwili wiedząc ,że i tak z nim nie wygram, odpuściłem i dałem mu dominować w tej pieszczocie.

Był poniekąd uroczy, że aż tak mu na tym zależało.

Nagle usłyszeliśmy podniesione głosy.
Odsunęliśmy się od siebie pośpiesznie.
Wstałem szybko i otworzyłem drzwi.

Wyjrzałem nieco.

Moja mama stała w drzwiach i kłóciła się z Baekhyunem.

Zmarszczyłem brwi.

-Mamo...-odsunąłem ją od mężczyzny.

-On jest naszym opiekunem, wpuść go-mruknąłem zmęczonym tonem.

W sumie od razu poznałem ,iż to mój tata.
Przeczesałem włosy i westchnąłem ciężko.

Coś mi się wydawało, że za niedługo chcąc nie chcąc mama Jimina dowie się o naszym związku...
Jednak wiem ,że chłopak by tego nie chciał.

-Cześć tato...-dałem mu o sobie znać.
-Hej Taehyung...-powiedział po czym wrócił do wykłócania się z kobietą.

Zniecierpliwiony przygryzłem wargę i przewróciłem oczami.
Oparłem się nonszlancko o ścianę jedenym bokiem oraz założyłem ręce na piersi.

-Niby jesteście dorośli , a kłócicie się jak dzieci -nie wytrzymałem tym samym zwracając na siebie ich uwagę.

-Może mnie wtajemniczycie?-zaproponowałem z krzywym uśmiechem.

Oboje mi się przyglądali.

Jooheon skrzywiła się.

-Synu chcę abyś skończył edukację w szkole, poszedł na studia i zarobił fortunę, masz na to predyspozycje, twoje piękno mogę wykorzystać w mojej agencji jednakże nie mogę tego zrobić jeśli będziesz mieszkać w tej dziurze...

-Co?-zatkało mnie.

-Uważasz Seul za dziurę? W takim razie skąd przybywasz?

-Z Paryża, aczkolwiek główna moja siedziba znajduje się w Londynie...

Otworzyłem szeroko oczy nie mogąc uwierzyć w to co słyszę.

-Porzuciłaś mnie dla kariery zawodowej?-zabolało.

-Przepraszam Jimin, teraz mogę  otworzyć bez problemu drzwi do kariery dla ciebie, czy to nie jest dobry powód?

-To nie znaczy, że nagle cię pokocham...-warknąłem.

-Zdaję sobie z tego sprawę ale zaufaj mi Jiminnie...

Spuściłem wzrok, straciłem całą pewność siebie, mój instynkt podpowiadał mi, iż to wszystko zmierza do jakiejś bardziej rozległej i poważnej przeszkody, która znajdzie się teraz na mojej drodze życiowej.

Kim'owie przyglądali nam się.

-Może się domyślasz synku ale zaraz po pogrzebie przeprowadzasz się i zaczynasz nowe życie.

Moje serce stanęło w miejscu.

Zdziwiłem się również, że nie usłyszałem głosu Taehyunga, który zawsze miał cięty język w takich sprawach.

Wszystko jakby zwolniło dookoła.
Spojrzałem na dwójkę dorosłych i teraz rozumiałem wszystko.

Kłócą się o mnie, o moją przyszłość i miejsce zamieszkania.

-Jimin pozwól, że chcę zobaczyć testament Mina, podobno wspominał, iż ten palantw tutaj obok jest twoim opiekunem...

Przepraszam czy to jest jakiś żart?!
Otworzyłem szerzej oczy.
Nie chciałem wierzyć w to co mówi kobieta.
To było okropne...

Stałem tak i nic nie mówiłem.
Moja pewność siebie, o wiele spadła i nie była już taka jak zawsze.

Nie, nie , nie, tak nie może być...
Naprawdę chciałem coś powiedzieć ale nie umiałem.

Jeszcze w dodatku nazwala tak mojego tatę... jest okropna.
Nie wyobrażałem sobie życia bez Jimina, nie ma takiej opcji...
Tylko czemu teraz zamiast coś powiedzieć stoję i milczę...
A może on tez powinien się odezwać.

Zagotowało się we mnie, nie ma prawa mówić tak w stronę tego człowieka, który w zasadzie jest moją rodziną.

-Nie wyzywaj go przy mnie, rozumiesz?!-warknąłem, nie lubiłem naprawdę się złościć ale nie miałem wyboru, na spokojnie do niej nie dociera.

-W ogóle spytałaś się mnie o zdanie?

-Czy chcę?

-Przyjechała sobie damulka z Paryża, bo umarł stary jej syna, dla którego tak dzielnie i wytrwale budowała karierę...

-A księżna wzięła pod uwagę uczucia MOJE?!

Uniosłem się zbyt bardzo.
Kobieta się tego nie spodziewała.

Poczerwieniała.
-Widzę, iż ktoś cię tu musi nauczyć dyscypliny!

Mało delikatnie wbiła swoje paznokcie w moje ramię i zaczęła ciągnąć do mojego pokoju.

Wrzuciła mnie tam praktycznie.
Zabrała ze sobą klucz i przekręciła go w zamku.
Tym samym nie mogłem wyjść.

-Wy-zwróciła się do Taehyunga i Baekhyuna.

-Wynocha!! Bo zadzwonię na policję!

Tata próbował mnie wynieść ale nie chciałem i na początku nie dawałem za wygraną.

-Zostaw mnie!-wyrywałem się.

-Taehyung...uspokój się, wymyślimy coś, ale musimy iść, ta kobieta jest zdolna do wszystkiego-powiedział po czym pociągnął mnie za nim.

Jedyne co jeszcze zrobiłem, to przeszyłem ją swoim wzrokiem po czym wyszliśmy.
Przynajmniej tyle dobrego, iż Jimin ma ze sobą telefon i będę mógł się z nim kontaktować.

-Mamo! Otwórz!-krzyknąłem waląc w drzwi.

-Zamknij pysk i przemyśl teraz swoje postępowanie!
-Masz na to spoooro czasu, nikt ci nie przeszkodzi.

-Zawołaj mnie jak zmądrzejesz-prychnęła.
-Wtedy może pogadamy

Odeszła.

W domu zapanowała cisza.
Zetknąłem się plecami z powierzchnią drzwi i zsunąłem się po nich w dół.

Podkuliłem kolana pod brodę i zacząłem cicho szlochać.
Ale ze mnie mięczak...

Mama nigdy nie mówi do mnie w ten sposób, naprawdę trzeba ją zdenerwować, aby użyła tak źle brzmiących i raniących słów.

Nie mogłem się popłakać, musiałem być twardy mimo, iż nie dawałem już rady...

Od razu kiedy weszliśmy do domu zadzwoniłem do Jimina.

-No odbierz no...proszę...

Słyszałem gdzieś cichą muzyczkę oraz wibracje zapewne mojego telefonu.

Tylko gdzież on jest?
Wiedziałem, że na pewno w tym pomieszczeniu.
Nie przejąłem się jakoś bardzo, dlatego szukałem powoli urządzenia.

W sumie łzy też utrudniały mi patrzenie.

Nie dawałem za wygraną.
Wiedziałem ,że jego telefon jest w jego pokoju.

Miałem zamiar dzwonić tak dopóki chłopak nie odbierze.

Liczyłem na to ,że się uda...

Z trudem wyjąłem telefon zza łóżka.
Wytarłem rękawem zapłakaną twarz.
Odchrząknąłem i nacisnąłem zieloną słuchawkę pełen wątpliwości.

-Halo?-wychrypiałem.

Usiadłem na łóżku.

W końcu po jakimś czasie starszy odebrał.
Słychać było po jego głosie ,iż płakał,  jak można być taką matką...?

-Jiminnie...?
-Nic ci nie jest?
Wypuściła cię?-martwiłem się bardzo.

Brzmiało to źle, jakbym był jakimś zwierzęciem zamkniętym w klatce.

-Nie, nadal siedzę w pokoju, kazała mi się zastanowić nad moim zachowaniem-odpowiedziałem już w miarę opanowany.

-Przepraszam, że was tak wyrzuciła...

-Jeju...nie to akurat jest teraz ważne...-westchnąłem.
-Nie przepraszaj...

-Wiesz co, myślę ,iż najlepszym rozwiązaniem by było żebyś z nią pogadał... -zakładałem od razu, że nie chce z nią jechać.

-Na razie nie ma jak...nie wypuści mnie tak od razu, muszę zaczekać...-załamałem się.

-Gdyby tylko tata tu był...-powiedziałem cicho.

-Jimin!!!-nagle usłyszałem darcie się kobiety oraz syczenie i miauczenie.

Zerwałem się jednocześnie kończąc połączenie.

-Mamo?! To Shimmy, mój kot!

-Weź go!-krzyknęła biegnąc w stronę drzwi, za którymi się znajdowałem.

Otworzyła je i rzuciła we mnie zwierzątkiem.

Niefortunnie kotek pazurem rozorał mi policzek tuż pod okiem, mało brakowało, a ja zostałbym ślepy, a zwierzę roztrzaskałoby się na podłodze, naszczęście złapałem go.

Czułem pieczenie oraz ciepłą ciesz, która zaczęła wypływać z rany.

Syknąłem.
Kobieta stała tak będąc lekko podrapana i pogryziona.

-Rzucił się na mnie-zaczęła się tłumaczyć.

-Nie obchodzi mnie to mogłaś nam obu zrobić krzywdę!-popchnąłem ją ramieniem i szybko ruszyłem do łazienki.

-Kurwa!-rzuciłem gdzieś w kąt telefon i załamałem się.
Wplątałem palce w moje blond kosmyki.

Przecież ja sobie nie poradzę...
Jak??
Potem - popłakałem się, po prostu.

Skończyło się na tym, że tata mnie pocieszał i próbował jakoś uspokoić...
-Jakoś damy radę... musimy...-wyszeptał.

-Ale ja nie chcę!
-Nie bez niego...

Opatrzyłem ranę, na moim policzku znajdował się duży plaster.

Shimmy jedynie ucierpiał na tym, że jak go złapałem to mocno zacisnąłem ręce na jego brzuszku i teraz leżał na moich kolanach czekając aż ból minie.

Podrapałem go za uszkiem.
Czułem ucisk w sercu, bardzo szybko zacząłem tęsknić za Taehyungiem, bratnie dusze nie mogą być zbyt długo osobno, szczególnie kiedy rozdziela się je na siłę.
To niebezpieczne dla życia i zdrowia.

Byłem w pokoju, dlatego sięgnąłem po telefon, Jooheon wyszła zrobić zakupy.

Zadzwoniłem do Taehyunga na video rozmowę.

Po jakimś czasie tata musiał wyjść jeszcze upewnić się ze wszystko jest załatwione.

Nagle mój telefon zawibrował.
Sięgnąłem po niego, Jimin dzwonił na video rozmowę...
Byłem cały zapłakany ale to olałem i odebrałem od chłopaka.

Ujrzałem słodką, czerwoną i mokrą twarzyczkę Taehyunga.

-Słoneczko...nie płacz...-wyszeptałem.

Widziałem jego niepokój, gdy zobaczył plaster.

-Spokojnie, nic mi nie jest...-mruknąłem.
-A z tobą?

Zaniepokoił mnie ten plaster na policzku.
Ledwo przyjechała i już robi zamieszanie i powoli psuje mi życie.
Ale wygarnę jej to wszystko jak tylko znowu ją zobaczę.

-N-No ja, nie chcę żebyś jechał...ode mnie...-pociągnąłem nosem.

Znowu zbierało mi się na płacz.

-Myślisz, że ja chcę??-westchnąłem ciężko.

-Nie płakusiamy już, Taehyungie...słyszysz mnie tygrysku?-na chwilę położyłem obok kotka i położyłem się na brzuchu.

-Chętnie scałowałbym te łezki...-posmutniałem.

-Ale nie mogę...-zagryzłem usta.

Patrzyłem się na chłopaka przez chwilę nic nie mówiąc.
Było mi przykro... bardzo przykro...

Jednak wiedziałem, że szanse na to ,iż Jimin zostanie ze mną są bardzo niskie, to najbardziej mnie załamywało.

Poza tym wiem, że bratnie dusze nie mogą za długo być rozdzielone...

Myśli Taehyunga uderzyły w mój umysł jak rozpędzona ciężarówka.

-Tae! Nie myśl tak!
-Po pierwsze nie ma mowy, że umrzemy, po drugie nie dopuszczę do wyjazdu, po trzecie spędzimy razem święta i po czwarte pojadę z tobą do Paryża.

Byłem zdeterminowany.
Nie mogłem pozwolić na tak złe zakończenie.

Dużo razy w wiadomościach było mówione o Podwójnej Śmierci, która co rok zbiera swoje żniwa w coraz większej ilości...
Nie chcę abyśmy z Taehyuniem się do żniw zaliczali...

-No dobrze...ale...
-Jak niby chcesz nie pojechać...
-Twoja mama jest zdolna do wszystkiego...

-Tak dużo osób umiera, oczywiście wierzę w to, że zostaniesz...ale...-nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć.

Oparłem telefon na poduszkę obok i schowałem twarz w kołdrze.

-Wiedziałem, że moje życie nie może być idealne...

-Ale będę walczyć, dla nas-spojrzałem wprost do kamerki.

-Zobaczysz Tae.

-Mam nadzieję...-trochę się zmartwił znowu.

-Jimin....?
-A-Ale co jak tam ci się spodoba?
-Tokio jest... bardzo ładne... no i...

-Tae...nie mów tak proszę, szkodzisz naszej więzi...-wypuściłem powietrze z ust ze świstem.

Zabolało mnie to fizycznie.
-Faktycznie jest tam pięknie ale bez ciebie moje życie się skończy, no chyba, iż nagle bym cię przestał kochać a to niemożliwe.

Uśmiechnąłem się lekko.
-To nie umieraj-zaśmiałem się.

-Chciałbym cię teraz pocałować ale...nie mam jak.
-W sumie spotkamy się jutro...-zauważyłem mimo iż na pogrzebie gdzie nie będziemy się śmiać i przytulać, a raczej płakać...

Westchnąłem smutno.

-Nie chcę nawet-nawiązałem do tego z czego się śmiał.

Mi nie było do śmiechu.

Westchnąłem cicho.
-Też chciałbym cię pocałować-przyznałem.
-Bardzo...
-Chciałbym...cię dotknąć...-zarumieniłem się.

-Jakkolwiek...

Kotek wdrapał mi się na plecy.

-Eh Shimmy mogłeś się powstrzymać przed atakiem na tą kobietę...-na moich ustach pojawił się zmęczony uśmiech.

-Może byśmy nie ucierpieli, chociaż widzę, iż z tobą już wszystko okej kolego...

-Następnym razem jej coś powiem... obiecuję...-powiedziałem.

-Uważaj na siebie dobrze?-zapytałem na co starszy kiwnął głową.
Uśmiechnąłem się lekko.
-Kocham cię.

-Oczywiście panie Taehyung...-zaśmiałem się pod nosem.
Widząc szkarłat na jego policzkach uśmiechnąłem się szerzej.

-Też cię kocham...

-Fajnie jak mówię do ciebie "panie", nie?-spytałem.

-Jednakże wolę blondasek, lub blondyneczka! -zarechotałem.

Zaśmiałem się.
Próbowałem ukryć rumieńce ale coś nie wyszło.

Jak widać, nawet kiedy jesteśmy rozdzieleni to umiemy się razem pośmiać i pogadać.

-Ja też tak wolę-odpowiedziałem ciszej.

Nie powiem zdziwił mnie tą odpowiedzią...

Zbliżyłem się bardziej do telefonu i wyszeptałem bardzo intymne pytanie.

Nawet nie wiem skąd przyszło mi ono do głowy.

-Chciałbyś abym podczas kochania się z tobą tak się do ciebie zwracał?-musiało to trochę śmiesznie wyglądać z jego perspektywy, bo w kamerce był widoczny mój nos i oko, oraz kawałek ust.

Nie spodziewałem się takiego pytania.

Zawstydziłem się, jednocześnie próbując powstrzymać śmiech cisnący mi się na usta.

To w jaki sposób widziałem chłopaka był komiczne.

-Nie mam jakiś wymagań, aczkolwiek nie pogardzę jeśli to zrobisz-powiedziałem jeszcze to po czym wybuchnąłem cichym śmiechem.
No dobra... cichym tylko na początku.

Również się zaśmiałem odsuwając jednocześnie.

Spojrzałem za okno, robiło się ciemno.

-Taehyungieee zrobisz coś dla mnie?-zrobiłem minę słodkiego kotka.

Shimmy mi pomógł i zrobił to samo.

-Proszeeeee.

-Oczywiście że tak...-uśmiechnął się.
-Co takiego?-zapytał dodatkowo po chwili.

W sumie niczego się nie domyślał i nie wiedział o co mógłbym go poprosić.

Uśmiechnąłem się tryumfalnie i przygryzłem wargę.

-Pokażesz mi swoje uda?-stwierdziłem bardziej niż spytałem.

-Bardzo proszeeeę-starałem się jak najbardziej zauroczyć go swoją słodką stroną, która w sumie pierwszy raz ujrzała światło dzienne.

-Proszę, proszę, proszę, proszę-skakałem lekko po łóżku, a one cicho poskrzypywało.

Co było dźwięcznie dwuznaczne.

-No dobrze-zaśmiałem się.
Naprawdę był bardzo uroczy w tym co robił i założę się, że właśnie to chciał osiągnąć.

Wstałem z telefonem w dłoni.
Stanąłem przed lustrem i przestawiłem kamerkę na drugą stronę, po czym zbliżyłem na moje uda.

-Ah...Tae...są takie ładne i zgrabne-wymruczałem.

-Jednakże chciałem je zobaczyć tak nago...-przyznałem po chwili cicho.
A gdy zobaczyłem w lustrze minę młodszego wybuchnąłem śmiechem.

-Nic nie poradzę, że cię pragnę-przyznałem szczerze rumieniąc się.

To była prawda.
Od jakiegoś czasu naprawdę coraz bardziej pożądałem jego ciała...

Wtedy z moich ud, kamerkę przeniosłem na moją twarz dalej w lustrze.

-Ile razy dziennie myślisz o mnie w taki sposób?-zapytałem troszkę rozbawiony.
Widziałem ,że się nastawił.

-Oj wolisz nie wiedzieć, mówię ci-powiedziałem z uśmiechem.

-Wziąłbyś mnie za jakiegoś zboczeńca...-mruknąłem.

Poruszyłem się niespokojnie na łóżku.
Chciałem go dotknąć.

-Widzę że ktoś tu jest chętny-zauważył lekko się uśmiechając.

-Więc... chcesz żebym się tak tutaj rozebrał czy co?-zapytał.

-Na ciebie zawsze jestem chętny, tylko nie wiem czy to działa w obie strony-wymruczałem.

-Wiesz...nie narzekałbym gdybyś to zrobił-uśmiechnąłem się pod nosem.

-No dobrze...-już widziałem jego uśmiech.
-Ale... ty też musisz coś dla mnie zrobić-uśmiechnąłem się cwanie.

-Pocałuj mnie, nie ważne jak to zrobisz... tylko chciałbym to poczuć.-wiem ,że może to co sobie wymyśliłem było głupie i nierealne, ale wierzyłem, że starszy coś wymyśli.

Poczułem ciepło w klatce piersiowej, musiałem jakoś wykorzystać tą magię, która nas łączyła.

Wpadłem na pomysł.
Zdjąłem pierścionek z palca , a następnie moje usta spotkały się z powierzchnią tego przedmiotu.
Dziwnie wydawałoby mi się że był znacznie cieplejszy, niż gdy zwykle mam ciepłe dłonie i go noszę.

Po chwili ogarnęło mnie przyjemne ciepło.

Uśmiechnąłem się słodko po czym usiadłem na łóżku.
Jednak nie miałem zamiaru pokazać mu wszystkiego.
Hue.

-Poczekaj.
Zdjąłem szybko spodnie, zostałem w samych bokserkach.
Po tym wstałem i znowu pokazałem mu się w lustrze.

Próbowałem trafić w obręcz pierścionka na oślep, bo wpatrywałem się w ekran telefonu.

Nie wiedziałem, że ten "pocałunek" zadziała.

-Ugh...-stęknąłem.

-Pragnę cię Taehyung, pożądam cię...-wymamrotałem.

Zaśmiałem się znowu cicho.

W sumie nie spodziewałbym się ,że chłopak jest taki niegrzeczny kiedy jeszcze mało go znałem.
Uważałem go za dosyć spokojnego.

-To przyjdź do mnie...-odpowiedziałem.

-Gdybym mieszkał niżej to wyskoczył bym przez okno, jednakże niestety tak nie jest i nie zrobię tego-warknąłem zirytowany.

To wszystko przez Jooheon!

Chciałem się znaleźć tuż obok mojego chłopca.
Zagryzłem wargę.

Spojrzałem na zegarek.

-Wiesz.. jest dopiero siedemnasta piętnaście...
-Co będziemy robić?-zapytałem.

Najlepiej bym już poszedł spać żeby jutro się z nim spotkać.
Jednak z drugiej strony...jutro jest pogrzeb...

-Nie wiem...-ponownie zdjąłem obrączkę z palca.

Widniał tam wygrawerowany wewnątrz napis "Soulmates Never Die".

Z uśmiechem patrzyłem na ten ważny element mojego ubioru.

-TaeTae...chyba pójdę porozmawiać z mamą...-powiedziałem niepewnie.

Uśmiechnąłem się smutno.
-Dobrze Jiminnie...
-Tylko zadzwoń jak skończysz...

Nie dałem mu już nic powiedzieć.
-Kocham cię, papa-uśmiechnąłem się szeroko i rozłączyłem się.

-Ja ciebie też-wyszeptałem już właściwie do siebie, bo młodszy się rozłączył.

Pocałowałem jeszcze słodko obrączkę i założyłem ją spowrotem na palec.

Wstałem i spojrzałem na Shimmiego.

-Trzymaj za mnie kciuki...-mruknąłem zdeterminowany.

Wyszedłem z pokoju.

Mama już wróciła z zakupów i aktualnie oglądała telewizję.
Odchrząknąłem.

-Chcę porozmawiać-powiedziałem stając obok niej.

Znowu poczułem to przyjemne ciepło.
Jednak potrzebowałem bliskości.

W sumie mój tata już wrócił...
Dobra to będzie dziwne...ale...

Odłożyłem telefon i poszedłem do salonu.
-Tato wstaniesz na chwilę?-zapytałem.

Mężczyzna trochę zdezorientowany zrobił to.
Od razu po tym, delikatnie wtuliłem się w niego.

Kobieta poleciła mi usiąść.

Oznajmiłem, że ja zacznę.
Wyjaśniłem jej wszystko z mojego punktu widzenia, wszystkie zażalenia...
Uwagi i dobre argumenty abym został, oczywiście nie zdradziłem jej tego, iż Taehyung jest moją drugą połówką.
Cieszyłem się, iż nie zauważyła jeszcze mojej obrączki.

Mogłem powiedzieć, iż mój trud poszedł na marne.

-Jiminnie, przykro mi ale już wszystko pozamiatane, spędzimy razem święta, potem po nowym roku zaczniesz naukę, oraz pomogę ci w poszukiwaniu bratniej duszy...

Miałem ochotę się załamać.
Siedziałem cicho i się nie odzywałem.

Temperatura mojego ciała nagle spadła, zrobiło mi się zimno.

Nagle zrobiło mi się zimno.
-Co się stało Taehyungie?-zapytał tata.

-Tato...coś złego dzieje się z Jiminem...jest mi zimno i...tak nieprzyjemnie...

-Powiedział, że teraz idzie porozmawiać z mamą i boję się ,że dowiedział się czegoś złego...-ścisnąłem koszulkę mężczyzny.

Zerwałem się nagle z kanapy, szybko znalazłem się w pokoju.

Przebrałem się pośpiesznie.

Pod bluzę wsadziłem sobie Shimmiego.
Nie obchodziło mnie to, iż może podrapać mój brzuch, przeżyję.
Jego pyszczek zaraz wystawał tam gdzie moja szyja.

Zarzuciłem jeszcze na siebie kurtkę czapkę i szalik.

-Jimin! Co ty wyrabiasz!?-krzyknęła kobieta, chciała mnie powstrzymać, lecz ja złapałem klucze i wybiegłem z mieszkania, a następnie z biblioteki.

Uderzyło we mnie lodowate powietrze.

Opatuliłem się bardziej.
Było mi masakrycznie zimno.
W oczach zebrały mi się łzy.
Shimmy wtulił swoją główkę w moja szyję.

Biegłem na oślep praktycznie.

Musiałem pobyć z kimś kto mi pomoże...
Z kimś kto jest mądrzejszy ode mnie.

Skierowałem się na najbliższy przystanek.

-Tato... ja... ja muszę zadzwonić... albo iść od razu do niego-wyrwałem się szybko z jego objęć i pobiegłem do przedpokoju.

Jednak zdążył mnie zatrzymać.

-Taehyung... spokojnie... a jak gdzieś wyszedł?
-Usiądź na kanapie, a ja zrobię ci herbatę...-posadził mnie na kanapie i przykrył kocykiem.
Po tym włączył telewizor.

-Zadzwonisz do niego za chwilę dobrze?-zapytał.
Niechętnie zgodziłem się. 

Aktualnie przemoczony siedziałem skulony na siedzeniu autobusu.

Shimmy nie był zadowolony z tego jaki byłem zimny i cicho miauczał próbując mnie ogrzać.

-Ciii cichutko-szepnąłem.
-Nie mogą cię zobaczyć...

Dużo osób zwróciło na mnie uwagę, jedna babcia szepnęła coś drugiej na ucho.

-Widzisz go?-spytała.
-Jest mu bardzo zimno, a jest dobrze ubrany, chyba to objawy-...-druga jej przerwała.

-Podwójnej Śmieci? Nie przesadzaj...-mruknęła tamta.

Skrzywiłem się.
Musiałem szybko dotrzeć do planetarium.

Niedługo potem wytoczyłem się z pojazdu.

Ale niestety jeszcze zostało mi najgorsze.
Bieg przez las.

Siedziałem na kanapie patrząc się tępo w duży ekran telewizora.

Tata próbował mnie jakoś zagadać, ale niestety mu się to nie udawało.
Siedziałem cicho, w ogóle się nie odzywałem...

Po chwili wrócił z herbatą
-Proszę bardzo, tylko podmuchaj bo gorąca-podał mi kubek po czym usiadł koło mnie.

Kilka razy prawie skończyłem z twarzą w błocie oraz ze skręconą kostką.

Czułem jak moje serce obija mi się o żebra.
Tak bardzo chciałem znaleźć się w ramionach Taehyunga ale myśl o tym sprawiała, że z zimna zaczynałem tracić czucie w palcach.
Wbiegłem na wzgórek.
Dopadłem zmachany na miejsce, praktycznie wpadłem na szybę.
Zabolało ale otworzyłem szybko drzwi.
Nie przywitałem się nawet z panią Cha.

Pobiegłem dalej do windy.

Mężczyzna mówił do mnie, słuchałem go, ale nie odpowiadałem.
Również patrzyłem się gdzieś w ekran.

-Tato-przerwałem mu nagle.
-Zimno mi, bardzo-powiedziałem cicho.

Wiedział ,że chodzi o mnie i o Jimina, dlatego nie wiedział co zrobić...
Zbliżył się do mnie i znowu mnie przytulił. Próbował mnie ogrzać.

Włóczyłem nogami po korytarzu.
Obraz się przede mną zamazywał.
Ale dotarłem.
Wprost w ramiona Namjoona.

Właśnie wracał z teczką dokumentów do swojej pracowni.

Upuścił ją i w odpowiednim momencie złapał, bo bym się przewrócił.

-O mój boże! Jesteś lodowaty!
Dałem się zaprowadzić do środka.

-T-Tato... ja tak bardzo tęsknię...
-To jest straszne, nie widzieliśmy się zaledwie dwie godziny...-załamałem się.

-Ciii , to nic złego, to właśnie pokazuje jak bardzo go kochasz wiesz?-po tym już nic nie odpowiedziałem.

Namjoon posadził mnie obok kominka, byłem zawinięty w kokon z dwóch kocach.

Shimmy usiadł obok i patrzył na mnie zmartwiony.

Starszy zrobił mu herbatę, przyszedł i usiadł obok.

-Jiminnie co się dzieję...?
-Przecież dzisiaj wszystko był okej...

Siedziałem z zamkniętymi oczami i trząsłem się nieco.

-Będę musiał wyjechać...
-Na zawsze...

-Cholera-wycedził wyższy przez zęby.

-Tak nie może być!

-Powiedz to mojej matce...--wymamrotałem.

-Stracę Tae, umrę hyung, co mam robić?!-zapłakałem, a on ujął moje policzki w dłonie.

-Nie mów tak!
-Pomogę ci, coś wymyślimy!

-A teraz pij-podał mi kubek z ciepłą cieczą.

-Gdzie masz wyjechać Jimin?

-Do Japonii, ona chce ze mnie zrobić modela hyung...

-Nienawidzi Taehyunga, co ja mam zrobić?

-Nie chcę go zostawić, kocham go.

Trwała cisza, Nam się nad czymś poważnie zastanawiał.

-Kiedy dokładnie wyjeżdżasz?-spytał cicho.

-Pojutrze -odpowiedziałem szybko.

-Mam pewien pomysł-mężczyzna podniósł się z miejsca i poszedł do biurka, na którym stał laptop.

Przyniósł go na dywan tuż obok.

-Wspominałeś coś o wylocie do Paryża...

-No tak...na sylwestra...-mruknąłem ze łzami w oczach.

-Wytrzymałbyś święta z Jooheon?

-Nie wiem-zapłakałem.

-Jeśli je przeżyjesz załatwimy ci bilet do Seulu na lotnisko...-powiedział uruchamiając urządzenie.

-Poważnie!?-ożywiłem się.

-Tak, nie pozwolę abyś odszedł jak twój tata.
-Ale musisz mi obiecać, że jak wrócicie i twoja mama się nie domyśli to powiesz jej o was.

Kiwnąłem głową.

-Wierzę w to, że wtedy zaakceptuje was i twoje zostanie tutaj.

W cały wieczór już przeleżałem w swoim łóżku z oczami pełnymi łez.
Nie miałem ochoty na nic, dlatego nic nie zjadłem mimo, że tata próbował mnie przekonać i coś mi wcisnąć...
Odpowiadałem mu krótkim ,,nie,,
Nie miałem w ogóle powodów do uśmiechania się ani gadania z innymi.

O dwudziestej poszedłem się wykapać, przebrałem się w piżamę, umyłem zęby, bardzo  wcześnie jak na mnie.

-Będzie musiała...-uśmiechnąłem się pod nosem.

-Dziękuję-przytuliłem się do niego mocno.

Weszliśmy na stronę lotniska w Tokio, sprawdzaliśmy terminy i godzinę.

Ustaliliśmy, że wrócę w dzień wylotu do Paryża, piętnaście minut przed lotem powinienem wtedy wrócić na lotnisko w Seulu.
Innego wyjścia nie było.

-Oddam ci połowę hyung, obiecuję-przytuliłem go znowu.

Po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że jest mi już o wiele cieplej.
Z uśmiechem zacząłem się zbierać.
Wpakowałem sobie kotka pod bluzę.

-A ty gdzie?-przeraził się mężczyzna.

-Jak to gdzie?-odwróciłem się łapiąc kurtkę.

Drukarka starszego akurat skończyła drukować bilet.
Podszedłem i wyjąłem go.

-Jadę do swojego chłopaka-schowałem bezcenny papierek głęboko do kieszeni.

Nie dałem tamtemu nic powiedzieć.

Tym razem pożegnałem się i z nim ,i z panią Cha, która zmartwiona patrzyła przez okno jak przemierzam śliską powierzchnię.

Na przystanku musiałem czekać piętnaście minut.
Zmarzłem jednakże to już nie było to bolesne i niebezpieczne zimno.
Tylko te ludzkie, zwykłe.

Wskoczyłem później do maszyny.
Szkoda, że nie wziąłem telefonu, mógłbym napisać do Tae, że jadę.

Dotknąłem przemoczonego plastra.
Eh trudno.

Była 20:30 taką godzinę wskazywał zegar w autobusie.

Po dwudziestu minutach byłem pod blokiem blondyna.

Światło w jego pokoju się nie świeciło.
Może oglądał coś z tatą w salonie...

Wbiegłem po schodach, akurat ktoś wychodził, więc nie musiałem dzwonić domofonem.

Wdrapałem się po kolejnych schodach.

I zatrzymałem pod odpowiednimi drzwiami.

Zapukałem mocno.
Dyszałem głośno i oczekiwałem aż ktoś otworzy.
Wyglądałem źle, cały przemoczony i blady ale z lekkim uśmiechem na ustach oraz kotem, który wyglądał zza mojej kurtki.

Po tym, tata usłyszał ode mnie jeszcze ciche ,,dobranoc,, po czym zniknąłem mu z oczu.

Położyłem się do łóżka, zgasiłem światło i spróbowałem zasnąć.

Długo już próbowałem zasnąć - jakieś pół godziny...
Nagle usłyszałem kroki mojego taty, a po tym jakiś głos, kto przyszedł o takiej godzinie do nas?

Czy to Jimin?
Podniosłem się do siadu, nawet nie zapaliłem światła i czekałem, miałem nadzieję ,że to on, jednak nie chciałem się skompromitować na przykład przy jakimś sąsiedzie.

Mimo to wydawało mi się ,że to on....

Zdjąłem pośpiesznie buty wraz z kurtką.
Baekhyun ucieszył się na mój widok.
Postawiłem kotka na podłodze aby się oswoił z tym miejscem.

Lekko się potykając ruszyłem w stronę pokoju Tae.

Otworzyłem drzwi ale było całkiem ciemno i nic nie widziałem...
Zmarszczyłem brwi i znalazłem włącznik światła.

Po chwili mogłem zobaczyć swojego skarba.
Uśmiechnąłem się do niego.

Od razu światło oślepiło mnie,

Jedną ręką zasłoniłem oczy.
Jednak po chwili próbowałem się jakoś oswoić.

Nie wyglądałem dobrze, miałem zaczerwienione oczy, plus lekko rozczochrane włosy.

Podszedłem do jego łóżka.
Zacząłem odpinać pasek od spodni, które zdjąłem.
Bluzę również.
Zostałem w samych bokserkach.
Wpełzłem pod kołdrę zaskoczonego i spanikowanego chłopaka.

-Spokojnie to ja-odpowiedziałem delikatnym głosem.

-Zimno mi, przesuń się-mruknąłem sennie.

-Wybacz mi moje mokre włosy...-szepnąłem do jego ucha.
Chłopak chyba serio teraz dopiero ogarnął, że to ja...

-Ji-Jimin...?-wyjrzałem lekko zza żeby zobaczyć czy to na pewno on.

Kiedy go poznałem, od razu wtuliłem się w niego mocno
Wdychałem jego zapach.
Tak bardzo mi tego brakowało przez tylko te pięć godzin... ale jednak.
Przymknąłem oczy.

-Też za tobą tęskniłem kochanie-przytuliłem go bardzo mocno do siebie.

Czułem jak bardzo chce mi się płakać ze szczęścia i jednocześnie smutku.

-TaeTae spójrz na mnie-poprosiłem.

Pociągnąłem nosem.
Kilka łez spłynęło znowu po moich policzkach.
Wiedziałem że jak się na niego spojrzę to zauważy.

No ale za bardzo nie miałem wyboru...
Powoli uniosłem głowę i spojrzałem się na chłopaka.

-Ojej Taehyungie...-wymamrotałem widząc te biedne zapłakane oczka.

-N-Nie płacz proszę, bo ja też będę...-łamał mi się głos.

-Proszę...-w moich oczach zebrały się łzy, a ja z całych sił próbowałem się powstrzymać.

Ścisnąłem jego ciałko w swoich objęciach.

Cały czas patrzyłem się w jego oczy.

-Proszę nie zostawiaj mnie Jimin...-zacząłem płaczliwie.

-Ja nie dam rady...bez ciebie...-cały czas nie wiem jakimś cudem utrzymywałem z nim kontakt wzrokowy.

-Taehyungie...-zacząłem również płakać.

"Zostawię cię tylko na chwilę, obiecuję..." czułem się tak okropnie myśląc o tym.

-Wszystko się ułoży, zobaczysz.

To było takie dołujące.

Dostawiłem swój zdrowy policzek do tego jego, on był znacznie cieplejszy ode mnie.

Zacząłem niespokojnie i szybko oddychać.

-A-Ale... ty wyjeżdżasz tam na zawsze...-jeszcze bardziej płakałem.

-I...już nie wrócisz nigdy do domu , i do mnie-wtedy już totalnie wybuchnąłem płaczem.
Tak bardzo nie chciałem żeby jechał.
-Proszę, nie zostawiaj mnie...-powiedziałem jeszcze ledwo słyszalnie dalej płacząc.

-Nie, nie, nie, nie , cichutko...-uciszyłem go z trudem swoimi zimnymi lecz wciąż w dotyku miękkimi i puszystymi ustami te jego.

Z moich oczu tak samo sączyły się łzy.

Z uczuciem muskałem wargi swojego partnera, tym samym składając mu niemą obietnicę powrotu.

Mimo to nie umiałem przestać myśleć o tym wszystkim.
Nawet nie umiem wyobrazić sobie życia bez niego i zastanawiałem się jakie musiało być nudne kiedy jeszcze nie znałem Jimina.

Zacisnąłem niekontrolowanie dłonie na ciele starszego.

Nigdy nie pomyślałbym, że ten moment może stać się jeszcze bardziej iconic...

Taehyunga zapominając o tym, że jestem bez koszulki złapał mnie nie celowo za sutki i zaczął ściskać, a ja jęknąłem.

-T-Taehyung...-złapałem jego dłonie przerywając tym samym pocałunek.
Odsunąłem je od siebie.

-Ja...nie mam koszulki...

-Ja nie zniknę na zawsze, spokojnie.

Dopiero wtedy się zorientował.

-Ja... przepraszam, nie chciałem-znowu chłopak wtulił się w mój tors cicho szlochając.

To nie tak że potrzebował atencji czy coś... naprawdę chciałem przestać płakać...

Pocałowałem go ponownie, na początku blondyn wciąż się trząsł przez szloch ale skutecznie uciszyłem go obejmując ustami jego całe wargi.

Blondynek wplątał swoje palce w moje włosy i kurczowo je złapał.
Ja zaś ułożyłem dłonie na jego biodrze i delikatnie je głaskałem.

Takim sposobem wyciszyłem się trochę i uspokoiłem.
Starałem się już po tym nie myśleć mimo, iż było to trudne...

Po chwili odsunąłem się trochę i uśmiechnąłem się lekko.
-Dziękuję...-powiedziałem cicho patrząc się w jego ciemne zaszklone oczy.

-Nie dziękuj, nie masz za co-powiedziałem cicho.

Ułożyłem się wygodnie, leżałem w ciszy, jakoś nie miałem ochotę na rozmowy, jego obecność mi wystarczy...

Tak bardzo się cieszę, że naprawdę jestem z Taehyungiem w związku a nie muszę sobie tego wyobrażać w swoim umyśle i sercu...
Cieszę się, bo naprawdę mnie kocha i odwzajemnia moje uczucia...

Kilka łez znalazło drogę na moich policzkach.

-Nie nie nie...-szybko starł pojedyncze łzy z moich policzków.

-Już nie płaczemy...-uśmiechnął się leciutko.

Spojrzałem na niego.

A potem wyplątałem się z jego objęć, chłopak wydawał mi się przestraszony.
Pewnie myslał, iż zrobił coś źle...

Zgasiłem światło i wróciłem na ciepłe miejsce.

Zamknąłem oczy wtulając się w młodszego.

Odetchnąłem cicho kiedy wrócił, a ja wiedziałem, że wszystko jest okej...

Pocałowałem go troszkę dłużej w czółko, po czym jeszcze powiedziałem:
-Dobranoc, kocham cię-po tym zamknąłem oczy.

-Ja ciebie też...-uśmiechnąłem się, bo te słowa były jak plaster na moje zranione serce.

Zamknąłem oczy i po dłuższej chwili odpłynąłem.

Rano wiedziałem, że to nie mi przyszło obudzić się pierwszemu, czułem na sobie jego wzrok oraz ciepły oddech na swoich ustach.

Już przez jakiś czas patrzyłem się tak na chłopaka.
Starałem się, aby go nie obudzić, ale jednak po chwili uchylił  powieki i zostałem przyłapany.

-O...dzień dobry-uśmiechnąłem się ciepło i delikatnie przeczesałem kosmyki jego włosów.

-Dzień dobry kochanie-wymruczałem jak kot.

Apropos kotów, jeden siedział tuż obok nas na kołdrze.

Było mi tak ciepło i wygodnie.

Przeciągnąłem się, a Tae ułożył dłonie na moich biodrach, przyciągnął mnie bliżej i pocałował.

Uśmiechałem się praktycznie co chwilę...
Byłem naprawdę szczęśliwy w tamtym momencie.

Równie dobrze mogłem się sam obudzić, albo w ogóle nie przespać całej nocy...

Kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy patrzyłem na niego uważnie z widocznym uczuciem wewnątrz moich oczu.

Przytuliłem się do niego szczelnie.

-Taehyung...-westchnąłem stęskniony, chciałem więcej jego bliskości.

-Tak Jiminnie?-jednak starszy o nic nie zapytał ani nie powiedział.

-Powiedziałeś moje imię tak po prostu czy chciałeś coś powiedzieć?-zapytałem rozbawiony.

-Powiedziałem po prostu twoje imię, bo wydaje mi się bardzo słodkie...i musiałem zwrócić na siebie twoją uwagę blondyneczko-cmoknąłem pod nosem.

-Boję się jak sobie poradzę bez ciebie...

Tak bardzo nie chciałem o tym znowu rozmawiać...

-Musimy jakoś dać radę, sam nie wiem jak...-powiedziałem cicho przeczesując jego włoski.

-Jiminnie...mam jedną prośbę...-odezwałem się po chwili.
Chłopak prawdopodobnie czekał aż coś jeszcze dodam.

-Czy... moglibyśmy rozmawiać przez kamerkę... codziennie?-zapytałem trochę zawstydzony.
-Wiem ,że pewnie nie będziesz miał dla mnie czasu... ale proszę...

-Co ty wygadujesz, dla ciebie zawsze znajdę czas-obruszyłem się.

-Przecież cię kocham, jesteś ponad wszystko...-podniosłem się nieco wyżej.

Ucałowałem go czule.
Dłonie umieściłem na jego karku, nie chciałem aby się odsuwał.

Przysunąłem się jeszcze bliżej chłopaka i oddawałem czule pocałunek.
Znowu ogarnęło mnie przyjemne ciepło.

Wiedziałem że starszy specjalnie mnie przytrzymał żebym się nie oddalał.
Uśmiechnąłem się.

Nie chciałem, po prostu nie chciałem, iść na ten pogrzeb i wylewać kolejne litry łez.
Oczywiście, że łatwiejszym rozwiązaniem byłoby po prostu zostanie tutaj - w ramionach Taehyunga.

Walczyliśmy zajadle o tlen i dominację w pieszczocie.

Jednak po jakimś czasie dałem mu dominować w tej pieszczocie.
Jakoś nie byłem aż tak zdeterminowany jak on.

Starszy przygryzł moją dolną wargę na co stęknąłem cicho.
Nie chciałem żeby tata usłyszał...

Zdałem sobie sprawę, że troszkę się zagalopowałem ponieważ moja dłoń zawędrowała do gumki od jego bokserek.

Spaliłem buraka.
-W-Wybacz...-odwróciłem wzrok.

Jejku! Jimin ale to jest nieodpowiednie...

-Po prostu ja naprawdę nie mogę Tae...

Zaśmiałem się cicho.
Zrobił się cały czerwoniutki.

-Ale czego nie możesz słoneczko?-zapytałem patrząc się mu w oczy, czego on unikał.

Nie miałem żadnych powodów aby się na niego złościć.

-Znaczy no...praktycznie wszystko prawie mogę ale...nie wiem czy ty...no...wiesz...-jąkałem się co do mnie niepodobne.

-Chcesz...?-odwzajemniłem spojrzenie.

-Po prostu też czuję się źle, zupełnie jak taki zwierz, nie chcę abyś myślał, iż tylko na jednym mi zależy...

-Nigdy bym tak nie pomyślał Jiminnie-zapewniałem go.
Po tym usiadłem okrakiem na jego kolanach przez co byliśmy naprawdę blisko.

Oblizałem usta utrzymując z nim kontakt wzrokowy.

Uchyliłem wargi aby coś powiedzieć, lecz w ostatniej chwili z tego zrezygnowałem patrząc mu się w oczy.

Na moich ustach zagościł uśmieszek.

-To kochane...-wymruczałem.

Czułem dokładnie chłopaka przez materiał bokserek.

Odwzajemnił uśmiech.
Zacząłem się delikatnie wiercić w miejscu jakby było mu niewygodnie.

Jednak mimo to dobrze wiedziałem czemu to miało miejsce.

-Kusisz...-mruknąłem, zbliżyłem się do niego i pocałowałem w szyję.

-A jeśli zostawisz mnie tak z tym stojącym kijem to cię zgwałce...-zaśmiałem się żartując.

-Może jednak teraz już jest ta chwila?-zrobiłem szczenięce oczka.

Wzruszyłem ramionami lekko się uśmiechając.
Chłopak był już napalony, nie dało się tego nie zauważyć.

-Nie wiem-poruszyłem brwiami.
Ułożyłem ręce na jego ramionach.

Słowa chłopaka uznałem za przyzwolenie, nie powstrzyma mnie teraz.
Uśmiechnąłem się zadowolony,
po czym całkowicie zdjąłem jego koszulkę, cały czas uważając, by nie zrobić mu krzywdy w postaci rzucenia się na niego.

-Jak coś będzie nie tak, to mi mów, dobrze?- gdy dostałem odpowiedź w postaci kiwnięcia głową, pocałowałem go krótko w usta.

Zrobiło się jakoś gorąco.
Szczerze to wygląd mojej klatki piersiowej niewiele różnił się od tej jego, bardziej wyraźny zarys mięśni i tyle.

Przeczesałem swoje włosy i zacząłem przygryzać skórę na jego obojczykach, które tak ładnie się odznaczały...
Po zsunięciu lekko do dołu jego bokserek, zacisnąłem palce na jego biodrach, zataczając kciukami kółka na jego skórze.

Trochę zacząłem się stresować, no bo jednak ostatnio robiłem to prawie rok temu... poza tym pierwszy raz jestem na dole.

Ale to całkiem normalne że tak było.
Cicho jęczałem i wzdychałem.
Próbowałem to robić jak najciszej, bo obydwoje nie chcieliśmy żeby tata usłyszał... zapewne siedział aktualnie w kuchni i jadł śniadanie oglądając telewizję.
Miałem nadzieję że nas zagłuszy...

Po chwili spojrzałem na niego, przygryzając wargę.

Podniosłem się delikatnie i zsunąłem całkowicie jego bieliznę.
Ułożyłem je na brzegu łóżka, tak jak koszulkę chłopaka.

Znów moje usta wróciły do jego skóry, a moje dłonie badały delikatnie jego intymne okolice, aż w końcu przejechałem palcami po jego przyrodzeniu.

Zacisnąłem tam po chwili moje smukłe palce, liżąc delikatnie jego podbrzusze i ciągle je całując.

Zdałem sobie dopiero po chwili sprawę jakie to może być niebezpieczne...
Miałem złe przeczucie ale pożądanie przejęło nade mną kontrolę.

Ledwo udawało mi się być dosyć cicho.

-Ji-Jimin... za mknij drzwi na klucz proszę...-wydyszałem.

Naprawdę wolałem żeby tata nie wbił nam nagle do pokoju, to by było okropne.

Wstałem szybko i gdy tylko dopadłem do drzwi akurat rodzic Taehyunga nacisnął na klamkę i drzwi ustąpiły.
Przerażony zastygłem w bezruchu.
O cholera.

Widocznie Baek również był zaskoczony.
To nie miało tak wyglądać, Taehyung wyglądał jak truskawka, a ja jak pomidor, zaś najstarszy jak nos Rudolfa, świetnie.

Kurwa wiedziałem, jeszcze to ja wyszedłem przy tym najgorzej.

Szybko zakryłem się kołdrą która leżała obok, a Jimin w sumie stał tak i teraz to on był w najgorszej sytuacji.
No ale jednak nie mogłem nic zrobić żeby on też był zasłonięty.

Mój tata za to tak stał przez chwilę i próbował wszystko sobie przetworzyć.

-Chłopcy co wy mieliście zamiar zrobić?-zapytał.

Wskoczyłem również szybko pod kołdrę.

-My? Pshhh nic-zrobiłem taką minę jakby Baekhyun uważał mnie za smerfa.

-Proszę pana proszę mi uwierzyć, to tylko takie uh...-zakłopotany i z szybko bijącym sercem próbowałem wybrnąć z tej sytuacji.

-Małe pieszczoty...

Miałem mu ochotę walnąć w czoło mimo ,iż wiem, że nigdy bym nie zrobił czegoś takiego.
Przecież to było najgorsze co mógł powiedzieć...

-Tato... a jak myślisz?-westchnąłem ciężko.
Ten patrzył się na mnie trochę sam jakby zawstydzony.

-Po pierwsze się puka...

Nie wiedziałem gdzie podziać swój wzrok, naprawdę było mi ciężko.
Po tym zdarzeniu mam ochotę zapaść się pod ziemię.

-No właśnie, puka...-poparłem Taehyunga.

Przytuliłem się do jego pleców.
Nawet nie zauważyłem, że już nie jestem podniecony.
Przynajmniej nie mam problemu.

Tata westchnął cicho.
-Chłopcy... proszę tylko, nie róbcie nic głupiego-powiedział po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Może najwyraźniej nie było nam dane dzisiaj tego robić...
W sumie... może to jeszcze nie czas?

-No kurcze seks jest czymś głupim?-obruszyłem się.

-To niesprawiedliwe...-westchnąłem.
-W takim razie według twojego taty kiedy to nie będzie głupie?

-Jeszcze niedawno przecież się kochał z moim tatą...-dodałem cicho.

-Ja też z tobą chcę-zapłakałem.

-Ejejej...-odwróciłem się do niego przodem.

-Na wszystko przyjdzie czas okej?-pogładziłem jego policzek.
-Najwidoczniej miało tak się stać...
-Jak nie dzisiaj to...-wtedy przypomniałem sobie, że pojutrze już nie będziemy się widzieć.

Nie wiadomo nawet czy nie na zawsze...

-No właśnie Taehyungie...-wybychnąłem większym placzem.

-Nawet nie wiemy kiedy się zobaczymy...-wtuliłem się w niego mocno.

-Tae...
-Tae...

Jęczałem.

-Ja nie chcę odchodzić...ja nie chcę iść na pogrzeb, chcę ciebie.

-Ci... cichutko-wtuliłem go w siebie bardziej.
Czułem jego niespokojne bicie serca.

Też oczywiście było mi przykro...
-Ja też bardzo nie chcę, wiesz?
-Ale musimy dać jakoś radę... jesteś bardzo dzielny-głaskałem go po główce.

-Będę dzielny, dla ciebie, dla nas, dla przyjaciół i Baekhyuna...-uspokoiłem się w miarę.

Cicho płakałem pod nosem ale coraz mniej.

-Dziekuje, że jesteś bkondyneczko.

-Zawsze będę.
Chłopak praktycznie miał głowę opartą o moją klatkę piersiową dlatego bardzo możliwe że słyszał bicie mojego serca.

A wiem, że to go uspokaja...

Liczyłem sobie w myślach uderzenia, które dano było mi słyszeć.

Wyszczerzyłem się i otarłem łzy, Taehyung takimi słowami potrafił od razu sprawić, że przestałem płakać.

-Kochanie...ty masz chyba jakiś dar...-mruknąłem cicho.

Zaśmiałem się.
-Nie sądzę-uśmiechnąłem się do niego.

Cały czas przeczesywałem jego włoski i głaskałem po głowie.
Otarłem jeszcze kilka łez które mu zostały, a ich nie starł.

Tata młodszego zawołał nas na śniadanie, ubrałem się szybko we wczorajsze ubrania.
A chłopak założył bokserki i dresy oraz koszulkę.

Zeszliśmy na dół, Baekhyun widocznie był smutny, kurcze no tak...
On też kochał Minhyuka.

Nie chciałem poruszać tego tematu, ale musiałem się dowiedzieć trochę więcej.

-Tato?-zacząłem.
-O której jest pogrzeb?-zapytałem cicho.

-O piętnastej...-odpowiedział krótko.
Czyli za trzy godziny...

Zacisnąłem usta w wąską kreskę, usiadłem na jednym z miejsc i nałożyłem sobie na talerz kanapki.

-Pani Baekhyun...?-powiedziałem niepewnie chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.

Gdy spojrzał na mnie mruknąłem.
-Minhyuk bardzo cię kochał...ale też nie chciałby abyś był smutny...aż tak...

Również spojrzałem się na Baekhyuna.

-Nie umiem Jimin...-powiedział po chwili tata.
-Naprawdę wszystko zaczęło się układać... i...-mówił patrząc się gdzieś przed siebie.

To co chciałem zrobić było nie na miejscu ale teraz mężczyzna jest częścią mojej rodziny.

Wstałem i podszedłem do krzesła , na którym siedział.

Zeszedłem go od tyłu i położyłem mu ręce na ramionach, pochyliłem się lekko.

-Przez ten cały czas, kiedy jeszcze was nie poznałem...tata był dziwny...
-Tęsknił, to byłeś ty...zawsze...
-Ale mój tata wiedział, iż jest za późno dla niego...

Siedziałem cicho i wyczekiwałem jakiejś odpowiedzi, reakcji...

Pojedyncza łza spłynęła po policzku mojego taty... jednak od razu ją starł.

-Muszę jakoś dać radę-ledwo usłyszałem z jego ust.

-Masz nas...-odpowiedziałem od razu.

-Może to nie to samo...ale wciąż pamiętaj, iż jestem jego synem...

-Nie chwila...to źle zabrzmiało...-mruknąłem zakłopotany czym rozbawiłem mężczyznę.

-Ale dobra, dość już teraz gadania o przykrych sprawach, ten dzień może być lepszy...

-Smacznego wam wszystkim.

Po tym wgryzłem się w kanapkę.
-Bardzo dobra-pochwaliłem i uzyskałem wymierzony efekt uśmiechu Baekhyuna.

-Taehyung w końcu musiał po kimś odziedziczyć talent kulinarny-mruknąłem rozbawiony.

Blondyn i starszy również.

-Kurcze...będę musiał wrócić do domu po ubrania...-przeklnąłem w myślach.

-Wczoraj uciekłem matce...
-Właśnie, gdzie Shimmy?-spytałem Baekhyuna.

-Shimmy jest u mnie w pokoju-uśmiechnął się.
-Zasnął.

-Nie!-nagle się odezwałem i szybko wtuliłem się w mojego chłopaka.
-Proszę nie idź, nie idź...,dam ci swoje ubrania, naprawdę, nie idź...

-Dasz mi czarny garnitur, bieliznę koszulę i spodnie?-spytałem.

-Nie mam też telefonu, jedynie portfel...-mruknąłem odwzajemniając przytulasy.

-Jeśli tak to zostanę kochanie...-pocałowałem go czule w czółko.

-Tak! Mam wszystko-potwierdził.

-A telefon nie jest ci potrzebny...i tak z niego rzadko korzystasz.

-Czyli zostajesz?-zapytał patrząc mi się w oczy.

Westchnąłem ciężko.

-No niestety na to wygląda-rozbawiony podrapałem się po karku.

Taehyung rzucił się na mnie i zamknął w mocnym uścisku.

-Też cię kocham mały...-wymamrotałem z trudem.

Pogłaskałem go po główce.

Mój tata patrzył się na to wszystko z małym uśmiechem.

-Ale... jutro będziesz już musiał wrócić...-wtedy trochę posmutniałem.
Jednak wiedziałem, że i tak musi jechać, i go tutaj nie zatrzymam...

-Wiem...-mruknąłem przygaszony, tak bardzo nie chciałem wracać, tym bardziej wyjeżdżać.

-To...mogę zjeść?-spytałem rozbawiony, bo chłopak wciąż mnie nie puszczał.

-Oh... jasne...-odsunąłem się od niego trochę.
Jednak nogi nie zabrałem.

Ja również skończyłem jeść po czym czekałem już tylko na niego.
Gadaliśmy jeszcze trochę z moim tatą, a kiedy Jimin zjadł, zanieśliśmy wszystko do zlewu.

Złapałem jego dłoń w swoją i pociągnąłem za nią ciągnąc go do jego pokoju.

-Taee...muszę się umyć...-mruknąłem.

-I musisz mi dać te ubranka...-przypomniałem mu.

Gdy stanął przed szafą przylgnąłem do jego pleców i głodziłem delikatnie brzuszek blondaska.

Postanowiłem, że od razu dam mu ubrania na pogrzeb.
Wyciągnąłem czarne spodnie, garnitur, bieliznę i koszulę.
Na szczęście miałem dwa czarne garnitury więc nie musiałem się martwić.

-Proszę bardzo, tylko nie siedź tam za długo bo nie ma czasu, dobrze?-zapytałem ponieważ przypomniało mi się, że najbliższy cmentarz jest piętnaście minut stąd.

-Okey dokey...-wziąłem od niego ubrania i popędziłem do łazienki.

Zamknąłem za sobą drzwi.
-Wanna? Hmm-zamyśliłem się przez chwilę z małym uśmieszkiem.

Na przyszłość będę wiedział, iż następnym razem muszę go przekonać do wspólnej kąpieli u niego.

Zrzuciłem swoje ubrania i nagi wskoczyłem do wanny.
Napuściłem sobie trochę wody i zacząłem myju myju.

Kiedy starszy się mył, ja również przygotowałem sobie ubranie.
Po tym usiadłem na łóżku i z nudów przeglądałem coś na telefonie.

Po jakiś piętnastu minutach chłopak wyszedł ubrany już w koszulę i spodnie.
Garnitur zostawił na moim łóżku przed kąpaniem.

-Co myślisz?-spytałem blondyna.

Blondyn z początku mnie nie zauważył ale po chwili już tak...

-No?-oczekiwałem na odpowiedź.

Zrobił taką minę, że naprawdę domyślić się nawet nie mogłem.

-Jest tak źle...? -posmutniałem.
-Czy dobrze...?

Szczerze to nie wiedziałem w sumie jaką minę zrobiłem.

Zapatrzyłem się trochę na chłopaka i nie odpowiadałem.
Nie spodziewałem się, że będzie aż tak dobrze, mimo, iż we wszystkim wygląda ładnie.

-Łał... wyglądasz ślicznie Jiminnie...-powiedziałem po chwili.

-Mówisz poważnie?-zdziwiony i zawstydzony podszedłem bliżej.

-Kurcze...tak sobie przypomniałem, że...
-Jedyne buty jakie mam teraz to czarne glany, myślisz, iż one będą pasować?-spytałem zamyślony.

-Garnitur i glany...-powtórzyłem przeglądając się w lustrze.

-Myślę ,że będą, nie musisz się martwić-odpowiedziałem również patrząc się na niego w lustrze.
Zamyśliłem się trochę...

-Dobra teraz ja idę-ocknąłem się i zabrałem ubrania po czym poszedłem do łazienki.

Wziąłem szybką kąpiel, po czym umyłem zęby i przeczesałem trochę włosy szczotką.

W tym czasie udałem się do sypialni Baekhyuna i znalazłem Shimmiego.

-Tu jesteś maluchu...-podniosłem go uradowany.

Przytuliłem go do piersi.
-Jejku, boję się, że Taehyung zabije mnie swoją atrakcyjnością...-wymamrotałem.

-Przecież nawet widząc go w piżamie moje serce bije tak szybko i mocno, a co dopiero w garniturze...-załamałem się.

Tak bardzo go kocham...

Kiedy byłem już ubrany i cały gotowy, oczywiście w samej koszuli i spodniach, bez garnituru bo byłoby mi gorąco, a zostało jeszcze półtorej godziny do pogrzebu.

Niby nawet dużo, ale jednak nie...
Z czasem zaczynałem się coraz bardziej stresować, jednak tego nie pokazywałem..

Tak jak myślałem chłopak wyglądał zabójczo.
Chyba nie zdawał sobie z tego do końca sprawy, musiałem mu to uświadomić.

-Kochanie...-mruknąłem.
-Wiesz, że wyglądasz zajebiście...-szepnąłem mu do ucha czując w podbrzuszu dzikie motyle.

-Naprawdę...

-Hm... doprawdy?-szepnął również.
Stałem aktualnie za nim, młodszy sięgnął ręką do jego mojego karku i położył tam dłoń.

Lekko mnie tam smyrał.
Ja za to wydałem z siebie cichy pomruk.

-Co to za macanki Taehyung?-udałem głos jego taty, a następnie wybuchnęliśmy śmiechem.

Przytuliłem się do młodszego i zaciągnąłem się jego zapachem.

-Słodko pachniesz, tak jak lubię-wymruczałem.

-Hm?-mruknął rozbawiony.

-A jak lubisz żebym pachniał?-zapytał po chwili.

-Wiesz... zwykle pachnę tak samo-zaśmiał się.

-Po prostu pachniesz sobą...-nie umiałem tego opisać, chyba jak każdy z resztą.

Nie mam tak doskonałego węchu jak gepard, czy inny drapieżnik, tak to zwietrzyłbym zapach i porównał do każdego innego, którego wąchałem kiedyś i przedtem, mógłbym go potem mniej więcej opisać ale niestety nie mam takich zdolności, chociaż myślę, iż te umiejętności niezbyt wiele by mi pomogły w życiu.

-Yhym... rozumiem-zaśmiał się cicho.

-Co masz zamiar teraz zrobić Jiminnie?

-To...-zaśmiałem się i ugryzłem go w szyję, wciąż jednak nie potrafiłem ugryźć go z taką siłą z jaką on kiedyś ugryzł mnie, po prostu się bałem, iż zrobię mu krzywdę, to moje było bardziej ukąszeniem.

Chłopak wrzasnął cicho, a ja rozbawiony odskoczyłem od niego.

Jego mina jak zwykle wyrażała więcej niż tysiąc słów.

-A a a aaaaaaał!-wrzasnąłem.
Po tym wskoczyłem plackiem na łóżko.

Aktualnie leżałem na brzuchu.
Trzymałem się za ugryzione miejsce na szyi.

-Jimiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiin-machałem nogami do góry i na dół.

-Taaaak Kimie Taehyungu ,mój najdroższy i najukochańszy skarbie kotku ,i chłopcu o blond włoskach?-spytałem jedwabistym w brzmieniu głosem.

-Coś nie tak?-spytałem rozbawiony już normalnym tonem.

Rzuciłem się na wolne miejsce tuż obok.
Koszula mogła się podnieść ale w tej chwili niezbyt mnie to obchodziło.
Turlałem się z chłopakiem, udało mi się przyszpilić go do materaca i usiąść na jego biodrach.

Widziałem niezadowolenie na jego twarzy.

-Też cię kocham-cmoknąłem go krótko w usta.

-Ojej... Jiminnie to bolaaaało, wiesz?-zapytałem.

Co z tego że ja też go już tak ugryzłem i to o wiele wiele mocniej.

Ale... to i tak bolało, okej?
I jeszcze się śmieje z mojego zachowania.
Niedorzeczne.

Wyciągnąłem do niego ręce.

-Co by mój królewicz chciał?-pochyliłem się do niego bardziej, skutkiem tego były jego dłonie, które opatuliły mój kark.

Czułem te smukłe palce, które zanurzają się zaraz potem w mojej czuprynie.
Zaśmiałem się gardłowo kiedy pociągnął moją głowę lekko do tyłu ale na tyle mocno abym ją posłusznie odchylił.
Przez to eksponowałem właśnie moje "jabłko Adama" młodszy się podniósł i mogłem poczuć jak zassał się idealnie w tym miejscu.
Stęknąłem zaskoczony.

Co za mściwy typ...

Po tym odsunąłem się z powrotem i posłałem mu mój kwadratowy uśmiech.

Jednak nie miałem zamiaru tak tego skończyć, ponieważ po chwili zbliżyłem się znowu i zassałem się jeszcze raz w tym samym miejscu.
Tym razem dłużej, przez co ponownie mogłem usłyszeć ciche stęknięcie starszego.

Potem malinki robiłem już w innych miejscach, choć dalej na jego szyi.

Nie wiem czy to możliwe, ale starałem się żeby nie były w aż tak widocznych miejscach.
Kołnierzyk wszystko zakryje.

Z trudem przełknąłem ślinę, bo blondyn wciąż trzymał mnie stanowczo za włosy.
Naszczęście nie miałem kłopotów z oddychaniem.
Młodszy głównie zdobił moje obojczyki...

Kurcze, nigdy nie mogę mu dokuczyć i nie dostać w zamian czegoś i to w większej ilości...

-Tae...Tae...już...-jęknąłem.
-Wystarczy...

Po chwili puściłem jego kosmyki i opadłem z powrotem na łóżko.

Pochyliłem głowę na bok, dokładnie go lustrując.
Wyglądał ślicznie... naprawdę, w dodatku był nieco zaczerwieniony od tego co przed chwilą się stało.
Nie dziwię mu się.
Ja też byłem.

Co do wyglądu, to miał też włosy trochę rozczochrane co również wyglądało ślicznie i również było za moją sprawą.

-Taehyung ty zawsze coś jeszcze sknocisz...-przewróciłem oczami i odetchnąłem pełną piersią.

-Jesteś niewyżyty, nieprzewidywalny i bezlitosny-mruknąłem.

Denerwowało i onieśmielało mnie spojrzenie chłopaka.

-Cholera Taehyung...nie patrz się na mnie jakbym był jakimś jebanym bogiem, bo nim nie jestem skarbie-pochyliłem się bardziej i złączyłem ze sobą nasze usta w gorącej pieszczocie.

Co to to nie.
Czemu tak uważa?

-Nie, nieprawda! Właśnie że jesteś-odsunąłem go lekko od siebie specjalnie żeby to powiedzieć.

-A po drugie-zacząłem znowu.
-To jestem skromny, uroczy i bardzo bardzo miły-powiedziałem to jeszcze po czym z powrotem przyciągnąłem go lekko do pocałunku.

Nasze migdalenie się zajęło może jeszcze z dziesięć minut, potem się odsunąłem i położyłem u jego boku.

-Wciąż nie uważam, iż jestem bogiem ale okej...-odezwałem się po chwili zagłuszając piękną ciszę.

-Bardziej ty...

-I kto tu ma niską samoocenę?-aż podniosłem się na łokciu i spojrzałem na niego lekko z góry.

Jednak potem usiadłem mu na biodrach okrakiem kiedy ten nic mi nie odpowiedział.

-Jesteś bogiem-zacząłem lekko macać jego policzki.
-Moim na wyłączność-to już powiedziałem ciszej.

-Nadal tak nie uważam, ale jestem twój na wyłączność...-potwierdziłem z uśmiechem.

-Będziemy pognieceni ale nie wiem jak ty mam na to wywalone-zaśmiałem się.

-Ale ze mnie zły chłopak, no nie Tae...?
-Żeby tak na pogrzeb własnego ojca przyjść w takim stanie...-wymruczałem.

-No... z ciebie to bardzo bardzo zły chłopak Jimin...-westchnąłem poprawiając mu delikatnie kołnierzyk od koszuli chcąc przy tym również zobaczyć czy zakryje on czerwono-krwiste ślady na jego szyi.

Na szczęście zakrył, no dobra... może jedna czy dwie troszkę wystawały, no ale nie da się mieć wszystkiego.

Jutro się o tym przekonam...

Westchnąłem ciężko, musiałem się uspokoić wewnętrznie.

-Widać, prawda?-burknąłem.

Taehyung uśmiechnął się zestresowany i kiwnął niepewnie głową.

-Zabije cię, zobaczysz, jak ktoś się będzie czepiał ty się tłumaczysz-założyłem ręce na tors.

-Jasne-uśmiechnąłem się.
-I powiem, że jesteśmy razem i to były tylko ,,małe pieszczoty"-zaśmiałem się powtarzając jego wcześniejsze słowa.

Dalej delikatnie macałem jego lekko pulchne policzki.

-Taehyung...-pokręciłem głową rozbawiony.

-A tak na poważnie? Co jej powiesz cwaniaku?-mruknąłem cicho.

Blondyn mi nie odpowiedział tylko pocałował mnie ponownie.

Westchnąłem prosto w jego wargi.

-I ty mówisz, że niby nie jesteś niewyżyty...-naprałem na niego bardziej i pogłębiłem pocałunek.

-Będę improwizował-mruknąłem wprost w jego usta po krótkim namyśleniu.

Nie przerywaliśmy pocałunku.
W sumie nie wiedziałem ile zostało czasu i w każdym momencie tata znowu mógł wejść.

Miałem nadzieję ,że tym razem zapuka.

Usłyszeliśmy pukanie.
-Halo chłopcy, mogę?
-Jimin, Jooheon do mnie dzwoniła...

Odsunąłem się od Tae i usiadłem obok.

-Wejdź Baekhyun...-mruknąłem zarumieniony.

Mężczyzna zaraz potem znalazł się obok łóżka.

-Martwiła się o ciebie, masz farta, bo nie jest już zła...

Pozamiatane.
Uśmiechnąłem się.

-Ale teraz chłopcy zbierajcie się, za chwilę jedziemy...-mruknął.

Wstałem i poprawiłem koszulę.

Dłużej się tego nie da odkładać...

-Za piętnaście minut zejdźcie na parking, będę czekał w samochodzie-powiedział po czym wyszedł z pokoju, żeby dać nam jeszcze chwilę dla siebie.

Obydwoje potwierdziliśmy.
Po tym już całą moją uwagę zwróciłem na chłopaka.

-To co robimy spróbuj się nie popłakać na pogrzebie własnego ojca challange??-próbowałem sobie wmówić, iż już się pogodziłem z jego śmiercią, lecz to nie było nic innego jak najzwyklejsze kłamstwo.

-Taehyung jest mi tak ciężko...-wymamrotałem.

Podpełzłem do niego i przytuliłem się mocno.
-Kocham cię, ty i twój tata jesteście moją rodziną...-wyszeptałem cicho.

-Nie zapomnę o was nigdy...

-Ja też cię bardzo kocham, założę się ,że mój tata też-odszepnąłem mu gładząc delikatnie jego kark.

-Nie wiem co zrobię kiedy cię nie będzie, ty będziesz miał dużo do roboty, w końcu mama chce z ciebie zrobić gwiazdę, a ja zwykłe, nudne życie zupełnie tak jak dawniej-poczułem się żałośnie.

-Śniadanie, szkoła, obiad, nauka, kolacja, spać, moja nowa rutyna.
A... i jeszcze fajki imprezy i alkohol, żeby się odstresować i zapomnieć o tym wszystkim.
Tego już nie wymieniłem ,bo wiedziałem ,że on tego bardzo nie chce, tak jak ja.
Boje się, że znowu do tego wrócę kiedy chłopak wyjedzie, to jest prawie pewne...

-Taehyungie ,kochanie...-mój głos się załamał.

-Proszę nie myśl o takich rzeczach, będziemy pisać i rozmawiać przez video rozmowę-oparłem swoje czoło o to jego.

-Obiecuję ci, iż wrócę , wręcz przysięgam na naszą więź i moje życie-powiedziałem to najbardziej poważnie jak umiałem, aż chłopak wciągnął powietrze ze świstem.

-Nic nie mów! -ostrzegłem.

-Wywiążę się z tego, spokojnie...-chłopak nie wiedział co kryje się na dnie kieszeni mojej kurtki.

Objąłem go ciasno ramionami w talii.

W sumie te słowa troszkę mnie podbudowały.
I wydaje mi się ,że to właśnie one dadzą mi motywację do jakiegokolwiek funkcjonowania.

Ale jednak też dały mi dużo do myślenia.
Byłem prawie przekonany, że już nie wróci mimo, iż zapewnia mnie o tym przez cały czas.
Nie wiedziałem za bardzo co o tym wszystkim myśleć.

Ale pewne jest to.
Straciłem sympatię do Jooheon...

Odsunąłem się.

-Chodźmy już, musimy się ubrać-mruknąłem ciągnąc go za sobą.

Ubrałem go ciepło zupełnie jak dziecko a na końcu położyłem dłoń na jego klatce.

-Pamiętaj, że ja zawsze będę w twoim sercu...-pocałowałem go i sam zacząłem się ubierać.

Baekhyun już czekał na nas w samochodzie.
Padał śnieg, musieliśmy wziąć parasolki.

Splotłem nasze dłonie i czekałem aż Tae zamknie drzwi od mieszkania.

×××××××××××××××
Dziękuję wam za waszą obecność, gdyby nie wy nie miałbym tej motywacji do robienia rozdziałów...

Jest tutaj całkiem sporo osób, które czytają to opko cały czas, to jest dla mnie ogromna radość😄💕

Poza tym zbliżamy się z gwiazdkami do 400 wierzę w to, że kiedyś osiągniemy razem pół tysiąca ❤❤❤
Dziękuję za zabawne komentarze i gwiazdeczki pod każdym rozdziałem, raz jest ich mniej raz więcej ale tak samo się cieszę gdy je widzę ❤
Do zobaczenia i wesołych świąt oraz udanego sylwestra.

#rozdziałniesprawdzony

Continue Reading

You'll Also Like

72K 1.6K 44
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
61.6K 4.5K 87
yup, to kolejny instagram ode mnie • shipy: drarry, theobian (theo x OC), jastoria (astoria x OC), pansmione, pavender, Oliver x Cedric, linny, Daphn...
93.2K 3.3K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
29K 2K 14
druga część office! If you live to be a hundred, I want to live to be a hundred minus one day so I never have to live without you jjg+pjm abo/fluff/s...