Pierwsze dni roku szkolnego przyniosły Hermionie mnóstwo satysfakcji. Po początkowym strachu uczniów przed nową panią profesor nie było śladu już po tygodniu. Dzieciaki dostrzegły w niej osobę empatyczną, ciepłą i ze sporym poczuciem humoru. Poza tym, potrafiła wzbudzić w nich zainteresowanie omawianym tematem w teorii i zachęcić do ćwiczeń praktycznych.
Tommy bardzo chętnie chodził do przedszkola. Uwielbiał bawić się z dziećmi, a nowe ciocie były cudowne. Każdego wieczora opowiadał z wypiekami na twarzy Hermionie i Severusowi, co robili i czego sìę uczyli w ciągu dnia. Już po kilku dniach takiej rutyny, Severus poczuł jak by tak było zawsze i już zawsze już mogło tak być.
Dziesiątego września wieczorem, gdy Tom już spał a Hermiona była w łazience, płomienie w kominku zabarwiły się na zielono i pojawiła się w nich głowa Draco.
- Hej, wujku. - chłopak uśmiechnął się na grymas chrzestnego. - Jest Herm?
- W łazience. - burknął Snape.
- To dobrze. - odparł blondyn. - Ja do Ciebie.
- Czego? - warknął starszy czarodziej.
- Za dziewięć dni są urodziny Hermiony i chcielibyśmy zorganizować dla niej przyjęcie niespodziankę w Pokoju Życzeń. Dyrektorka jest za. Ginny powiedziała, że Hermiona bardzo by chciała zobaczyć się ze swoim dziadkiem. - tłumaczył Malfoy szybko, zerkakąc na drzwi do łazienki.
- A co ja mam z tym wspólnego? - zapytał Mistrz Eliksirów.
- Napisz do niego. - Blondyn wywrócił oczami. - McGonagall zgodziła się, żeby na przyjęcie ściągnąć go do Hogwartu.
- Hermiona się ucieszy. - myśl, jak ona zareaguje, wywołała uśmiech na twarzy mężczyzny.
- Resztę imprezy zostaw nam. Ty tylko skontaktuj się z jej dziadkiem i sprowadź go tu, a potem przyprowadzisz ją do Pokoju Życzeń.
- Jak ja nie cierpię takich spędów. - warknął Snape.
- Ale czego się nie robi dla ukochanej, wujaszku. - Draco wyszczerzył zęby i zniknął pod wpływem morderczego spojrzenia mężczyzny.
Snape szybko zerknął na drzwi do łazienki, a następnie podszedł do biurka. Wyciągnął pergamin i pióro i napisał list z wyjaśnieniem sytuacji oraz informacją, że sowa która go przyniesie będzie czekać na odpowiedź.
Kiedy Hermiona wyszła z łazienki, on zapinał ostatnie guziki szaty.
- Idę na patrol. - powiedział, wkładając różdżkę do rękawa. Ona tylko skinęła głową i udała się do sypialni.
Oczywiście najpierw poszedł do sowiarni, odnalazł Meffisto, swojego srebrnego puchacza, przywiązał list do nogi ptaka, podał nazwisko adresata i nakazał bez odpowiedzi nie wracać. Potem patrzył z zachwytem jak ptak rozpościera swoje srebrne skrzydła i wzbija się do lotu.
- Ten widok zawsze wywołuje u mnie zachwyt i zazdrość. - pomyślał, potrząsnął głową i ruszył patrolować korytarze w poszukiwaniu uczniów błąkających się po szkole w czasie ciszy nocnej. Chodził cichymi, uśpionymi korytarzami i myślał o Hermionie.
- Ta mała, przemądrzała wiedźma na prawdę zwróciła mi w głowie. - myślał. - Już sobie nie wyobrażam spać bez niej u mojego boku. Nawet to, że toleruje moje humory i wybuchy złości. Jest niesamowicie kobieca... - jego myśli zaczęły iść nie w tym kierunku, w którym chciał by szły. - Jak będę myślał o seksie, nie wytrzymam do końca patrolu. - zaśmiał się do siebie. - Ale cudownie jest wiedzieć, że wracasz do kogoś, kto na Ciebie czeka. A ja mam dwie takie osoby i już nie wyobrażam sobie, że miałoby ich nie być. Tylko Hermiona chodzi dzisiaj jakaś smutna. Muszę z nią rano porozmawiać. - z tym postanowieniem ruszył w drogę powrotną do lochów.
Tymczasem Hermiona nie mogła zasnąć. Z jednej strony brakowało jej ciepła Severusa obok siebie. Już przywykła do spania z nim. Z drugiej, dręczyły ją niespokojne myśli. Od czterech miesięcy wiedzieli rytuale Dumbledore'a. Niby tak dużo się przez ten czas wydarzyło, bo przecież mieszkali razem, spali w jednym łóżku, sypiali ze sobą, oficjalnie byli zaręczeni, razem wychowywali Toma, ale ona czuła, że czegoś jej brak. Od dłuższego czasu widziała w Severusie nie tylko zamkniętego w sobie, wrednego i złośliwego byłego śmierciożercę. Dostrzegła w nim inteligentnego, błyskotliwego i seksownego mężczyznę. Nie wiedziała, czy to kwestia rytuału, czy ich samych, ale podobał jej się i coraz bardziej się w nim zakochiwała. Obiecała mu, że nie będzie go popędzać, ale czasami miała ochotę trzepnąć go w potylicę i wstrząsnąć: - Kocham Cię ty ślepy, uparty, głupi Nietoperzu. - zaśmiała się do własnych myśli.
Kiedy kładł się do łóżka, kobieta jakby instynktownie wyczuwając jego obecność, przysunęła się i wtuliła w jego klatkę piersiową.
- Tylko ty. - wymruczała przez sen.
- Co tylko ja? - zapytał zdziwiony, obejmując ją ramieniem.
- W moim sercu jesteś tylko ty. - odpowiedziała przez sen. - mężczyzna zesztywniał słysząc jej słowa. Wiedział, że są dla siebie ważni, ale właśnie do niego dotarło, że o tym nie rozmawiają, że nawet nie traktuje jej jak kobietę, na której mu zależy. Nigdy nie dał jej kwiatów, ani nie zabrał na kolację, czy jakąkolwiek inną randkę.
- Pewnie jej przykro. - myślał zszokowany swoim odkryciem. - Ginny jej ciągle opowiada o swoich, coraz wymyślniejszych randkach z Dumont'em, a ona pewnie też by tak chciała. W sobotę zrobię jej romantyczny dzień. - uśmiechnął się do swoich myśli. - Zaczniemy od śniadania do łóżka, potem wykorzystam wyjście z uczniami do Hogesmade, a wieczorem zabiorę ją na kolację do mugolskiego Londynu. Tom zostanie z Błyskotką. - zadowolony z takiego planu ułożył się wygodnie, bardziej wtulił w ciepłe ciało kobiety i oddał w objęcia Morfeusza.
- Dzień dobry. - usłyszała głos Severusa, zanim jeszcze otworzyła oczy.
- Mhm. - mruknęła.
- Nie wyspałaś się? - zapytał odgarniając jej włosy z czoła.
- Głowa mnie boli. - stęknęła. Mężczyzna dokładnie przyjrzał się jej twarzy. Rzeczywiście była blada i pomimo snu wyglądała na zmęczoną.
- Chcesz odwołać dzisiejsze lekcje. - zapytał z troską przywołując z szafki Eliksir Przeciwbólowy.
- Nie, dam radę. - odparła. - Mam dzisiaj tylko dwie podwójne z moimi i twoimi z trzeciego i czwartego roku. Zadam im temat wypracowania i będzie ok.
- Jak chcesz. - odpowiedział. - Ale jak by co, Minerva na pewno znajdzie Ci zastępstwo.
- Jeszcze dzisiaj ja mam nocny dyżur na korytarzach. - podniosła się z jękiem i chciała wstać, ale jej nie pozwolił.
- Martwię się o Ciebie. - przyciągnął ją do siebie tak, by ich usta się spotkały.
Odpowiedziała na jego pocałunek, ale patrzyła na niego rozszerzonymi oczami.
- Doceniam. Dziękuję. - odpowiedziała wyplątując się z jego ramion.
- Coś takiego. - myślała stojąc pod prysznicem. - Severus mówi otwarcie, że się martwi. Chyba ja powinnam się martwić. - pokręciła głową, wychodząc spod prysznica i owijając się puchatym ręcznikiem.
- Jak głowa? - usłyszała, ledwie przekroczyła próg łazienki.
- Lepiej, dziękuję. - podeszła do niego i przytuliła się do jego pleców. - U Ciebie wszystko w porządku? - zapytała.
- Tak. - odpowiedział, obracając się tak, by stać twarzą do niej. Odgarnął wilgotny kosmyk włosów z jej twarzy. - Cieszę się że tu ze mną jesteś. - uśmiechnął się i złożył pocałunek na jej ustach.
- Zaraz, Severusie. - odsunęła się. - Niepokoisz mnie. Ty się tak nie zachowujesz. O co chodzi? - stała z dłońmi opartymi na biodrach. Mężczyzna westchnął.
- Wczoraj doszedłem do wniosku, że muszę Ci więcej okazywać, ile dla mnie znaczysz. - przyciągnął ją do siebie. - Wiem, jestem egoistą, ale wy kobiety tego potrzebujecie. - westchnął ponownie, widząc jej uniesioną brew. - Wiem, że rzadko to robię i nie mam w tym wprawy...- podrapał się po głowie. - Nie chciałbym żebyś nas, Eee..., żebyś mnie zostawiła... Już nie.
- Co to ma znaczyć? - udawała, że nie rozumie. Po prostu, chciała to usłyszeć.
- Ugh... - sapnął. - Zależy mi na tobie, jesteś dla mnie ważna i nie potrafię już sobie wyobrazić, że Cię nie ma. - kobieta zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała namiętnie.
- Mnie też na tobie zależy i nie wyobrażam sobie bez Ciebie życia. - uśmiechnęła się szeroko. - Bez was obu.
Po wyznaniu Severusa, miała bardzo dobry humor przez cały dzień, nawet pomimo lekkiego bólu głowy. Nawet na wieczorny obchód korytarzy szła z uśmiechem.
- Nie Wiem, jakie bóstwo wysłuchało moich modlitw, ale dziękuję bardzo. - uśmiechnęła się szerzej do siebie i ruszyła ostatnim korytarzem.
Już miała skręcać w stronę lochów, gdy ktoś jedną ręką chwycił ją za usta, a drugą przyparł do ściany.
- Dwa lata robiłem wszystko, by Snape zwrócił na mnie uwagę. - usłyszała pełen gniewu syczący szept. - Już prawie mi się udało. - szarpnęła się i uderzyła napastnika w żołądek, co spowodowało że mężczyzna się od niej odsunął dając możliwość odwrócenia się.
- Emmanuel? - nie ukrywała szoku. - Czego chcesz ode mnie?
- Żebyś zostawiła Severusa w spokoju. - warknął. - On jest mój.
Usłyszał walenie do drzwi. Niechętnie wstał, gotowy przekląć tego, kto zakłóca jego spokój o tak niegodziwej porze. Za drzwiami stał czerwony na twarzy, zdyszany Harrold Arch, Prefekt Naczelny Krukonów.
- Panie profesorze... - wydyszał. - Profesor Forret, on... profesor Granger... - chłopak nie był w stanie sklecić sensownego zdania. Severus nie zrozumiał, co chłopak próbuje mu przekazać, ale czuł podskórnej, że dzieje się coś niedobrego. Chwycił różdżkę i pobiegł we wskazanym przez Harrolda kierunku.
- On jest mój! - usłyszał głos nauczyciela Transmutacji i perlisty, choć lekko nerwowy śmiech Hermiony.
- Możesz pomarzyć Forret. - warknęła. - Nigdy nie oddam Ci Severusa. Kocham go i prędzej piekło zamarznie, niż oddam go komukolwiek, a zwłaszcza Tobie.
- Ty szlamowata dziwko! - warknął blondyn, łapiąc kobietę za gardło.
- Zostaw ją, Forret! - wrzasnął Snape, celując różdżką w młodszego mężczyznę. - Pertyficus! - krzyknął, widząc że tamten zamierza rzucić jakąś klątwę. Podbiegł do Hermiony i zamknął ją w swoich ramionach, a ona trzesąc się jak osika, po prostu się rozpłakała.
- Ciii, już dobrze. - głaskał ją uspokajająco po włosach i plecach. - Jestem przy tobie. - uniósł jej twarz, otarł kciukami łzy i pocałował namiętnie.
- Czy ktoś mi może wytłumaczyć, co tu się na Merlina dzieje? - z drugiego końca korytarza szła w ich kierunku dyrektorka w nocnej koszuli i szlafroku. - Pan Arch twierdzi, że Emmanuel Forret zaatakował Hermionę.
- To prawda. - załkała roztrzęsiona kobieta.
- Zapraszam do mojego gabinetu. - popatrzyła surowo na swoich podwładnych. - Odczaruj go, Severusie. Panie Arch, może się Pan udać do swojego Dormitorium. - Krukon skinął głową i pobiegł w stronę swoich komnat.
- Tylko żadnych numerów, Forret. - warknął Snape i zdjął z blondyna zaklęcie. - Idziesz przede mną.
W gabinecie dyrektora, Hermiona otrzymała eliksir uspokajający i kubek herbaty. Kurczowo jednak trzymała się ramienia Severusa, który patrzył na młodszego czarodzieja morderczym wzrokiem.
- Rozumiem, że Hermiona nie jest w stanie opowiedzieć swoją wersję wydarzeń. - zaczęła McGonagall. - Więc słucham najpierw Ciebie, Severusie.
- Harrold Arch przybiegł do naszych komnat i powiedział, właściwie to próbował powiedzieć, że Forret zaatakował Hermionę przy schodach do lochów. Kiedy przybiegłem, trzymał ją za gardło i wyzywał od dziwek i szlam. Spertyfikowałem go zanim rzucił jakąś klątwę. - wzruszył ramionami i bardziej przytulił Hermionę.
- Zaatakował mnie. - zaczęła słabym głosem Hermiona. - Chciał żebym zostawiła Severusa w spokoju. - dyrektorka pokiwała głową z ustami zaciętymi w wąską linię.
- On byłby mój, gdyby nie ty, zdziro. - warknął Forret, związany na krześle magicznym sznurem.
- Dość! - dyrektorka uderzyła dłonią w blat biurka. - Nigdy nie było i nie będzie takich incydentów w tej szkole. Za złamanie regulaminu szkoły, czynną napaść na innego nauczyciela i naruszenie jego przestrzeni osobistej oraz spowodowanie uszczerbku na zdrowiu fizycznym i psychicznym zostajesz, Emmanuelu Forret, zwolniony dyscyplinarnie w trybie natychmiastowym. Ponadto, za chwilę będą tu Aurorzy, którzy aresztują Cię i przeniosą do Ministerstwa na przesłuchanie.
A wy. - zwróciła się do Hermiony i Severusa. - Idźcie do siebie. Ministerstwo pewnie was wezwie na przesłuchanie. - oboje skinęli głowami i wstali ze swoich miejsc.
- Jeszcze jedno, Forret. - warknął Snape do związanego mężczyzny.
- Nigdy bym się Tobą nie zainteresował. Choć byś był ostatnim człowiekiem na ziemi. Mam piękną kobietę, której ty nie dorastasz do pięt. - przyciągnął ją bliżej i wyszli z gabinetu dyrektorki.
- Skąd ja wezmę nauczyciela Transmutacji do poniedziałku? - zastanawiała się Minerva, czekając na aurorów.