Krzyk rozkoszy || Boys Love ✔...

Av krinek34534

16K 913 336

Historia biseksualnego osiemnastolatka, uzależnionego od seksu z przypadkowymi osobami w klubach, który nie p... Mer

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Z dziennika stalkera [1]
Z dziennika stalkera [2]
Z dziennika stalkera [3]
Z dziennika stalkera [4]
Z dziennika stalkera [5]
Z dziennika stalkera [6]
Rozdział 8
Z dziennika stalkera [7]
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Z dziennika stalkera [8]
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Z dziennika stalkera [9]
Rozdział 19
Rozdział 20
Z dziennika stalkera [10] pożegnanie cz.1
Rozdział 21
Z dziennika stalkera [10] pożegnanie cz.2
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Epilog
Krzyk Zapomnienia - Kontynuacja

Rozdział 7

537 32 26
Av krinek34534

Nareszcie, przyszła długo wyczekiwana przeze mnie chwila, wolne. Nie wiem jak tam inni ludzie, ale ja zaczynam weekend już od piątku popołudniu. W końcu mam okazję, aby się gdzieś wyrwać, no chyba, że jakimś cudem coś się spierdoli i nie uda mi się ten wieczorny wypad.

Dzisiejszy dzień był naprawdę spokojny. Miałem wrażenie, że nagle wszystkie problemy, które dręczyły mnie do tej pory, zniknęły w niewyjaśnionych okolicznościach. Niczym kurczący się zapas gotówki, kiedy pod wpływem alkoholu stwierdzisz, że postawisz wszystkim znajomym kolejkę...

A skoro o piciu mowa, mam zamiar dzisiaj napierdolić się jak księciuniu. Jak zresztą za każdym razem, kiedy wybieram się do klubu w piątek.

W soboty jest znacznie bardziej kulturalnie, ale zdarzają się takie akcje, których mimo wszystko wolałbym jednak nie pamiętać. Chociażby ta z panem Griffem... Rozumiem, że jest gejem czy czymś tam innym, ale szanujmy się. Jeżeli ktoś wyraźnie daje ci do zrozumienia, że nie jest tobą zainteresowany to, chyba logiczne, że ma sobie dać spokój i wypierdalać. A nie tak jak on, na siłę próbował mnie zaciągnąć do kabiny w kiblu.

Jasne, że w normalnych okolicznościach poszedłbym tam z nim bardzo chętnie, albo wręcz to ja bym go tam zaciągnął, ale jak wiadomo niedziela jest dniem świętym, który spędzam w domu z rodziną. Było tak od zawsze i nie mam zamiaru tego zmieniać. Nie ma to znaczenia, jak bardzo Griff jest przystojny czy wysportowany. Po prostu nie i koniec.

→ ←

Od jakiegoś czasu, nieodparcie, prześladowała mnie myśl o tym, że ktoś mnie obserwuje. Jednak, kiedy zaczynałem się rozglądać, to nigdy nie udało mi się nikogo zauważyć. Trochę zaczynało mnie to irytować, nie ukrywam, że zacząłem się zastanawiać czy czasem nie padło mi na mózg.

Z drugiej jednak strony nikt nie miałby powodu, żeby mnie śledzić. No bo, przecież niby, kim ja takim jestem? Jestem zwyczajnym osiemnastolatkiem, który siedzi w szkole jak taki alien i stara się nie zwracać na siebie zbytniej uwagi.

Zaczęło się to zaraz po wydarzeniach w podstawówce, dzięki którym poznałem Matthew. Zawsze się w jakimś stopniu wyróżniałem, chociaż nigdy nie było to moim celem... To samo jakoś tak wychodziło. Niestety jednak, ta moja popularność, nie była dobra. No spójrzmy prawdzie w oczy, komu normalnemu podobałoby się, że wyzywają jego, jego rodzinę, biją go i upokarzają?

Może i teraz takie sceny nie miały miejsca, ale nadal wolałem utrzymywać się na boku, a najlepiej jeszcze za plecami Nathana i Matthew. Oni od zawsze byli dla mnie jak mury obronne. Dwaj wysportowani faceci o hardych charakterach, którzy chcieli mnie chronić.

Jak już zdążyłem wspomnieć dzisiejszy poranek i popołudnie minęły bez większych utrudnień. Nie widziałem nikogo takiego, kto mógłby uprzykrzyć moje funkcjonowanie. O dziwo, nawet nie widziałem Nathana... nie wiem, dlaczego, ale nie przyszedł na trening. Nawet chłopaki z jego drużyny nie bardzo umieli wyjaśnić, dlaczego go nie ma. Rzekomo miał się spotkać z Julie, ale kto go tam wie... Miałem tylko nadzieję, że jeżeli była to poważna rozmowa to, że zerwą ze sobą jak najszybciej.

Nie wiem czy myślałem tak przez to, że po prostu nie lubiłem tej dziewczyny czy byłem faktycznie zazdrosny o Nathana... Bo raczej o to, że on ma dziewczynę, a ja nikogo nie mam, nie byłem zazdrosny.

Siedziałem znudzony na swoim łóżku, czekając na obiad. Cisza wokół mnie była zbyt głośna, więc postanowiłem włączyć jakąś muzykę. Chwyciłem w dłoń telefon, otworzyłem playlistę i już po chwili z głośnika zaczęły płynąć pierwsze dźwięki utworu.

Była to piosenka Three Days Grace „Animal I Have Become". Chociaż zazwyczaj wolałem trochę grzeczniejsze brzmienie, to akurat dzisiaj jakoś tak pasowała do mojego nastroju. Nie to, żebym czuł się w domu jak w piekle, broń Boże! Ot tak po prostu.

Usłyszałem nagle delikatne pukanie do drzwi. Pomyślałem sobie, że to znowu rodzice coś ode mnie chcą, ale wtedy zza drzwi wychyliła się drobna postać Kate. Zdziwiłem się lekko, ponieważ była dopiero godzina szesnasta czterdzieści, a ona już chodziła w swojej ulubionej, niebieskiej piżamie z kolorowym jednorożcem na koszulce.

Weszła w głąb pomieszczenia, i zamknęła za sobą drzwi, co oznaczało, że miała zamiar długo zabawić w moich skromnych progach. Uśmiechnęła się promiennie, podeszła bliżej i przycupnęła obok mnie, na łóżku.

– Co cię do mnie sprowadza księżniczko? – Odwzajemniłem uśmiech i poczochrałem dłonią jej długie, proste, brązowe włosy.

Dziewczynka zachichotała radośnie i poprawiła opadające na oczy kosmyki.

– Po pierwsze to, przyszłam tu, poprosić cię o radę. – Z jej twarzy nagle zniknął promienny uśmiech, a zastąpiło go delikatne zawstydzenie. – Nathana o coś takiego nie wyobrażam sobie się zapytać, więc wylądowałam u ciebie.

Uniosłem drwi w geście zdziwienia, bo nie miałem bladego pojęcia, o co ta młoda istota chce się mnie zapytać. Niby zdarzało się, że zamiast do mamy czy taty przylatywała do mnie, ale jakiś czas temu przestała... Myślę, że może okres dojrzewania tak na nią działał i po prostu takie rzeczy zaczęły ją zawstydzać.

– Chętnie służę pomocą dla mojej ulubionej siostrzyczki. – Zaśmiałem się delikatnie i wygodniej usadowiłem. Brązowooka natomiast tylko głośno westchnęła.

– Nie miałam pojęcia, że masz jeszcze inne siostry... – Na jej twarzy pojawił się surowy i naburmuszony wyraz, a ręce skrzyżowała na piersi.

„Ehh" – Westchnąłem. Sprawnym ruchem przyciągnąłem trzynastolatkę do siebie i zamknąłem ją w szczelnym uścisku, tak, że znajdowała się pomiędzy moimi nogami, odwrócona plecami. Z początku była zdziwiona i stawiała opór, ale po chwili dała za wygraną i poklepała lekko w materac na znak kapitulacji.

– Jesteś moją jedyną siostrzyczką Katie... – Oparłem swoją brodę o jej głowę. – Nie chcę mieć nawet innej. – Dodałem przesłodzonym głosem, na co brązowowłosa zaśmiała się radośnie. – Co więc cię gnębi moje słoneczko?

– Chyba się zakochałam... – Powiedziała, a ja zdziwiony odsunąłem ją od siebie i odwróciłem tak, abym mógł spojrzeć prosto w jej duże oczy.

– Jesteś pewna?

– Niestety tak... – Odpowiedziała z poważnym wyrazem twarzy. – Problem jednak polega na tym, że to jest totalny frajer. – Skrzywiła się znacznie i odwróciła wzrok. – I co ja mam niby teraz zrobić?

Byłem w szoku. Nigdy bym się nie spodziewał, że Kate przyjdzie do mnie po miłosną poradę. To jakaś kpina, bo ja przecież sam byłem tak bardzo niedoświadczony... Przecież ja sam nigdy nikogo, tak na serio, nie miałem. A w szczególności będąc w wieku mojej siostry.

– Czemu tak uważasz? – Postanowiłem jednak zebrać się w sobie i potraktować tę sprawę poważnie. Musiałem jej pomóc rozwikłać uwierający ją problem.

– Bo wszyscy zawsze się z niego śmieją... Na okrągło siedzi sam, ale na nikogo się nie obraża i zawsze, kiedy z kimś rozmawia to się uśmiecha, pomimo tego, że tak go gnoją. – Zaczęła pewnym tonem i podniosła się lekko do góry. – Jest w ogóle nie popularny! A jeślibym chciała się z nim zaprzyjaźnić, to ze mnie też by mieli beke! – Powiedziała naburmuszona. – Do tego jest rudy! – Krzyknęła i zdegustowana zakryła twarz dłońmi.

– Nie wiedziałem, że w gimnazjum aż tak zwraca się uwagę na „popularność".

– Jasne, że tak! Pomyśl sobie, jakie to uczucie siedzieć cały czas w samotności. To takie lamerskie...

Może i Kate miała trochę racji, co do tego, ale nie ukrywam, że odrobinkę mnie to zabolało. Wiedząc jak wygląda właśnie takie życie nie mogłem pozwolić tej dziewczynce na to, aby w jej ślicznej główce kłębiły się takie głupoty.

– Doskonale wiem jak to jest... – Powiedziałem cicho i podrapałem się po karku. – Cały czas w szkole spędzam praktycznie sam.

Na jej twarzy pojawiło się ogromne zaskoczenie. Najwyraźniej nie spodziewała się po mnie takiej odpowiedzi. No cóż, jak tak teraz pomyślę, to faktycznie nigdy nie wspominałem o tym jak spędzam czas w szkole.

– Jednak uważam, że lamerskie jest to, że myślisz w ten sposób. Nigdy nie zastanawiałaś się, dlaczego ta osoba siedzi sama? Nigdy pewnie nie przyszło ci do głowy to, że on może cierpieć z tego powodu. Jesteś jeszcze młoda, więc można ci wybaczyć takie zachowanie... Weź jednak pod uwagę to, że ta osoba też ma uczucia.

– Ja to wiem Nicolas! – Uniosła się zdenerwowana. – Chodzi o to, że nie potrafię się przełamać, żeby do niego zagadać... – Dodała już spokojnie. – Mimo wszystko jest on naprawdę uroczy... ale ja nie chcę, żeby reszta się ode mnie odsunęła.

– Głupie masz podejście. – Pokręciłem głową z dezaprobatą. – Skoro ci się podoba, to nie powinno cię interesować to, co pomyślą sobie o tym inni.

– Byłeś kiedyś w takiej sytuacji?

– Oj uwierz, nie raz. – Westchnąłem, przypominając sobie te wszystkie razy, kiedy całowałem się, albo robiłem inne ciekawe rzeczy z kimś tej samej płci, na oczach innych ludzi.

Po jakimś czasie już zdążyłem się do tego przyzwyczaić, że niektórzy patrzą na nas z obrzydzeniem i tego nie akceptują. Nauczyłem się, że jeśli czegoś bardzo chcę, to nie mogę w nieskończoność sobie zawracać dupy tym czy innym się to podoba, czy nie.

– To, co mam zrobić? – Zapytała z nadzieją w głosie.

– Dokładnie to, co podpowiada ci twoje serduszko, a nie głowa.

– Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć, jeśli chodzi o takie rzeczy. – Uśmiechnęła się słodko. – Jesteś najlepszym bratem.

– Ty, ty, ty – Pogroziłem jej palcem. – Co to ma być za faworyzowanie? He? – Zdziwiła się, ale po chwili głośno się zaśmiała. – Mam podkablować Nathanowi?

– Oh daj spokój Nico. – Uniosła jedna brew ku górze. – A ja mam mu opowiedzieć o tym, że nie lubisz Julie? – Rozłożyła ręce, a jej twarz przyozdabiał chytry uśmieszek.

– Skąd o tym wiesz?

– Podsłuchałam twoją rozmowę z tatą. – Zaśmiała się przebiegle, wstała z łóżka i podbiegła do drzwi. – Myślę, ze braciszek bardzo chętnie usłyszy to, co tak naprawdę myślisz o jego dziewczynie! – Powiedziała donośnie i wybiegła za drzwi.

Z chwilowego otępienia wyrwał mnie jej drwiący krzyk: „Nath, muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego!". Zerwałem się na równe nogi i pobiegłem za nią. Zbiegła po schodach na dół, robiąc przy tym sporo hałasu i zawołała ponownie, tym razem do mnie: „Nico, myślę, że sam chętnie opowiesz Nathanowi tą ciekawą historię!".

To było bardzo wredne z jej strony, ale wtedy nie myślałem zbyt wiele i zleciałem po schodach tak szybko jak tylko potrafiłem. Kiedy tylko stanąłem, po całym domu rozniósł się donośny śmiech dziewczynki. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że mojego brata nie ma jeszcze w domu... A to perfidne stworzenie z tej Katie.

→ ←

Nadszedł wreszcie mój upragniony wieczór, a dokładniej godzina dwudziesta. Czas zleciał mi naprawdę bardzo szybko i nim się zorientowałem, znalazłem się przed moim ulubionym klubem Mad Hatter, do którego trafiłem po raz pierwszy chyba dwa lata temu.

W powietrzu unosił się zapach alkoholu, papierosów i ogromnej ilości ludzi. Wszystkie zapachy perfum zlały się w jeden, bardzo nieprzyjemny i duszący odór. Tego na trzeźwo to akurat nie dało się przeboleć...

Dlatego właśnie, przebijając się przez ławicę tańczących ludzi, udałem się do baru. Miałem już upatrzony swój ulubiony napój wysokoprocentowy, który pozwoliłem sobie pieszczotliwie nazwać „rudasek", chociaż jego prawdziwą nazwą było Californiacation. Składał się on z wielu różnych rodzajów alkoholi: wódki, ginu, rumu, tequili i likieru pomarańczowego. Dodawane były tam także sok z cytryny i sok pomarańczowy, dzięki któremu zyskiwał niesamowity, pomarańczowy kolor.

Zawsze brałem to, jako pierwsze, tak na rozluźnienie. Bo chociaż często przebywałem w takich miejscach, to jakoś tak wychodziło, że zawsze na początku odczuwałem lekki dyskomfort.

No, ale w sumie jak może się czuć trzeźwa osoba, pośród stada, napierdolonych w trzy dupy, ludzi. Zwłaszcza, że zachowują się jak jakieś niewyżyte zwierzęta... Jeszcze tylko pół godziny i sam się będę tak właśnie zachowywać.

Muzyka leciała tak głośno, że nie mogłem skupić się na dogłębnej analizie i interpretacji otaczającego mnie, krajobrazu dzikiej natury... W sumie to bardzo dobrze, bo nie przyszedłem tu po to, aby wgapiać się w tych wszystkich ludzi jak w jakimś pieprzonym zoo, tylko się zabawić! – Pomyślałem i usiadłem na wysokim krzesełku przy barze.

– To, co zwykle. – Powiedziałem i uśmiechnąłem się do wysokiej, wytatuowanej na rękach, blondynki o długich włosach, spiętych w wysoki kucyk.

Kiedy dziewczyna mnie zauważyła na jej twarzy pojawił się bardzo szeroki uśmiech. Podeszła do mnie bliżej, wychyliła się przez bar i, na przywitanie, pocałowała mnie lekko w policzek.

– Nico, dawno cię u nas nie było! – Powiedziała podekscytowana. – Gdzieżeś się szlajał? Pewnie cudzoklubiłeś!

– No... trochę tak. – Zaśmiałem się. – Ostatnie kilka tygodni spędziłem w Lagunie, na końcu miasta. Ale więcej tam już mnie, chyba, nie zobaczą.

– O, pracowałam tam kiedyś. Trochę się tam patologii kręci, ale da się przeżyć. – Odpowiedziała, a w między czasie przygotowywała zamówiony, przeze mnie, drink. – Czy kiedykolwiek znudzi ci się picie tego rudego szaleństwa?

– Nigdy! – Zaśmiałem się i ostentacyjnie pokręciłem przecząco głową.

Miała na imię Rozalia, ale i tak wszyscy mówili na nią Okame. Skąd dokładnie wzięła się ta ksywka to nie wiem, ale słyszałem, że pochodzi ona z czasów, jak chodziła jeszcze na jakieś Japońskie sztuki walki... Tak w ogóle to, była ona o siedem lat starsza ode mnie, ale nadal zachowywała się jak nastolatka.

– Tak myślałam, że to powiesz. – Pokręciła głową z dezaprobatą. – Jak tam ci życie leci? Znalazłeś sobie w końcu kogoś? – Postawiła przede mną gotowy napój i oparła się łokciami o bar.

– Jeszcze nie, ale z pomocą rudaska na pewno uda mi się kogoś wypatrzeć. – Uśmiechnąłem się, na samom myśl o tym, że już za chwilę ruszę na łowy.

Blondynka przewróciła oczami i zaczęła obsługiwać kogoś innego. Bardzo ją polubiłem, już od momentu, kiedy pierwszy raz znalazłem się w Mad Hatter. A było to całe, nieszczęsne dwa lata temu. Tak się składało, że tutaj nikt nie przejmował się tym czy jest się pełnoletnim, czy nie. Między innymi, dlatego właśnie to miejsce było tak tłumnie oblegane przez moich rówieśników. Rozalia od samego początku była tu barmanką i nigdy nie obchodziło ją to, co wyczyniałem w klubie. Zawsze była dla mnie uprzejma i przyjacielsko nastawiona.

– A co słychać u ciebie Okame? – Zapytałem trochę głośniej, chcąc przekrzyczeć jakiegoś pojebanego typa, który darł mordę w niebogłosy, po drugiej stronie klubu. No kurwa dosłownie, jakby go ze skóry obdzierali... Pewnie się naćpał jakiegoś gówna i teraz cierpi.

Pokręciłem głową z dezaprobatą i wziąłem łyk tej, przygotowanej przez barmankę, ambrozji. Bardzo przyjemne ciepło, momentalnie, rozeszło się po całym moim ciele, przez co uśmiechnąłem się szeroko z rozmarzeniem.

– A, stara bieda. – Odpowiedziała po chwili. – Marck ostatnio znalazł sobie nową robotę i trochę lepiej nam się żyje. – Dodała z obojętnym wyrazem.

– A jak tam szkoła?

– No w tym roku mam ostatni semestr. Została jeszcze praca magisterska.

Powiedziała jakby nigdy nic, ale ja byłem pełny podziwu. Dziewczyna nie miała rodziców, wychowywał ją praktycznie tylko jej brat, a jeszcze do tego jakimś cudem wyszła na prostą. Nie pamiętam dokładnie, na jakim kierunku studiów była, ale to nie zmienia faktu, że naprawdę dawała z siebie wszystko. I tylko po to, żeby móc się uczyć, pracowała w klubach, jako barmanka.

– Czemu taki uroczy chłopak siedzi sam? – Zapytał się ktoś niedaleko, a ja myśląc, że to pytanie było kierowane, jak zawsze, w moją stronę, odwróciłem się.

Wyobraźcie sobie teraz, jakie było moje zaskoczenie, kiedy zorientowałem się, z kogo ust wypłynęły owe słowa. Był to nie kto inny, jak mój ulubiony nauczyciel WF-u, pan Griff.

Najśmieszniejsze było jednak to, że ta tandetna gadka na podryw wcale nie była do mnie, a do bardzo szczupłego, wysokiego chłopaka o krótkich blond włosach, w których kosmykach pojawiały się także rudawe pobłyski. Jego fryzura była w kompletnym nieładzie i grzywka zaczęła mu nachodzić na oczy, których kolor był dla mnie niewidoczny.

Wyglądał na młodszego ode mnie, a to by znaczyło, że raczej nie miał więcej niż 16-17 lat. Jego sylwetka była tak wątła, że miałem wrażenie, że lada moment połamie go podmuch wiatru lub lekkie popchnięcie przez kogoś z tłumu. Do tej pory wydawało mi się, że to ja jestem chudym szczypiorem, ale przy nim, to ja byłem gruby. Nie była to raczej sylwetka, którą wywołała jakaś choroba typu anoreksja. Mimo wszystko blondyn wyglądał zdrowo.

– Zawsze siedzę sam. – Odpowiedział z lekko zmieszanym wyrazem twarzy, który ewidentnie wskazywał na to, że ten stary zbok mu w czymś przeszkadza.

Nie mogłem dać po sobie poznać, że przysłuchuję się ich rozmowie, inaczej pewnie Griff zauważyłby mnie i znowu zaczęłaby się jakaś głupia kłótnia. Dlatego odwróciłem się w stronę baru, pochyliłem lekko głowę i skupiłem się na swoim ukochanym drinku.

– To bardzo niedobrze. – Powiedział i kątem oka dostrzegłem, (Tak. Wiem, że z naukowego punktu widzenia, nasze oko nie ma kątów.) że mężczyzna przybliża się do blondyna tak bardzo, że czubki ich butów stykały się ze sobą. – Szkoda, żeby marnować szanse na poznanie kogoś takiego jak ty... – Delikatnie pogładził go po przedramieniu, na co ku mojemu zaskoczeniu chłopak zareagował dosyć impulsywnie.

Odsunął się jak poparzony o kilka kroków w moją stronę i z lekkim obrzydzeniem wymalowanym na twarzy pocierał swoją rękę. Wyglądało to tak komicznie, że o mały włos, a parsknąłbym śmiechem. Na całe szczęście udało mi się powstrzymać.

Czyli jednak pan mięśniak ma średnie powodzenie u wypatrzonej przez siebie grupy docelowej, która składa się z młodych chłopców o delikatnej urodzie... No cóż, jego sposób podrywu jest dosyć prymitywny...

– Gościu my się nie znamy. Czemu mnie dotykasz?! – Powiedział zbulwersowany, a do moich uszu dobiegł dosyć mocno wyraźny brytyjski akcent.

„Jejku, jakie to urocze!" – Pomyślałem i teraz już bezceremonialnie odwróciłem się w ich stronę. Może i Brytyjczycy bełkoczą w bardzo niezrozumiały sposób, ale słowo daję, że akcent tego chłopaka brzmiał tak, tak... niesamowicie nie do opisania.

– Wyluzuj laleczko, zawsze przecież możemy się poznać, zanim pójdziemy w jakieś ustronne miejsce... – Zaśmiał się, a ja w końcu zrozumiałem, że mężczyzna był już w trzy dupy pijany. Dokładnie tak jak ostatnio.

Zaczął się przybliżać do Brytyjczyka, a ja już wiedziałem, że muszę zacząć działać. Bo przecież ten cherlawy chłopaczyna nie da sobie rady z tym bykiem. Zwłaszcza, że ten ewidentnie ma w zamiarach spenetrowanie jego tyłka.

– Ej Griff, zostaw chłopaka w spokoju. – Odezwałem się głośno, tak, aby przebić się przez lecącą głośno muzykę, wstałem z krzesła i podszedłem na tyle blisko, żebym mógł zobaczyć, wcześniej niewidoczny, kolor oczu blondyna.

Były one brązowe. Ale nie takie zwyczajne jak moje. To był taki jakby karmel połączony z delikatną kawą z mlekiem. Ku mojemu zaskoczeniu, okazało się w ogóle, że chłopak jest jakieś dwa, trzy centymetry wyższy ode mnie, a początkowo myślałem, że jest niższy...

Zaskoczenie wymalowane na jego twarzy było tak mocno przerysowane, iż miałem wrażenie, że chłopak jest jakimś aktorem czy coś w tym rodzaju. Odsunął się ode mnie tak szybko, jakbym przenosił jakąś zakaźną chorobę i odwrócił wzrok.

Już myślałem, że zaraz ucieknie, ale on jednak stał tam, gdzie się zatrzymał i jakby bijąc się ze swoimi myślami przygryzał dolną wargę. Zdenerwowanie biło od niego na kilometr. Nie miałem pojęcia, dlaczego. Byłem bardziej odpychający niż Griff?

– Znowu ty? – Zabrał głos Griff. – Myślałem, że przesiadujesz w Lagunie. – Dodał zrezygnowany. – Już chyba nigdzie nie można się zabawić, żeby nie spotkać natrętnego, puszczalskiego szczyla.

– Jesteś gościu najebany jak stodoła, a nawet nie ma jeszcze dwudziestej pierwszej. – Podszedłem bliżej. – Nie widzisz tego, że ten chłopak nie jest tobą zainteresowany?

– Skąd to niby możesz wiedzieć? Nawet nie zaczęliśmy rozmowy. – Oburzył się i wskazał na Brytyjczyka. – Poza tym, widziałeś go? Ewidentnie chce, żeby go ktoś przeleciał!

Przeżyłem właśnie rzadko spotykany, hiper mocny, szok. Parsknąłem śmiechem tak głośno, że aż zabolało mnie gardło i pokręciłem głową z dezaprobatą. Zastanawiam się właściwie, jak wygląda ktoś, kto swoją osobą prosi się o to, żeby go wyruchać.

Spojrzałem na blondyna i dostrzegłem rozkwitające, na jego policzkach, czerwone pąsy. Nie ukrywam, że było to niesamowicie urocze. Mimo wszystko chłopak był przystojny. Ale szczerze, kim trzeba kurwa być, żeby odpierdalać takie kabarety? Widzieć w zakłopotanej twarzy nastolatka chęć do dzikich orgii pod przewodnictwem napierdolonego trzydziestokilkuletniego gościa? Bez kitu ten popieprzony nauczyciel jest chyba jakiś niedoruchany...

– Weź może zajmij się kimś, kto oddaje twoje zainteresowanie. – Powiedziałem chłodno, podszedłem do blondyna i pociągnąłem go w stronę baru, zostawiając mężczyznę daleko za nami. Na całe szczęście nie miał zamiaru za nami lecieć.

Kiedy się zatrzymaliśmy karmelowooki zabrał głos, który ewidentnie wskazywał na to, że ta sytuacja wcale mu się nie podoba.

– Nikt nie prosił cię o to, żebyś mi pomagał. Dałbym sobie radę sam. – Zaplótł ręce na piersi i ściął mnie wzrokiem. – Nie masz ciekawszych rzeczy do roboty, tylko bawienie się w bohatera?

Zgłupiałem. Może ten kolo faktycznie tylko zgrywał niedostępnego dla Griffa? Może na serio chciał się trochę z nim zabawić? Tak w sumie, to, kiedy podszedłem do nich, zaczął się denerwować... kurczę, chyba komuś popsułem dobrą zabawę.

– Nie chcę zgrywać żadnego bohatera. Po prostu w ubiegły weekend ten gostek próbował siłą mnie zaciągnąć do toalety, żeby się zabawić. – Zmarszczyłem brwi i kontynuowałem. – Poza tym, nie wydawałeś się być zachwycony tym, że do ciebie podbija. A patrząc na twoją posturę, raczej wątpię w to, że dałbyś sobie z nim radę. – Dokończyłem i wskazałem palcem na jego wątłą budowę. On tylko przewrócił oczami i westchnął.

– Dzięki za pomoc, ale nie trzeba było.

– Czyli twierdzisz, że chciałbyś, aby on w tym momencie dobrał się do twojego tyłka w kiblu? – Powiedziałem opryskliwie i wskazałem na drzwi, które znajdowały się na końcu sali.

– No chyba oszalałeś! – Uniósł brwi ze zdziwienia. – Nie powiedziałem, że nie przeszkadzało mi jego zarywanie, tylko, że poradziłbym sobie jakoś sam.

– No dobra, niech ci będzie. – Wzruszyłem ramionami i postanowiłem, że wrócę do wcześniejszego planu, upicia się. – Tylko, że Griff naprawdę jest silny. Jest trenerem w mojej szkole.

– Wiem. – Odpowiedział beznamiętnie, a ja zaskoczony odwróciłem się z powrotem. – W mojej szkole też, w Shore High School.

– Hehe. – Zaśmiałem się z tego zbiegu okoliczności. – Czyli okazuje się, że na dodatek chodzimy do jednej szkoły.

– Na to wygląda... – Powiedział obojętnie i odwrócił wzrok.

– Jestem Nicolas. – Wyciągnąłem ku niemu dłoń, a on spojrzał na mnie podejrzliwie. – Nie spodziewałem się, że spotkam tu kogoś ze swojej szkoły, ale miło poznać. – Uśmiechnąłem się delikatnie.

– Thomas... – Uścisnął moją rękę z tym samym obojętnym wyrazem twarzy.

– Dobra, to ja nie zawracam ci już głowy. – Zaśmiałem się i westchnąłem. – Na razie. – Machnąłem na pożegnanie w jego stronę i ruszyłem pomiędzy tańczących ludzi.

→ ←

Perspektywa Nathana

Pomiędzy lekcjami, a dokładnie w przerwie na lunch miałem spotkać się z Julie. Miałem też wtedy trening w klubie, ale dziewczyna poważne chciała pogadać na temat „naszego" planu...

Kilka dni temu przypadkowo podsłuchałem pewną ciekawą rozmowę i wpadłem na niesamowicie genialny pomysł! Może i było to czyste świństwo z mojej strony, ale jeśli ktoś sam prosi się o to, żeby uprzykrzyć mu odrobinkę życie, to dlaczego by nie?

Mianowicie szedłem korytarzem, jak zwykle chcąc dostać się do klubu siatkarskiego, który swoją drogą był całym moim życiem. Zobaczyłem nagle dwie dziewczyny z klasy Nico. Zwyczajnie je olałem, jak zresztą zwykle. Nikt poza Nicolasem mnie nie interesował, więc po jaką cholerę miałem się zatrzymywać?

Och, jak jednak się myliłem, że się nie zatrzymałem już wcześniej! Jakoś tak o moje uszy obiło się imię mojego ukochanego braciszka... stanąłem więc, za rogiem, i musiałem dowiedzieć się o co chodzi.

Było to dokładnie tego dnia, kiedy rano pokłóciłem się z Nico... to był jakiś koszmar... Moje ciało samo reagowało na jego uroczy pyszczek. Nie mogłem się powstrzymać, żeby go wtedy nie pocałować, to było w tamtym momencie moje największe pragnienie.

Już od jakiegoś czasu patrzyłem na Nico zupełnie inaczej niż na brata... Można powiedzieć, że się zakochałem? Przysięgam, że to najukochańsza istota, jaka kiedykolwiek chodziła po ziemi!

Ale dosyć już tego pierdzielenia o moich uczuciach. Wtedy te dziewczyny rozmawiały o czymś, czego chyba nie powinienem był usłyszeć.

– Julie, kochasz się w nim od roku! Weźże w końcu do niego zagadaj.

– Łatwo ci mówić, bo ty z nim siedzisz na angielskim i masz możliwość, żeby z nim pogadać! – Powiedziała żałosnym głosem. – On nigdy nie zwróci na mnie najmniejszej uwagi... albo mnie wyśmieje.

– Pierdolisz głupoty lala. – Odpowiedziała ta druga z dezaprobatą. – Nicolas jest może i wyalienowany i bezczelny, ale myślę, że nie ma w zwyczaju wyśmiewać uczuć innych ludzi.

Poczułem, że teraz właśnie nadszedł idealny czas, żeby się do tego wtrącić. Usnułem już w głowie iście szatański plan... Przybrałem najmilszy wyraz twarzy, jaki mogłem przybrać i opuściłem moją dotychczasową kryjówkę.

– Zdaje mi się, że nie powinienem był usłyszeć tej rozmowy, ale jakoś tak wyszło, że obiło mi się, co nieco, o uszy.

Obydwie dziewczyny głośno wstrzymały oddech i patrzyły na mnie z szokiem wyrysowanym na twarzach. W oczach tej brunetki imieniem Julie mogłem dostrzec jeszcze odrobinę przerażenia. W końcu usłyszałem, że jest szaleńczo zakochana w moim Nico...

A propos tego, nie pozwolę nikomu rozkochać w sobie mojego braciszka... oj nie. Uwierz mi dziewczyno. Kara za to będzie słodka.

– Nie musicie być takie przerażone! – Zaśmiałem się przyjaźnie i uniosłem dłonie do góry w geście kapitulacji. – Nie powiem o niczym mojemu bratu.

– To, czego chcesz? – Warknęła ta druga dziewczyna. – Masz zamiar teraz powiedzieć tej biednej dziewczynie, że ma sobie dać z nim spokój, bo kogoś ma czy co?

Zaskoczyło mnie jej pytanie, ale niestety nie wbiła się w mój klucz odpowiedzi, ponieważ ja miałem w zanadrzu coś o wiele, wiele lepszego i chamskiego.

– Daj spokój. – Pokręciłem głową i westchnąłem. – Nicolas nie ma nikogo... – O mały włos, a dodałbym na koniec jeszcze „prócz mnie", na całe moje, pierniczone, szczęście udało mi się przed tym powstrzymać. – Myślę, że nawet mógłbym ci pomóc.

– Niby w jaki sposób? – Odezwała się znowu ta druga.

Słowo daję, że miałem ochotę włożyć jej w usta knebel. Z kim ja chcę rozmawiać, z nią czy z tą zakochaną laską?

– Jeśli chcesz się dowiedzieć, to czekaj na mnie, za trzy godziny, pod bramą szkoły. – Odpowiedziałem krótko i wskazałem na główną zainteresowaną. – Ale sama.

Brunetka niechętnie pokiwała głową na znak zgody, a ja z szyderczym uśmiechem oddaliłem się, pozostawiając je w całkowitej nieświadomości, że moim zamiarem jest uprzykrzenie życia Julie w taki sposób, aby Nicolas nigdy nie chciał nawet na nią spojrzeć...

~~*~~*~~

Chciałam powiedzieć, że nie wiem czy w przyszłym tygodniu pojawi się notka. Mam odrobinkę dołek twórczy i nie mogę dokończyć 8 rozdziału, ale wyjdzie w praniu czy dodam, czy nie. 

Fortsett å les

You'll Also Like

822 78 16
Witam cię w otchłani moich myśli, uczuć i marzeń płynących strumieniem fantazji🌙
6.3K 386 37
Aiden był jak fatum ,demon ,który prześladował mnie od dnia narodzin. Każdy dzień z nim był jak teatrzyk wystawiany przed rodzicami, w którym graliśm...
10.4K 727 21
dwóch chłopaków. Jeden z bogatej rodziny, drugi z przeciętnej. chłopak imieniem Minoru (z bogatej rodziny) ignoruje i zachowuje się dosyć chamsko dl...
28.9K 2.5K 30
Castiel Novak był najbardziej typowym, wręcz nudnym mieszkańcem Northside w mieście Riverdale. Uczył się, kłócił z siostrą- od wielu lat jego życie b...