Rozdział 16

320 18 2
                                    

Zaraz po wydarzeniach z dzisiejszego poranka, Griff odwiózł mnie do szkoły, a sam udał się na swoje zajęcia. O dziwo, nie czułem żadnego wstydu z tego powodu, że przespałem się z nauczycielem... W sumie nie było to niczym wyjątkowym. Seks jak seks i w dupie mam to, że złamałem jakieś głupie zasady.

Czułem się odprężony, a po porannym kacu pozostało mi już tylko wspomnienie. Przez chwilę mogłem zapomnieć o swoich problemach i na nowo skupić się na szkole.

Nie ważne, że nie miałem dzisiaj mundurka. Jak już wcześniej wspominałem, raz – to nie grzech... Co w sumie idealnie pasuje do obu dzisiejszych sytuacji.

Jak gdyby nigdy nic, szedłem szkolnym korytarzem, mijając przy tym tabuny obcych mi ludzi i nie zwracałem zbytnio uwagi na to, co działo się dookoła. Jedna tylko osoba wyrosła przede mną jakby znikąd. Momentalnie chciałem zapaść się pod ziemię, aby nie musieć patrzeć mu w te jego przenikliwe, zielone oczy, które do tej pory, były dla mnie symbolem nowego, lepszego początku, a teraz stały się atrybutem mojego oprawcy.

Stał przy szafkach i rozmawiał o czymś z Tedem. Wiedziałem, że tak nie wypada, ale postanowiłem podsłuchać ich rozmowę. Nie potrafiłem się przed tym powstrzymać, to było zdecydowanie silniejsze ode mnie.

Wiem, że jestem pierdolonym kretynem, kiedy najpierw mówię, że nie chcę mieć problemów i zmartwień, a teraz na własne życzenie chcę ich sobie przysporzyć...

– Czemu uważasz, że tak będzie lepiej? – Zabrał głos czarnoskóry chłopak. – Powinieneś walczyć, a nie się poddajesz, jak jakaś pierdolona ciota. Nie mam pojęcia w takim razie, jakim cudem zostałeś naszym kapitanem, skoro w ogóle nie ma w tobie woli walki.

– Ted, daj mi spokój... – Westchnął przeciągle zielonooki i wyciągnął z jednej z szafek jakiś podręcznik, po czym ją zamknął i spojrzał wprost na swojego przyjaciela. – Wiesz jak cenny jest dla mnie Nicolas... Nie mam zamiaru go już bardziej krzywdzić, bo co się stanie, kiedy jeszcze bardziej mi odpierdoli? Po prostu się usunę na bok i spróbuję odzyskać jakoś jego zaufanie. Póki co, to nie zasługuje nawet na to, aby na niego spojrzeć. – Odwrócił się tyłem do chłopaka i ruszył w przeciwnym do nas kierunku.

Momentalnie zrobiło mi się przykro... Nathan był zdruzgotany. Wiedziałem, że bardzo to wszystko przeżywa, ale nie byłem w stanie mu przebaczyć. Przynajmniej na razie... Moje rany są na to jeszcze zbyt świeże.

To takie śmieszne, że zaufanie buduje się latami, a zjebać je można w ciągu jednej sekundy... Abstrakcja.

Od razu zapragnąłem się stamtąd ulotnić, więc poszedłem pod salę, w której miały się odbyć moje pierwsze, dzisiejszego dnia, zajęcia. Kiedy tam tak stałem, uświadomiłem sobie jedną, bardzo ważną rzecz. Jak bardzo spierdoliło się moje życie...

W ciągu kilku dni wszystko się posypało... Doszło już nawet do tego, że nie miałem zamiaru wrócić do domu. Zaraz wpadnę w jakąś paranoję przez to wszystko. Przydałby mi się porządny odpoczynek. Jakiś wyjazd, najlepiej gdzieś, gdzie nie będzie nikogo z mojej rodziny... Bo naprawdę mam już wszystkiego dosyć. Na dodatek złamałem swoje zasady i w sumie czuję, że przez to, może stać się coś jeszcze gorszego.

Stałem pod drzwiami, a przede mną, jakby znikąd, wyrosła postać wysokiej, brązowowłosej dziewczyny, która spojrzała na mnie swoim przenikliwym wzrokiem.

– Co ci jest? – Zapytała jakby zmartwiony głosem, ale jej twarz wciąż jeszcze wyrażała zobojętnienie.

– To samo, co ostatnio... – Wydukałem od niechcenia.

Mimo wszystko, nadal czułem mur pomiędzy nami, chociaż ostatnio starałem się go rozłupać, ale niestety powstały w nim tylko szczeliny, przez które przedstawiał się mój prawdziwy obraz. Niestety te luki skrzętnie zatykałem swoim wybujałym ego.

Krzyk rozkoszy || Boys Love ✔️||POPRAWKI||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz