Rozdział 11

431 28 29
                                    

Matthew niesamowicie poprawił mi dzisiaj humor. Nie spodziewałem się, że chłopak zareaguje w taki sposób. Myślałem, że jak się dowie, o tym zdarzeniu z Nathanem, to pobiegnie do niego i bez skrupułów pozbawi chłopaka jajec. On natomiast zaczął mnie tulić i szeptać do ucha, te jakże pokrzepiające, słowa otuchy. Nie zdawałem sobie nawet sprawy z tego, jak bardzo ich wtedy potrzebowałem. Za każdym razem, kiedy przesuwał dłoń po moim ciele, przeszywał mnie, niezwykle przyjemny, dreszcz. To uczucie mijało dosyć szybko, a ja z utęsknieniem czekałem na więcej...

Poczułem, że był bym w stanie nawet stanąć naprzeciw swojego brata, bez strachu, spojrzeć mu prosto w oczy i wyjaśnić z nim wszystkie sprawy.

Myślałem, że dzisiejszy dzień, nie jest wstanie niczym mniej już zaskoczyć i bez problemu będę mógł wrócić do domu. Nie spodziewałem się, że kiedy nadejdzie, w końcu, ta chwila, to zacznę panikować i odwlekać to w nieskończoność.

Stanąłem przy bramie. Rozejrzałem się dookoła i zawahałem się. Czułem w sobie narastające ciśnienie i niepokój, których nie potrafiłem wygłuszyć. Cały drżałem i nerwowo bawiłem się palcami dłoni. To było kurewsko niemiłe uczucie. Miałem wrażenie, że zaraz coś we mnie, ponownie, pęknie. Za nic nie chciałem na to pozwolić, więc stwierdziłem, że poczekam jeszcze chwilę, aż emocje w końcu opadną.

Wtedy właśnie poczułem na swoim ramieniu czyjąś, niewielką, dłoń. Myślałem, że dostanę zawału. Kurwa no, kto się tak bezczelnie zakrada, jak jakiś pierdolony skrytobójca!

Odwróciłem się, bardzo niepewnie, i wtedy zobaczyłem Valerię, która bardzo miło się do mnie uśmiechała.

– Miałeś do mnie napisać! – Zaśmiała się przyjacielsko i klepnęła mnie delikatnie w ramię.

Lekko się skrzywiłem, chociaż uderzenie nie było mocne, ponieważ obecnie większą część mojego ciała pokrywały, różnej wielkości, siniaki. Dziewczyna zdziwiła się, widząc moją reakcję.

Faktycznie, na śmierć zapomniałem o tym, że mieliśmy się zgadać po szkole... Byłem zbyt mocno pochłonięty tym, co stało się podczas spotkania z Matthew, że wyleciało mi z głowy.

– Przepraszam, zapomniałem... – Odpowiedziałem szczerze i lekko pomasowałem bolące miejsce.

– Nic się nie stało... – Spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem. Nie za bardzo wiem, co on oznaczał, więc nie mam zamiaru go opisywać... – Pokażę ci moje ulubione miejsce! – Dodała już radośnie, a jej twarz przyozdobił szeroki uśmiech, który sprawił, że od razu odrobinę się rozchmurzyłem.

Dziewczyna złapała za rękaw mojego mundurka i żywo pociągnęła w kierunku bramy. Nie wiedziałem, jakie to miejsce ma zamiar mi pokazać, ale miałem nadzieję, że będzie można tam usiąść... Jak tak dalej pójdzie, to brązowowłosa mnie zamęczy tym zbyt żwawym tempem chodu.

– Gdzie idziemy? – Zapytałem, mając nadzieję, że mi odpowie. – Nie chce mi się tak biec...

– Zobaczysz... – Uśmiechnęła się tajemniczo. – Muszę ci jakoś poprawić humor!

– Co? Niby czemu? – Zacząłem dopytywać, będąc całkowicie zdezorientowany. – Nie jestem w złym nastroju!

– Oh Nico... – Zatrzymała się i popatrzyła wprost w moje brązowe oczy. – Mógłbyś, chociaż na chwilę, zamknąć papę i przestać udawać niedostępnego, zimnego chuja? – Uśmiechnęła się uroczo. – Bo zaczynasz mnie powoli wkurwiać.

No byłem w szoku. Wiedziałem, że Valery ma trochę niewyparzony język, ale teraz to się tego nie spodziewałem. Niby często sobie dokuczaliśmy i w ogóle, chociażby ta ostatnia akcja w szatni przed WF-em, ale tak na poważnie, to nigdy nie usłyszałem od niej czegoś w tym stylu.

Krzyk rozkoszy || Boys Love ✔️||POPRAWKI||Donde viven las historias. Descúbrelo ahora