Rozdział 14

345 23 0
                                    

Jednak się udało dokończyć szybciej niż się spodziewałam XD Nagły przypływ weny czy coś😂😂


Po przeczytaniu, mniej więcej, połowy „Cierpień Młodego Wertera" stwierdziłem, że je mu, po prostu, ukrócę i wywaliłem książkę w kąt pokoju.

Jak kurwa Tommy może czytać to gówno? Jakaś paranoja, mózg się od tego lansuje. Nie ma czegoś takiego, co Goethe opisuje w tej książce. Takie uczucie, marne i nikomu tak naprawdę, chyba, nie potrzebne, nie może zawładnąć, aż tak, człowiekiem. Bujdy na resorach.

Chociaż, patrząc na Nathana, można by się było nad tym stwierdzeniem, jeszcze raz, porządnie zastanowić. Może jest on trochę takim Werterem? W czy to oznacza, że ja jestem jego Lottą? No kurwa śmiech na sali...

Dobra, jebać to. Nie mam czasu na takie pranie mózgu.

Dzisiaj Matthew podsunął mi niesamowity pomysł. Mianowicie, żebym przeszedł się do klubu... Problem tylko polega na tym, że dziś jest do chuja środa. Mam od tak, w środku tygodnia pójść do baru i się bawić?

A w sumie, to walić. W końcu, raz się żyje, mówi się trudno i żyje się dalej. Wypieprzam z tej dusznej klitki i ruszam na podbój świata!

***

Czy ja naprawdę pomyślałem tak, wychodząc z domu? Zapytałem się siebie w myślach, siedząc sztywno przy barze i wpatrując się, w roztapiające kostki lodu, wewnątrz mojego drinka. Chyba miałem jednak na myśli upicie się na smutno, bo innego wytłumaczenia nie jestem w stanie zobaczyć.

Było całkiem sporo ludzi, jak na środek tygodnia, ale i tak wydawało mi się, że jest sztywno. Czułem się jak na jakiejś stypie. Nie sądziłem, że alkohol może wyzwolić we mnie coś takiego. Jeszcze nigdy mi się to nie przydarzyło. Zawsze po nim czułem się jak zbawca i pan świata. A teraz? Jak gówno...

– Co tak zamulasz Nico? – Zapytała, stojąca nade mną Okame, której twarz wyrażała zmartwienie.

Przez chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią, no bo co ja jej miałem właściwie powiedzieć? Że przyszedłem tu, bo w domu się duszę i jest do duby, najgorzej jak tylko, chyba, może?

– Nie chce o tym rozmawiać... – Rzuciłem więc to, co wydało mi się w tym momencie najbardziej adekwatną odpowiedzią. – Ogólnie, to jest chujowo.

– Rozumiem, nie będę naciskać. Ale prawdę mówiąc, nie wyglądasz najlepiej. – Odpowiedziała i zaczęła przygotowywać drinka dla kolejnego klienta.

Nie wiem, dlaczego to tak wyszło. To nie miało tak wyglądać. Miało być super-fajnie, a wyszło tak... Do dupy z takim życiem. Co ja właściwie robię? Chcę coś naprawić, a chleje samotnie w barze jak jakiś alkoholik... Gdyby tylko Matt zobaczył mnie w takim stanie, to zapewne bez wahania wziąłby mnie za wszarz i zaciągnął do domu.

– Jeszcze jedno. – Wybełkotałem pod nosem, do swojej koleżanki barmanki, przy okazji podsuwając w jej stronę pustą szklankę.

Jej mina wyrażała zdziwienie i skonsternowanie. Szczerze, to nie dziwię się, że wahała się czy powinna polać mi następną kolejkę.

Może nie byłem jakoś bardzo wstawiony, ale ona wiedziała, że chodzę do szkoły i jutro mam lekcje, także no... Ale I tak mimo wszystko dolała mi trunku.

Siedziałem jak debil i zastanawiałem się nad swoją marną egzystencją, kiedy nagle usiadł koło mnie jakiś facet. Nie za bardzo potrafię go opisać, bo byłem już lekko wstawiony i nie zwracałem uwagi na szczegóły. Uznajmy, po prostu, że był to gościu przed trzydziestką i chyba miał czarne włosy. Nawet, jeśli tak nie było, to chuj z tym.

Krzyk rozkoszy || Boys Love ✔️||POPRAWKI||Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ