Don't Let Me Down | Theo Raek...

By mrsxsarcasm

227K 11.3K 1.8K

"[...]-Jesteś o to zła? -Nie.-Przeczesałam włosy ręką.- Ale co jest we mnie takiego wyjątkowego, Theo? -Lubi... More

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
luv
26.
27.
28.
29.
30.
31.
koniec
comeback!
nominacja
1. Zacznijmy od nowa
2. Początki są trudne
3. Tak, jestem wściekła.
4. Ludzie się nie zmieniają
5. Dzień dobroci dla kłamców
Justin&Connor&Ashley
6. No i na co ci to było?
7. Chyba wracamy do normy
8. Czuję, że tracę kontrolę
Nominacja
9. Jeszcze chwila i sięgnę dna
nominacja numer dwa
10. Znaczenie koloru czerwonego
nominejszyn 3
12. Zgaduje, że wygrałam
13. Dzień gier
14. Początek katastrofy
15. Huragan Ashley
16. Chcę być z tobą już zawsze
17. Co będzie dalej?
nominacja ktoraś tam
nie wiem co to niby nominacja
18. Co się dzieje na rodzinnych imprezkach
Q&A
znów się spotykamy nominacjo
nominacja x2
Epilog
JEZUSMARIACHRYSTEPANIE

11. Szybko się zaczęło i równie szybko się kończy

2.5K 133 50
By mrsxsarcasm

Wstałam znacznie wcześniej niż Theo i zdążyłam się już wykąpać. Wychodzę z łazienki i z powrotem siadam na łóżko. Zastanawiam się, czy to się dzieje naprawdę, czy to po prostu sen. Chłopak nadal śpi i wygląda tak uroczo i niewinnie, że nie mam ochoty go budzić.
Siedzę jeszcze chwilkę po czym zaczynam błądzić palcami po jego torsie, po prostu nie mogę się powstrzymać.  Przez moment wydaje mi się, że Theo lekko się uśmiechnął i zaczynam zastanawiać się czy to przez sen czy chłopak już się rozbudził. Postanawiam więc to sprawdzić. Pochylam się nad nim i zaczynam składać maleńkie pocałunki zaczynając od klatki piersiowej a następnie przechodząc coraz wyżej. Gdy dochodzę do jego ust całuje go subtelnie ale zmysłowo. Czuję jak na skutek moich działań Theo się uśmiecha. Czyli jednak już nie śpi.
-Mógłbym się tak budzić codziennie- szepcze na co ja uśmiecham się promiennie.- I po co komu słońce za oknem jak się widzi taki uśmiech na dzień dobry- słodzi mi gładząc mój policzek kciukiem. Spuszczam wzrok czując, że się rumienię.

Theo idzie wziąć kąpiel, ja za to mając na sobie jedynie jego koszulkę i majtki idę do salonu. Tam włączam muzykę i tanecznym krokiem pokonuje odległość od kanapy do lodówki. Kręce się po kuchni próbując wymyślić, co zrobić na śniadanie. Trochę tracę poczucie czasu i przez kilka piosenek po prostu przemieszczam się po mieszkaniu śpiewając.
Stoję przy otwartej lodówce i mierzę wzrokiem wszystkie półki gdy nagle czuję czyjś dotyk na biodrach.
Theo splata dłonie na wysokości mojego brzucha zostawiając mi jednak wystarczająco przestrzeni żeby się obrócić. Kieruje twarz w stronę chłopaka, który niemal od razu przyciska swoje usta do moich. Wymieniamy kilka pocałunków i odrywając się od siebie oboje, niemal równocześnie się uśmiechamy.
-To... jak się spało, księżniczko?- chłopak chwali się równymi, białymi ząbkami.
-Lepiej niż kiedykolwiek- zarzucam mu ręce na szyję.
Chłopak znów mnie całuje. Trzymając dłonie na moich biodrach popycha mnie lekko w tył. Gdy moje plecy napotykają przeszkodę Theo przesuwa ręce niżej i podnosi mnie po czym sadza na kuchennym blacie. Nie przestajemy się całować, to tak trochę jakby każde z nas oddawało poprzedni pocałunek i nie chciało by był on tym ostatnim.
Nagle słyszę głośne kaszlnięcie. Moje całe ciało spina się na myśl o tym, że to może być Stiles. Theo odsuwa się ode mnie i oboje spoglądamy w stronę drzwi wejściowych. Justin stoi w progu z założonymi rękoma.
-Chyba wam przeszkadzam…- zaczyna.
-Troszeczkę- odpowiada mu Theo.
Mój przyjaciel zamyka drzwi i zmierza do nas, do kuchni, wyjmując po drodze z kieszeni telefon.
-Do kogo powinienem zadzwonić?- mruczy pod nosem.- Do Connora, Stilesa a może do Ashley…- podnosi wzrok na mnie i Theo jakbyśmy mu w czymś przerwali a nie na odwrót. Nie mam mu tego za złe ani nic, przecież to tylko dziwny zbieg okoliczności, i niezamknięte drzwi. Zastanawia mnie tylko jego reakcja.
-Dlaczego do Connora?- pytam.
-Bo on też zawalił- rzuca.
-Niby co?- Theo odzywa się patrząc na mnie.
-Mieli nas pilnować, żeby do niczego między nami nie doszło- tłumaczę pośpiesznie.
-No to zawaliliście po całości- odwraca wzrok w stronę Justina.
Szturcham go lekko w ramię. Tak naprawdę przyjaciel mógł tylko podejrzewać, że ze sobą spaliśmy, nakrył nas w końcu tylko na całowaniu. Tymi słowami Theo tylko potwierdził jego domysły.
-I powiedzcie mi, co ja mam teraz zrobić?- dostrzegam, że Justin ma wewnętrzną rozterkę.
Spoglądam na Theo i chłopak niemal od razu orientuje się o co mi chodzi. Kiwa głową i zostawia mnie sam na sam z Justinem.

Zajmuje miejsce obok chłopaka.
-Możesz mi proszę wytłumaczyć, o co w tym wszystkim chodzi?- pyta w kółko przerzucając telefon z jednej ręki do drugiej.
-Sama nie wiem- wzdycham ciężko i opieram się bokiem o blat.
-Jesteście znowu razem czy jak?-ciągnie.
-Chyba… nie wiem, nie rozmawialiśmy o tym.
-Zgaduję, że byliście zajęci czymś innym.
-Kompletnie nie rozumiem czemu cię to tak dotknęło, sam mi mówiłeś jeszcze trzy tygodnie temu, że do tego dojdzie.
-Bo wtedy jeszcze mnie nie obchodziło to jak się będziesz czuła.
-Przecież czuję się dobrze! Nawet świetnie, odkąd tu przyjechałam nie czułam się lepiej.
-A co będzie jak on cię oleje za parę dni, bo pogodzą się z Ashley?
-Wydaje mi się, że zerwali.
-Powiedział ci tak?
-Nie- spuszczam wzrok.
-Widzisz. Theo otwiera sobie kolejne drzwi nie zamykając poprzednich. Odkąd go znam zawsze tak robił.
-Chryste Justin co ja mam ci powiedzieć, ja rozumiem, że się o mnie martwisz ale jestem dorosła. Jeśli dokonam złych wyborów to poniosę konsekwencję, tak działa życie.
-To Chryste to ci się chyba od Stilesa wzięło- zauważa.- Ale co ja mam powiedzieć twojemu bratu?
-Na razie nic- mówię zdecydowanie- pogadam o tym z Theo.
-Niech ci będzie- wzdycha i uśmiecha się niewyraźnie.
Nagle drzwi wejściowe znów się otwierają a moje ciało znów przeszywa fala niepokoju. Na całe szczęście, to znów nie mój brat, tym razem to Connor. Chłopak wchodzi i mierzy mnie wzrokiem do momentu w którym nie staje obok.
-Wyglądasz jakbyś była po seksie, i tak też pachniesz- mówi jakby to była zupełnie normalna rzecz, jaką mówisz ludziom na powitanie.
Chwytam kołnierzyk t-shirtu i przykładam go do nosa.
-Pachnę żelem pod prysznic- stwierdzam.
-Nieistotne- kręci głową- ja i tak już wszystko wiem.
-Justin…- odwracam się do chłopaka i piorunuje go wzrokiem.
-Jest moim partnerem w tej akcji, nie mogę mieć przed nim tajemnic- broni się chłopak.
-Nie mam pojęcia co on ci powiedział, ale z tego co mi wiadomo to on nadal jest z Ash- Connor odzywa się cicho.
-A niby skąd to wiesz?- mrużę oczy i krzyżuje ręce na piersi. Chłopak ignoruje moje pytanie.
-Theo jest dupkiem Em, on cię chciał tylko wykorzystać- mówi i jest przekonany o tym, że ma rację. Ciekawe, że niby się kumplują a mają o nim takie zdanie. Akurat gdy kończy to zdanie Theo dołącza do nas. Zauważa Connora i posyła mi pytające spojrzenie.- Ej- blondyn znów się odzywa i szturcha Theo - co byś zrobił jakbym teraz pocałował Em?
-Dwa dni temu ustaliliśmy, że bardzo nie chciałbyś tego robić- odpowiada mu.
-Ale jakbym teraz jednak chciał? Albo ktokolwiek inny?- ciągnie. Zastanawiam się co chce osiągnąć tym jakże profesjonalnym wywiadem.
Theo przenosi wzrok na mnie a potem na chłopaka i znów na mnie.
-Emily może robić co chce, jakoś mnie to nie obchodzi- mówi z poważną miną wzruszając przy tym ramionami. Przez chwilę patrzy mi w oczy z zupełną pustką w swoich a ja czuję, że chyba zaraz wybuchnę śmiechem, albo się rozpłaczę. Albo jedno i drugie.
-A teraz musicie mi wybaczyć- wymija mnie i zaczyna iść w kierunku wyjścia.- Ale idę spędzić czas ze swoją dziewczyną, o ile przypadkiem przez któregoś, z was idioci, już nią nie jest- odwraca się jeszcze na moment po czym opuszcza mieszkanie.
-Bardzo mi przykro Em, ale chyba miałem rację- tuż po dźwięku zamykanych drzwi słyszę głos Connora.
Zaciskam pięści i czuję, że zaraz nie wytrzymam. Biegiem rzucam się w stronę swojego pokoju. Tam wciągam pierwsze lepsze szorty i wkładam za dużą koszulkę w spodnie. Chwilę później już jestem przy drzwiach i zakładam buty.
-Co robisz?- pyta jeden z moich przyjaciół.
-Mam zamiar rozpierdolić mu ten jego kurwa idealny związek- mówię przez zaciśnięte zęby walcząc jednocześnie ze sznurówkami.- Opowiem Ashley wszystko- dodaje ze sztucznym uśmiechem.- z najmniejszymi szczegółami.
Odwracam się się wychodzę z mieszkania trzaskając drzwiami tak mocno, żeby sąsiedzi na ostatnim piętrze wiedzieli, jak bardzo jestem zła. Nie nie chwila, ja nie jestem zła, mnie wkurwienie rozpierdala od środka.
Idę przez hol w stronę windy i nawet już mnie nie obchodzi, że nie zabrałam ze sobą telefonu.
Nagle czyjaś dłoń łapie mnie i wciąga w boczny korytarz. Natychmiast zostaje przygwożdżona do ściany przez nikogo innego jak Theo. Mam ochotę solidnie walnąć go w twarz jednak on przytrzymuje moje nadgarstki.
-Szybka jesteś- rzuca z uśmiechem.
-Słucham?
-No nie mów, że się na to nabrałaś- snuje przybliżając się do mnie.- Po cudownej nocy, z fantastyczną dziewczyną, po tym jak powiedziałem jej, że mi na niej zależy, miałbym jej powiedzieć, że mnie nie obchodzi?
-Chyba właśnie to zrobiłeś- rzucam beznamiętnie.
-Ale nie mówiłem szczerze, to chyba jasne.
-Nie mówiłeś szczerze, że ci zależy czy że cię nie obchodzę?- mrużę oczy.
-No a jak myślisz?
-Myślę, że powinieneś iść do tej swojej dziewczyny- odwracam wzrok od chłopaka, wydaje mi się, że ze mną pogrywa i bardzo mi się to nie podoba.
-Właśnie przy niej stoję- szepcze i składa na moich ustach delikatny pocałunek. Chyba jednak jestem w stanie uwierzyć, że to było tak na pokaz. Moje ciało dotychczas napięte rozluźnia się i cała złość spływa ze mnie ustępując miejsca dziwnemu uczuciu. Jest trochę podobne do tego które czułam wtedy, kiedy ja i Theo zaczynaliśmy być razem. Z jednej strony to naprawdę cudowne uczucie, ale z drugiej strony niepokoi mnie. Co jeśli Theo jednak nie jest ze mną szczery? Co jeśli to tylko chwilowa zmiana i prędzej czy później, stwierdzi, że jednak z Ashley było mu lepiej? Tak czy siak, już jest za późno. Zakochałam się w nim na nowo.

Opuszczamy budynek i idziemy ulicą cały czas stykając się ramionami. Szkoda tylko, że jak normalny człowiek nie mógłby mnie wziąć za rękę albo coś. Docieramy do pobliskiej kawiarni.
-Kawa i ciastko?-pyta Theo zatrzymując się przed lokalem.
-Frappucino i muffinkę, ty mi wybierz- uśmiecham się i wchodzę do środka. Idę zająć miejsce podczas gdy Theo składa zamówienie. Będę szczera, to taki mały test na ile on mnie zna. Albo ile jeszcze pamięta na mój temat.
Po paru minutach chłopak dosiada się do mnie i stawia na stole dwa kubki kawy i dwie babeczki.
-Z kawałkami czekolady- wskazuje na muffinkę- i karmelowo-migdałowe- przesuwa napój w moim kierunku.- Trafiłem?
-Za sto punktów- mówię nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Opieram dłonie na niewielkim stoliku i pochylam się nad nim, a następnie cmokam Theo w usta. Wracam do normalnej pozycji, biorę plastikowy kubek w dłoń i nadal się uśmiechając pociągam łyk napoju.
-Wyglądasz obłędnie w tej mojej koszulce- odzywa się.
-Chryste Theo!- wzdycham przeciągle- przestań być tak cholernie kochany bo się jeszcze w tobie zakocham- śmieje się. Utrzymujmy pozory, że to jeszcze nie nastąpiło.
-O to mi właśnie chodzi- puszcza mi oczko a kącik jego ust idzie ku górze.

Nie mogę się powstrzymać i gdy mamy już wychodzić decyduje się na drugą kawę. Theo mówi, że poczeka na zewnątrz ja natomiast udaje się do baristki. Ma nieco ciemną karnację i brązowe lokowane włosy. Właśnie związuje w pasie zielony fartuszek, chyba dopiero zaczyna zmianę. Coś mnie w niej intryguje. Gdy dochodzę do lady oddzielającej mnie i dziewczynę ta robi dość dziwną minę. Kręci nosem po czym kicha. Posyła mi zmieszane spojrzenie i dopiero po chwili jakby wraca do rzeczywistości. Wita mnie typową gadką “dzień dobry, co dla ciebie?”. Zamawiam a gdy czekam na swój napój tamta cały czas dziwnie na mnie patrzy. Gdy w końcu dostaje swoją kawę szybko wychodzę czując się nieswojo. Zamykając drzwi kawiarni automatycznie odwracam się jeszcze za siebie i ostatni raz spoglądam na dziewczynę.
-Coś nie tak?- Theo zauważa moją roztargnioną minę.
-Czy ja nie ładnie pachnę albo coś?- krzywię się.
-Pachniesz bardzo ładnie, moim żelem pod prysznic- uśmiecha się.- Skąd to pytanie?- interesuje się.
-Dziewczyna w kawiarni dziwnie się zachowywała- macham ręką w stronę stronę, z której przyszliśmy.
-Nie przejmuj się tym- Theo obejmuje mnie ramieniem i lekko przytula. Po chwili chwyta mój kubek z napojem i bierze kilka łyków.- Jesteś tak śliczna, że pewnie tamta źle się z tym czuła - komplementuje mnie po raz tysięczny i po raz również tysięczny uśmiecha się cwaniacko.

Po naszym małym śniadaniu Theo zabiera mnie na spacer. Idziemy taką trasą, że akurat przechodzimy obok jakiegoś liceum. Przyglądam się odbywającemu się po przeciwnej stronie boiska treningowi cheerleaderek.
-O czym tak myślisz?- ciekawi się.
-Przypomniało mi się, jak w zeszłym roku Hayden dosłownie zmusiła mnie, żebym zapisała się z nią do drużyny cheerleaderek- śmieje się nie spuszczając wzroku z tamtych dziewczyn. Ich układ jest banalnie prosty, mogłabym go powtórzyć tu i teraz bez najmniejszego problemu.
-Byłaś cheerleaderką?- pyta zdziwiony- Jak mogłem to przegapić...- dodaje pod nosem. Jakby wpadł na pomysł, żeby zamiast mnie olać, przyjechać chociaż na jeden dzień do Beacon Hills, to może by akurat trafił na jeden z treningów. No ale już nie chcę znowu wracać do tego tematu. Chociaż właściwie wypadałoby, nadal nie wiem dlaczego to zrobił.- Ale to tłumaczy dlaczego  twój tyłek wydawał mi się jakiś lepszy niż rok temu- dodaje a ja naturalną reakcją uderzam go w ramię.
-Zdajesz sobie sprawę, że to mnie ani trochę nie boli?- droczy się ze mną.
-Ale daje mi satysfakcję- unoszę nieco brodę i uśmiecham się złośliwie.
-Mnie by satysfakcjonował twój widok w tej krótkiej cheerleaderskiej spódniczce.
Mam ochotę walnąć go po raz drugi tyle, że ktoś właśnie wszedł nam w drogę. Jakaś dziewczyna, brunetka o dość bladej skórze, staje przed Theo i zatrzymuje go. Cofa się kilka kroków i sztucznie uśmiecha się do chłopaka.
-Cześć- odzywa się.
-O hej Jess- Theo również nieco odsuwa się w tył.- Dawno się nie odzywałaś- rzuca.
-Twoja dziewczyna dała mi jasno do zrozumienia, że mam tego nie robić- mówi ostro, nieco oskarżycielskim tonem i spogląda na mnie.-Szkoda tylko, że nigdy nie mówiłeś, że ją masz.
-To nie jest moja dziewczyna- Theo rzuca pośpiesznie kiwając głową w moją stronę. Godzinę temu mówiłeś co innego, człowieku weź się zdecyduj. Próbuję ukryć to, że jego słowa mnie dotknęły. - Z resztą nie mam pojęcia o czym ty mówisz- kręci głową.
-O tym sms’ie- dziewczyna przewraca oczami.
-Jakim?
-Nie mam ochoty z Tobą teraz rozmawiać- widać, że ta cała Jess jest trochę wkurzona.- Ogarnij swoją laskę i pilnuj telefonu- rzuca, po czym przeciska się między nami i idzie w swoją stronę.
-Wiesz o co jej chodziło?- Theo nagle przypomina sobie, że stoję obok. Mierzę go wzrokiem po czym bez słowa, z rękoma skrzyżowanymi na piersi ruszam przed siebie. -A tobie teraz o co chodzi?- woła za mną.
Dogania mnie i staje przede mną tarasując mi przejście. Umieszcza ręce na moich ramionach.
-Możesz się nie obrażać, tylko jak normalny człowiek powiedzieć co ci nie pasuje- mówi z lekką pretensją.
-Nie obrażam się, po prostu chciałam zrobić teatralne wyjście- wzruszam ramionami.- I chodzi mi o to, że chyba zaczynasz gubić się we własnych kłamstwach, Theo- dodaję bardzo subtelnie ale chłodno wypowiadając jego imię.
-Może konkretniej?
-Mi wmawiasz, że jestem twoją dziewczyną, a przy kimkolwiek innym temu zaprzeczasz- tłumaczę.
-Taki nawyk- wzrusza ramionami.- Coś jeszcze cię trapi, księżniczko?
Cholera, za każdym razem jak mnie tak nazywa to się rozpływam.
-No…-podejmuje niepewnie- ale boję się, że się wkurzysz- spuszczam wzrok.
-Trudno mnie zdenerwować- stwierdza.- I głowa do góry- mruczy unosząc mój podbródek po czym uśmiecha się szarmancko- bo ci korona spadnie.
-Ta wiadomość, o której mówiła Jess… ja ją napisałam- spoglądam mu w oczy.
-Co napisałaś?- marszczy lekko brwi. Naprawdę uroczo wygląda kiedy tak robi.
-Że ma cię zostawić w spokoju.
-Ktoś tu chyba był zazdrosny- śmieje się i zakłada mi włosy za ucho, albo raczej próbuje, bo wciąż uciekają.
-Wcale, że nie!- oburzam się.- Ja po prostu nie chciałam, żebyś spierdolił swój związek z Ashley, tak jak zrobiłeś to ze mną.
-Nadal cię to boli?
-Oczywiście, że tak!- podnoszę ton głosu.-Theo, byłeś kurwa moją pierwszą miłością- czuję, że muszę to wszystko z siebie wyrzucić.- Nie byłam na tyle naiwna, żeby wierzyć, że będziemy razem już zawsze, ale nie sądziłam, że to się tak szybko skończy. Że ty to zakończysz. I było mi z tym naprawdę cholernie ciężko, nawet sobie nie wyobrażasz- przez moment mrugam szybko, żeby pozbyć się napływających łez i wspomnień. Cholera Emily nie bądź beksą.
Theo chwyta moje ręce i przekłada je sobie w pasie po czym przyciąga mnie bardzo blisko. Wtulam się w jego pierś i zamykam oczy. W zasadzie to jestem trochę rozczarowana, że nic mi nie odpowiedział, rozmowy z nim na takie tematy zawsze były trudne.
-Mój związek z Ashley od początku był spierdolony- szepcze.
-Chcesz o tym pogadać?
-Nie.
-Ale na pewno?- odsuwam się od chłopaka i patrzę na niego przenikliwie.
-Tak.
-Ale i tak mi w końcu powiesz- śmieje się.
-Nie wydaje mi się- kręci głową. Oplata mnie ramieniem i zaczyna iść, delikatnie ciągnąc mnie ze sobą.
-Jestem przekonana, że tak.
-Nie ma opcji.

Robimy jeszcze jedno kółko między budynkami w okolicy aż w końcu dochodzimy pod ten nasz. Zdaje się, że oboje zapomnieliśmy o Connorze i Justinie gdyż oboje stajemy jak wryci widząc ich w mieszkaniu.
-Twoja dziewczyna tu jest- woła Connor w kierunku mojego towarzysza. Po chwili z pokoju Theo wychodzi Ashley, uśmiechnięta i cała w skowronkach. Wesołym krokiem rusza w naszą stronę.
Jestem przygotowana na to, że dziewczyna nagle zmieni minę i znów zacznie wrzeszczeć na Theo. Ona jednak zarzuca mu ręce na szyję i wtula się w niego. Czuję jak się we mnie gotuje.
-Kochanie, ja tak cię przepraszam- mówi cicho, jednak stoję na tyle blisko, że wszystko słyszę.- Głupio zrobiłam, miałeś prawo być zły, a ja nie powinnam się obrażać- dodaje słodkim głosem.
Mimowolnie przewracam oczami i czekam na reakcję Theo. Chłopak na początku stał sztywno teraz jednak ugina się pod uściskiem blondynki i opłata ją rękoma w pasie. To jest jakiś żart, zaraz nie wytrzymam. Nagle widzę czyjąś rękę obok mnie, która po chwili ląduje na moich ustach. Druga ręka, jak się po chwili orientuje Justina, zatrzymuje się na wysokości mojego brzucha i chłopak powoli zaczyna odciągać mnie w tył. Nie protestuję bo podświadomie wiem, że to dobrze, że ktoś powstrzymuje mnie od zrobienia awantury. A mam wielką ochotę ją zrobić. A to nie skończyłoby się dobrze dla nikogo, tym bardziej, że nie wiem czy potrafiłabym przestać w odpowiednim momencie czy tak jak kiedyś, poszłabym o krok za daleko. Krok który by mnie wiele kosztował.

Rozlega się dźwięk dzwonka. Wszyscy wymieniają spojrzenia i zapewnie myślą, że to Stiles. Ja również. Po raz trzeci tego dnia mylę się w tej sprawie. Theo odchodzi od Ashley i otwiera drzwi. W progu staje starsza kobieta, mimo że nie widziałam jej od roku od razu ją rozpoznaje.
-Matko jedyna jaki tu bałagan- jest to pierwsze co mówi po wejściu do mieszkania. Theo jest wyraźnie zaskoczony jej wizytą.- I dlaczego tu tyle ludzi?-mruczy pod nosem. Przeskakuje spojrzeniem z Justina na Connora po czym zatrzymuje je na mnie.
-Emily!- woła uradowana i rozpościera ramiona idąc w moim kierunku.
-Pani Eleonor- uśmiecham się do kobiety. Ta całuje mnie w policzek na powitanie, jakbym to ja była jej wnuczką a nie Theo.
-Ja ci dam Pani- karci mnie.- Theodorze zrób mi herbaty- woła do chłopaka z tyłu. Na dźwięk pełnego imienia chłopaka Connor paska śmiechem.
Justin kulturalnie podchodzi do Eleonor i przedstawia się, dając sobie przydomek ‘przyjaciel Emily’. Po chwili Connor idzie w jego ślady. Następnie kobieta bierze mnie pod ramię i idzie usiąść ze mną w kuchni.
-Wiesz już jaką sukienkę założysz? -odzywa się do mnie a ja nie mam pojęcia o co chodzi.
-Na co?- pytam.
-Theo ci nie powiedział?- wzdycha i obrzuca chłopaka, który właśnie zalewa kubki wrzątkiem, karcącym spojrzeniem.
-Właściwie to…-podejmuje jednak kobieta mu przerywa.
-Wiesz złotko, za niedługo mamy z mężem rocznicę ślubu i Theo miał pojawić się z Tobą na naszym przyjęciu- uśmiecha się.
-O!- wzdycham zaskoczona.
-Właściwie to miałem zamiar przyjechać z moja dziewczyną- Theo w końcu dochodzi do głosu i spogląda na dziewczynę stojącą po drugiej stronie pomieszczenia. Śmiać mi się chce jak widzę jak zagubiona jest w tym momencie. Stoi tak tam jak taka, za przeproszeniem, pizda już od pięciu minut, jak nie dłużej.
Eleonor kieruje spojrzenie na Ashley, dokładnie ja ogląda, jak obiekt w muzeum po czym z rozczarowaną miną spogląda na wnuczka.
-Zjebałeś to chłopcze- odzywa się poważnym tonem. Przysięgam, kocham kocham tę kobietę i jej sposób bycia. Z trudem powstrzymuje śmiech. Nagle blondynka pojawia się obok z szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy.
-Dzień dobry, jestem Ashley, dziewczyna Theo- wystawia dłoń w kierunku Eleonor.- Bardzo miło mi Panią poznać.
Kobieta tylko jeszcze bardziej podbija moje serce ignorując dziewczynę, zachowuje się jakby tamta nie istniała i znów rozmawia ze mną.

Justin i Connor wyszli niedługo po przybyciu Elenor. Nie miałam nawet okazji porozmawiać z nimi dlaczego Ashley tu była i czy coś jej powiedzieli. Przez nastawienie starszej kobiety Theo dość szybko odesłał SWOJĄ DZIEWCZYNĘ do domu.
Pogrążona w rozmowie nie myślałam za wiele o tym co się w ogóle wydarzyło. Albo może nie chciałam tego do siebie dopuścić. Dlatego gdy tylko kobieta opuściła mieszkanie, i Theo również, żeby odwieść ją na dworzec zostałam sam na sam ze swoimi przemyśleniami.
To były niemal idealne dwadzieścia cztery godziny. Jednak okazałam się naiwna myśląc, że Theo może chciałby, żebyśmy znów byli razem. Nie rozumiem dlaczego robił te wszystkie urocze i kochane rzeczy mimo, że jak mi się wydawało dostał już to czego chciał. Nie wiem, czy chce z nim o tym rozmawiać, a nawet jeśli to wątpię, że on będzie chętny. Ale co mi innego zostało? Mam płakać? Chyba nie warto. Czuję, że to był błąd. Począwszy od decyzji o zamieszkaniu tutaj aż po zeszłą noc. Wmawiałam Justinowi, i sobie, że mogę pogodzić się z konsekwencjami jednak to nieprawda. Nie potrafię. Kładę głowę na poduszce a siła grawitacji wydziera z mojego oka pojedynczą łzę, która spływa mi po policzku po czym opada na materiał. Dosłownie na moment zasypiam.

Budzi mnie dźwięk sms’a i silna wibracja tuż przy moim uchu. Gwałtownie się podnoszę i przecieram twarz dłońmi. Pocieram również oko i dopiero po chwili uzmysławiam sobie swój błąd. Miałam pomalowane rzęsy. Ale nieistotne. Sprawdzam wiadomość. Okazuje się, że Hayden znalazła i wysłała mi zdjęcie zeszłorocznego składu cheerleaderek, o które prosiłam w ciągu dnia. W zamyśle miałam je pokazać Theo ale teraz w sumie nie wiem czy to zrobię.
Patrzę na godzinę, jest jeszcze dość wcześnie. Podnoszę się i przechodząc przez łazienkę docieram do pokoju Theo. Chłopak leży na plecach na łóżku i robi coś w telefonie. Zauważa mnie dopiero gdy wchodzę do pokoju i kładę się obok niego. Leżę przez chwilę na brzuchu podpierając twarz rękoma i czekam aż skończy robić to co robi.
-Co jest?- pyta siadając po czym odkłada komórkę ma półkę. Początkowo tylko wzruszam ramionami.- Płakałaś?- pyta nagle jakby z lekkim przejęciem i wskazuje na moje oczy.
-Nie- kręcę głową. Mój głos jest cichy i nie przygnębiony. -Przysnęło mi się- mruczę.
-Zgaduję, że chcesz pogadać o dzisiejszym- podejmuje trochę niezadowolony.
-Chciałbym cię zrozumieć. Nie mam pojęcia o co ci chodzi.
-Sam tego nie wiem- stwierdza.- Posłuchaj Em...- podejmuje i jestem pewna, że nie spodoba mi się to co usłyszę. Wiem to bo Theo nigdy nie używa skrótu mojego imienia. Nigdy.- Poprzednia noc była super, w dzień też się dobrze bawiłem ale powinniśmy to na tym zakończyć- próbuje odczytać jego emocje ale nie potrafię. Wpatruję się w zielone oczy chłopaka. Nie wiem czy jest mu smutno, czy żal mu mnie, a może go to jakoś wewnętrznie bawi…- No i wolałbym, żebyśmy zatrzymali to dla siebie.
-Ashley ma się nie dowiedzieć, no jasne- wzdycham.
-Ja nadal chcę z nią być, tak jest lepiej- wmawia mi.- Tak powinno być. Po prostu ty i ja chcemy czegoś innego.
To miało zapewne znaczyć, to co od dawna już powinno być dla mnie jasne. Ja chciałbym żebyśmy znów byli razem a on nie.
Zauważam, że zbyt często stwierdza, że coś ‘powinno’ być, a znacznie rzadziej mówi o tym czego sam chce.
-A co Justinem i Connorem?- głośno myślę.
-Gadałem z nimi. Będą cicho.
-No… dobra- rzucam i powoli wstaję. Po czym po prostu wychodzę. U siebie rzucam się na łóżko i wpatruję w sufit. Powinnam coś czuć. Smutek. Rozczarowanie. Złość. Cokolwiek. Prawda jest jednak taka, że jedyne co czuje to niekończąca się pustka.

Specjalna dedykacja dla rzonatheo
__________________________
Oto jest! rozdział na umielenie wam pierwszych dni szkoły 😚
Ale wiecie co kochani, chyba mam spadek formy :c
Nie bardzo podoba mi się to co tu napisałam, czuję, że w porównaniu z kilkoma poprzednimi jest słaby...
Alee dajcie znać co wy myślicie! 😊
Do następnego 💕

Continue Reading

You'll Also Like

7.2K 578 13
Trzecia i ostatnia część książki New Beginning. Zapraszam! Część pierwsza: https://www.wattpad.com/story/71635614-new-beginning-derek-hale Część drug...
14K 1K 34
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
206K 6.3K 32
Wojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby raz na zawsze zmienić swoją łatkę mola ks...
71.5K 3.7K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...