Heavy // with Draco Malfoy

By letzte_stimme

277K 11.2K 4.2K

Maya Trevelyn, czarownica czystej krwi rozpoczyna swoją niezapomnianą i intrygującą przygodę w Hogwarcie. Poz... More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11. Through Mike's eyes
12
13
14
15
16
17. Through Ana's eyes
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38. Through Mike's eyes
39. Through Natalie's eyes
40
41
43. Trough Ana's eyes
44
45
46
47
48
49
50
51
Koniec części pierwszej
Udało się

42

3.2K 174 57
By letzte_stimme

Czy na dzisiejszej czwartkowej lekcji transmutacji mogło być coś bardziej żenującego, niż pojedynek pomiędzy Ciotterem i Rudasem na fałszywe różdżki bliźniaków Weasley? Wątpię... Mieliśmy jedno niezbyt trudne zadanie z transmutacji międzygatunkowej: zamienić perliczkę nadmorską w świnkę morską. Nie mówię, że wyszło mi to za pierwszym razem, no ale na Boga... A oni zrezygnowani swoja głupotą (jeden zamienił swoją perliczkę na papużkę, a drugi w zabawkową rybę czy coś podobnego) zaczęli wydurniać się na końcu sali. Na szczęście pod koniec lekcji doprowadził ich do porządku ostry głos profesor McGonagall.

- Skoro Potter i Weasley zechcieli już łaskawie zachować się stosownie do swojego wieku - Dobrze powiedziane! - mam Wam wszystkim coś do powiedzenia. Zbliża się Bal Bożonarodzeniowy, tradycyjna część Turnieju Trójmagicznego, znakomita okazja, by poznać bliżej naszych zagranicznych gości. Bal jest tylko dla uczniów od czwartej klasy wzwyż... ale każde z Was może zaprosić młodszego ucznia lub uczennicę... - Taaa, jak jakaś laska przyjdzie z młodszym "kolegą" to się raczej nie powstrzymam od śmiechu.
Po wypowiedzi nauczycielki większość dziewczyn zapiszczało z uciechy bądź podniecenia. Kilka naiwnych spojrzało nawet na swoich "wybrańców" dość sugestywnie, ale no kurde, skąd gościu ma wiedzieć, że takie spojrzenie znaczy: "zaproś mnie na bal"? To żałosne.

- Obowiązują szaty odświętne - ciągnęła nauczycielka. - Bal rozpocznie się w Wielkiej Sali o ósmej wieczorem, w dzień Bożego Narodzenia, a zakończy o północy. I jeszcze jedno - rozejrzała się uważnie po klasie. - Bal Bożonarodzeniowy jest, oczywiście, okazją... żeby sobie pozwolić na... ee... trochę luzu. - powiedziała potępiającym głosem.

- Co to ma niby oznaczać? - zapytałam Sanders, z którą siedzę niemal na każdej lekcji.

- Mnie nie pytaj - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy i rozsiadła się, zaplatając sobie ręce za głową. - Ja tam nigdy nie wiem, co McSztywna chce nam przekazać.

- Ale to wcale NIE znaczy, że pozwolimy na jakiekolwiek naruszanie zasad, jakie obowiązują uczniów Hogwartu. - dodała ostro nauczycielka.

- To w takim razie jak mamy przedostać się z Wielkiej Sali do naszych dormitoriów, skoro nie wolno nam przebywać na korytarzach szkolnych po ciszy nocnej? - zapytałam ironicznie. Usłyszałam, że kilka osób zdusiło śmiech, a reszta niespokojnie poruszyła się na swoich krzesłach. McGonagall popatrzyła na mnie gniewnie, ale zanim się odezwała zabrzmiał dzwonek, więc odpuściła sobie kazanie.

- Ma pani szczęście, panno Trevelyn, dzisiaj poprzestanę na minus dziesięciu punktach dla Slytherinu - powiedziała ostro, po czym zwróciła się w stronę Ciottera. - Potter, proszę do mnie na słówko. - Nie żebym była jakaś wścibska, ale chciałam usłyszeć co nieco, więc powiedziałam Natalie, że zaraz do niej dołączę i najwolniej jak umiałam, zaczęłam pakować swoją torbę. - Potter, reprezentanci szkół i ich partnerzy...

- Jacy partnerzy? - przerwał Gryfon.

- Wasi partnerzy podczas Balu Bożonarodzeniowego, Potter - odparła chłodno. - Wasi partnerzy do tańca. Ściślej mówiąc, partner i partnerki. - Czyli nie chodzi o opieprz za zachowanie Ciottera? Co za kicha! Przestałam się guzdrać, już nie obchodziło mnie, o czym rozmawiają, ale zanim po cichu opuściłam salę usłyszałam, że bal otwierają reprezentanci wraz ze swoimi partnerami.

- Nie wierzę... nie wystarczyło, że wszystko mu przeszło płazem to jeszcze ten pajac ma otwierać bal... - powiedziałam do siebie i ruszyłam na poszukiwanie Sanders.

***

Ja rozumiem, że taki bal jest niecodzienną sprawą, ale ci ludzie wprost oszaleli! Dziewczyny biegały od koleżanki do koleżanki, piszcząc i rozmawiając o tym, co ubiorą, jak się pomalują, kto ich zaprosi, lub w ewentualności kogo one zaproszą. Natomiast chłopcy: ci odważniejsi i pewniejsi siebie wręcz polowali na swoje ofiary, a mniej śmiali chodzili w grupach, przyglądając się i wypatrując, która by tu się zgodziła z nimi pójść. Stety-niestety mogę powiedzieć, że moja skromna osoba wywołuje dość duże zainteresowanie - minęło zaledwie kilka dni od czasu, kiedy informacja o balu wypłynęła, a ja już musiałam uprzejmie (tych, którzy wyglądali na przestraszonych, jąkających się lub tych, których darzyłam sympatią) bądź nieuprzejmie (zbyt pewnych siebie i gburowatych lalusiów lub macho) spławić kilkunastu chłopaków.

***

- Chyba wybiorę malinową sukienkę. - powiedziała nagle Ana, kiedy z dziewczynami (Natalie, Bay i Evą) siedziałyśmy przed zamkiem, podziwiając zimowy krajobraz.

- Ślicznie Ci będzie w takim kolorze - skomentowała z entuzjazmem Eva. - Ja raczej bazuję na złotym. - kontynuowała.

- Świecąca owca, tego jeszcze nie było. - skomentowała kpiąco Natalie. Zatuszowałam śmiech kaszlem.

- Ty się nie odzywaj, Sanders, i tak wiemy, że przyjdziesz w spodniach. - teraz wszystkie bez skrępowania się zaśmiałyśmy. Eva miała rację, nigdy nie widziałyśmy Ślizgonki w czymś innym, niż w spodniach.

- A żebyście się nie zdziwiły. - odparła.

- Dobra, skoro ubierasz sukienkę, czy coś podobnego, to zapewne w kolorze czerni albo granatu, co? - spytała Bay. Natalie spojrzała na nią pytająco, ale ostatecznie przytaknęła powoli. - To weź czarną, plisss, bo ja już sobie wymarzyłam taką granatową, rozkloszowaną, okej?

- Jak sobie chcesz. - odpowiedziała.

- A Ty, Maya? Masz już coś? Po Tobie spodziewamy się czegoś spektakularnego! - spytała mnie podekscytowana Ana, a Bay i Eva jej przytaknęły.

- Nie zawiodę Was. - powiedziałam i uśmiechnęłam się tajemniczo. Dwa dni temu napisałam mamie dokładnie, którą sukienkę ma mi przysłać (jednak zakupy z siostrą to zbawienie). Wszystkie dodatki już dopasowałam (oczywiście po listownej konsultacji z Marthą), teraz zostało tylko czekanie na paczkę od mamy... pewnie przyjdzie wraz ze smokingiem dla Mike'a.

- Wybaczcie, piękne damy, ale czy mógłbym porwać na chwilę Mayę? - po nietutejszym akcencie zrozumiałam, że to ktoś z poza Hogwartu. Że też musiał stać do mnie tyłem... Dziewczyny zachichotały tylko głupio, oczywiście nie licząc Sanders, która jako jedyna ogarnięta, odezwała się:

- Możesz, ale zabierzesz mi wtedy ostatnią osobę, która zachowuję się jeszcze w miarę normalnie - powiedziała, łypiąc groźnie na nasze towarzyszki. - więc się streszczaj, Krum. - Ach, no tak! Wiktor, ostatnio mignął mi gdzieś w bibliotece... pewnie obczajał Hermionę.

- Głupie pytanie, Wiktor - powiedziałam, jednocześnie wstając i obracając się w jego stronę. - Co Cię do mnie sprowadza? - zapytałam z uśmiechem, prowadząc go za ramię kilka ławek dalej.

- No wiesz... to może głupie, ale czy... poszłabyś ze mną na ten bal? - zdębiałam. - Nie lubisz mnie? - Co on znowu wymyśla?!

- Zgłupiałeś? Pewnie, że Cię lubię, ale nie rozumiem dlaczego mnie zapraszasz. - odpowiedziałam szczerze, przyglądając mu się uważnie.

- Bo Ciebie tu najlepiej znam, nie licząc dziewczyn, z którymi tu przypłynąłem, ale ich urody i poczucia humoru porównać się do Ciebie nie da. - zaśmiałam się.

- Ojejku, Wiktor, dziękuję Ci bardzo - Bułgar się lekko uśmiechał. - Ale co z Hermioną, nie chciała z Tobą pójść, nie zgodziła się? - chłopakowi zrzedła mina.

- O czym Ty mówisz? - spytał.

- Oj, nie udawaj, ja ślepa nie jestem - poklepałam go po przyjacielsku po plecach. - Mów. Co Ci powiedziała? Może źle ją zrozumiałeś, co?

- Nie poprosiłem jej. - mruknął pod nosem.

- Co? Dlaczego?

- Bo... boje się. - odparł głupkowato.

- Wiktorze Krumie, jesteś światowej sławy reprezentantem bułgarskiej drużyny quidditcha, a boisz się zaprosić na bal, młodszą laskę, która Ci się podoba - powiedziałam poważnie. - Ogarnij się, byczku i zaszarżuj na Granger! - dodałam ostro.

- No nie wiem...

- Wiktor - zaczęłam jeszcze raz, inaczej, spokojnie; położyłam mu dłoń na ramieniu i zmusiłam, żeby popatrzył mi w oczy. - Trochę znam Hermionę, więc powiem Ci, że na bank nie odrzuci Cię od razu, najpierw przeanalizuje wszystkie za i przeciw, a według mnie jest więcej rzeczy przemawiających za Tobą.

- Serio tak myślisz? - dopytywał jeszcze.

- Och, zamknij się już, Krum. Znajdź ją i zaproś, dopiero wtedy znowu będziemy mogli porozmawiać, zrozumiano? - zapytałam. Przytaknął i wstał, poszłam w jego ślady. Przytulił mnie i szepnął "dziękuję". - Dobra, dobra, nie ma sprawy, tylko zrób to jak najszybciej. - uśmiechnęłam się, aby go zachęcić do działania i wróciłam do dziewczyn.

- Widzę, że Ty już masz swojego partnera. - skomentowała Bay, wskazując brodą miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał Bułgar.

- Wiktora? Oszalałaś? - zaśmiałam się.

- A nie? To o czym niby gadaliście? - ciągnęła Bay.

- No zaprosił mnie, ale...

- ...ale mu odmówiłaś tak, jak poprzednim trzydziestu chłopakom. - przerwała mi kąśliwie Eva.

- Nie - powiedziałam spokojnie. - Znaczy tak - poprawiłam się, widząc spojrzenia przyjaciółek. - Tylko, po pierwsze: wcale ich tak dużo nie było, po drugie: wiedziałam, że tak naprawdę wolał iść z inną, więc dodałam mu otuchy i życzyłam powodzenia. - wyjaśniłam.

- Z kim niby? - zapytała Ana.

- Zobaczycie na balu. - odparłam.

- No weź!- zajęczała Ana.

- Nie powiem i już.

- To w takim razie z kim idziesz? - zapytała mnie Sanders, myśląc, że ratuje mi skórę, zmieniając temat.

- Nie wiem. - odpowiedziałam szybko.

- No chyba jest jakiś powód, dla którego odrzucasz zaproszenia. - ciągnęła Sanders.

- No kuna, po prostu nie chciałam z żadnym z nich iść, no. - powiedziałam już lekko zirytowana.

- Ja idę z Barneyem. - wypaliła Bay, zapewne chcąc uniknąć jakiś sprzeczek.

- A co? Żaden chłopak, którego zaprosił, nie okazał się być homoseksualistą? - zapytałam od niechcenia.

- Na razie nikt konkretny nie wpadł mu w oko, mi również, jak wiecie, więc postanowiliśmy, że pójdziemy razem, żeby się nie nudzić.

- To urocze. Fajnie, że masz z kim iść. Mnie nikt nie zaprosił. - zawodziła Eva. Prychnęłam.

- Nie zaprosisz swojego Harry'ego? - zapytała złośliwie Natalie. - Może byś go wtedy uświadomiła, że w ogóle istniejesz.

- Bądź cicho. - syknęła Eva.

- Skoro wiemy z kim idzie Bay, Maya z Evą nadal czekają, a ja idę z Jackiem, to zostałaś nam Ty, Natalie. - odezwała się Ana.

- No właśnie, ciekawe czy nasza milutka Sanders znalazła sobie partnera. - dodała wrednie Eva.

- Idę ze znajomym z Durmstrangu, nie znacie go. - odparła znudzona Natalie.

- Myślałam, że wszystko co z Durmstrangiem to "bee". - skomentowałam.

- To nie ma nic wspólnego z Fannemel, już lepsi chłopcy stamtąd niż nasze Hogwardzkie cioty.

***

Został już tylko tydzień do balu, miałam już wszyściutko zaplanowane: strój, makijaż, fryzurę, biżuterię (mama wraz kiecką i smokingiem Mike'a przysłała mi: pierścień rodowy, a bratu: sygnet, również rodowy, abyśmy się godnie pokazali na balu, to trochę dziwne, ale to podobno tradycja w arystokracji) wszyściutko! Oprócz partnera... wiem, to głupie, miałam tyle okazji, ale wciąż coś w środku, za każdym razem, mówiło mi, że to nie ten. No i co? Słuchałam instynktu i teraz zostałam na lodzie. Dobra, koniec tego zawodzenia, może przejdę się po zamku? Zawsze to jakiś plan. Wstałam z fotela, do którego niemal przywarłam, siedząc w nim ponad godzinę. Podoba mi się, że mamy takie wygodne cacka w dormitoriach. Ubrałam buty, narzuciłam na siebie poncho i wyszłam. Wychodząc z pokoju wspólnego poprawiałam różdżkę w bucie, która uwierała, więc głowę miałam spuszczoną w dół i oczywiście na kogoś wpadłam... Cała ja.

***

*Draco POV*

"Wyluzuj Malfoy" - na okrągło powtarzałem sobie w głowie. Nic to nie dawało, wątpliwości wciąż wparowywały mi do głowy jak szalone: "Odmówiła tylu, dlaczego miałaby nie odmówić Tobie?", "Może właśnie w tej sekundzie zgodziła się z kimś pójść, a Ty tylko myślisz zamiast działać" i tak dalej. Ale co? Nie mogę już dłużej czekać, został tylko tydzień do balu. Muszę działać. Mam plan, ale czy on wypali? Oczywiście przed nią będę udawał pewnego siebie, wręcz lekko aroganckiego, no bo to przecież ja, Draco Malfoy... Dobra, pójdę do salonu, jeśli jej tam nie będzie, może ktoś przynajmniej będzie wiedział gdzie jest.
Kiedy właśnie miałem wypowiedzieć hasło, myślałem, że jednak nie dam rady... no bo co będzie, jeśli mi odmówi? Ale w momencie, w którym miałem już odpuścić, skały rozsunęły się i zza drzwi wyszła właśnie ona. Poprawiała różdżkę w bucie, nie przejmując się niczym wokół. Na Salazara, to przecież nie może być przypadek... Zamiast się ruszyć, stałem jak słup soli, więc nic dziwnego, że na mnie wpadła.

- O, Maya, właśnie do Ciebie szedłem. - powiedziałem, udając stuprocentową pewność siebie, i pomagając jej stanąć w pionie. Posłałem jeden z jej ulubionych w moim wykonaniu uśmiechów.

***

- Draco? Tak? Przepraszam. - powiedziałam z szybkością, z jaką Eva pałaszuje deser.

- Proszę? Możesz wolniej? - zapytał rozbawiony.

- Już, już, tak: "Draco?", jako, że zaskoczyło mnie na kogo to sobie wpadłam. "Tak?", tu chodziło o to, że zaskoczyłeś mnie tym, że do mnie szedłeś, a właśnie na siebie wpadliśmy, no dobra, ja na Ciebie wpadłam, do czego odnosi się to "przepraszam". - odpowiedziałam również rozbawiona. W sumie, to cieszyłam się, że go widzę, jakoś ostatnio nie spędzaliśmy razem czasu... tak jakoś...

- Dokładnie o takie wyjaśnienia mi chodziło - skomentował, prychając z rozbawienia. - Zaprowadzę Cię gdzieś - stwierdził, biorąc mnie pod rękę. - Nie masz nic przeciwko, co? - spytał, ale w taki sposób, jakby moja odpowiedź nie miała wpływu na dalszy bieg wydarzeń.

- Dawno nie rozmawialiśmy, co? - zagadnęłam, dając się prowadzić blondynowi.

- Racja. Jakoś tak wyszło. Szkoda - odparł, jak na mój nos, to trochę poddenerwowany. - Ale możemy to zrekompensować. - powiedział i spojrzał na mnie, zabawnie falując brwiami. Roześmiałam się na ten widok.

- No pewnie - rzekłam, uderzając go lekko wolną ręką w klatkę. - Gdzie Ty mnie prowadzisz, co? - zapytałam zaintrygowana.

- Już niedaleko, co się tak niecierpliwisz? - zapytał i znienacka puścił moje ramię i wziął mnie na ręce.

- Draco, co Ty wyprawiasz? - spytałam przez śmiech.

- Nic. - odparł rozbawiony, jednocześnie kopniakiem otwierając drzwi do jakieś nieużywanej sali i wprowadził mnie/nas tam. Postawił mnie dopiero przy jednej ze ścian, na której całej długości znajdowały się lustra. - Popatrz. - powiedział, stając przy mnie i kładąc dłoń na mojej tali.

- Hmm? - zarumieniłam się lekko. Chciałam, żeby kontynuował, bo nie miałam bladego pojęcia, co ten Platyniak wyprawia.

- Spójrz, jak ładnie razem wyglądamy. - zaczął, uśmiechając się zalotnie.

- Masz rację, ale ja chyba jednak jestem trochę od Ciebie ładniejsza, nie sądzisz? - zapytałam żartobliwie, próbując rozładować napięcie, które teraz czułam. Chłopak zaśmiał się szczerze i przewrócił oczami.

- Dobra. Mogę się zgodzić, ale w takim razie Ty musisz przyznać, że ja jestem przystojniejszy. - odparł.

- Chciałbyś - powiedziałam, chcąc bliżej podejść do lustra, ale Ślizgon kurczowo mnie trzymał. - Powiedz w końcu, o co Ci chodzi. - poprosiłam. Chłopak wolną ręką przejechał po włosach i wziął głęboki oddech.

- Nie uważasz, że tak samo dobrze, a może i nawet lepiej, będziemy wyglądać razem na balu? - wypalił. Dosłownie kilka sekund zajęło mi zrozumienie jego przesłania.

- Tak, zgadzam się z Tobą pójść na bal. - wystrzeliłam, teraz to już chyba czerwona niczym burak.

- Serio? - dopytał, puszczając mnie i obracając w swoją stronę. Przytaknęłam. Uniósł pytająco brew.

- Tak, Draco. - potwierdziłam. Odetchnął z ulgą. I wtedy stało się coś dziwnego: Malfoy mnie przytulił! Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło, nie licząc przywitań czy pożegnań.

- Zobaczysz, będziemy parą balu - powiedział mi do ucha i rozluźnił uścisk. - Idziemy, czy chcesz się jeszcze na siebie napatrzeć? - spytał, teraz już zupełnie rozluźniony, uśmiechając się zadziornie od ucha do ucha. Odpowiedziałam mu równie promiennym uśmiechem.

***

- Trevelyn, prezenty! - zawołała Sanders, chcąc mnie obudzić, co zresztą jej się udało...

- Która jest godzina? - zapytałam, ziewając i przecierając oczy.

- Za piętnaście dziewiąta. - odpowiedziała mi Monika.

- Ehh... - tylko tyle zdołałam wydusić, wstając z łóżka.

Dostałam same udane prezenty: słodycze, książki, ubrania nawet jakiś alkohol... Jednak dwa upominki uciszyły mnie najbardziej: pierwszym były pierwsze kolczyki-ślimaki od Marthy, którymi robi się tunele w uszach - opowiadałam jej, że jedna dziewczyna na obozie je miała, ale nie spodziewałam się, że mi coś takiego podaruje, widocznie widziała, jaka byłam podekscytowana, mówiąc jej o tym. A tym drugim prezentem była bransoletka z cieniutkiego, srebrno-zielonego łańcuszka od Dracona, która szczerze mówiąc, będzie idealnie pasować do mojej dzisiejszej kreacji. Jakie szczęście, że nie zapomniałam o prezencie dla niego i wysłałam mu zestaw do pielęgnacji miotły.

***

- Wyglądasz bosko. - skomentowała krótko Eva, gdy wyszłam gotowa z łazienki.

Miałam na sobie czarną sukienkę przeszywaną srebrną i szmaragdową nitką z lejącego się materiału. Była na średniej grubości ramiączkach i sięgała mi tuż za kolano, dodatkowo miała rozcięcie z prawej strony, od samego końca do jednej trzeciej uda. Włosy zostawiłam rozpuszczone, choć kilka kosmyków podkręciłam i upięłam po bokach. Makijaż nie był zbyt ostry, miał za zadanie podkreślać moją zimną urodę i kreację. Buty na całkiem wysokim, ale bardzo stabilnym, wyżłabianym w delikatne wzory obcasie. Całe czarne, zapinane przy kostce, z paseczkami na długości całej stopy i odkrywające palce. Pierścionki, a raczej pierścienie; srebrne lub z czarnymi kamieniami niemal na każdym palcu. Kilka delikatnych bransoletek (w tym ta od Dracona), kolczyki: w pierwszych dziurkach czarne "ślimaki" od Marthy, w drugich; długie, wiszące srebrne i w trzeciej dziurce w lewym uchu srebrny wąż. Byłam mega zadowolona z końcowego efektu, czerń podkreślała moją bladą cerę i wydawała się teraz niemal biała.

- Dziękuję - Otaksowałam ją spojrzeniem. - Jacques będzie zachwycony. - Tak, jakiś Francuzik w końcu zdobył się na zaproszenie jej na bal.

- Dzięki - odparła, rumieniąc się. - Dawaj idziemy, bo pewnie Malfoy nie może się doczekać, żeby Cię zobaczyć! - Jak powiedziała tak zrobiłyśmy.

Draco czekał na mnie w salonie, w czarnej wyjściowej szacie. Stał tyłem, obrócił się dopiero wtedy, kiedy w pokoju wspólnym rozbrzmiały się pomruki. Kiedy tylko mnie zobaczył, jego szczęka wylądowała na podłodze.

- Niezła sztuka Ci się trafiła, Smoku. - skomentował Blaise, zaraz po tym, jak gwizdnął donośnie. - Pięknie się prezentujesz, Mayu. - tym razem zwrócił się do mnie.

- Dzięki, Blaise, Ty też wyglądasz niczego sobie. - odpowiedziałam.

- To chyba oczywiste, nie? - skomentował, "przeczesując" dłonią swoja niemal łysą głowę. Zaśmiałam się.

***

*Draco POV*

Zniecierpliwiony czekałem na Mayę w pokoju wspólnym, a kiedy usłyszałem, jak wszyscy wokół mnie mruczą coś niewyraźnie, obróciłem się, a to co, a raczej kogo zobaczyłem, zatkało mnie... Stała tam, taka elegancka, dostojna, przepiękna i, na Salazara, pociągająca. Szczęka aż opadła mi z wrażenia. To zdecydowanie dziewczyna dla mnie.

- Niezła sztuka Ci się trafiła, Smoku. - skomentował Blaise, zaraz po tym, jak gwizdnął donośnie. - Pięknie się prezentujesz, Mayu. - tym razem zwrócił się do niej.

- Dzięki, Blaise, Ty też wyglądasz niczego sobie. - odpowiedziała.

- To chyba oczywiste, nie? - skomentował. Typowy Diabeł...

Kiedy minął pierwszy szok, podszedłem do niej kilka kroków i zaproponowałem ramię.

- Idealnie. - tylko to wydobyło się z moich ust, zanim przyjęła moje ramię.

- Nieźle. - odparła zadziornie i posłała mi przepiękny uśmiech. Ledwo powstrzymałem ugięcie kolan i odpowiedziałem jej tym samym.

***

Kiedy szliśmy tak razem, mogłam się bliżej przyjrzeć mojemu partnerowi. Pod szatą miał idealnie dopasowaną biała koszulę, na to równie idealnie dopasowaną i również białą kamizelkę i do tego muszkę, uwaga... również białą. Niby się śmieję, ale wyglądał bardzo przystojnie i dostojnie, niemal bosko, dzięki swoim platynowym, raz nieułożonym a raz ułożonym włosom.

- Ubrałaś bransoletkę ode mnie. - przerwał moje rozmyślenia. Spojrzałam najpierw na nią, potem na przystojną, bladą twarz Ślizgona.

- Jest prześliczna, dziękuję. - odparłam, przelotnie muskając jego policzek ustami. Ledwo zauważalnie wzmocnił uścisk.

- Nie, to Ty jesteś prześliczna, ona może być najwyżej bardzo ładna. - powiedział, puszczając mi oczko. Zaśmiałam się.

- Jesteś niemożliwy! - skomentowałam z uśmiechem.

- Wiem - odparł luźno, przez co znowu się zaśmiałam. - Spójrz na schody.

- Wow. - Schody były piękne, wyglądały jakby były zrobione z lodu, a z poręczy zwisały sople.

- Otwierają drzwi. - powiedział Draco i poprowadził mnie przez całą długość Sali Wejściowej. Przez otwarte wrota można było dojrzeć przepiękny wystrój Wielkiej Sali: wszystkie jaśniejsze odcienie niebieskiego, lód, wielkie choinki, żyrandole, śnieg, szklane stoły i biały, wyglądający na również szklany, parkiet. Ten widok był po prostu cudowny. - Zachwyca, co? - zapytał mnie Malfoy. - Nie tak bardzo jak Ty. - dodał szepcąc mi do ucha. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.

Continue Reading

You'll Also Like

2.5K 54 45
Pierwsza część "Upadłych Aniołów" zakończona ✔️ Masz dość czytania powieści, gdzie wszystkie rozdziały kończą się zazwyczaj Wojną Czarodziejów? A moż...
415K 17.1K 45
Próbowałam napisać twoje imię w deszczu, ale ten deszcz nigdy nie przyszedł , więc postanowiłam to zrobić w słońcu, cień przychodzi zawsze w najmniej...
10.6K 365 27
Tutaj znajdziecie dość interesującą historie postaci z „Julie and the phantoms" odgrywającej się na instagramie, zapraszam do czytania❤️
212K 14.7K 80
Co tu dużo mówić - on ją kocha, ona go nienawidzi. On stara się udowodnić jej swoje uczucia, ona nie chce o tym słyszeć. Lecz wraz z wojną zmienia si...