Apokalipsa. Czas zagłady [POP...

By Winter_Bucky_

1.5K 248 72

Rok 2016. Młoda hackerka Dolly przez przypadek dostaje w posiadanie tajne informacje należące do zorganizowan... More

|CZAS ZAGŁADY|
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21

Rozdział 2

90 17 3
By Winter_Bucky_

19 czerwca 2016

Ciepła para powoli wiła się nad białym ekspresem. Słodki zapach kawy wypełniał już całą kuchnię, gdy ostatnie krople skapywały do szklanego dzbanka. James wyglądał na podłużną ulicę lekko zaspanym wzrokiem. Bezsenna noc dawała o sobie znać. Delikatna poświata słońca zdążyła się już pojawić na horyzoncie i teraz szereg jednorodzinnych domków wyglądał jakby skąpany w lekko różowej mgle.

Ale było cicho. Nawet ptaki nie śmiały się odezwać, by nie zakłócić panującego spokoju poranka, ale James w tej ciszy widział bardziej narastające napięcie przed burzą niż spokój. Ciągle ogarnięci snem ludzie z osiedla, jeszcze nie wiedzieli, co takiego stało się w nocy, ale James pilnie studiował przez te kilka godzin wszelkie kanały informacyjne, tylko się pogrążając w złych przeczuciach.

Ekspres wydał parę ostatnich syknięć i James nalał sobie cały kubek czarnej kawy. Posłodził go dwoma łyżeczkami cukru, zamieszał ostrożnie i upił łyk. Nie tak wyobrażał sobie ten niedzielny poranek.

Jego wyczulone na wszelkie dźwięki ucho dosłyszało cichy hałas dobiegający z góry domu, a potem ostrożnie stawiane kroki na drewnianych schodach. Chwilę później w kuchni pojawił się William. Twarz ciągle miał lekko zaspaną, włosy potargane, a z jego ust wydostało się potężne ziewnięcie, zamiast standardowego „Dzień dobry".

James zlustrował syna przenikliwym wzrokiem.

– Nie śpisz już? – zapytał.

– Jakoś nie mogłem w nocy spać – odparł, sięgając kubek i nalewając sobie do niego kawy.

I nagle Jamesem wstrząsnęło. Nawet nie ukrywał zaszokowania. Jeszcze nigdy nie widział, by William pił kawę. A może nie chciał widzieć? Może ciągle miał w synu zwykłego chłopaka, a nie nastolatka, który niedługo pójdzie do collage'u? Może jego dorosłe zachowania ciągle były dla Jamesa niedopuszczalne, bo poczułby się przez to staro?

William usiadł naprzeciw ojca. Wraz z szurnięciem krzesła, zapanowała między nimi napięta cisza, jakby oboje chcieli coś powiedzieć, ale żaden z nich nie potrafiło znaleźć odpowiedniego sposobu na rozpoczęcie tematu. Tkwili więc uparcie na swoich miejscach, wpatrując się to w szklanki, to w okno lub meble, ale nie w siebie nawzajem. W końcu James westchnął zrezygnowany i powiedział:

– Posłuchaj, synu – Will natychmiastowo na niego spojrzał – Stella twierdzi, że się staczasz, jak to ujęła. Bardzo chciała, bym na ten temat z tobą porozmawiał. Ja wiem, że jesteś mądrym dzieciakiem i że nie zrobiłbyś takiej głupoty, ale znasz matkę.

William wydawał się lekko zaskoczony, ale pokiwał głową ze zrozumieniem.

– Nie musicie się o nic martwić, tato. Nie staczam się. Może nie miałem ostatnio samych najlepszych ocen, ale się staram. Egzaminy poszły mi dobrze.

Teraz to James pokiwał głową.

– Mnie nie musisz tego mówić, ale... – Nagle się zawahał przez powracający niepokój. James zamarł z kubkiem zawieszonym w powietrzu i nie odrywał wzroku od zdezorientowanego tym nagłym zamilknięciem Williama. W tej chwili James poczuł potrzebę powiedzenia zupełnie czegoś innego. – Jesteś mądry, sprytny, logicznie myślisz, wiele umiesz, a możesz jeszcze więcej. Masz wiele cech pożądanych przez żołnierzy, policjantów czy agentów. Nigdy o tym nie zapomnij.

William wpatrywał się w ojca przerażonym wzrokiem. Powaga w jego głosie, jakiej jeszcze w życiu nie słyszał w tonie Jamesa, spowodowała, że począł się zastanawiać, czy wszystko w porządku.

– Tato, czy coś się stało?

James nie wiedział, co powiedzieć. Poczuł się przytłoczony tym wszystkim.

– Nie i tak, ale mam niemiłe przeczucia, że wydarzy się coś jeszcze.

W chwili nagłego impulsu James przyciągnął syna do siebie i przytulił go. To nie był zwykły męski uścisk. Właściwie William wyglądał na wielce zaskoczonego, a James miał tak twardy wyraz twarzy, że aż niemożliwy. Obaj byli rad, że drugi nie może tego zobaczyć.

* * *

Kilkanaście minut po ósmej do kuchni zawitała też Stella i Olive. Dziewczynka usiadła obok ojca, który pomagał jej posmarować kromki chleba masłem, a kobieta krzątała się przy blacie, pogwizdując wesoło w rytm tylko jej znanej piosenki. Nagle zamilkła i sięgnęła dłonią do radia.

– Stella, nie! – zawołał James.

Ale było już za późno. Radio zostało włączone i z głośników poleciał poważny głos spikera. W kuchni zapanowała absolutna cisza.

– Ciągle napływają do nas nowe wiadomości z Waszyngtonu, gdzie dzisiaj o drugiej trzydzieści w nocy na Kapitolu doszło do wybuchu bomby. Zawaleniu uległo ponad czterdzieści procent budynku, a resztę stara się ugasić aż czterdzieści zastępów straży pożarnej. Ulice wokół Białego Domu są nieprzejezdne, a w mieście tworzą się gigantyczne korki, które tylko powielają uczucia strachu. Do tej pory nie wiadomo kto stał za zamachem, ale ustalono, że celem było tajne posiedzenie odbywające się w murach Białego Domu. Na ten moment liczba ofiar wynosi dwadzieścia osób, ale śledczy informują, że liczba ta może się powiększać. Niestety nie wiadomo, ile osób przebywało na tajnym posiedzeniu i co najważniejsze, czy prezydent żyje. Naoczni świadkowie twierdzą, że o siódmej rano grupa strażaków wyprowadziła kogoś z ruin i wsadziła do karetki, a ta pośpiesznie odjechała. O szczegółach możecie przeczytać na naszej stronie internetowej. Wszelkie nowe wieści będą pojawiać się na bieżąco. Tymczasem połączmy się z naszą reporterką, która jest już w Waszyngtonie. Karen, czy wiadomo coś nowego?

Stella wyłączyła radio. Pobladła na twarzy, usiadła obok Jamesa i utkwiła w nim swoje przerażone spojrzenie. To samo zrobił William i Olive, która za bardzo nie wiedziała, co się dzieje.

– James... – powiedziała spokojnie, ale z lekkim strachem Stella.

– Nie wiem nic więcej, poza tym, co jest w mediach – zapewnił ją natychmiast, chociaż mogło to trochę odbiegać od prawdy. – Całą noc śledziłem wydarzenia.

– Widziałeś, że to się stanie? – zapytał William.

James spiorunował go tak nagłym i gwałtownym spojrzeniem, że William aż się otrząsnął. Olive przyglądała się wszystkim z lekko zmarszczonymi brwiami.

– Myślisz, że...że będą cię potrzebować? – zapytała z obawą Stella.

James chciał powiedzieć „tak", ale rzekł:

– Nie. To nie moja działka i nie mój okręg.

Stella szybko pokiwała głową i ciągle blada na twarzy, powróciła do robienia śniadania. Nie włączyła już radia. Tymczasem William patrzył na ojca równie przenikliwie, co on na niego. Olive jeszcze bardziej zmarszczyła brwi i przygryzła wargę. Jeśli dorośli dziwnie się zachowywali, to zawsze działo się coś, co nigdy nie wróżyło nic dobrego.

* * *

Dolly dysząc ciężko, szła, a można i powiedzieć, że prawie biegła przez ulice Baltimore, raz po raz oglądając się za siebie. Czuła się obserwowana. Była to tylko imaginacja jest umysłu, który dostał ostatnio porządną dawkę informacji i strachu. Do tego wszystkiego dochodziło niewyspanie, bo od pamiętnego dnia, gdy skontaktował się z nią Dexter, nie spała za dobrze, a właściwie wcale. Nic więc dziwnego, że Dolly widziała wszędzie potencjalnych zabójców czy szpiegów. Nawet starsze panie podpierające się o laski wydawały się jej podejrzane.

Przez trzy dni w napięciu oczekiwała na jakikolwiek odzew od Dextera, ale ten nie raczył się z nią skontaktować. Nawet nie pojawiał się w sieci, jakby rozpłynął się w powietrzu. Dolly pytała bardzo wielu bywalców ciemniejszej strony internetu o niego, ale żaden nie posiadał informacji dotyczących Dextera. Tak więc Dolly denerwowała się jeszcze bardziej. W sobotę była tak bardzo wyczerpana stresem, że wciągnęła dwie kreski kokainy. Gdy narkotyk przestał działać, udało się jej zasnąć, a gdy obudziła się w niedzielę rano, czekała na nią niespodzianka w postaci wiadomości.

„Prezent oczekuje na odbiór w Scores Baltimore.

Adres: 615 Fallsway, Baltimore, MD 21202".

Niestety wiadomość wyglądała na wygenerowaną automatycznie, więc Dolly mogła tylko pomarzyć o rozmowie z Dexterem. Tymczasem w pośpiechu zerwała się z fotela, ubrała i już miała wychodzić, chcąc popędzić pod wskazany adres, gdy jej matka zagrodziła jej drogę, mówiąc, że musi zjeść najpierw śniadanie.

Tak więc tego poranka Dolly była niezwykle podekscytowana, co jej mama Konstancja – drobna brunetka o szarych oczach, długiej szyi i wklęsłych policzkach, przyjęła to jako odreagowanie wieści o ataku na Biały Dom. Tak naprawdę Dolly wcale to nie obeszło, a przynajmniej nie w takim stopniu jak poranna wiadomość.

Dopiero przed południem Dolly udało się opuścić dom. Jej przezorna matka musiała się dziesięć razy upewnić, że w Baltimore nic podejrzanego się nie dzieje, zanim wypuściła córkę z domu. Tak więc Dolly popędziła, ile tchu do klubu Scores, a było to miejsce, gdzie półnagie seksowne kobiety tańczyły na rurach ku uciesze panów. Teraz oczywiście klub był pusty, a kilku mężczyzn i kobiet sprzątało bałagan po wczorajszej imprezie.

– Przepraszam – zawołała Dolly, wyłaniając się z cienia. Spojrzeli na nią.

– Zamknięte! – zawołał jakiś przypakowany mężczyzna z tatuażem smoka na ręce. – Wszystkie wakaty też zajęte, ale muszę ci mała przyznać, że masz niezłe ciało.

Dolly wybrzuszyła na niego oczy.

– Nie szukam pracy – powiedziała wyraźnie oburzona. – Podobno mam tu odebrać jakąś przesyłkę.

Reszta natychmiast przestała się przysłuchiwać rozmowie i wróciła do pracy, co wydało się Dolly podejrzane. Tylko mężczyzna podszedł bliżej niej, pocierając swoją kwadratową szczękę.

– Hasło – powiedział.

– Hasło? – powtórzyła zaskoczona. – Jakie hasło?

– Do odebrania przesyłki, głupia, potrzebne jest hasło. Nie ma hasła, nie ma przesyłki.

Dolly zmarszczyła brwi. Dexter nie wspominał o żadnym haśle. Musiała szybko coś wykombinować, odniosła bowiem wrażenie, że zła odpowiedź źle się dla niej skończy.

Jej mózg pracował bardzo szybko. Dexter wiedział jedynie, że mieszkała w Baltimore, chociaż nadal nie wiedziała skąd, że szukała siostry i że jej ksywka to Enigma. Hasło znajdowało się gdzieś tutaj i tylko jedna nasuwająca się na jej myśl odpowiedź wydała się jej poprawna.

– 3n16m4 – odpowiedziała.

Mężczyzna zmarł, a jego srogo zmrużone oczy przyszyły ją do szpiku kości. Dolly nie dała po sobie poznać, że ją to ruszył. Wyprostowała się dumnie i napięła mięśnie ciała, by w razie nagłego ataku, szybciej się obronić. Ale mężczyzna uśmiechnął się do niej lekko i nakazał, by poczekała.

W czasie długich minut oczekiwania Dolly rozglądała się po barze, bardziej w wyszukiwaniu zagrożenia niż w celach poznawczych. Kiedy mężczyzna wrócił, trzymał w dłoniach kwadratowy pakunek pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Gdy bez ostrzeżenia wcisnął go w dłonie Dolly, poczuła, że jest ciężki.

– Informacja dodatkowa jest taka, by jak najszybciej otworzyć ją w samotności, a przede wszystkim nie dawać obcym ani podkładać pod wykrywacz metalu. Teraz możesz już iść.

Dolly otrząsnęła się z szoku, kiedy mężczyzna odszedł i wyszła z klubu. Starając się nie rzucać się w oczy, a z paczką było to naprawdę trudne do wykonania, powróciła do domu. Czmychnęła do swojego pokoju niezauważona i rzuciła paczkę na łóżko. Barki bolały ją od jej ciężaru.

Nie otworzyła jej, chociaż miała na początku taki zamiar. Stwierdziła, że to nierozsądne otwierać przesyłkę, gdy rodzice kręcili się po domu. Gdyby w środku było coś nielegalnego, a miała niemiłe przeczucie, że z pewnością tak było, mogłoby się to bardzo źle skończyć.

Była więc bardzo późna noc, gdy Dolly usiadła za łóżkiem z pudełkiem przed sobą. Jej rodzice już dawno spali, a ona uznała, że to najwyższa pora, by zobaczyć, co skrywa prezent. Rozdarła taśmę klejącą, zajrzała do środka i... Jej oczom ukazał się wierzch metalowego pudełka. Wyciągnęła je. Kłódka na czterocyfrowy szyfr blokowała dostępu do środka, ale Dolly już wiedziała, że kolejne cyfry na pokrętłach powinny zostać ustawione w kolejności trzy, jeden, sześć i cztery.

Zamek ustąpił i Dolly zajrzała do środka metalowej skrzynki. Ledwo rzuciła tam pierwsze spojrzenie, a przestraszona o mało nie krzyknęła na cały dom. W środku znajdowało się parę rzeczy, ale to leżąca na samym szczycie broń w kaburze przykuwała największą uwagę.

Spojrzała na drzwi, upewniając się, że nikt nie kręci się po domu i wyciągnęła pistolet z kabury. Właśnie trzymała w dłoniach najprawdziwszego Colta i była tym w równym stopniu zafascynowana, co przerażona. Oczywiście Dolly doskonale wiedziała, jak posługiwać się bronią. Jej dziadek, były wojskowy, nauczył jej używania paru strzelb oraz wiatrówek, gdy miała dwanaście lat, a kiedy podrosła, zabrał ją na strzelnicę. Dolly szybko pojęła sztukę strzelania. Broń nie była jej obca.

Odłożyła Colta na bok. W środku znajdowały się cztery pudełka po pięćdziesiąt sztuk naboi, kompas, przenośnie radio oraz dwie udowe kabury z nożami. Jeden był krótki i ząbkowany, drugi, myśliwski, był dłuższy, prosty i niesamowicie ostry. Dolly pośpiesznie schowała go do kabury, by przez przypadek się nie pociąć, chociaż i znajomość noży nie była jej obca, dzięki zajęciom z krav magi. Poza tym znalazła jeszcze bukłaczek na wodę, zwinięty w ciasny rulon plecak oraz mniejszą skrzynkę, która okazała się apteczką, a w niej znajdowały się bandaże i plastry oraz morfina w małych opakowaniach ze strzykawkami, silne leki przeciwbólowe i antybiotyki.

Na samym dnie, w ciemnościach skrzynki znajdowała się kartka, a na niej, standardową czcionką wydrukowane było:

„Otrzymałaś tę paczkę tylko dlatego, że mi zaimponowałaś, a twój instynkt przetrwania bardzo mnie zaskoczył. Niedługo to wszystko Ci się przyda Enigma. Liczę, że któregoś dnia spotkamy się w realnym świecie.

Dexter".

Dolly nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć.

Continue Reading

You'll Also Like

536 47 16
Statek kolonizacyjny z garstką ziemskich niedobitków przybywa na planetę w układzie GJ 1214, położoną w gwiazdozbiorze Wężownika. Planeta wydaje się...
178 46 6
Jako córka głównodowodzącej w Ogrodzie 519 - będącego zarazem pierwszą i najważniejszą oazą ludzkości od czasu detonacji "Calineczki", bomby zawieraj...
4.6K 448 44
Siedemdziesiąt lat po Wojnie Nuklearnej, która omal nie spowodowała zagłady gatunku ludzkiego, władzę na kontynencie sprawują Humanoidy. Syntetyczne...
49.6K 4K 43
Kontynuacja "Obcego Ptaka". Izydora "Izzy" Chavez już wie, że ma potężnych wrogów, ale także przyjaciół. Właśnie zaczyna naukę w Akademii archanio...