Rozdział 4

107 14 4
                                    

21 czerwca 2016

Michael Zielinski srogo wpatrywał się w czarnoskórego policjanta w granatowym mundurze, który tego poranka załomotał w drzwi jego domu. Właściwie był blady świt, a Michael miał na sobie tylko krótkie spodenki od piżamy i szarą bawełnianą koszulkę. Był też niezwykle zdenerwowany tym najściem.

– Może pan przeliterować nazwisko? – poprosił aspirant John Shorack.

– Z–I–E–L–I–N–S–K–I – powiedział zdenerwowany Michael. Zerkając za plecy policjanta, zaskoczony stwierdził, że u drzwi sąsiadów też pojawili się mundurowi.

– Ile osób mieszka w domu – zapytał John.

– Trzy. Ja, moja żona Konstancja i córka Dolly.

– Obie są teraz w domu?

– Tak – warknął zirytowany Michael. – Może mi pan powiedzieć, co tutaj się dzieje. Jest wcześnie rano i nie ukrywam, że nie podoba mi się za wizyta. Muszę być wcześnie w pracy i chcę się wyspać.

John uśmiechnął się do niego lekko.

– Nigdzie pan dzisiaj nie idzie – powiedział John. – Cały teren między Hamilton Avenue, a Walther Avenue i Powell Avenue zostaje ogrodzone. Powstaje tutaj piąta bezpieczna strefa Baltimore.

Michaelem wstrząsnął szok.

– Jak to bezpieczna strefa?

– O ósmej rano na lokalnym kanale informacyjnym będzie podany komunikat. Należy go obejrzeć i do tego czasu nie opuszczać domu. Proszę mi teraz wybaczyć, ale muszę iść dalej.

Odhaczył coś na swoim tablecie, przytknął lekko i odszedł, zostawiając zdruzgotanego Michaela samego z tysiącem pytań na głowie. Już nie zasnął. By nie niepokoić żony i córki nie obudził ich aż do siódmej trzydzieści. Do tego czasu zdążył się ubrać, wypić kilka kubków kawy i chyba ze sto razy wyjrzeć za okno w kuchni, by zapoznać się z sytuacją na zewnątrz, ale policjanci zniknęli i na ulicy ponownie zapanował spokój.

Kiedy obudził żonę, ta była na niego zła, że nie zrobił tego wcześniej. Konstancja była bardzo nerwową osobą. Ledwo zdążył napomknąć o strefie bezpieczeństwa, a popadła w histerię. Dolly przyjęła wszystko spokojniej, właściwe wcale nie dała po sobie poznać, że coś ją ruszyło. Bez słowa usiadła na fotelu i włączyła telewizor, oczekując na informacje.

Równo o ósmej po ekranie telewizora rozlała się czerń, a białe litery utworzyły napis: Teraz zostanie podany ważny komunikat. Rozległ się krótki pisk i ukazała im się kobieta o krótkich, blond włosach. Pani wiceprezydent prezentowała się dobrze nawet z ręką w gipsie, posiniaczonym okiem i szwami na policzku.

– Drodzy obywatele – rzekła spokojnie. – Z uwagi na zaistniałą sytuację jesteśmy wam winni wyjaśnienia. Od wybuchu w Białym Domu nie dostaliście od nas żadnych informacji na temat prezydenta i z przykrością muszę wam rzecz, że owej nie dostaniecie ze względów bezpieczeństwa.

Zamilkła na chwilę.

– Szanowni państwo, z przykrością stwierdzam, że Stany Zjednoczone wprowadzają działania wojenne na terenie całego kraju. Zamykamy lotniska, koleje i promy. Oficjalne zostają też zamknięte szkoły, biurowce oraz większość sklepów. W każdym większym mieście zostają utworzone strefy bezpieczeństwa, gdzie wyszkoleni ludzie będą zapewniać pomoc humanitarną i medyczną. Nasz wróg – pokreśliła to słowo dobitnie – to grupa przestępcza dążąca do władzy poprzez wojnę i śmierć. Członkowie The Knights mogą czaić się wszędzie, mogą być waszymi sąsiadami, waszą rodziną, przyjaciółmi, dlatego upraszamy, by zgłaszać każde podejrzliwe zachowanie osób w waszym otoczeniu do służb mundurowych.

Apokalipsa. Czas zagłady [POPRAWKI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz