Rozdział 18

10 2 0
                                    


8 lipca 2016

Na dworze jaśniało, gdy samolot wylądował na obszernym betonowym pasie, oświetlonym przez rzędy jasnych lamp, wyznaczających teren. Ogromna, samotna góra zasłaniał ów plac przed wścibskimi oczami niepożądanych osób. Na jej zboczach zostały przymocowane słoneczne panele i ogromne talerze satelitarne, maskujące się idealnie z rzeźbą terenu.

Świst silników umilkł, gdy się zatrzymali. James z niepokojem oczekiwał, aż podróż dobiegnie końca. Był zmęczony, jak nigdy, brudny i bardzo głodny. Część podróży przespał, podobnie jak inni, ale jego organizm nadal oczekiwał kontynuowania odpoczynku.

Klapa otworzyła się z cichym sykiem. Do środka natychmiast wpadli lekarze, zabierając tych, którzy potrzebowali natychmiastowej pomocy. James zaobserwował, że doktor Grant zniknęła wraz z nimi. Wszyscy powoli zaczęli wyczołgiwać się z samolotu, by stanąć przed wysoką kobietą. Miała na sobie komplet żołnierski w kolorze moro, opinający jej szczupłą i wysportowaną sylwetkę. Wąska i podłużna twarz, uwydatniała jej wklęsłe kości policzkowe i pełne usta, teraz ułożone w prostą i przerażającą kreskę. Ciemnobrązowe włosy związała w wysoką kitkę. Surowe, ciemne oczy, bacznie przeleciały po wszystkich, na chwilę zatrzymując się na kapitanie Allenie.

– Jestem generał Maria Barnes – przedstawiła się. – Witam was wszystkich w strefie sto dwa. Znajdujecie się w tajnej jednostce wojskowej. Wiem, że wielu z was w ostatnich miesiącach często zmieniało swoje położenia. Na tę chwilę, wszyscy zostaniecie w tym miejscu. Zostaną wam przydzielone kwatery, które będziecie dzielić po dwie osoby, ale zanim to, każdy z was zostanie poddany specjalnym lekarskim badaniom. Wszyscy teraz pójdziecie ze mną.

Pani generał obróciła się zamaszyście na pięcie i wszyscy niespokojnie podreptali za nią. Weszli do hangaru oświetlonego dziesiątkami reflektorów. Pod ścianą, rzędami ustawione zostały samoloty różnych wielkości i szybkości. James rozpoznał F-15 i F-16 oraz B-2A, a także wiele maszyn większych przeznaczonych do wsparcia technicznego, przewozu żołnierzy i pojazdów.

Z hali znaleźli się w dwupiętrowym budynku, gdzie znajdowały się windy towarowe. Zostali podzieleni na kilka grup i wciśnięci do małych klatek zamykanych żelaznymi bramami. Gdy zjeżdżali w dół, mijali różne piętra oraz kręcących się tam ludzi.

– Jest ich czternaście – wytłumaczyła generał Barnes. – Każdy z nich ma swoje przeznaczenia. My udamy się na poziom trzeci, gdzie mamy szpital.

– A ten poziom? – zapytał ktoś z tłumu.

– Poziom jeden i dwa to miejsca, gdzie składujemy wszelkiego rodzaju broń. Poprzez noże i karabiny na czołgach i samolotach kończąc.

Poprowadziła ich do niewielkiego przejścia. Po betonowych schodach zeszli na poziom trzeci. Jasność tego miejsca była wręcz oślepiająca, ale nie wyróżniało się niczym od standardowego szpitala. Przed nimi znajdowała się długa lada, gdzie za siadywały cztery kobiety – pielęgniarki. Przed ladą ustawiono białe, plastikowe krzesełka w dwóch rzędach. Po prawej stronie mieściło się pięć metalowych wind. Dwa korytarze ciągnęły się w głąb pomieszczenia za ladą, a trzeci wzdłuż niej.

Kobiety widząc napływającą do środka potężną grupę żołnierzy, podniosły się gwałtownie. Generał Barnes, podeszła do nich i coś powiedziała. W następnej sekundzie dwie kobiety zniknęły, wracając po chwili z obszernymi koszami na wózkach.

– Zdajcie broń, zostawcie górną część mundurów i pod prysznice! – zarządziła pani generał.

Nikt nie kwestionował. Wszyscy z ulgą pozbyli się zbędnego balastu, odebrali od kobiet po dwa ręczniki, małym mydle oraz szamponie i pomaszerowali pod prysznice.

Apokalipsa. Czas zagłady [POPRAWKI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz