Rozdział 8

63 12 0
                                    

26 czerwca 2016

Dolly zasnęła o czwartej nad ranem z głową na biurku, a kiedy się obudziła, dochodziła siódma rano. Zdezorientowana po tak długim, jak dla niej, śnie zamrugała szybko powiekami i przetarła dłonią oczy. Czując suchość w ustach, upiła kilka łyków wody z plastikowej butelki, a następnie poruszyła myszką. Ekran komputera zajarzył się na biało.

Jakże wielkie było jej zdziwienie, gdy dostrzegła brak połączenia internetowego.

– Co do chuja? – mruknęła pod nosem i dla pewności przejrzała wszystkie ustawienia oraz ruter, ale wszystko wydawało się znajdować na właściwym miejscu. Gdy sięgnęła po telefon, komunikat na wyświetlaczu stanowczo oznajmił brak sygnału.

Pełna obaw zeszła na dół, ale jej rodzice ciągle spali. Włączyła telewizor i przejrzała dostępne kanały, ale nic nie przykuło jej uwagi na dłużej, więc zostawiła kanał lokalny, gdzie o ósmej miały pojawić się poranne wiadomości. Oglądanie ich stało się już rutyną.

Do godziny ósmej zdążyła zjeść niewielkie śniadanie oraz wypić duży kubek kawy, a potem natrętnie wpatrywała się w jeden i tam sam obrazek na ekranie, w milczeniu odliczając kolejne minuty. Piętnaście minut przed wyznaczoną godziną dołączyli do Dolly rodzice.

– Chryste, dziecko, powinnaś więcej sypiać – powiedziała zmartwiona Konstancja. – Wyglądasz okropnie.

– Spałam dzisiaj bardzo długo, mamo – zapewniła ją.

– Chyba pierwszy raz od paru dni – odparł Michael. – Musisz sypiać, by dobrze się czuć. Kto wie, co czeka nas za parę dni. Jeśli przyjdzie nam uciekać...

Dolly poruszyła się niepewnie, przypominając sobie wiadomość od Blade'a.

– Obejrzę wiadomości i pójdę spać – obiecała. – Muszę tylko...

– Coś się stało? – zapytał Michael podejrzliwie.

– Nie ma internetu i zasięgu w telefonach.

Konstancja spojrzała na męża przerażona. W napięciu odczekali ostatnie minuty, a potem obraz na ekranie zmienił się, poleciła krótka czołówka i przed ich oczami pojawił się młody prezenter.

– Mamy dwudziesty szósty czerwca, godzina ósma rano, Leo Storm, witam państwa i zapraszam na poranne wiadomości. – Odchrząknął. – Na początku najtragiczniejsza wieść. Wczoraj w godzinach nocnych bombardowaniom uległo kilka miast w kraju: Chicago, Indianapolis, Atlanta, Denver, Seattle i Detroit. Udostępniono nam krótki materiał filmowy, proszę popatrzeć.

Na ekranie pojawiło się pogrążone w ogniu miasto. Kłęby dymu pięły się do góry, a żółtoczerwona łuna rozchodziła się na boki. Wszystko kręcone było z lotu ptaka z dużej odległości. Jeszcze chwilę patrzyli na materiał, a potem ponownie pojawił się Leo.

– Wojsko podało nam pierwsze informacje. W nocy nie podjęto działań gaśniczych z powodu skali ognia, zniszczeń i zagrożenia. Nieznana jest liczba ofiar, ale szacuje się ją na setki tysięcy. Na tę chwilę miasta ciągle płoną, ale samoloty gaśnicze często przelatują nad największymi skupiskami ognia. Wszyscy ocalali, którzy oglądają teraz ten program, proszeni są o skierowanie się do innych miast i stref zaopatrzeniowych.

– Chryste – wyszeptała Konstancja, mocniej łapiąc Michaela za ramię.

– Za atakiem stoi grupa przestępcza The Knights – mówił dalej Leo. – W związku z tym podjęto kolejne działania, które na celu mają osłabić The Knights. Odłączono dostawy internetu oraz sieci komórkowe.

– Nie – wyszeptała Dolly, a ojciec spojrzał na nią z ukosa.

– Na tę chwilę komunikacja jest możliwa tylko przez telefony stacjonarne. Wszyscy proszeni są o wyrozumiałość. Są to działania konieczne.

Apokalipsa. Czas zagłady [POPRAWKI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz