6 lipca 2016
James został brutalnie popchnięty do przodu przez parę olbrzymich łapsk i siłą zmuszony do uklęknięcia na twardej i chłodnej podłodze. Z ciemnym workiem na głowie nie widział wiele, ale to nie przeszkodziło jego sprytowi, by zapamiętać drogę do wyjścia poprzez liczenie poszczególnych zakrętów w małym budynku.
Naprawdę nie sądził, że wszystko pójdzie tak gładko.
Generałowi Adamsowi udało się zdobyć piekielnie dobre informacje na temat podejrzanego laboratorium w Glasgow. Zdjęcia satelitarne i potajemnie zebrane materiały kazały Jamesowi sądzić, że laboratorium były własnością The Knights. Nie pomylił się.
Samolotem przelecieli do Montany, ale potem było już trudniej. Dali zwabić się w pułapkę i przewieźć. James z niecierpliwością oczekiwał rozwoju wydarzeń.
Worek z jego głowy został gwałtownie ściągnięty, a jasność pomieszczenia na chwilę go oślepiła. Klęczał pośrodku dużego i przestronnego gabinetu o biało–brązowych ścianach – jedną z nich zajmował wielki ekran. Nie było okien. Na środku stało drewniane biurko, a za nim, na dużym obrotowym krześle, siedział mężczyzna. Był średniego wzrostu, o blond włosach ulizanych do tyłu i chytrym uśmieszku wymalowanym na pobladłej, szczurzej twarzy. Niebieskie oczy z zaciekawieniem wpatrywały się w czwórkę żołnierzy.
– Cieszę się, że dołączyliście. Kapitan Allen i jego drużyna – powiedział mężczyzna z zafascynowaniem, pochylając się do przodu. – Tak wiele słyszałem o was, to zaszczyt.
James szybko spojrzał w bok.
Crugel był wściekły na twarzy i gotów był zabić wszystkich w pomieszczeniu. Jego zaciśnięte w pięści dłonie pobielały na knykciach i drżały niekontrolowanie. Wystarczyłoby, by James spojrzał na niego w odpowiedni sposób lub dał krótki, konkretny sygnał, a Ethan Crugel rozpętałby piekło w pomieszczeniu.
Mina Andersona nie wyrażała nic. Wyglądał nazbyt poważnie jak na ów sytuację. Wpatrywał się w siedzącego na fotelu mężczyznę, od czasu do czasu dyskretnie rozglądając się na boki. Był nazbyt spokojny.
Miller drżał, ale nie ze wściekłości. Rękaw munduru szybko przesiąkał krwią z rany na lewym ramieniu. Pojedyncze krople ostrożnie skapywały co jakiś czas na podłogę. Mimo to Miller dzielnie klęczał, nie spuszczając wzroku z mężczyzny.
– Kim ty, do diabła, jesteś? – zapytał James, uważnie zerkając na jeszcze dwóch wrogich żołnierzy, stojących za ich plecami tuż przy wejściu. Obaj byli wysocy, umięśnieni w górnych partiach ciała i uzbrojeni. Robili wrażenie bezwzględnych i pozbawionych uczuć.
– Och, no tak, gdzie moje maniery. Major Frost – przedstawił się. – Witam w pomniejszej bazie The Knihgts.
James uniósł brwi w zszokowaniu.
– Naprawdę nie było lepszej nazwy? Inne domeny zostały wykupione? – zapytał Crugel z wyraźną pogardą i kpiną w głosie.
Zaśmiał się, zadowolony z własnego dowcipu, ale major Frost nie podzielił jego poczucia humoru. Mrużąc gniewnie oczy, pstryknął palcami. Jeden z żołnierzy wykonał dwa szybkie kroki i zdzielił Crugela rączką karabinu w żebra i Crugel zawył z bólu, upadając na ziemię.
James powstrzymał się, by nie rozpocząć bójki w tej samej sekundzie. Zamiast tego jego twarz okryła lekka złość, a piorunujące spojrzenie spoczęło na majorze.
– To doskonała nazwa! – kontynuował Frost, jak gdyby sytuacja sprzed chwili nie miała miejsca. – Jesteśmy rycerzami, dążącymi do sprawiedliwości!
CZYTASZ
Apokalipsa. Czas zagłady [POPRAWKI]
Science FictionRok 2016. Młoda hackerka Dolly przez przypadek dostaje w posiadanie tajne informacje należące do zorganizowanej grupy przestępczej "The Knights". Tymczasem w Waszyngtonie w Kapitolu dochodzi do zamachu, a dwa dni później ofiarami ataków terrorystycz...