Dziedzictwo Feniksa

Galing kay Wolf__Howling

331K 25.6K 19.7K

W Antarze panuje wojna. Prawowity władca zaginął w tajemniczych okolicznościach, a jego miejsce zajął Czarny... Higit pa

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Nominacja
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Epilog
Podziękowania i informacja

Rozdział 39

4.9K 442 674
Galing kay Wolf__Howling

*Ethan

- Spokojnie. - Usłyszałem za sobą głos Nathaniela. Położył mi dłoń na ramieniu, ale strzepnąłem ją i ruszyłem schodami na górę, aby przywalić temu typowi.

Nagle z pomieszczenia obok wyleciała... Nala? Zagrodziła mi drogę i zaczęła coś paplać. Pobieżnie na nią zerknąłem, jednak szybko przeniosłem wzrok na to, co się działo za nią.

Ten tępy gówniarz właśnie dotykał moją dziewczynę. A ona mu na to pozwalała! Po chwili wyciągnął dłoń z jej włosów, w której trzymał jakąś gałązkę.

- Musiała się zaplątać podczas podróży. Na pewno nie była ostatnia. - Mrugnęła do niego elfka.

Zirytowany przeniosłem spojrzenie w dół, na małolatę, która wciąż coś nawijała. Sięgała mi ledwo do ramienia.

- ... więc jeśli jesteś spięty, mogę zrobić ci masaż.

Czekaj, że co proszę? Zmarszczyłem brwi zakłopotany, zastanawiając się, co wcześniej młoda mówiła.

- Emmm... - mruknąłem, szukając w głowie w miarę miłego sposobu, żeby ją spławić, gdy wtem pojawiła się moja hybryda.

- Wybacz złotko - wcisnęła się między nas, patrząc z góry na szatynkę - ale ten pan nie jest zainteresowany. Znajdź sobie kogoś młodszego - wymruczała.

Młoda poczerwieniała ze złości na twarzy. Rozbawiony obserwowałem tę sytuację.

- A ty niby kim jesteś, że o tym decydujesz? Nie wtrącaj się, jeśli nikt cię o to nie prosi, wywłoko - warknęła zielonooka. Zobaczyłem, że na korytarzu znajduje się tylko nasza trójka - Nathaniel i Alec gdzieś znikli.

Przez chwilę rozważałem, czy nie pomóc mojej złośnicy, ale byłem naprawdę ciekawy, jak rozegra tę sprawę.

- Kochana, to ciebie nikt o nic nie prosi, więc leć się pobawić z kimś w twoim wieku. Ile ty dziecko w ogóle masz lat? - prychnęła Ann.

- Nic ci do tego! Wystarczająco dużo. Zresztą Ethan sam chciał - odparła dziewczyna, a ja zdumiony uniosłem brwi. Ja coś chciałem? Serio? Chyba powinienem bardziej uważać...

- W takim razie nie poznał jeszcze drugiej propozycji. Spływaj stąd - warknęła białowłosa.

- Ty serio myślisz, że on woli ciebie? Spójrz na siebie jak ty wyglądasz! Brudne dziwadło!

Zacisnąłem wkurzony zęby. Posunęła się za daleko. Już chciałem interweniować, gdy elfka się odezwała.

- Może dziwadło, ale przynajmniej jestem kobietą. Ethan nie jest pedofilem i nie interesuje go seks z małymi dziewczynkami, dlatego zejdź mi z oczu, bo stracę cierpliwość i wtedy pożałujesz.

Na dźwięk jej głosu przeszły mnie ciarki. Był spokojny i lodowaty, a to znaczy, że jest naprawdę wściekła. Gówniara jednak chyba nie ma instynktu samozachowawczego, bo spojrzała na mnie "słodkimi" oczami i jękliwym głosem powiedziała:

- Ethan, powiedz jej coś. Do niej chyba nie dociera, że...

- To do ciebie nie dociera smarkulo, że on cię nie chce. Nawet nie wie jak masz na imię! - wybuchnęła Ann.

Młoda patrzyła na mnie wyczekująco, z pewną siebie miną.

- Oczywiście, że wie. Prawda, skarbie?

Elfka prychnęła cicho, ale patrzyła na młodą z perfidnym uśmiechem.

- Emmm... No... - wymruczałem. - Nala? - bąknąłem niepewnie.

Annael parsknęła śmiechem, podczas gdy szatynka próbowała zmiażdżyć ją spojrzeniem.

- Każdy może się przejęzyczyć! Zajmij się lepiej czymś innym, bo takie nędzne dziwadła jak ty, w ogóle nie powinny istnieć! - warknęła dziewczyna, a elfka zamarła. Jej twarz była beznamiętna, ale wiedziałem, że słowa dziewczyny dotknęły ją w jakimś stopniu.

W końcu nie wyrobiłem. Podszedłem do Nali - chrzanić to, jak naprawdę ma na imię - i pochyliłem się nad nią, żeby patrzeć jej prosto w oczy, w których teraz czaił się zachwyt i mściwa satysfakcja.

Aż nie mogłem uwierzyć, że jest córką Abelarda. On był porządnym człowiekiem, więc skąd tu ten rozpieszczony bachor?!

- Posłuchaj mnie, skarbie - mruknąłem nisko, na co ona uśmiechnęła się promiennie, posyłając szybkie, zwycięskie spojrzenie elfce. - Tak się składa, że nie interesują mnie takie przeciętne dziewczyny jak ty. Na świecie jest ich pełno, a nawet ładniejszych od ciebie. A poza tym, jak na tak młody wiek, to kawał podłej suki z ciebie. - Mój głos stawał się coraz zimniejszy. Uśmiech zszedł z jej twarzy. - Masz szczęście, że szanuję twojego ojca, bo za to, jak potraktowałaś moją dziewczynę, powinienem rozkwasić cię na kwaśne jabłko. - Uśmiechnąłem się jeszcze do niej i wymruczałem: - Umierałabyś bardzo, baaardzo powoli...

Nie czekając na jej reakcję, wyprostowałem się i wziąwszy Annael za rękę, zaciągnąłem ją do pokoju obok. Stało w nim jedno łóżko, a na podłodze leżały dwa materace - czyli to nasz pokój. Zamknąłem drzwi i usiadłem na jednym z materacy, ciągnąc dziewczynę na swoje kolana.

- Mam nadzieję, że nie przejmujesz się słowami tej gówniary - mruknąłem cicho, zakładając kosmyk jej włosów za szpiczaste ucho.

Westchnęła głęboko, ale posłała mi słaby uśmiech.

- Nie, po prostu nie byłam przygotowana na taką... rozmowę.

- Cóż, ja też nie, ale powiem ci, że mi się nawet podobało. Jesteś cholernie seksowna gdy się tak wkurzasz. - Wyszczerzyłem się do niej.

- Ach tak? W takim razie powkurzam się teraz na ciebie. Śpisz dzisiaj na podłodze.

Parsknąłem śmiechem.

- Nie ma sprawy, ale śpisz razem ze mną. - Uszczypnąłem ją lekko w ramię, na co ona pacnęła mnie po głowie.

- Nie brałam innej opcji pod uwagę. A teraz wybacz, muszę się umyć. Alec mi uświadomił, że w moich włosach jakiś ptak założył sobie gniazdo - burknęła.

- Mi i tak się podobasz - burknąłem. Wkurzał mnie ten chłopak.

- Oczywiście, podlizuj się, podlizuj, nie zaszkodzi ci. - Dała mi szybkiego całusa i wyszła z pokoju, zostawiając mnie samego. Rzuciłem się na posłanie, gdy wtem rozległo się pukanie do drzwi. Po chwili ukazała się w nich brązowa czupryna i cholerne, niebieskie oczy.

- Czego chcesz? - warknąłem.

- J-ja... Ja tylko chciałem zapytać, czy niczego nie potrzebujecie - odpowiedział speszony chłopak.

- Święty spokój. Tyle nam wystarczy. A tak poza tym, to odwal się od niej. Jest moja.

Chłopak wytrzeszczył oczy, po czym niepewnie wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Temu życie niemiłe, czy jak?

- Wybacz, nie wiedziałem, że zajęta - mruknął cicho.

- No to już wiesz. Łapy przy sobie. - Przewróciłem oczami.

- Jesteś Ethan Denver, Pierwszy Obrońca księcia Nathaniela? - zapytał nagle chłopak, a w jego głosie brzmiał podziw.

- Yhym - burknąłem, zerkając na niego.

- Super... Tata opowiadał mi o tobie. Czy to prawda, że mając dwanaście lat, zabiłeś bazyliszka? - Parsknąłem śmiechem na tamto wspomnienie. - Ojciec nigdy nie chciał mi powiedzieć, jak to się stało. Mówił tylko, że czasem przypadki chodzą po ludziach, a wtedy trafiło na potwora.

Podniosłem się do pozycji siedzącej i przyjrzałem mu się uważnie. Był podobny do ojca. Jak trochę podrośnie, z pewnością będzie przystojny. Teraz wyglądał, jakby utknął w formie pomiędzy chłopcem a mężczyzną.

- Widzisz... Twój ojciec jest cudownym człowiekiem i nigdy nie chciał mi odbierać chwały, jaką zdobyłem tamtego dnia - mruknąłem cicho, uśmiechając się sam do siebie.

Chłopak poprawił się na materacu.

- Czy mogę wiedzieć, co się wtedy dokładnie stało? - Wlepiał we mnie swoje błagalne spojrzenie. Oj tak, połechtał moje ego, skubaniec.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Wtedy kompletnie zmienisz o mnie zdanie - odparłem. - Ile wy w ogóle macie lat? - spytałem nagle, ciekaw odpowiedzi. Owszem, gdy uczyłem się jeszcze na zamku, Abelard wspominał coś o dzieciach, ale nigdy mnie to nie interesowało.

- Ja mam siedemnaście, a Nela za kilka miesięcy skończy piętnaście.

O matko, serio wyszedłbym na pedofila... Sześć lat różnicy to niby nie tak dużo, ale nie w tym wieku. Przypomniało mi się, że Nathaniel wspominał mi coś niedawno o urodzinach Annael. Niedługo kończyła dziewiętnaście lat, a ja mam głęboką nadzieję, że będzie już wtedy po wszystkim i będziemy mogli jakoś miło spędzić ten czas.

- To co, powiesz mi, jak to było z tym bazyliszkiem? - Chłopak przerwał moje rozmyślania.

- Cóż, sam tego chciałeś. Tylko nie mów mi potem, że nie ostrzegałem. - Pokiwał ochoczo głową a ja zapytałem: - Co wiesz o bazyliszkach?

- Niewielkie, zwinne gady, o czułym węchu, słuchu i zabójczym wzroku. Występują raczej w wilgotnych miejscach i ciężko je zabić.

Skinąłem głową z aprobatą.

- Otóż to. Musisz wiedzieć, że byłem dość... ciężkim dzieckiem - zacząłem.

- Tak, o tym też słyszałem - rzekł Alec, po czym chyba zorientował się, że palnął głupotę i zawstydzony opuścił głowę.

- W takim razie powinieneś wiedzieć, że bunt był u mnie na porządku dziennym. - Zaśmiałem się. - Raz moja guwernantka ostro mnie wkurzyła i postanowiłem zrobić jej na złość. Przestałem się myć i unikałem wszelakiej wody. Wytrzymałem sam ze sobą tylko dzięki Nathanielowi, który rzucił zaklęcie na zmysł węchu. Krótko mówiąc, nic nie czułem. Po ponad dwóch tygodniach poszedłem nad jezioro, poszukać kamieni, nadających się do procy. Nie pytaj - Powiedziałem, gdy zobaczyłem, jak szatyn otwiera usta. - Okazało się, że nieopodal było siedlisko bazyliszka. Odgłos kroków wywabił go z kryjówki. Rzucił się na mnie, gdy stałem odwrócony do niego plecami. I to był jego błąd - parsknąłem, a na mojej twarzy pojawił się głupi uśmiech. - Biedak zaczął się dusić. Korzystając z okazji, wbiłem mu na ślepo nóż w głowę. Padł na miejscu.

Dzieciak przez chwilę przyglądał mi się z niedowierzaniem, po czym wybuchnął śmiechem, kładąc się na podłogę. Obserwowałem go, rozbawiony całą sytuacją. W końcu usiadł z powrotem i wyszczerzył się do mnie.

- Najlepsza historia jaką słyszałem. Przynajmniej wiem, o co chodziło ojcu - parsknął.

- Fakt, bardzo ciekawa opowieść. - Usłyszałem głos, dobiegający od progu. Annael stała oparta o framugę, ubrana w dużą, luźną koszulę. Mokre włosy kręciły się lekko, a fioletowe oczy wyrażały rozbawienie. Zatrzymałem wzrok na jej długich, zgrabnych nogach i już chciałem rzucić jakiś dwuznaczny komentarz, gdy uświadomiłem sobie, że nie jesteśmy sami w pokoju.

Zerknąłem na chłopaka, który wytrzeszczał oczy na elfkę.

- Ty, młody, poszedł mi stąd - mruknąłem, uderzywszy go lekko w tył głowy. Ten się zarumienił i posłał mi przepraszające spojrzenie.

- Wybacz, po prostu... Wow. - Posłał jeszcze szybkie spojrzenie dziewczynie i wyszedł z pokoju, rzucając na odchodnym:

- Tak czy siak, dzięki za opowieść. Teraz ojciec mnie nie przekona do kąpieli - parsknął, szczerząc się do mnie jak głupi.

Zaśmiałem się pod nosem, kręcąc głową. Ann zamknęła drzwi i usiadła obok mnie.

- I co, nie taki zły ten Alec? - zapytała zaczepnie.

- Dobry z niego chłopak, widać w nim szkołę Abelarda. Za to nie mam pojęcia, skąd się urwała ta cała Nala - burknąłem. - A właśnie, to mi o czymś przypomniało. - Uśmiechnąłem się chytrze, na co ona przymrużyła oczy. - Młoda wspominała o masażu, a ty mówiłaś, że masz dla mnie inną propozycję, więc słucham.

Przez kilka sekund patrzyła na mnie zdziwiona, a potem uśmiechnęła się szeroko.

Nie podoba mi się to...

Usiadła mi na kolanach, oplatając mnie nogami w pasie, a ręce splatając na moim karku.

- A co byś chciał? - wymruczała.

Chrząknąłem. Już wiem, jak czuł się Alec... Próbowałem zebrać myśli i sklecić chociaż jedno zdanie, ale ciężko było mi się na czymkolwiek skupić.

- Ethan... -mruknęła, pochylając się nade mną tak, że nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Dłonie zatopiła w moich włosach i bawiąc się nimi, kontynuowała: - Nawet nie wiesz, jak głupią minę masz w tej chwili.

- Yhym - mruknąłem. Dziewczyna parsknęła śmiechem, a do mnie dotarło, co właśnie powiedziała.

- Mój drogi, nie jestem bazyliszkiem, dlatego spokojnie możesz iść się umyć. Jak się pospieszysz, to może jeszcze pogadamy. - Pstryknęła mnie w nos i zeszła ze mnie, kładąc się na jednym z materacy.

- A niech cię diabli - warknąłem i, wyciągając z torby pierwszy, lepszy dres, wybiegłem na korytarz, w poszukiwaniu łazienki.

- Ciepła woda się skończyła, ale jak chcesz, to mogę ci nagrzać. - Usłyszałem głos Nathaniela. Stał oparty o ścianę i przyglądał mi się z rozbawieniem.

- Gdzieś ty się podziewał? - spytałem.

- Wpierw rozmawiałem z młodym, a potem poszedłem do Abelarda. To jak, nagrzać ci tę wodę? - Wyszczerzył się.

- Pieprzyć to, zimna wystarczy - rzuciłem i skierowałem się do łazienki.

- Jakby co, to śpię dzisiaj u Aleca, bo Nela gdzieś wyszła, więc postaraj się! - zawołał za mną.

Odwróciłem się w jego stronę, by spojrzeć na wielki uśmiech, który malował się na jego twarzy. Sam bezwiednie się do niego wyszczerzyłem. Puścił mi oko i zniknął w pokoju obok, a ja szybko załatwiłem co musiałem, prawie wywalając się na mokrej podłodze.

Woda nie była zimna - była lodowata. Po kilku minutach byłem już ubrany i właśnie miałem wejść do pokoju, gdy się zawahałem.

Cholera, co ja w ogóle wyprawiam? Zachowuję się jak jakiś napalony gówniarz!

Ale w sumie... Wszystko się zgadza!

Parsknąłem cicho i wszedłem do środka. Annael stała tyłem do mnie, oparta o parapet i wyglądała przez okno. Na dworze było już ciemno, a niebo wyglądało, jakby komuś wysypał się na nie worek gwiazd. Było ich mnóstwo! Dawno nie widziałem takiej nocy.

Podszedłem do dziewczyny, objąłem ją delikatnie od tyłu i oparłszy podbródek na jej ramieniu, spoglądałem na widok za oknem.

I wtedy przypomniały mi się słowa Nathaniela. Musiałem wiedzieć.

- Mała, mam pytanie - mruknąłem cicho.

Obróciła głowę, by na mnie spojrzeć i uśmiechnęła się delikatnie.

Chciałem zapytać o Jacoba i o to, co ich łączy, ale jak zobaczyłem ten uśmiech, to po prostu nie mogłem. Nie chciałem niszczyć jej humoru, zwłaszcza, że to ostatnie chwile spokoju przed ostateczną walką. Zamiast tego wypaliłem:

- To jak będzie z tym masażem?

Dziewczyna zaśmiała się i odwróciwszy się moją stronę, objęła mnie w pasie i oparła głowę na moim torsie. Stałem tam, z nią w ramionach, szczerząc się do siebie jak ten głupi.

Chrzanić Jacoba. Na to będzie czas później.

W tej chwili liczy się tu i teraz.

Dziękuję bardzo Wam wszystkim za gwiazdki i komentarze! Nie spodziewałam się, że będzie tego aż tyle! Jestem naprawdę w głębokim szoku.

Jeszcze raz dziękuję! Jesteście najlepsi!!! 😘

A skoro już mnie wzięło na przemowy... Mam taką głęboką nadzieję, że nie zrobiłam z Ethana ciepłej kluchy. Ja niestety nie potrafię spojrzeć na to obiektywnie, dlatego będę wdzięczna za jakiś krótki komentarz, wyrażający Wasze zdanie na ten temat. ;)

Do następnego! 😊

Ipagpatuloy ang Pagbabasa

Magugustuhan mo rin

38.3K 2.7K 77
Część pierwsza serii „Więź Gwiazd" *Książka 16/17+* Vanessa to zwyczajna, spokojna dziewczyna z zamiłowaniem do czytania książek. Mieszka w przepiękn...
27.6K 3K 36
Mała, podupadająca kawiarnia. Nietuzinkowi goście i starzy, ekscentryczni przyjaciele. Małe zakłady o to, kto tym razem przewróci się przed witryną k...
986K 46.9K 58
Andie Parker żyła na uboczu, w cieniu siostry i kompletnie niezauważona. Prawie nikt nie wiedział o jej istnieniu, nikt nie wiedział o tym, że sławna...
8.6K 1.3K 31
Grace czytając, pamiętniki swojej zmarłej matki odkrywa tajemnice, które nigdy nie miały wyjść na jaw. Z kolei Ana wyjeżdżając, na wakacje do swojej...