Heavy // with Draco Malfoy

By letzte_stimme

282K 11.4K 4.2K

Maya Trevelyn, czarownica czystej krwi rozpoczyna swoją niezapomnianą i intrygującą przygodę w Hogwarcie. Poz... More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11. Through Mike's eyes
12
13
14
15
16
17. Through Ana's eyes
18
19
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38. Through Mike's eyes
39. Through Natalie's eyes
40
41
42
43. Trough Ana's eyes
44
45
46
47
48
49
50
51
Koniec części pierwszej
Udało się

20

4.4K 198 41
By letzte_stimme

Kolejne dwa tygodnie minęły bez żadnych rewelacji; nauczyciele dawali w kość, zadając masę prac domowych, a jedynymi chwilami odpoczynku były spotkania z przyjaciółmi lub z Shawnem. Nawet treningi quidditcha dawały się we znaki - ćwiczyliśmy nową taktykę, którą mieliśmy wykorzystać w zbliżającym się meczu z Puchonami. Mikkelsen wciąż był na mnie obrażony, ale widziałam, że z czasem jego złość w stosunku do mnie wygasała, więc to tylko kwestia dni zanim przyjdzie do mnie i mnie przeprosi. Inaczej wyglądała sprawa z Mike'm... wciąż miał mi za złe moje realcje z McCommorem. Miałam nadzieję, że chociaż słowa rodziców, którzy mówili, że to moja decyzja z kim się koleguję i że dobrze, że nie żyję chęcią zemsty przemówią mojemu bratu do rozumu... nic z tego, upierał się przy swoim. Musiałam się tym zająć, ale nie miałam pojęcia jak. W końcu zdecydowałam się na oczyszczenie umysłu w Pokoju Życzeń. Po jakichś dwóch godzinach naparzania w worek treningowy stwierdziłam, że na bank nie podporządkuję się bratu. Wprost dam mu do zrozumienia, że nie ma co się boczyć, że naszym jedynym wyjściem z tej sytuacji jest to, aby mój braciszek zacząć akceptować to, że nie jestem taka jak on, czy może bardziej, że postępuję w odmienny od niego sposób, bo przecież nie jestem nim, tylko jego siostrą. Oczywiście, żeby nie było zbyt szorstko z mojej strony i abym nie pogorszyła sytuacji wspomnę również jakim to on jest wspaniałym bratem i że jestem mu niezmiernie wdzięczna za to, że ma na mnie oko (wszystko szczerze rzecz jasna - Mike nie jest głupi, wyczułby kłamstwo).
Pewnie pchnęłam wrota, aby wyjść na korytarz siódmego piętra i pierwsze co usłyszałam, to przeraźliwe krzyki uczniów gdzieś spod wejścia do pokoju wspólnego Gryfonów. Pobiegłam w tamtą stronę.

- Co tu się do cholery dzieje? - mruknęłam do siebie, widząc wychowanków Godryka Gryffindora w totalnej rozsypce. Dumbledore właśnie kończył swoją improwizacyjną przemowę:

- ... i dlatego właśnie tę noc spędzicie w Wielkiej Sali pod naszym czujnym okiem. I... Panie Filch, proszę przeszukać każdy obraz. Musimy znaleźć naszą drogą Grubą Damę. - Stałam jak wryta, obserwując jak prefekci prowadzą Gryfonów w stronę sali, w której spędzą dzisiejszą noc. W ostatniej chwili dojrzał mnie Chester, który trącił mojego brata łokciem, wskazując palcem w moją stronę. Mike niezauważony przez nikogo pomknął w moją stronę.

- Co Ty tu robisz?! Nic Ci się nie stało?! Nic nie widziałaś?! - nie wiedziałam, na które pytanie mam odpowiedzieć jako pierwsze... - Maya, odezwij się!

- Szłam do Ciebie... - (to po części prawda) na szczęście był w takim amoku, że nie zastanawiał się jakim cudem do niego szłam z głębi korytarza, zamiast od strony schodów. - Nic mi nie jest. Co miałoby mi być? Co miałam widzieć? O co chodzi, Mike? - potrząsnęłam nim lekko, chciałam wiedzieć co się działo.

- To Ty nic nie wiesz?! - wybałuszył oczy. - A no tak, jesteś Ślizgonką... - zrobił kwaśną minę, ale zaraz uspokoił się trochę. - Wszystko Ci opowiem, tylko chodź ze mną w stronę Wielkiej Sali. Daję głowę, że wszyscy uczniowie będą tam spać. Nie tylko Gryfoni... - przytaknęłam. Powoli ruszyliśmy. - Syriusz Black wdarł się do Hogwartu i zaatakował Grubą Damę, bo ta najprawdopodobniej nie chciała go wpuścić... uciekła z obrazu. Teraz szukają jej i tego mordercy. Dumbi powiedział, że zapewne po swojej porażce od razu opuścił mury szkoły, ale i tak kilkoro nauczycieli i duchów mają za zadanie przeszukać zamek. - słuchałam brata z uwagą. - Całe szczęście, że nic Ci nie jest. - pokręcił głową. Przystanął i przytulił mnie bratersko. Wykorzystałam, że mamy jeszcze kawałek drogi, a mój brat jest w dobrym humorze.

- Mike, słuchaj... jestem Ci niezmiernie wdzięczna, że się mną opiekujesz i że się o mnie martwisz. - przekrzywił głowę jakby nie rozumiał co do niego mówię. - Jesteś świetnym bratem, kocham Cię i tak dalej, ale... Nie możesz... Nie masz wpływu na wszystkie moje wybory czy decyzje. - uśmiechnął się delikatnie. Zdekoncentrował mnie tym. - yyyy...

- Rozumiem, Maya. Sorki za to wcześniej... Nie będę Ci robił wyrzutów o to z kim się przyjaźnisz, ani nic podobnego.

- Ale... Super! - tym razem to ja rzuciłam mu się na szyję. - Ale skąd ta zmiana podejścia? - uniosłam lewą brew w górę, nie dowierzając nagłej zmianie, która nastąpiła w moim bracie.

- Dominique. Rozmawiałem z Dominique i przemówiła mi do rozumu. - zaśmiałam się na cały głos. - Cicho - syknął, powstrzymując się od śmiechu. - Jesteśmy prawie pod drzwiami, mogą nas usłyszeć. - zamknęłam się, ale jeszcze pchnęłam go lekko z biodra.

***

- Chciałem Was poinformować, że z powodu zaistniałego incydentu Ministerstwo Magii zadecydowało, że szkołę będą pilnowali dementorzy. - po tych słowach dyrektora można było usłyszeć szepty i oburzone prychnięcia. - Ale spokojnie moje drogie dzieci, te stworzenia mają absolutny zakaz przekraczania murów szkoły i atakowania uczniów, lecz nie prowokujcie ich, proszę... to może się dla Was bardzo źle skończyć. - usiadł, a uczta się rozpoczęła.

- Ciotter nie musi nawet ich prowokować, jak tylko ich widzi to już sra w gacie. - powiedziałam, aby rozluźnić trochę atmosferę przy stole. Zdecydowanie mi się udało, wszyscy, którzy usłyszeli mój żart wybuchnęli niepowstrzymanym śmiechem. Ja sama niemal się dławiłam (wszyscy dobrze znali mnie z tego, że zawsze śmiałam się ze swoich żartów, nawet wtedy, gdy były tak suche, że ja jedyna się śmiałam).

- Dobry pocisk, Trevelyn! - zawołał w moją stronę Draco. - Tylko się nie udław, bo nie zagrasz w sobotę meczu. - już chciałam mu odpyskować, ale Flo odezwał się pierwszy:

- Jak to nie grasz w najbliższym meczu?! - zawołał lekko skołowany. Najwidoczniej usłyszał tylko połowę wypowiedzi Platyniaka.

- Spokojna Twoja głowa, kapitanie. Oczywiście, że zagram. Puchoni to cioty, zmieciemy ich z boiska!

- I tak ma być! - zawtórował mi Flint. Nadal typka nie lubiłam...

***

- Zastanawiam się, Natalie, czy to dobrze, że jeszcze "dodatkowo" wybrałyśmy tę astronomię... - dziewczyna pokręciła głową. Coś się w niej zmieniło... Ach no tak! Przestała związywać włosy. - Ładnie Ci w rozpuszczonych. - palnęlam, zbaczając z tematu.

- Hę?

- W rozpuszczonych włosach Ci lepiej. - wyjaśniłam.

- Aaaa, dzięki. - powiedziała Sanders. - Co Ci nie pasuje w zajęciach z Melisandrą Batty?

- Może to, że jest środa, za pięć dwunasta w nocy, jestem już zmęczona, a zajęcia się jeszcze nie zaczęły, a na dodatek jutro zaczynamy od dwóch godzin eliksirów?! - zapytałam retorycznie z nutką agresji w głosie.

- Oj nie marudź. Nocne zajęcie nie będą częściej niż raz w miesiącu, a w eliksirach jesteś świetna, więc nawet jak będzie nowy temat, to nic Ci nie sprawi trudności. - powiedziała na obronę moja współlokatorka.

- To miłe, dzięki. Ale to nie zmienia faktu, że zasnę na tej głupiej Wieży Astronomicznej!

- Tylko nie spadnij. - zażartowała i pchnęła mnie w górę schodów na sam szczyt.

I tak jak się obawiałam - zasnęłam po niecałych 20 minutach i co gorsza Natalie wykrakała, i niewiadomo jakim cudem wypadłam za barierkę wciąż będąc w objęciach Morfeusza! Obudziłam się dopiero jak poczułam ostre szarpnięcie. Otworzyłam błyskawicznie oczy i coś mi nie pasowało.

- Dlaczego Was wszystkich widzę? - spytałam obecnych na wieży Ślizgonów i Krukonów, którzy mieli dziwne, bliżej nieokreślone miny.

- Może dlatego, dziecko, że lewitujesz w powietrzu poza wieżą? - odezwała się profesor Batty. - Zmarszczyłam czoło i popatrzyłam w dół.

- O cholera! - zawołałam zszokowana. Nie widziałam pod sobą żadnego gruntu... tylko ciemność.

- Słownictwo, Trevelyn! Minus 5 punktów dla Slytherinu. - powiedziała, wciąż prowadząc kurs mojego lewitowania swoją różdżką. No właśnie! Pierwszy raz widzę jej różdżkę. Była niezwykła: wyjątkowo długa (normalnie z 15 cali), srebrzysta i idealnie dopasowana do dłoni.

- Ma Pani cudowną różdżkę. - powiedziałam z bladym uśmiechem (bo jednak wciąż wisiałam w powietrzu!) - Byłaby Pani profesor tak miła i zechciałaby mnie odstawić na stały grunt? - zapytałam błagalnym tonem. Nie opowiedziała, tylko wykonała moją prośbę. - Dziękuję bardzo.

- Na dzisiaj to dla Ciebie koniec lekcji. Ale masz nadrobić materiał i na następne zajęcia nocne przyjść zwarta i gotowa. - powiedziała w odpowiedzi.

- Oczywiście. Dziękuję. Dobranoc. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się w duchu (bo przecież nie mogłam pokazać pani Melisandrze, że cieszę się z powodu niebycia na lekcji) i udałam się prosto w stronę lochów. - Szmaragd luksusu. - szepnęłam w stronę potężnych drzwi ukrytych za trzema głazami. Weszłam. - Kto układa te debilne hasła?

- Prefekci. - odpowiedź padła z kanapy. Światło padało tylko od kominka, więc nie widziałam rozmówcy, ale on mógł widzieć mnie. - Napij się ze mną, Maya. - chyba znam ten głos.

- Flo?

- Nie kto inny. - gdy podeszłam bliżej zobaczyłam, że chłopak uśmiecha się.

- Wybacz, Florian, ale mam 13 lat, więc zrozum, że ograniczę swoje spożywanie alkoholu.

- To znaczy?

- Będę piła tylko wtedy, kiedy będę miała ku temu dobrą okazję. - puściłam mu oczko.

- Jesteś pewna? - przytaknęłam. - Jak sobie chcesz. A ten... Co tu robisz o tej porze? Już dawno po ciszy nocnej.

- Miałam lekcję astronomii, ale... Skończyłam troszeczkę wcześniej.

- To znaczy? - zapytał zaciekawiony.

- To głupie. - odpowiedziałam prędko.

- No dawaj, mała.

- Eh, pewnie i tak wszyscy będą o tym trąbić przy śniadaniu. - podparłam ręce na biodrach i rzekłam. - Zasnęłam i nieświadomie wypadłam za barierki.

- Nie gadaj! - zaśmiał się tak głośno, że zapewne obudził wszystkich w promieniu 5 kilometrów.

- Ciszej, baranie. Daj ludziom spać. - próbowałam go uciszyć.

- Tobie chyba wystarczy spania do końca życia. - znowu się zaśmiał.

- Przesuń się. - warknęłam i usiadłam na kanapie. - I dawaj Ognistą.

- Ale...

- Dawaj, muszę przygotować się na jutrzejsze dogryzki i na dwie godziny ze Snape'em. - Nalał do szklanki odrobinę złocistego płynu i podał mi ją. Wypiłam i z trudem przełknęłam, łapiąc się za gardło. - Na Merlina! To jest piekielny ogień, czy inne licho! - McCommor znowu się zaśmiał.

- Co to za komentarz, hahahahahahahah. - udawał, że ociera łzy śmiechu. - A tak na serio, to co Ty gadasz? Na imprezie na luzie to wypiłaś. - uniósł pytająco brwi.

- Nie wiem. Wtedy nie czułam, że to tak obrzydliwie gorzkie. To pewnie przez wir zabawy. - prychnęłam. - Alkohol nie jest dla mnie. Accio pierniczki. - minęło kilka sekund i na moich kolanach wylądowała paczka czekoladowych pierniczków, która wcześniej leżała pod moim łóżkiem. Florian dorwał jednego.

- Widzę, że nigdzie się stąd nie wybierasz.

- Zgadza się. - powiedziałam i zajęłam się pożeraniem pierniczków.

Continue Reading

You'll Also Like

295K 13.2K 71
Spojrzałam mu w oczy i już wtedy wiedziałam kim dla siebie będziemy. Mimo to nie żałowałam tej decyzji. Bo w końcu uczymy się na błędach, prawda? ❗...
419K 17.3K 45
Próbowałam napisać twoje imię w deszczu, ale ten deszcz nigdy nie przyszedł , więc postanowiłam to zrobić w słońcu, cień przychodzi zawsze w najmniej...
40.9K 2.2K 62
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
26K 2K 52
Nastąpiła nowa rzeczywistość, Czarny Pan został pokonany w Bitwie o Hogwart, więc świat czarów jest wolny od wszelakich reżimów. Młoda czarownica o n...