Jeźdźcy Smoków (trwa korekta)

By karlik116

85.2K 6.9K 687

- Na tym świecie nie ma już miejsca dla aniołów. Powiadali. Kim w takim razie jesteśmy my? - Gdyby się dowie... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Notka!!
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
L.A.
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30

Rozdział 31

881 56 26
By karlik116

/Dzień wcześniej. Moment odlotu helikoptera, zabierającego Karen do instytutu/ - rozdział 28

Aiden

W momencie, w którym wielka maszyna odleciała, wyszedłem z kryjówki podchodząc do ojca.

- Jesteś pewny, że to wypali? - spytałem ostrożnie, będąc świadomym jego wybuchowego charakteru.

Mężczyzna obszedł powoli zakreślone przez siebie mentalnie kółko, po czym stanął wprost przedemną, patrząc na mnie z góry.

- Oczywiście! Ten plan nie zawiedzie, jakim cudem możesz mieć jakiekolwiek wątpliwości. - odparł bez zawachania.

- Jak każdy inny... - wymamrotałem.

Ojciec natychmiast posłał mi surową minę, rozkazując, bym się już nie wypowiadał na ten temat.

- Tym razem - rzekł, podkreślając te dwa słowa - wszystko pójdzie gładko! Możesz być tego pewny.

Patrzył ostro w moje oczy, doszukując się jakichkolwiek oznak niedowierzania. Uśmiechnąłem się, uważnie oddając spojrzenie.

- To wspaniale, gdyż mam już dość udawania tego całego przeklęcie miłego, dobrego i romantycznie oddanego Aidena... - przewróciłem oczami. - rzygam już tym.

Jego oczy ciskały błyskawice.

- Nie tylko tobie jest ciężko, każdy z nas wykonuje jakieś zadanie.

- Ale nikt nie musiał rozkochiwać w sobie jakiejś dziewczyny! - Podniosłem głos - Tylko ja muszę grać rozmemłanego chłopaczka na posyłki, który odda wszystko swojej ukochanej.

- Jesteś pewny, że musisz udawać? - Uniósł brwi. Spojrzałem na niego bliski furii.

- Czyli według ciebie, jestem nic nie wartym idiotą.

Mężczyzna wybuchnął śmiechem.

- Nic nie rozumiesz synu - Poklepał mnie po ramieniu - Wrócimy do tego kiedy się zakochasz.

Prychnąłem pod nosem i skierowałem w stronę zachodzącego słońca.

- Mam nadzieję, że nigdy to nie nastąpi...

Karen

Głośno wciągnęłam powietrze.

- Zaraz, chwila. Czy szpiedzy nie powinni pozostawać niezauważeni?

Podrapał się po głowie.

- Ja próbowałem - wskazał na ścianę - ale jak sama zdążyłaś zauważyć, jestem kiepskim aktorem.

- Taaaak, i co zamierzasz teraz zrobić?

- Zostać tu. - odparł, jakby było to najbardziej oczywistą rzeczą na świecie. - Mam cię obserwować.

- A jeśli ja nie mam nic do ukrycia? - Starałam nie patrzeć się w stronę łóżka, gdzie schowałam sztylet.

- Każdy ma jakieś sekrety. - Wzruszył ramionami. - Prędzej czy później je poznam, i tylko od ciebie zależy czy komuś je zdradzę.

Opadłam na łóżko z głębokim westchnięciem, uważając by nie przesunąć poduszek. Jeszcze chwilę temu byłam niemal pewna, że tutaj i wyłącznie w tym dwudziesto metrowym betonowym pudełku, będę miała szansę na jakąkolwiek prywatność, że ochroniarze ojca Aidena nie wejdą poza próg tego pokoju. Rozejrzałam się uważnie po nim; oraz, iż będę mogła porozwieszać na ścianach plany działania, zdjęcia, i małe, zapisane kolorowe karteczki z informacjami o każdym z tego instytutu. A tutaj co? Murzyn wyskakuje mi ze ściany, rozgłaszając na każdą stronę tego małego pomieszczenia swoje historie jakże ciekawego życia... "Ciotka z miotłą, przez którą wyrosły mu skrzydła... a to dopiero..." - pomyślałam.

- Czyli nie mam możliwości zostać tutaj sama?

- Nie? - wyszczerzył zęby w uśmiechu, odpowiadając z lekkim rozbawieniem w głosie, po czym usiadł obok, patrząc się prosto w moje brązowe tęczówki.
Sama zaczęłam mrużyć oczy, zastanawiając się, na co on tak dokładnie czeka? Miotałam się niespokojnie wzrokiem miedzy jego prawym a lewym okiem, szukając jakichkolwiek wyjaśnień w jego zachowaniu, jednak nie dopatrzyłam się niczego niezwykłego. Spoglądał na mnie ciekawie, jakby oczekując, że wykonam jakiś pochopny ruch, czy nawet zacznę się przy nim rozbierać, stwarzając tym samym "ciekawszy moment". W końcu jednak wziął powolny oddech, a następnie jeszcze dłuższy wydech i wyrzucił z siebie kolejne słowa.

- Więc... co ciekawego zrobimy?

Byłam pewna, że długo tutaj z nim nie wytrzymam.

- A nie miałeś mnie przypadkiem śledzić?

Wzruszył ramionami.

- W teorii tak, praktyka to już inna sprawa.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem.

- Nie mogli przysłać kogoś kto dobrze wykonuje swoje obowiązki?

- Oj No nie bądź taka, ja po prostu nienawidzę się nudzić, a za tą ścianą myślałem, że mnie coś trafi. Siedziałaś kiedyś kilka godzin w jednym miejscu obserwując jak ktoś śpi?! Uwierz mi. - Potrząsnął głową. - Najgorsza robota wszech czasów...

Kiedy dotarło do mnie to co powiedział, gardło ścisnęło mi się z przerażenia, które chyba było widoczne na mojej twarzy, bo chłopak zmierzył mnie wzrokiem.

- C... co widziałeś?

- Uchu chu! Sekrety! - W jego oczach widziałam iskierki podniecenia i rozbawienia zarazem. - A mówiłaś, że nic nie ukrywasz. - Rzucił mi przeciągłe spojrzenie, po czym wybuchnął śmiechem.

Cała się spięłam. Nie bawiła mnie ta sytuacja, wręcz przeciwnie. Jeżeli widział sztylet, to już po mnie.

- No już przestań, chyba zauważyłaś, że nie jestem najlepszy w tej robocie. - Nie widząc żadnej reakcji z mojej strony podniósł się na nogi, i obszedł łóżko dookoła. - Ale i tak jestem ciekaw, skąd wzięło się tutaj tyle błota, w sensie wiesz... Jak kładłaś się spać było tu niemal sterylnie. Chwilę potem PUF! - wykonał gest rękoma, mający obrazować wybuch - i potrzeba kaloszy do kolan, żeby dotrzeć do ciebie w nienaruszonym stanie.

- Zawsze tyle gadasz? - Popatrzyłam na niego, próbując jakoś wybrnąć z kłopotliwej sytuacji, ale już czułam się na przegranej pozycji.

Wzruszył ramionami.

- Uwierz mi, czasami rozmowa, bądź potok słów ratuje życie albo wyciąga z opresji. - Na chwilę spoważniał by potem znowu wyszczerzyć zęby w uśmiechu. - Mój ulubiony bohater wygrywał pojedynki niepohamowanym słowotokiem; przerodził wadę, w największy dar. Prawdziwy wzór do naśladowania. Szczególnie, że mam ten sam problem co on. - Podrapał się po brodzie. - Może kiedyś nawet zagadam wroga na śmierć.

- Współczuję twoim wrogom.

Aaron powtórnie okrążył łóżko, tylko po to, by z politowaniem poklepać moje ramię i wrócić na miejsce.

- Żeby nie było niejasności, ja dalej czekam na odpowiedź. - Mrugnął do mnie porozumiewawczo. - Mojego "daru" nie wykorzystuje się przeciwko mnie.

Spojrzałam na niego z  niedowierzaniem.

- No dobra, wszyscy to robią. Co nie znaczy, że im to wychodzi. - Zawahał się przez chwilę. - Chyba.

Wciągnęłam powietrze ze świstem. Trzeba wymyślić jakiś plan na poczekaniu. Inaczej już po mnie.

- Chociaż z drugiej strony wujek Gerwazy...

- Mogę ci ufać?

Przerwałam mu w połowie zdania, zmuszając do zwrócenia na mnie uwagi.

- Niekoniecznie... W końcu jestem szpiegiem co nie? Aż TAK zły w tej branży nie jestem.

No kto by się spodziewał...

Próbowałam sprawić, by moja mina wyglądała jak najbardziej poważnie. Nigdy nie ćwiczyłam tego wyrazu twarzy przed lustrem, ale miałam nadzieję, że wyszedł choć trochę wiarygodnie. Chociaż z drugiej strony, w tej chwili nawet najśmieszniejszy człowiek świata nie byłby w stanie mnie rozśmieszyć.

- Nawiedzają mnie chochliki. To stąd ta ziemia.

Parsknął śmiechem.

- A już myślałem, że nie masz poczucia humoru. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, przynajmniej nie będę siedział kilka dni z jakimś pniakiem.

- Ale ja mówię serio!!! - Dalej grałam swoją rolę.

- Tak, i wcale nie chowasz sztyletu pod poduszką.

Zbladłam. Czyli jednak wiedział. JUŻ PO MNIE! Równie dobrze mogłam sobie teraz kopać grób. Wszystko się wyda, dowiedzą się, że tak naprawdę nie zmieniłam swojej decyzji. Wykorzystają to przeciwko mnie, i moi przyjaciele stracą życie. Nie chciałam do tego dopuścić, chciałam ich ochronić, a teraz wszystko się wali przez jakiegoś ciemnoskórego gościa, który włazi z butami w moje życie i myśli, że ujdzie mu na sucho podglądanie kobiet przez ścianę. Nawet jeśli to jego praca, i tak pewnie jest jakimś zboczeńcem, którego nie interesują poglądy innych. Bo kto normalny patrzy na ludzi zza ściany?! Nie zdziwiła bym się gdyby miał jeszcze jakieś ukryte przejście w łazienkach. Pff.
Na pewno łamie jakieś prawa człowieka!
Bo wytłumaczcie mi jak można rujnować życie drugiej osoby - bo to twoja praca.
I jeszcze ma czelność wychodzić z tej durnej ściany i ze mną rozmawiać! Jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi. Czy on nie zdaje sobie sprawy co się stanie jak powie wszystko tacie Aidena? Ile osób będzie musiało zginąć, tylko dlatego, że on chce odebrać wynagrodzenie?! Czy nie rozumie ile bólu i łez kosztowało mnie dotarcie do tego miejsca? Ile musiałam poświęcić?
Co ja takiego zrobiłam, że życie moje i moich bliskich leży teraz w rękach jakiegoś murzyna którego ciotka trafiła zmiotką w plecy.

- UPS! - Zatkał usta dłońmi, zdając sobie sprawę z tego co powiedział. - I cały dobry klimat szlak trafił. Idę się utopić. - Teatralnie mozolnym krokiem ruszył z powrotem w stronę ściany. - Wróć! To jednostronne wrota!

Moje ciało zesztywniało ze złości. A co by było gdybym go zabiła? W końcu mam sztylet pod poduszką. Wystarczy zrobić jeden ruch, i po wszystkim. Nie było by to takie trudne. Ot, jeden nie wymagający większej siły gest, i skończyłyby się wszystkie problemy. Tajemnica pozostałaby tajemnicą. Wszyscy by przeżyli. No, może poza nic nie znaczącym szpiegiem z kiepskim poczuciem humoru. Jeden gest. Jeden ruch. Po wszystkim.

- Wydaje mi się, czy masz mord w oczach? - Zagaił, uważnie mi się przypatrując.

Przesunęłam się kilka centymetrów bliżej poduszki pod którą ukryłam ostrze. Jeden ruch. Jeden gest. Po wszystkim. Wystarczy kilka sekund, a jego dusza uniesie się w przestworza, zabierając tajemnicę ze sobą. Ot, jeden nic nie znaczący ruch, który zmieni bieg zdarzeń. Po wszystkim. Tak niewiele, i koniec. Po wszystkim.

- Spokojnie, przecież wielu upadłych trzyma sztylety przy sobie podczas snu, tak w razie ataku. Zawsze jakieś zabezpieczenie. Nie zamierzam ich o tym informować. Jeszcze zabrali by ci jedyną broń. A co, jeśli ktoś tak jak na przykład ja, ominął by strażników wchodząc przez ścianę i cię zabił? Całym serduszkiem popieram twoją decyzję. Szczególnie, że w sumie cię polubiłem, a sam też mam kilka gadżetów do obrony. - Uśmiechnął się zadziornie. - I do tej pory nikt o tym nie wie, no może poza tobą. Powiedzmy, że żałowałabyś gdybyś podkradła się do mnie od tyłu.

Otrząsnęłam się z szoku. Co się ze mną dzieje. Czy na prawdę tak mało brakowało do momentu, w którym popełniłabym najgorszy błąd w moim życiu? Czy naprawdę tak łatwo byłoby mi odebrać komuś wszystko, patrząc tylko na siebie? Kiedy aż tak się zmieniłam? Wcześniej nie pozwoliłabym sobie nawet na tego typu myśli. Wizja z mojego snu powoli stawała się coraz bardziej wiarygodna. Co się ze mną działo? Dziwne uczucie bezsilności, powoli przejmowało nade mną władzę, a ja na to pozwoliłam. Bez walki. Wplątałam palce we włosy i zaczęłam płakać. Łzy torowały sobie drogę po moich policzkach, znacząc ścieżki bólu i tęsknoty. Kiedy stałam się potworem?

- Okay... - Na twarzy chłopaka błysnęło  zakłopotanie, ale zniknęło równie szybko jak się pojawiło. - Nie do końca radzę sobie w takich sytuacjach, więc może już pójdę. Ale jak coś to pamiętaj, że jestem tuż za ścianą. Możesz mnie zawołać kiedy chcesz. Jest dwadzieścia procent szans, że usłyszę. - Uśmiechnął się pod nosem, i już go nie było.

Zostałam sama.

Aaron

Wyszedłem z pokoju dziewczyny przez DRZWI. Jej strażnicy spali w najlepsze. Dobrze, że wyśniła ten dziwny sztylet, bo chrapali tak głośno, że nikt nie usłyszałby jak krzyczy. Tak przynajmniej sama mogła rozprawić się z przeciwnikiem, nie próbując obudzić tych cholernych leni. Jak w ogóle można do pilnowania kogoś tak ważnego jak ona zatrudnić takich debili. Same mięśnie, ani grama mózgu.

Podszedłem do czekającego na mnie w korytarzu upadłego anioła, od którego przyjąłem zlecenie.

- Aaronie, czekam na wnikliwy raport. Potrzebujemy każdej informacji, którą zdobyłeś na jej temat. Ona jest dla nas wszystkich bardzo ważna. To tajna broń tylko jeszcze nie wiemy jak jej użyć, każda informacja jest na wagę złota, każda może być kluczem.

- Powtarzasz się.

Mężczyzna cały poczerwieniał, spuszczając wzrok na czubki swoich butów.

- Wybacz. W każdym razie, dowiedziałeś się czegoś?

- Nie.

Mężczyzna spojrzał na mnie ze szczerym zdziwieniem.

- Ale, Ale jak to? Przecież nie ma na świecie lepszego szpiega niż ty. Ty jesteś Aaraon Pevrilla Silvers. TEN Aaron Pevrilla Silvers, który czyta z ludzi jak z otwartych książek, i wie o nich więcej niż oni wiedzą o samych sobie. Jakim cudem niczego się o niej nie dowiedziałeś?

Wzruszyłem ramionami.

- Czasami tak bywa. - Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem przed siebie, pozostawiając oniemiałego mężczyznę w niemym szoku.

- W takim razie oczekuję cie tutaj jutro! - Usłyszałem za sobą jego krzyk.

- Oczywiście panie szefie! - Odkrzyknąłem, nie zatrzymując się i zasalutowałem z drwiącym uśmieszkiem na ustach, po czym rozpłynąłem się w mroku.

____________________________
Powróciłam!
Prosto z mrocznych i zakurzonych zakątków pustego od braku weny mózgu.

Szczerze powiedziawszy, gdyby nie Arsa263, której dziękuje z całego serca, jeszcze przez jakiś czas nie zobaczylibyście rozdziału.

BRAWA DLA NIEJ!
Dla mej najwspanialszej bety ^^

PS Kto idzie ze mną z widłami, na równie denerwującą i doprowadzającą do szału MUCHĘ?
#SpalmyMuchęNaStosie

Continue Reading

You'll Also Like

107K 5.3K 97
Wykorzystywana, zdradzana i torturowana przez męża i siostrę, umierała w rozpaczy, zastanawiając się, dlaczego nie przejrzała ich wcześniej? Może Bóg...
14.1K 593 39
Pewnego dnia miałam wypadek.Gdy się obudziłam, nowa rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana, niż mi się wydawało na początku.. Byłam w Piekl...
152K 12.2K 51
2 część serii "Pogrzebany świat" Życie na Powierzchni i w Podziemiu toczy się dalej. Souline szybko wdraża się w stary tryb i nadrabia zaległości po...
67K 3.2K 93
~ja to tylko tłumaczę!~ Lestia, która dorastała w slumsach ze swoim pijanym wujkiem i potrafiła związać koniec z końcem, sprzedając kwiaty. Pewnej no...