Rozdział 8

3.1K 294 5
                                    

Od wczoraj nic się nie działo, nie miałam żadnych snów, albo jak to nazywała Rose, wędrówek na jawie. Muszę przyznać, że czułam taką pustkę w miejscu, gdzie powinno znajdować się serce, ale go tam nie ma... Chociaż wiem, że to absurdalne, ale tak właśnie się czuję. Beznadziejnie. Nawet smoki przestały nas atakować, bo tego nie mówiłam, ale często na warcie innych uczniów były ataki albo nasze własne smoki się buntowały. Jest coraz gorzej a ja nic nie rozumiem. Jedyne co mnie pobudzało, to fakt, że muszę odkryć tajemnicę swojego pochodzenia.

Wyszłam z domku i razem ze swoim smokiem. pobiegłam na lekcję latania. Po drodze oczywiście musiałam wpaść na Scotta.
- Cześć kochanie. - Złapał mnie od tyłu za rękę, okręcił przodem do siebie i chwytając za talię przyciągnął do siebie. Patrzyłam w jego oczy, które w jakiś dziwny sposób mnie hipnotyzowały. Mój umysł mówił mi, że powinnam mu się oddać, ale serce miało inne zdanie. Od jakiegoś czasu ono w ogóle nie daje się urokowi Scotta, dobrze dla mnie.
- Puszczaj mnie! - Syknęłam i obdarzyłam go wściekłym spojrzeniem. Scott patrzył na mnie zaskoczony.
- Jak ty... - Pokręcił głową - Nikt nie byłby w stanie mi się oprzeć.
- Ah czyli chciałeś mnie zaczarować, bym się tobie oddała? Ty gnoju! - Walnęłam go z prawego sierpowego i oddaliłam się z dumną postawą. Nikt nie ma prawa mnie wykorzystać.

Dopiero zdałam sobie sprawę, że wszyscy na nas patrzyli z minami wyrażającymi podziw i strach. Ale czego się bali? Mnie? Nie no, naprawdę?

Stanęłam przy polu startowym i czekałam na rozkaz nauczyciela. Zauważyłam, że jedna osoba ma problem z wejściem na smoka, ten się wyrywał i ciągle zrzucał jeźdźca na ziemię... Poczułam chęć rozmowy z nim...

- To dobry pomysł, ty to potrafisz. - Powiedział Espere. Że co ja się pytam?

- Czytasz mi w myślach?

- Tak, zostałem nie dawno obdarzony tą mocą, niezwykłe, prawda?

Pokiwałam głową i zwróciłam się do rozdrażnionego smoka.

- Co się stało? Dlaczego nie pozwalasz na siebie wejść? - Smok spojrzał na mnie i natychmiast się uspokoił.

- Ty ze mną rozmawiasz? - Zdziwił się.

- Tak, mogę rozmawiać ze wszystkimi smokami. A teraz powiedz, czemu jesteś rozdrażniony?

- Nie potrafię latać! A ona mi każe, choć wie, że nie mogę!

Spojrzałam na jeźdźca, Janet, oczywiście, ona nikogo nie szanuje.

- Twój smok nie potrafi latać. - Powiedziałam a w odwet napotkałam znienawidzony wzrok plastiku.

- Znam lepiej własnego smoka.

- Mylisz się, ty w ogóle nic o nim nie wiesz!

- Skąd jesteś tego taka pewna? - Prychnęła i z kpiącym uśmiechem spojrzała mi w oczy. A tu się zdziwi, odwzajemniłam złowrogi uśmiech.

- Potrafię rozmawiać ze wszystkimi smokami. - Natychmiast na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie i złość.

- Kłamiesz! Ty wredna...

- Zapytaj się swojej przyjaciółki, przecież ona wyczuwa kłamstwa! - plus sama nie może kłamać, ale tego jej nie będę przypominać.

Podeszła do mnie Shelma, jej przyjaciółka i w zamyśleniu spojrzała mi w oczy, potem dotknęła przegubu, gdzie znajdowały się żyły.

- O- Ona... - Dramatyczna pauza - Mówi prawdę. - Zostałyśmy zgromione zabójczym spojrzeniem panny Janet, po czym patrzyłyśmy jak się oddała.

Jeźdźcy Smoków (trwa korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz