Rozdział 17

2.2K 202 15
                                    

Podniosłam się do pionu, wciągając ze świstem powietrze, którego jak pewnie do tej pory mi brakowało. Czułam się jak wyprana z uczuć i wszelkich innych myśli. Co się stało?

Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym aktualnie się znajdowałam. Kamienne ściany, bez jakich kolwiek mebli, ozdób... A co najgorsze, ręce miałam przykute do ściany i za żadne skarby nie mogłam się ruszyć. Siedziałam tak i zastanawiałam się nad swoim życiem... Czy ta kobieta ze snu... Mówiła prawdę, oznajmiając, że jest moją matką...? czy powinnam jej ufać? Przecież to był tylko zwykły sen... Ale ten smok wydawał się tak prawdziwy... I przepowiednia, która wywołała ciarki na moim ciele. Czy to wszystko prawda?

Nagle zaatakowała mnie fala gorącego bólu głowy, automatycznie zacisnęłam szczękę i zmróżyłam oczy a dłonie przykute nad głową, zacisnęłam w pięści. Co do cholery się tutaj dzieje i gdzie ja jestem?!

Czułam jak z każdą minutą spędzoną w samotności, krew z rąk powoli mi odpływała. Czy ktokolwiek to robi, robi to specjalnie? Nie chce, bym sie broniła?
W mojej głowie powstawały same pytania, na które nie mam, nie znam i pewnie nigdy nie dostanę odpowiedzi. Jeśli będę musiała zostać tu jeszcze kilka chwil dłużej, przysięgam, że zwariuję.

Jedynym plusem było to, że miałam na sobie ubrania. Co z tego, że są brudne i obdarte, nawet nie chce wiedzieć, co w nich robiłam... ważne, że wogóle są.

Nie wiem ile już tu siedziałam, ale na spokojnie mogłam wszystko przemyśleć... Jednak ze względu, że było tego mało, już po kilku minutach bezsensownego ślęczenia w ciszy i samotności, nie wytrzymałam.

- Cholera jasna, jest tu ktoś?! Tyłek mnie boli! - brawo za twoją pomysłowość Karen, już nic lepszego nie mogłaś wymyśleć? Ale w sumie jest w tym trochę prawdy...
Postanowiłam dowiedzieć się więcej na temat mojego położenia i świata wokół mnie, wtedy zastanowie się nad zaufaniem tej kobiecie ze snu... Mamie...

Wcale długo nie musiałam czekać, gdyż już po chwili do kamiennego pokoju bez okien, z tylko jedną parą drzwi, weszło dwóch, może trochę starszych ode mnie chłopaków. Stanęli przedemną z kpiącymi uśmieszkami a we mnie dosłownie coś się gotowało. Czemu tak szybko się wściekam?

Jeden z nich podszedł do mnie i złapał za podbródek, unosząc go w stronę jego twarzy. W tamtej chwili miałam ochotę go kopnąć... Tak, właśnie tak, zwykła, bezbronna dziewczyna... A może właśnie niezwykła...?
Przyglądał mi się z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy, aż w reszcie się odezwał.

- Den, kto by pomyślał, taka ładna dziewczyna, może być tak kłopotliwa... - Odezwał się do towarzysza, nie odwracając ode mnie wzroku i w między czasie uwalniając mi ręce. Działa mi na nerwy... - Wiesz co laska? Masz szczęście. Gdybyś spotkała mnie kiedy indziej, to zabawił bym się z tobą, jednak teraz trzeba odwalić inną robotę...

- Pieprz się! - plunęłam mu w twarz. Na co on się tylko chytrze uśmiechnął.

- Z tobą chętnie. - nie pozwalaj sobie! Postanowiłam wykorzystać fakt, że mam wolne nogi i kopnęłam go w krocze. Chłopak momentalnie zgiął się w pół i zaczął sypać przekleństwami. Ja natomiast uwolniłam się szybko z otwarych kajdanek i korzystając z okazji popędziłam w stronę wyjścia. Zapomniałam jednak o drugim chłopaku i już po chwili leżałam na ziemi. Jęknęłam głową do betonu, jednak po chwili ktoś złapał mnie mocno za ramię i szarpnął w górę, bym wstała. Nie miała tutaj nic do gadania. Jednak po chwili chłopak odskoczył ode mnie z dziewczęcym piskiem i ze strachem w oczach mi się przyglądał. Nie czekałam dłużej, aż oboje oprzytomnieją i rzuciłam się do ucieczki. Za plecami słyszałam ich głosy:

- Biegnij za nią debilu!

- Poparzyła mnie! Nie ma mowy, ruszaj swoją dupę, chyba, że boisz się, że znów baba cię pobije. - Doszedł do mnie śmiech a zaraz po nim jęk.

Jeźdźcy Smoków (trwa korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz