Rozdział 13

2.3K 221 16
                                    

Lekki wiatr kołysał moimi włosami, które co chwila zasłaniały mi twarz, co teraz będzie? Gdzie są moi przyjaciele, czy mnie szukają? Czy nie...
Czasem gdy życie zejdzie ze ścieżki, którą sobie ślepo wyznaczysz, zaczynasz dostrzegać szczegóły. To właśnie nie dawało mi spokoju.

Siedziałam przed jeziorem i wpatrywałam się w jego drugi koniec. któż by pomysłał, że będę zdrajcą...?
Nie, nie jestem nim i nigdy nie będę.

Usłyszałam znajome ciężkie kroki.
- Espero, musimy znaleźć jakiegoś smoka.

- Nie teraz, Aiden kazał mi przekazać, że słyszy krzyki bojowe, a na niebie raz mignęły mu jakieś czarne skrzydła.

- Pewnie to tylko kruki. - Odparłam beznamiętnie. - Niech się nie martwi a teraz... Znasz miejsca, w których mogą wylegiwać się smoki? Czy coś w tym stylu...

- Chyba wiem o co ci chodzi. Gdzie Aiden? Lecimy.

Ruszyłam szybko do świątyni, gdzie jak codziennie powinien ćwiczyć Aiden. Przekroczyłam próg, po czym do moich uszu dotarł bardzo dobrze mi już znany odgłos miecza. Wbiłam wzrok w upadłego i z uśmiechem obserwowałam jego poczynania.

Z każdym kolejnym uderzeniem, jego natarczywość wzrastała a skórzany manekin się rozpadał. Patrzyłam jak jego nogi zwinnie się poruszały w tył, przód i boki.
Czemu ja tak nie potrafię? Czemu ogólnie jestem taka słaba? Nawet moje moce nie są kontrolowane.

- Aiden! Lecimy! - spojrzał na mnie zdezorientowany a po chwili oboje wyszliśmy.

- No smoku - upadły poklepał go w bok - tylko bez żadnych niespodzianek...

Wsiedliśmy na Espera i wznieśliśmy się w powietrze. Aiden cały czas kurczowo trzymał się jego szyi, jak gdyby miał zaraz spaść, natomiast z jego miny można było wyczytać burzę uczuć.

- Wyluzuj się! Nic ci się nie stanie, przecież masz skrzydła.

- Tak, racja... Um, Karen, powiedz mi, czy ty znasz przepowiednię? Bo widzisz... Znam pewną osobę, która mogłaby nam pomóc - zdziwiłam się na te słowa, myślałam, że wszyscy są przeciwko nam, najwyraźniej żyłam w błędzie.

- Jesteś w 100% pewien? Bo wiesz... To dość dziwne. No ale skoro tak mówisz, to bodajże jest prawdą... A co do przepowiedni, to nie znam jej w całości, moja durna dyrektorka nie ma zamiaru mi jej wyjawić... Na bank coś przedemną ukrywa.

- W takim razie, tymbardziej musimy odwiedzić mojego znajomego, jednak najpierw smok... Chcę mieć to już za sobą.

Nieznajomy

Usiadłem przed swoim drewnianym domkiem, pogwizdując jakąś melodyjkę, która wpadła mi w ucho i za żadne skarby nie chce go opuścić.
Od lat już tutaj mieszkam, mój jasnowicki umysł jest już na tyle silny, że naprawdę wiele mogę zdziałać.

Przyjrzałam się tafli jeziora, kilka stóp ode mnie, gdy nagle zaczęły się wyłaniać z niego niewielkie bąbelki. Zerwałem się na nogi i powoli zacząłem zbliżać do tego zjawiska... Jednak nim zdołałem cokolwiek zrobić, z wody wyskoczyły wielkie cztery macki i złapały mnie za kończyny, przygwożdżając do ziemi.

- Co jest do jasnej...?! Czemu nic nie wiedziałem?!

- Może dlatego... - z pod tafli wody wyszła średniego wieku kobieta a za nią jakiś upadły... Ja ją znam... To przecież... Nie! Nie możliwe! - Poznajesz mnie, bracie?

- Czego chcesz. - Warknąłem przez zęby a moja siostra podeszła do mnie na tak małą odległość, że niemal mogłem wyczuć parujące od niej zło. Pewnie mógłbym coś zrobić, niestety jestem obezwładniony.

- Musisz coś dla mnie zrobić... - Zaczęła. Czy ją pogrzało?? Nie widzieliśmy się ponad parę lat, a tu nagle wyskakuje z takimi pytaniami. - Słuchaj, bo inaczej stracisz życie. - pogroziła mi nożem, przystawiając go do mojej twarzy.
- Teraz tak, pomagasz mi, nie masz wyboru. - Gdybym tylko mógł się ruszyć, sprzeciwiłbym się jej, ale co? Cztery oślizgłe macki trzymają mnie w miejscu!

Moja siostra powoli się do mnie zbliżała, w między czasie zrobiła sobie na środku dłoni szramę po nożu, z której zaczęła spływać krew. Teraz wzięła moją dłoń i na niej zrobiła to samo.

- Ty suko... Nie możesz!

Zacmokała.

- Ja wszystko mogę.

Złączyła nasze zranione dłonie w uścisku a po chwili poczułem ogromny ból. Zacząłem krzyczeć i na tyle ile mogę, podkurczać nogi.

- Teraz przysięgniesz, że o cokolwiek cię poproszę, ty to spełniasz. - Wyszeptała mi do ucha. - Inaczej pożegnasz się z życiem...

Ellis

- Za tobą! - Krzyknęłam do Aidena.

Gdy Espero znalazł pewną polanę, gdzie ponoć miały znajdować się w ogromnych ilosciach bezpańskie smoki, było pusto. Jednak po chwili ze wszystkich stron zaczęły na nas zlatywać.
Nie mogliśmy jednak ich skrzywdzić, więc w jakiś magiczny sposób, musieliśmy je uspokoić.
Espero próbował zapanować nad mniejszymi od siebie smokami, co dawało nam więcej szans na przeżycie.

Nagle usłyszałam za sobą ryk i pod wpływem uderzenia, upadłam jak długa na ziemię.
- Cholera... - Szepnęłam a gdy odwróciłam się do czegoś co mnie zwaliłby z nóg, ujrzałam czerwonego jak krew smoka, z długą szyją i szponami, był dwa razy większy od Espera a jego oczy, chyba najdziwniejsze, bo nigdy nie widziałam smoka z takimi, mocno zielonymi, kocimi oczami.

Wstrzymałam oddech, gdy smok szykował się, by zionąć na mnie ogniem, po prostu nie mogłam się ruszyć.
Zamknęłam oczy, napawając się ostatnią chwilą swojego życia. Chciałam zapamiętać ten zapach, który mnie w tej chwili otaczał, przyjemna leśna, dzika woń...

Jednak los miał inne plany, chciał, bym nadal żyła.

- Przestań! - usłyszałam rozkaz Aidena. Otworzyłam oczy i ujrzałam, jak chłopak stoi przedemną tyłem i wyciąga otwartą w pionie rękę do czerwonego smoka a ten jakby nigdy nic, wykonuje polecenie.

Spoglądam na Aidena ze zdziwieniem, jednak on również patrzy na swoje dłonie, jakby nie rozumiał, co przed chwilą się stało.
Czy ja mam zwidy? A może już jestem w niebie?

- Arogh go wybrał, nieprawdopodobne... - Powiedział mój smok.

- Arogh?

- Tak, jest on mitycznym smokiem, bardzo potężnym i nie wybiera nigdy byle kogo.

- Aiden, to jest twój smok... Arogh.

Oboje patrzyli na siebie w milczeniu, gdy nagle na niebie ujrzeliśmy coś, czego byśmy się nie spodziewali nigdy w życiu.

-------------------------------------------------------------
Cześć :) z góry, sorki, że tak długo nie było rozdziału... Cały tydz. Ale miałam urwanie głowy, w związku z gimnazjum (tia, jestem gimbusem) i szkołą muzyczną, trudno jest to wszystko połączyć.

Ale do rzeczy, mam bardzo ważne pytanie. Bo wasza Karolina
(czyt. Ja), zapisała się na konkurs z polskiego, by NAPISAĆ BAŚŃ// BAJKĘ, i mam do was ogromną prośbę "jaki mogłabym morał wykorzystać, lub wymyślić?" 0.0

Proszę, wspomóżcie biedaczynę w potrzebie ;) czekam na jakieś sugestie <3

Do next :)

Jeźdźcy Smoków (trwa korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz