Rozdział 18

2K 176 156
                                    

Essie

- Słuchaj, kim ona dla ciebie jest...?

Przez dłuższą chwilę nic nie mówił, jakby zastanawiał się, czy powiedzieć mi prawdę, w końcu jednak się zdecydował.

- My jesteśmy razem...

- Coś ty powiedział?! - usłyszałam za plecami głos Scotta a już po chwili stał przy Aidenie i trzymał go za koszulkę, chcąc przyłożyć mu w twarz.

- Zadałem pytanie! Odpowiadaj! - Krzyknął nabuzowany Scott, kiedy Aiden nic nie mówił. W końcu jednak się przełamał.

- Ja i Karen jesteśmy razem.

- Co ty do cholery pieprzysz?! - Wściekły chłopak nie zwracając uwagi na ilość gapiów, podszedł do drzewa i zaczął w nie z całej siły kopać, za każdym razem wyrzucając strużkę przekleństw.
Natomiast Aiden stał z anielskim spokojem, przyglądając mu się z uniesionymi brwiami.

Coraz bardziej żal mi Scotta, tyle poświęcił dla Karen, ona nagle znika a gdy po jakimś tygodniu dowiadujemy się czemu, okazuje się, że chodzi z wrogiem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Coraz bardziej żal mi Scotta, tyle poświęcił dla Karen, ona nagle znika a gdy po jakimś tygodniu dowiadujemy się czemu, okazuje się, że chodzi z wrogiem... Jednak Aiden wydaje się całkiem spoko... Przynajmniej do tej pory.

- Chodźmy, porozmawiamy w środku. - poszłam i nawet nie czekałam na odpowiedź Aidena. Postawiłam sprawę jasno, będziemy gadać na stołówce.

- Denny, Godrik, chodźcie ze mną a ty Arogh... obserwuj okolice.

Weszliśmy do pomieszczenia po czym usiedliśmy przy jednym z pustych stolików. Rozmowę czas zacząć.

- Słuchaj, wytłumaczę ci, czemu mam amulet twojego kuzyna, ale dopiero po tym, jak dowiem się co u Karen - powiedziałam ostro - oraz co się stało podczas waszej podróży. - myślałam, że mi nie odpowie, że to jakiś podstęp, by nas zniszczyć, czy nie zależy mu na "bracie"? A jeśli zabił Karen...? Jednak po chwili przerwał panującą między nami ciszę i o drżącym głosie zaczął swoją historię. Jednego byłam pewna, coś się stało.

- Poznałem Karen w śnie, pewnie wiecie, że ma niesamowite moce... - uśmiechnął się delikatnie do siebie po czym znów spojrzał na mnie. - Pewnego razu, dowiedziałem się, że moi bracia chcą was zaatakować, zdziwiłem się, gdy wyznali mi, że ich celem jest pewna utalentowana dziewczyna... wtedy jeszcze tego nie rozumiałem, jednak z czasem, gdy częściej widywałem się z Karen w snach na jawie, zrozumiałem. Oni chcą jej. Tylko teraz zostawało pytanie, czemu? Więc gdy oni ruszyli na waszą akademię, ja trzymałem się z boku, jako taki szpieg. Wtedy zauważyłem, jak ją złapali do klatki... a ona powaliła ich swoim głosem... musiałem się pośpieszyć, bo zlatywali się kolejni upadli. Wtedy pomogłem jej uciec i od tamtej pory podróżowaliśmy razem... ponieważ nasz związek jest zakazany, to teraz chcą nas zabić.

Czyli to była prawda, związek z upadłym jest karany śmiercią, w lepszym wypadku, odebraniem wspomnień... chodź nie wiem czy takim lepszym, życie bez świadomości, że się kiedyś kogoś znało, kochało a nawet w niektórych przypadkach nienawidziło, życie bez świadomości o samej sobie, jest najgorszą możliwą rzeczą! Patrzyłam nie wiedząc co powiedzieć, czekoladowe oczy Aidena, dostrzegłam w nich tak wielki smutek... czyli jeszcze nie skończył.

Jeźdźcy Smoków (trwa korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz