Dziedzictwo Feniksa

By Wolf__Howling

331K 25.6K 19.7K

W Antarze panuje wojna. Prawowity władca zaginął w tajemniczych okolicznościach, a jego miejsce zajął Czarny... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Nominacja
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Epilog
Podziękowania i informacja

Rozdział 9

6.8K 545 219
By Wolf__Howling

Obudziłam się przykryta kocem. Nie powiem, zdziwiło mnie to, że pan gburowaty okazał trochę serca.

Ale nie będę mu z tego powodu dziękować, mógł sobie tylko pomarzyć.

Ognisko dawno zgasło, w jaskini panował chłód. Zarzucając koc na ramiona, wstałam i rozejrzałam się wokół siebie.

Nathaniel dalej smacznie spał pod ścianą, od czasu do czasu mrucząc coś pod nosem.

Za to Ethan zaginął bez śladu. Pięknie.

Pokręciłam tylko głową i podeszłam do śpiącego blondyna, aby sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku.

Gdy upewniłam się, że miał się dobrze, postanowiłam wyjść na zewnątrz i poszukać czegoś do jedzenia.

Kątem oka zauważyłam sztylet leżący obok brązowej, skórzanej torby. Był on może długości mojego przedramienia, bardzo dobrze wyważony, a na jego rękojeści widniał wizerunek smoka, który był jednocześnie symbolem władców Antary.

Szybko doszłam do wniosku, że broń należy do jakże cudownego Obrońcy Królewskiego, dlatego bez wahania schowałam ją za pas i skierowałam się w stronę wyjścia z jaskini.

A co tam, przecież to nie była kradzież, ja ją tylko pożyczyłam.

Tunele były tak samo ciemne, jak w chwili, gdy tu przyszliśmy, ale tym razem byłam wypoczęta, dlatego bez problemu wytężyłam zmysły i chwilę później znalazłam wyjście.

Na dworze było jeszcze zimniej niż w środku. Słońce dopiero wstawało, niebo było szare, a trawę pokrywał szron.

Las powoli budził się do życia. Ptaki rozpoczynały nieśmiało swoje koncerty, a gdzieniegdzie rude wiewiórki przeskakiwały z drzewa na drzewo.

Zamknęłam oczy i wytężyłam słuch. Jako elfka miałam bardziej wyczulone zmysły niż przeciętny człowiek.

Usłyszałam rzekę, którą widziałam wczoraj i trzask gałęzi.

Skierowałam się w tamtą stronę. Zapewne jakieś zwierzę kierowało się do wodopoju. To była idealna okazja, aby coś upolować.

Im bliżej byłam, tym więcej szczegółów mogłam wyłapać. Byłam prawie pewna, że to jakiś jeleń bądź sarna. W końcu, jakie inne zwierzę z czterema kopytami mogłoby się błąkać po lesie?

W końcu ujrzałam mój cel. Miałam rację. Sarna.

Podeszłam cicho do najbliższego drzewa i zaczęłam się na nie wspinać. Szorstka kora wbijała się w moje nagie ręce i nogi.

Taaa... Po akcji z łowcami straciłam kurtkę, a spodnie zostały porwane wręcz na strzępy, dlatego skróciłam nogawki i teraz sięgały mi one do połowy ud.

Gdy wdrapałam się wystarczająco wysoko, przycupnęłam na grubej gałęzi i czekałam, aż zwierzę podejdzie trochę bliżej.

Nagle usłyszałam jakiś trzask gdzieś za mną. Spłoszona sarna podniosła łeb, zastrzygła uszami i uciekła.

- Cholera jasna! - warknęłam pod nosem i skupiłam się na nowym dźwięku.

Łapy. Cztery łapy, coś ciężkiego... Słychać było ciche skrobanie. Miało pazury.

Chwyciłam rękoma gałąź, na której siedziałam, zawisłam na niej, a następnie puściłam i lekko wylądowałam na ziemi.

Wyciągnęłam sztylet i po cichu skierowałam się w stronę zwierzęcia.

Przeszłam zaledwie kilka metrów, gdy moim oczom ukazał się niedźwiedź.

Był ogromny. Stał na dwóch łapach i wąchał powietrze wokół siebie, szukając posiłku. Zrobiłam krok do tyłu, chowając się za drzewo i...
Sucha gałąź pękła mi pod nogą.

Szlag.

Zamarłam.

Widziałam, że niedźwiedź również zastygł w bezruchu i nasłuchiwał, a następnie opadł na cztery łapy i skierował się powoli w moją stronę.

Odruchowo sięgnęłam po magię, ale coś, czego nie mogłam zidentyfikować, blokowało mnie.

No to po mnie.

Ugięłam lekko nogi w kolanach i ze sztyletem w dłoni czekałam.

Niedźwiedź już po chwili zauważył zagrożenie i rycząc, ruszył prosto na mnie.

Gdy był na wyciągnięcie ręki, zrobiłam unik i wbiłam mu ostrze w bok, wyszarpując je od razu. Warknął rozwścieczony i obrócił się szybko w moją stronę.

Nie spodziewałam się, że coś tak wielkiego może być tak zwinne!

Zrobiłam kolejny unik, ale niestety za wolno, bo poczułam, jak jego pazury rozszarpują mi ramię.

Upuściłam broń z głośnym sykiem. Zwierzę widząc, że ma przewagę, ponownie zaatakowało, ale tym razem byłam gotowa.

Skoczyłam w bok i chwyciłam sporej wielkości kamień. Gdy niedźwiedź znowu się na mnie rzucił, uchyliłam się i uderzyłam kamieniem w jego czaszkę.

Ten ruch sporo mnie kosztował. Zwierzę zdążyło przejechać pazurami po moich żebrach.

No i żegnaj jedyna koszulko, jaką posiadałam...

Na szczęście mój cios nie poszedł na marne. Był na tyle silny, że bestia jeszcze nie pozbierała się do kupy.

Znalazłam sztylet, który wcześniej upuściłam i zbliżywszy się do niedźwiedzia, wbiłam mu go w pierś tam, gdzie powinno znajdować się serce.

Wiedziałam, że to ryzykowne, ale nie zdążyłabym uciec. Nie z takimi obrażeniami.

Ostrze musiało minąć się z celem o centymetry, gdyż mój przeciwnik wciąż był jak najbardziej żywy.

Wściekły zwierz ostatkiem sił zaatakował. Skoczył na mnie i oboje wylądowaliśmy na ziemi.

Cholera, który to już raz w tym tygodniu, gdy ktoś mi sprawia lanie?!

Nie mogłam się ruszyć. Prawa ręka piekła żywym ogniem, o żebrach już nie wspominając.

Nagle zobaczyłam, jak niedźwiedź otwiera paszczę. Z pyska ciekła mu ślina i trochę krwi.

Hmmm... Śliczne zęby. Bez problemu rozszarpałyby mi gardło.

Zamknęłam oczy, zebrałam w sobie wszystkie siły i z desperacją ponownie sięgnęłam po magię. Poczułam zaledwie iskierkę, ale tonący brzytwy się chwyta, dlatego siłą woli i mięśni spróbowałam zepchnąć z siebie tego olbrzyma.

Nie liczyłam na sukces, bo szanse miałam naprawdę marne, dlatego jakież było moje zdziwienie, gdy nagle ten ogromny ciężar zniknął z mojego ciała!

Otworzyłam oczy i szybko wstałam, szykując się do kolejnego ataku, który...

Nie nastąpił.

Niedźwiedź nie żył. Zmarszczyłam brwi, a moją uwagę przykuło coś kolorowego.

Podeszłam do ciała, wyjęłam przy okazji z niego sztylet i przyjrzałam się obiektowi, który rzucił mi się w oczy.

To była strzała. Wbiła się tak głęboko, że wystawała tylko lotka, złożona z czarnych i czerwonych piór. Ten, kto ją wypuścił, musiał mieć olbrzymią siłę, skoro przebiła się przez tak grubą skórę i kupę mięśni.

- Możesz mi, kurwa, łaskawie powiedzieć, co ty tu w ogóle robisz i dlaczego, do cholery, masz mój sztylet? - rozległ się zimny głos tuż przy moim uchu.

Przestraszona podskoczyłam i odwróciłam się szybko w stronę mojego wybawiciela.

No bo któż inny mógłby to być?

Od razu pożałowałam, że to zrobiłam. Przede mną stał oczywiście nie kto inny jak Ethan. Jednak to nie on mnie tak przerażał, tylko jego oczy.

W zielonych tęczówkach płonęła czysta furia. Przemknęło mi przez głowę, że gdyby spojrzenie mogło zabijać, leżałabym już martwa.

Przełknęłam ślinę, zebrałam się w sobie i próbując brzmieć w miarę pewnie, odezwałam się:

- Głodna byłam, a nie było nic do jedzenia, więc poszłam zapolować. A sztylet tylko pożyczyłam, więc nie masz powodu, żeby się tak gorączkować - palnęłam pierwsze, co przyszło mi do głowy.

Chłopak zamarł. Przez chwilę wyglądał na zdezorientowanego, a następnie jego twarz znowu przybrała gniewny wyraz.

- Ty jesteś głupia, tępa czy może oba naraz? - warknął przez zaciśnięte zęby.

- Nie jestem ani głupia, ani tępa. - burknęłam. - Jestem głodna. - Uniosłam wysoko podbródek, ale i tak w tej chwili wyglądałam przy nim, jak karzeł.

Złość dodaje mu centymetrów czy co?


Chłopak uniósł rękę, a ja się lekko skuliłam.

Przez jego twarz przemknął jakiś cień. Widziałam, jak zaciska mocniej szczęki i opuszcza dłoń.

Wtedy jego wzrok padł na moje ramię. Zmarszczył brwi i zmierzył mnie wzrokiem, zatrzymując się nieco dłużej na klatce piersiowej.

Następnie spojrzał mi w oczy, westchnął głęboko, wziął za rękę i pociągnął w stronę rzeki.

- Wyglądasz paskudnie - rzucił krótko, nie patrząc na mnie.

-Ty za to jesteś pieprzoną perfekcją - wymamrotałam cicho pod nosem, ale widocznie za głośno, bo chłopak prychnął i powiedział:

- Oczywiście, że tak. A teraz ściągaj to coś, co nazywasz ubraniem i właź do wody - polecił tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Strasznie od ciebie jedzie. - Nim zdążyłam się odezwać, odwrócił się do mnie tyłem i odszedł kilka kroków, dając mi trochę prywatności.

Wahałam się jeszcze chwilę, ale niestety ten burak miał rację.

Rozebrałam się i weszłam do zimnego strumienia, od czasu do czasu zerkając na Ethana. Na szczęście cały czas stał odwrócony tyłem i najwidoczniej nie miał ochoty próbować podglądać.

Gdy zmyłam z siebie brud minionych wydarzeń, poczułam się znacznie lepiej. Miałam mały problem z włosami, gdyż były zlepione krwią, ale w końcu udało mi się doprowadzić je do porządku.

Wyszłam na brzeg i zamarłam.

Ale ja byłam głupia!


I co teraz? Przecież nie miałam żadnych ubrań na zmianę!

A to drań!

Wściekła, trzęsąc się z zimna, podeszłam do niego i wyżywając się na jego plecach, gdyż dalej stał do mnie tyłem, dałam upust swojej złości.

- Myślisz, że to zabawne?! - warknęłam, czując, jak na policzki wypływa mi rumieniec. - Otóż grubo się mylisz, mój drogi panie! Jesteś gorszy od tych łowców i demonów razem wziętych. Nic ci nie zrobiłam, a traktujesz mnie gorzej niż psa! Jesteś... - Nie zdążyłam się nawet rozkręcić, gdy ten odwrócił się szybko i patrząc gdzieś za mnie, narzucił mi jakąś kurtkę na plecy.

Zaskoczona szybko wsunęłam w nią ręce i zapięłam się. Była na mnie zdecydowanie za duża, ale w tym wypadku akurat mi to nie przeszkadzało.

Sięgała mi prawie do połowy ud, a ręce wręcz tonęły w zbyt długich rękawach. Była czarna, wykonana z dobrego, elastycznego materiału, ale przede wszystkim zapewniała ciepło.

- Wbrew wszystkiemu, co o mnie myślisz - odezwał się cicho, patrząc mi prosto w oczy - nie jestem potworem.

Po tych słowach odwrócił się i poszedł w stronę jaskini, a ja ruszyłam za nim.

Poczułam, jak moje policzki przybierają jeszcze bardziej soczysty odcień purpury, ale tym razem nie ze złości, a ze wstydu.

Okej... Głupio mi było, ale przecież go nie przeproszę. O nie. Nie było takiej opcji.
Nie...

Westchnęłam.

- Przepraszam - wybąkałam ledwo słyszalnie.

Ethan obrócił się tak gwałtownie, że zderzyłam się z jego klatką piersiową i cudem nie wylądowałam na ziemi.

- Słucham? - Uniósł brwi. - Co ty powiedziałaś?

Na jego twarzy widniał kpiący uśmieszek. Wiedziałam, że nie da mi spokoju.

- Przepraszam! - westchnęłam. - Przepraszam, że sprawiłam ci kłopot, a potem jeszcze na ciebie nawrzeszczałam.

Gdy skończyłam, chłopak skinął głową. Dalej widziałam u niego ten wredny uśmiech na twarzy, ale przez chwilę miałam wrażenie, że naprawdę ucieszył się z tych słów.

- Nie ma sprawy, dziewczynko. - Wzruszył obojętnie ramionami. - A teraz rusz ten swój chudy tyłek. Nathaniel nie będzie spał w nieskończoność, a na pewno jest głodny - powiedział i ponownie ruszył w stronę jaskini.

- Pfff... Chudy tyłek? - prychnęłam. - Odezwał się ten, co mi wczoraj królika pożałował. Lepiej spojrzałbyś na swój - burknęłam.

Idąc za nim, mogłam dostrzec, jak kręci głową. Skubaniec miał dobry słuch.

Za dobry.

Gdy w końcu dotarliśmy na miejsce, ujrzałam blondyna, który właśnie obdzierał królika ze skóry.

Słysząc nas, podniósł głowę i przyjrzał nam się uważnie. Gdy jego wzrok spoczął na mnie, zmarszczył brwi i zerknął na Ethana.

Ten orientując się, o co chodzi, prychnął pod nosem i powiedział:

- Błagam cię, daruj sobie takie myśli. Sierotka nie miała w czym chodzić, więc jako przyzwoity człowiek, użyczyłem jej kurtkę. Ale jeśli chcesz, mogę zabrać ją z powrotem. - Czarnowłosy rzucił mi rozbawione spojrzenie, a następnie podszedł do Nathaniela i zapytał: - Jak się czujesz?

Chłopak westchnął i przeczesał palcami włosy.

- Hmmm... Podejrzanie dobrze, ale zakładam, że to nie jest zasługa nowoczesnej medycyny. - Posłał mi czarujący uśmiech, a moje serce szybciej zabiło.

Widziałam już sporo pięknych uśmiechów, więc dlaczego reaguję akurat na ten?

Zignorowałam serce i myśli, i również się uśmiechnęłam.

- A tak w ogóle... - Niebieskooki wyszeptał jakieś słowa, przez które w palenisku pojawił się ogień, a następnie zaczął opiekać królika. - Jakie mamy plany, skoro wszyscy jesteśmy już cali i zdrowi?

Zerknęłam na Ethana i lekko drgnęłam, gdy okazało się, że on również mi się przyglądał.

Czyli to ja decydowałam. No dobra. Skoro tak bardzo tego chciał...

- Wyruszamy do Podziemnego Miasta - oznajmiłam stanowczo. - Pozwiedzamy Katakumby, a potem... się zobaczy.

Widziałam na ich twarzach zaskoczenie. Wzięłam głęboki wdech i powoli wypuściłam powietrze.

No tak. Ethan nie wiedział wszystkiego, za to Nathaniel nie wiedział nic. A jeśli mieliśmy współpracować, aby odnaleźć króla i pokonać maga, musiałam...

- Muszę wam coś powiedzieć.

Continue Reading

You'll Also Like

931K 65.7K 58
Od kilku miesięcy wrze w Londyńskich mediach. Londyn doczekał się swoich wybawców. Od jakiegoś czasu jednak ludzie należący do terroryzującego kraj...
489K 34.7K 48
- Chyba się w nim zakochuję. - Nic dziwnego. Ty lubisz popełniać błędy. okładka: wspaniała @mak3529 ©2015 fakelilou
36.5K 4.4K 26
Na styku czterech światów. Gdy Freya była mała, dowiedziała się, że istnieje coś poza jej małym domkiem przy lesie. Wielu podróżnych przecinających s...
Mate By GS

Fantasy

239K 10K 42
- Skąd wiesz? - Wykrztusiła wreszcie, po pięciu minutach pustego wgapiania się we mnie. Miała duże orzechowe oczy poplamione jasną zielenią. Były hip...