Dziedzictwo Feniksa

By Wolf__Howling

335K 25.7K 19.7K

W Antarze panuje wojna. Prawowity władca zaginął w tajemniczych okolicznościach, a jego miejsce zajął Czarny... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Nominacja
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Epilog
Podziękowania i informacja

Rozdział 7

7.4K 572 301
By Wolf__Howling

Wokół mnie panowała nieprzenikniona ciemność.

Nie miałam pojęcia, gdzie jestem ani co się ze mną dzieje. Właściwie, to jak się tu znalazłam?

Przez moją głowę zaczęły przepływać rozmaite obrazy, aż w końcu pozostał tylko jeden - krwawe oczy.

W jednej chwili przypomniałam sobie, co się stało.
Ale czy to znaczy, że ja...

Umarłam?

- Ależ skąd, moje dziecko. Jesteś jak najbardziej żywa. To jeszcze nie pora na ciebie.

Głos dobiegał z ciemności, ale ten nie wywoływał dreszczy na mojej skórze. Wręcz przeciwnie, po moim ciele rozeszła się fala ciepła, wywołując tym samym lekkie mrowienie.

- Chociaż wciąż jesteś żywa, weszłaś tak jakby w stan... zawieszenia - kontynuowało majestatyczne stworzenie, przyglądające mi się z boku. - Zapewne zorientowałaś się, że dar Feniksa, to dar życia. Ta sama moc, która ratuje innych, uratowała również ciebie. Oczywiście nie bez pomocy - dodał. - Nie jesteś nieśmiertelna, jednak gdy zaczęłaś przekraczać granicę między życiem a śmiercią, mój dar zatrzymał twoją aurę w tym oto miejscu. Teraz tylko od ciebie zależy to, czy wrócisz na ziemię, czy pójdziesz dalej. Cokolwiek jednak wybierzesz, nie będzie już powrotu - ostrzegł. - Zastanów się dobrze.

Przez chwilę pomyślałam o tym, jak cudownie by było nie odczuwać bólu i cierpienia. Nie musiałabym się o nic martwić.

Zrobiłam krok do przodu, w stronę, która wydawała się ciemniejsza niż reszta otoczenia, jednak szybko cofnęłam się z powrotem.

Feniks powiedział, że nie jestem nieśmiertelna, a to znaczy, że potwór zabiłby mnie bez problemu... Gdyby ktoś mu nie przeszkodził.

Oczyma wyobraźni ujrzałam Nathaniela wykrwawiającego się na ziemi. Nie mogłam go przecież tam zostawić. Nie po tym, jak zapewne po raz kolejny uratował mi tyłek.

- Chcę wrócić - powiedziałam w przestrzeń.

Ciepło goszczące do tej pory na mojej skórze przybrało na sile. Miałam wrażenie, jakby powoli w nią wsiąkało i płynęło razem z krwią.

Rana na szyi mrowiła coraz bardziej.
Ciemność rozjaśnił blask, z początku delikatny, lecz rósł z każdą chwilą, aż w końcu została tylko biel.

- Oż w mordę! - usłyszałam krzyk, a potem poczułam, że spadam. Po chwili pojawił się ból, rozchodzący się po moim ciele.
Otworzyłam oczy, rozglądając się dookoła.

Leżałam na ziemi.

Wciąż byłam w lesie, jednak księżyc ustąpił miejsca słońcu, które teraz powoli wspinało się na horyzoncie. Nie było nigdzie polany, za to tuż obok przepływała rzeka, a jej szum wydawał się głośny pośród panującej tu ciszy.

Mój wzrok padł na człowieka stojącego nieopodal. Szybko zorientowałam się, że to nie Nathaniel i spróbowałam się podnieść, ale nic z tego. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa.

Jęknęłam cicho i czekałam na ruch nieznajomego. Po posturze wywnioskowałam, że to mężczyzna, jednak na tym się kończyły moje spostrzeżenia, gdyż twarz zasłaniał czarny kaptur nisko opuszczony na oczy.

- Kim ty, do ciężkiego licha, jesteś?! Świeciłaś się! - Głos miał niski, głęboki i z lekką chrypką. Był stanowczy i zimny, aż ciarki mnie przeszły.

Rozluźniłam się trochę. W końcu, gdyby chciał mnie zabić, już by to zrobił. Nie mogłam mu pokazać, że się denerwuję. Musiałam grać twardą.

- Mam lepsze pytanie. Kim TY jesteś? - zapytałam, hardo unosząc głowę.

Nie odpowiedział. Podszedł do mnie, ściągnął kaptur, a następnie kucnął w taki sposób, że mogłam patrzeć mu prosto w oczy.

Piękne, szmaragdowe oczy...

Niewiele takich oczu w życiu widziałam. Miałam wrażenie, że jego tęczówki żyją własnym życiem.

- Nie wiem coś ty za jedna, ale Nathaniel prosił, abym cię do niego sprowadził, tak też więc uczynię - burknął, marszcząc nos. - Gdyby to jednak ode mnie zależało, zostałabyś na tamtej polanie. Niepotrzebne nam dodatkowe kłopoty. A teraz wstawaj - rozkazał twardo.

Jego głos był surowy. W tamtym momencie nie miałam nawet odwagi, aby mu się sprzeciwić.
Spróbowałam wstać, ale już po chwili nogi się pode mną ugięły i zaliczyłam bolesne spotkanie z ziemią.

Chłopak, widząc, że nigdzie nie pójdę, westchnął i bez słowa wziął mnie na ręce. Jedną dłoń umieścił w zgięciu moich kolan, a drugą objął powyżej pasa.

Ruszył przed siebie bez żadnego wysiłku, jakbym nic nie ważyła. Przyjrzałam mu się dokładniej.

Był naprawdę przystojny. Czarne jak smoła włosy opadły mu lekko na oczy. Nie były one zbyt długie, ledwo sięgały do ramion, lecz z pewnością przydałoby mu się strzyżenie.

Ostre rysy twarzy, pełne usta i prosty nos. Jednym słowem - perfekcja.

Chłopak wyczuł, że mu się przyglądam i zwrócił na mnie swoje lodowate spojrzenie. Uniósł jedną brew, ale nic nie powiedział. Najwidoczniej czekał, aż ja to zrobię.

- Skąd znasz Nathaniela? - To było pierwsze pytanie, jakie przyszło mi do głowy.

- Nie twój interes. Znamy się od dawna i jest moim najlepszym przyjacielem, dlatego jeśli tylko z czymś wyskoczysz, uwierz mi, nie zawaham się skrócić cię o głowę. - Nawet nie mrugnął, gdy wypowiadał mi te słowa prosto w twarz.

- Nie lubisz mnie. - To nie było pytanie. Ja po prostu na głos stwierdziłam fakty. On jednak postanowił odpowiedzieć.

- Owszem. Nie znam cię - prychnął. - Nic o tobie nie wiem. W dodatku zastałem wykrwawiającego się Nathaniela na polanie, podczas gdy ty... - Zamyślił się, marszcząc lekko brwi. - Nawet nie wiem, co ty odwalałaś, ale wyglądało to tak, jakbyś z własnej woli karmiła demona.

Na te słowa otworzyłam szeroko oczy. Ja karmiłam demona?! To on karmił się mną!

Już chciałam się odezwać, gdy moją uwagę przyciągnęło coś dziwnego. Zamknęłam oczy i skupiłam się na aurze chłopaka.

Po raz pierwszy nie poczułam nic.

Owszem, wyczuwałam, że ma aurę, ale nic poza tym. Równie dobrze mogłabym natrafić na wielki mur. Nie potrafiłam wyczytać, kim jest ani w jakim stanie fizycznym się znajduje.

Nagle mięśnie czarnowłosego się napięły. Zmarszczył brwi i dalej patrząc przed siebie, warknął:

- Przestań, do cholery, przestań we mnie grzebać. Moje myśli i moje uczucia, to MOJA sprawa - podkreślił wyraźnie zdenerwowany.

Szybko się wycofałam. Co prawda nie potrafiłam czytać w myślach, a w odgadywaniu uczuć też nie byłam najlepsza, ale nie powinnam była naruszać jego przestrzeni osobistej bez pozwolenia.

Jak powszechnie wiadomo, przynajmniej połowa istot magicznych jest w stanie zobaczyć czyjąś aurę. Raz na jakiś czas zdarzy się też zwykły człowiek z taką umiejętnością. Samo widzenie jednak nic właściwie nie znaczy. Pozwala tylko odróżnić istoty żywe od martwych.

Spora część z tych, co mogą ją ujrzeć, potrafi też rozróżnić kolory. Niestety, żeby nie było zbyt łatwo, każdy ma swoje indywidualne barwy. Tak jak u niektórych czerwień oznacza gniew, tak u innych może być ona równoznaczna ze smutkiem.

Dlatego uczucia to nie moja działka. Kiedy było to niezbędne, rozpoznawałam je, patrząc na czyjąś twarz. Istnieje mniejsze prawdopodobieństwo pomyłki.

Po rozróżnianiu kolorów zaczynają się już schody. Tylko część z tych, co je widzą, potrafią utożsamić aurę z ciałem. Ciężko to wytłumaczyć, ale chodzi o umiejętności leczenia.

Gdy ktoś jest ranny, jego aura jest... po prostu inna. Nie ma jednego objawu, wszystko zależy od okoliczności. Może zmienić kolor lub go stracić, przybiera inny kształt, fakturę, objętość...

Ostatnim etapem jest właśnie czytanie w myślach. To potrafią tylko nieliczni. Aby zajrzeć do czyjegoś umysłu, trzeba przejść przez jego aurę. Nie można jej ominąć. Nie można też jej zniszczyć, bo to by zabiło jej właściciela. Najłatwiej jest, gdy dana osoba zgodzi się na grzebanie w swojej głowie. W ten sposób sama tworzy przejście do swego umysłu.

Jeśli robi się to jednak wbrew cudzej woli, trzeba wpierw znaleźć słabe miejsce, jakąś lukę w całości. Owszem, można próbować przebić się siłą, ale istnieje wtedy niebezpieczeństwo, że namieszasz komuś w psychice lub kompletnie ją zniszczysz.

Moje rozmyślania przerwała nagła ciemność. Nie była ona jednolita, ale tak czy siak, prawie nic nie widziałam. Gdzieniegdzie słyszałam powolne kapanie.

Poczułam wiatr na moich nagich ramionach i zadrżałam.
Musieliśmy wejść do jakiejś jaskini.

Mój towarzysz jakimś cudem szedł dalej przed siebie. Jego kroki odbijały się echem od ścian. Szczerze mówiąc, to czekałam tylko, aż na coś wpadniemy, albo się zgubimy.

Nic takiego jednak się nie stało, a po kilku minutach zobaczyłam jakieś światło w oddali, które z każdym krokiem stawało się coraz większe.

Chwilę później weszliśmy do niewielkiej komory, pośrodku której płonęło ognisko. Z jednej ściany spływała woda i wpadała do dziury, prowadzącej zapewne do podziemnych tuneli. Zauważyłam też niewielki otwór w stropie jaskini, przez który wylatywał dym.

Ku mojemu zdziwieniu, zanim znalazł się na powierzchni, dym zaczynał migotać, aż stawał się przeźroczysty.

Magia. Tylko czyja?

Nagle ręce, które mnie trzymały, zniknęły, a ja po raz kolejny tego dnia potłukłam sobie tyłek, zaliczając następną glebę.

- Ups... Wybacz, ale jakoś nagle straciłem siły, żeby cię dłużej trzymać - powiedział zielonooki, uśmiechnął się z drwiną i ruszył w stronę przeciwległej ściany.

Dopiero wtedy zauważyłam, że coś tam jest.

A raczej ktoś.

- Nathaniel - szepnęłam i na czworakach powlokłam się w jego stronę.

Blondyn leżał nieruchomo na ziemi. Twarz miał bladą, usta sine, a włosy były zlepione krwią. Głowę owiniętą miał jakimś materiałem, który również zdążył już nasiąknąć posoką.

Dotknęłam jego szyi, aby sprawdzić puls, gdy poczułam, jak czyjaś dłoń miażdży mi nadgarstek.

Spojrzałam na chłopaka, który mnie tu przyniósł. Patrzył na mnie gniewnie i cicho warknął, ale widziałam w jego oczach ból i troskę o rannego.

- Posłuchaj mnie, panie "jestem straszny i nie lubię ludzi" - powiedziałam stanowczo, unosząc wysoko podbródek i patrząc mu prosto w oczy. - Nie pozwolę mu umrzeć przez twoje widzi mi się, dlatego jeśli zaraz nie weźmiesz tej łapy, to ci ją odgryzę. A jeżeli jeszcze raz spróbujesz mi przeszkodzić, to ci nogi z dupy powyrywam. - Z każdym słowem rósł we mnie gniew, ale do ostatniego słowa zachowałam stoicki spokój.

Chłopak patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, ale w końcu puścił mnie, a ja nie marnując ani chwili, przyłożyłam jedną dłoń do serca Nathaniela, a drugą do jego czoła.

Skupiłam się na jego aurze i po raz kolejny byłam zaskoczona, z jaką łatwością mi to przychodzi. Jeszcze tydzień temu prawdopodobnie by mi się to nie udało.

Swoją uwagę poświęciłam miejscu, gdzie była sporej wielkości dziura, która z każdą sekundą rosła coraz bardziej, wysysając wszelkie barwy wokół siebie.

Blondyn słabł i jeśli krwawienie zaraz nie ustanie, umrze. Mimo że rana była śmiertelna, dosyć łatwo ją było wyleczyć, gdyż obrażenia nie były zbyt skomplikowane.

Do głowy wpadła mi myśl, że to, co dla mnie jest równie łatwe, jak oddychanie, komuś innemu może uratować życie. Bez magii, w dodatku w takich warunkach, byłoby niemożliwe, aby zatamować taki krwotok.

Ponownie skupiłam się na ranie i już po chwili poczułam ogień, rozchodzący się po moim ciele. Skierowałam go tam gdzie trzeba dopóki dziura, którą wcześniej widziałam, zupełnie nie znikła.

Spojrzałam na Nathaniela. Jego twarz nie była już tak przeraźliwie blada, a gdy zajrzałam pod opatrunek, po rozbitej czaszce nie było ani śladu.

Nagle poczułam lekkie muśnięcie na dłoni. Zerknęłam w dół i napotkałam spojrzenie niebieskich oczu.

- Annael... Jak dobrze, że nic ci nie jest - wychrypiał cicho chłopak.

- Wszystko ze mną w porządku, z tobą też, ale teraz musisz odpocząć - mruknęłam, chwiejąc się odrobinę ze zmęczenia.

Uśmiechnęłam się lekko do niego, a następnie wypowiedziałam zaklęcie, po którym zapadł w głęboki sen.

- Coś mi się wydaje, że musimy poważnie porozmawiać - uUsłyszałam za sobą twardy głos.

Odwróciłam się i spojrzałam na ponurą twarz... Na bogów, przecież nawet nie wiedziałam dokładnie, kogo to twarz!

Zmarszczyłam brwi. Co za dupek!

- Oj tak, też mi się tak wydaje - burknęłam, spychając zmęczenie na drugi plan.

Continue Reading

You'll Also Like

687K 14.3K 64
- C-co robisz?! - krzyknęłam spanikowana. - Luna, spokojnie...ty mnie zaspokoisz, a ja dam ci premie. - powiedział i zbliżył się do mnie. Jednym ruch...
604K 13.6K 47
Sarah Redmayne jest pilną uczennicą liceum Beacon High School. Wychowana w pełnej i szczęśliwej rodzinie na nic nie narzekała. Marzyła pójść na stud...
1.2M 8.1K 12
Ellie Morgan to dziewczyna sponiewierana przez ojca alkoholika, niemalże przyzwyczajona do tego rodzaju życia. W pewnych okolicznościach spotyka pięc...
509K 15.4K 22
Tom 1 -Zakończony. Książka zostanie poprawiona. Marco Moretti - dwudziestosześcioletni, niezwykle przystojny i niebezpieczny boss największej mafii...