Dziedzictwo Feniksa

By Wolf__Howling

331K 25.6K 19.7K

W Antarze panuje wojna. Prawowity władca zaginął w tajemniczych okolicznościach, a jego miejsce zajął Czarny... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Nominacja
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Epilog
Podziękowania i informacja

Rozdział 5

7.7K 577 232
By Wolf__Howling

Usłyszałam, jak ktoś wymawia moje imię. A przynajmniej tak mi się wydawało.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam zmartwionego Nathaniela, który pochylał się nade mną i coś mówił. Nie rozróżniałam jednak poszczególnych słów. Nieustanny szum w mojej głowie był strasznie rozpraszający. Zmarszczyłam brwi i próbowałam skupić się na tym, co do mnie mówiono, ale nic z tego.

Po krótkiej chwili wargi Nathaniela przestały się poruszać. Jego twarz zastygła w bezruchu, który sekundę później zmienił się w wielki uśmiech. Chwycił moją dłoń i pomógł mi usiąść, a następnie powiedział głośno i wyraźnie tak, że mogłam go zrozumieć:

- Gdybyś tylko widziała swoją minę! - Śmiał się dalej.

Nie miałam pojęcia, co z moją miną było nie tak, ale automatycznie spróbowałam przybrać normalny wyraz twarzy. Niestety, to tylko wywołało jeszcze większy napad śmiechu u blondyna.

Lekko wkurzona trzepnęłam go w ramię. Chcąc jakoś zmienić temat, zapytałam:

- Co się stało?

Twarz chłopaka stała się nagle poważna, a głos miał surowy.

- Zemdlałaś. Mówiłem Ci, żebyś oszczędzała siły - skarcił mnie. - Jak chcesz pomóc innym, skoro sama leżysz na ziemi?

Zrobiło mi się głupio, bo co jak co, ale niestety miał rację. Jego oczy były ciemniejsze niż zwykle, jednak gdy odezwał się ponownie, głos był już nieco łagodniejszy.

- Podczas gdy ty leżałaś nieprzytomna, Zoe postanowiła zostać naszą przywódczynią. Razem z resztą wymyśliliśmy plan, jak się uwolnić. Nie będzie łatwo, ale przynajmniej będzie zabawa! Mam już dosyć siedzenia w tym... czymś. - Zakreślił ręką łuk.

- Co to za plan? - zapytałam, ale w tej samej chwili podeszła do nas Zoe.

- Cieszę się, że jednak nie opuściłaś nas na zawsze - mruknęła, skanując moją twarz wzrokiem. - Jeśli chodzi o ucieczkę, cóż... plan jest prosty. Gdy będziemy już w lesie, część naszych magów rozwali łańcuchy, a reszta zaatakuje łowców. Chciałabym, abyś dołączyła do grupy, która ma się zająć magami. Z nimi będzie najciężej.

- W porządku, ale powiedz mi, skąd mamy wziąć na to moc? - Uniosłam brwi. - Wszyscy wyglądają na wyczerpanych, z pewnością każdy jest głodny, a jeśli ktoś wyczaruje mi, chociaż płomyk ognia, to serio będę pod wrażeniem.

Dziewczyna przyglądała mi się przez chwilę z zaintrygowaniem, a gdy się odezwała, mówiła powoli, jak do małego dziecka.

- Annael... Po tym, jak użyłaś swoich umiejętności, ich energia zaczęła się szybciej regenerować. Co prawda dużo im brakuje do pełni możliwości, ale uwierz mi, bez problemu rozpalą ci ognisko. - Uśmiechnęła się do mnie, a ja próbowałam przetworzyć informacje.

Jeśli ona miała rację, to moja moc wpływała nie tylko na ciało, ale też na aurę chorego.

Niesamowite!

To by jednak wyjaśniało, czemu tak szybko traciłam siły. Odbudowywanie energii życiowej nie było proste. Z tego, co wiedziałam, są specjalne zakony, gdzie można się tego nauczyć, ale wielu chętnych odpadało już po pierwszym roku.

Kiedy już się stąd uwolnię, będę musiała to wszystko ogarnąć, ale teraz nie było na to czasu. Przez dziury w dachu mogłam ujrzeć zachodzące słońce, a to znaczy, że niedługo ruszamy w podróż.

- Posłuchaj - rzekła mulatka. - Gdy tylko pękną łańcuchy, spróbujemy jakoś załatwić tę bandę popaprańców, ale jeśli okaże się, że mamy marne szanse, każdy pobiegnie w swoją stronę. - Patrzyła na mnie poważnie, a jej głos był stanowczy. - Ja również. Nie mam rodzeństwa, więc jestem jedyną dziedziczką tronu i jeśli nie wrócę, to Zathei grozi wojna domowa. Chcę jednak, abyś coś wzięła. - Mówiąc to, ściągnęła ze swojej szyi srebrny łańcuszek.

Wisiał na nim turkusowy kryształ okolony srebrną ramką z misternie rzeźbionymi kwiatami, pomiędzy którymi tkwiły drobne perełki. U góry kryształu był półksiężyc, otoczony z jednej strony promieniami słońca, również wykonany ze srebra. Wisiorek nie był wielki, a całość, pomimo tych kryształów, wyglądała raczej skromnie, jednak dla mnie był przecudny.

- To jest klejnot, przekazywany w naszej rodzinie od pokoleń. Ten kamień to dar bogini, który otrzymał Azteran, zaraz po tym, jak został królem. Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała pomocy, moi ludzie udzielą ci jej, gdy pokażesz im ten wisiorek. Zapewni ci on również nietykalność w moim kraju.

Zoe zawiesiła mi łańcuszek na szyi, a ja od razu schowałam klejnot pod koszulką, aby nikt mi go nie zabrał.

W chwili, gdy to zrobiłam, usłyszałam szczęk kłódki.

Jak na komendę wszyscy rozsiedli się w różnych kątach szopy i tępo patrzyli przed siebie. Niektórzy położyli się i udawali nieprzytomnych.

Zrobiłam to samo, domyśliwszy się, że to część planu, która ma osłabić czujność naszych porywaczy.

Do środka weszło kilka osób. Słyszałam brzęk łańcuchów, gdy zakuwano kolejne osoby, oraz śmiech jakichś ludzi. Nagle ktoś szarpnął mnie do góry. Poczułam uderzenie na policzku. Otworzyłam powoli oczy, przybierając zamulony wyraz twarzy.

Gruby mężczyzna uśmiechał się do mnie obleśnie i bezczelnie gapił się na mój dekolt. Miałam ochotę strzelić mu w twarz, ale ostatkiem sił powstrzymałam się, i pozwoliłam mu się gapić, a następnie zakuć w kajdany.

Gdy wszyscy byliśmy już uwięzieni, wyprowadzono nas z dotychczasowego więzienia. Szłam na samym końcu, więc miałam dobry widok na to, co się działo. Naliczyłam dziesięciu mężczyzn i sześciu magów.

Hmmmm... Wcześniej było ich chyba mniej, musieli się jakoś przegrupować.

Noc była chłodna, ale na szczęście bezchmurna, a księżyc w pełni rozświetlał całą okolicę.

Weszliśmy mozolnie do lasu, podążając wąską ścieżką za jakimś gościem, który trzymał przed sobą lampion. Od czasu do czasu czułam, jak ktoś mnie popycha, lub podkłada nogi, jednak dalej udawałam tępą i nie reagowałam.

Szliśmy już dosyć długo. Właśnie dotarliśmy na wielką polanę, gdy nagle poczułam lekkie szarpnięcie łańcucha. Spojrzałam na chłopaka idącego przede mną. Prawdopodobnie wyczuł mój wzrok, bo powoli skinął głową.

To był znak. Zaraz się zacznie.

Przeszliśmy jeszcze kilka kroków, gdy nagle łańcuch pękł z głośnym hukiem.

Już po chwili kilku łowców leżało na ziemi z wypalonymi oczami. Z ich uszu zaczęła powoli płynąć krew, a razem z nią jakaś paćka. Gdybym miała zgadywać, obstawiałabym mózg.

Wolałam oszczędzać swoją moc, dlatego doskoczyłam do najbliżej leżącego trupa i wyciągnęłam jego sztylet z pochwy przytroczonej do pasa.

W tym samym momencie poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu, szarpiącą mnie w górę. Odwróciłam się, a gdy zobaczyłam tego obleśnego typka, bez zastanowienia odcięłam mu dłoń.

Facet ryknął z bólu i złapał się za krwawiący kikut, a ja nie czekając ani chwili, wbiłam mu ostrze w środek klatki piersiowej i szarpnęłam ręką w dół, rozcinając mu tym samym brzuch. Żył jeszcze przez chwilę, podczas gdy jelita wypływały mu na zewnątrz, ale nie stanowił już zagrożenia, dlatego rozejrzałam się dookoła.

Zostali tylko magowie i dwóch mężczyzn.
Niestety, element zaskoczenia minął i teraz zakapturzone postacie z łatwością odpierały każdy atak.

Nagle utworzyli krąg i zaczęli intonować zaklęcie. Ich głosy zlały się w jeden melodyjny dźwięk.

Las ucichł, nikt się nie ruszał, wszyscy stali zapatrzeni w ten straszny, a zarazem piękny rytuał.

Nagle mnie olśniło. Oni przywoływali demona!

Spojrzałam na moich towarzyszy. Niektórzy chyba właśnie doszli do tych samych wniosków, bo na ich twarzach pojawiło się przerażenie.

- Trzeba ich powstrzymać, zanim dokończą rytuał! - krzyknął ktoś z tłumu.

Kilka osób uciekło w głąb lasu, ale reszta, w tym Nathaniel i Zoe, pobiegli za mną w stronę kręgu postaci. To był czas, aby użyć mocy.

Wokół przeciwnków była bariera, która miała chronić przed atakiem, jednak nie była ona zbyt skomplikowana.

Wyszeptałam odpowiednie słowa i rzuciłam sztyletem, który gładko przebił się przez tarczę i wbił się między oczy jednego z magów. Mężczyzna runął na ziemię.

Mój "ukochany" czarnooki posłał w stronę kolejnego przeciwnika ciemne macki, które wyrastały mu z rąk. Przez chwilę walczyły z barierą, ale w końcu kilka z nich przebiło się i zatopiło w ciele wroga, rozrywając go na strzępy.

Czarna krew wsiąkała powoli w ziemię, jednak rytuał trwał dalej.

Kątem oka widziałam, że Zoe wraz z Nathanielem rozprawili się z kolejnym magiem, a jakaś ruda dziewczyna i tyczkowaty chłopak o mysich włosach rozrywają na drobne kawałeczki kolejnego z nich.

W końcu został już tylko jeden. Wszyscy rzucili się w jego stronę, ale w tej samej chwili wokół niego zaczął pojawiać się dym. Stawał się on coraz bardziej gęsty, aż w pewnym momencie nic nie było widać.

Powoli odsuwaliśmy się w stronę lasu, gdy z ciemnych oparów dobiegł nas przeraźliwy krzyk, a następnie odgłosy siorbania.

- Demon... Rytuał się powiódł, ale jedna osoba nie utrzyma tego pomiotu na wodzy. Nie wiem jak wy, ale ja stąd spadam - powiedział ten chłopak o mysich włosach i zniknął między drzewami.
Reszta zrobiła to samo.

Widziałam, jak Zoe posyła mi zrozpaczone, a zarazem błagalne spojrzenie, by chwilę później odwrócić się i również znikąć. Poczułam, jak ktoś szarpie mnie za rękę i ciągnie w głąb lasu.

- Rusz się, nie chcemy tu zostać, uwierz mi - wymamrotał gorączkowo blondyn. - Gdy demon skończy się pożywiać, dobierze się do nas, a wtedy będziemy mogli wykopać sobie dołek w piasku.

Ruszyłam za Nathanielem, ale jakiś głos w mojej głowie kazał mi się odwrócić. Już prawie zniknęliśmy w ciemnościach, gdy postanowiłam posłuchać natyrczywych szeptów w umyśle.
Spojrzałam za siebie.

To był największy błąd, jaki mogłam popełnić w tamtej chwili.

Continue Reading

You'll Also Like

27.5K 1.2K 34
Straciła swój tytuł i dobrobyt w którym żyła, a sytuacja zmusiła ją bycia służącą. Gdy wysłano ją na służbę do człowieka który za nic miał ludzkie ży...
Mate By GS

Fantasy

249K 10.5K 42
- Skąd wiesz? - Wykrztusiła wreszcie, po pięciu minutach pustego wgapiania się we mnie. Miała duże orzechowe oczy poplamione jasną zielenią. Były hip...
8.6K 1.3K 31
Grace czytając, pamiętniki swojej zmarłej matki odkrywa tajemnice, które nigdy nie miały wyjść na jaw. Z kolei Ana wyjeżdżając, na wakacje do swojej...
GOOD ENOUGH By Szarada

General Fiction

27.6K 3K 36
Mała, podupadająca kawiarnia. Nietuzinkowi goście i starzy, ekscentryczni przyjaciele. Małe zakłady o to, kto tym razem przewróci się przed witryną k...