EnemiesOfLove[Dramione]

By pola272

341K 15.8K 7.4K

To co nas nie zabije, to nas wzmocni... Wojna się skończyła. Voldemort nie żyje. Śmierciożercy już względnie... More

Prolog
1- Ciekawy rok?
2- Co zrobisz, jak nic nie zrobisz?
3-"Niejed­na­ko śpiewa smętny i wesoły. "
4- "Prawdziwy przyjaciel jest poznany w sytuacji niepewnej"
5- Bal, czyli tańce, kłótnie, zakłady i nietypowe wyznania
6- Padłaś? Powstań!
7- Ten sweter, to jak druga skóra?
Ogłoszenia parafialne
8- Bierz, co dają
9- Druga strona medalu
10- Wszystkie drogi prowadzą do Hagrida
11- Mów do mnie szeptem...
12- Bal vol.2-suknie, zbłąkane kosmyki, stepowanie, cios od wierzby i mały deser
13- Malfoyowie i Grangerowie
14- Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego
Q&A
15- Nie marudź
Q&A- Odpowiedzi!
17- Incognito
18- Wszystko się kiedyś uda...
19- Czytaj z oczu
Zwiastun!
20- Wierzysz w cuda?
21- Bal podejście trzecie- wiosenny wiatr, rozmowy, jeden stół i miłość w pełni
22- Życie z dialogów jest zbudowane
Notka od autorki :)
23- Miłość- to wszystko, co nas wypełnia
24- Wszyscy, o wszystkim wiedzą najlepiej
25- Nic nie jest takie, jak się wydaje...
26- Pojednanie?
Nie rozdział, ale...
27- Alea iacta est
28- Niektóre propozycje, winny być nie składane
29- "Syna tylko jednego, mieć będzie nam danego..."
30- Rysy i lojalność
31- Gra pozorów
32- Inicjacja w kolorze ciemnej czerwieni
33- Sprawcą mojej zguby będziesz luby
Długo mnie nie było...
Powrót?
34- Zło nie śpi...
35- Ty będziesz grać pierwsze skrzypce, a ja stanę na czatach
NOMINACJA
?
36- Rozglądaj się uważnie, bo wiesz, ale czy rozumiesz?
Zapowiedź, że jednak co oddycha to nie umarło
37- Odpowiedzi szukaj w kolorze tęczówek i rodzaju uśmiechu
38- A ty masz już parę?
39- Teatr niewykfalifikowanych aktorów
40- Jak Feniks z popiołów...
41- Jesteś moim lustrzanym odbiciem...
42- To co zdarzyło się po walce, cz. 1
42- To co zdarzyło się po walce, cz. 2

16- Tylko płacz, może cię oczyścić

7.9K 442 86
By pola272

Ponieważ nikt, nie zgłosił się do dedykacji, postanowiłam, że będę dedykować rozdziały, wybranym czytelnikom. Miłego czytania :)


    Dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił. Marzec niemal nas zaskoczył. Trzeba było wylosować dom, który zorganizuje Bal Wiosenny, a zostali tylko Krukoni i Gryfoni. Dalej wspominałam Walentynki i to jak cudownie spędziłam czas z Draconem. Sama się sobie dziwiłam, kiedy uśmiech na samo wspomnienie tego dnia wskakiwał mi na usta. Czułam, że unoszę się nad ziemią. Nawet przy Ronie się tak nie czułam...

Jakiś tydzień wcześniej mieliśmy niemal awaryjne spotkanie GKMP. Powell zaatakowała. Rzuciła się na Rona, niczym pirania na krowę. Tego wieczoru pilnował go Zabini, a że wypił trochę ognistej, to zbudził się „odrobinkę po czasie", jak sam twierdził. Rona nie było w pokoju. Harry chrapał smacznie, ciesząc się, że to nie jego czas na pilnowanie przyjaciela. Zabini obudził go i oboje wyruszyli na poszukiwanie Rudzielca. Znaleźli go leżącego przed łazienką Jęczącej Marty. Miał ślad szminki na podkoszulku i pachniał „dość słodko, trochę jak kosmetyki", mówiąc słowami Ślizgona. Jak dla mnie to na sto procent miało związek z tą fiolką, którą miała Powell od postaci w pelerynie. Musiałam się dowiedzieć, co to było.

- Mówię Wam, sam nie wiem, kiedy ona przyszła. Nie pamiętam nic, poza tym zapachem... Słodki, delikatny i taki...otulający? Nie wiem, co to było, nie znam się, ale to wszystko, co mi siedzi w głowie. Znałem ten zapach...

To tyle, co twierdził Ron. Dawało do myślenia, ale nie wnosiło nic do sprawy. Pozostawała kwestia innych osób... Po Walentynkach zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Pary cięgle się kłóciły, ludzie podejrzewali się o zdrady, rozstawali się... Napięta, MIŁOSNA atmosfera była nie do zniesienia. Neville zaczął kręcić z Hannah, udając, że tak nie jest. Chyba po raz pierwszy słyszałam jak Luna krzyczy, gdy niemal w płaczu oskarżyła go, że się nią zabawił. Z nim samym było coś nie w porządku. Zachowywał się opryskliwie i arogancko, jak nie on...

- Podpytałam parę dziewczyn i wyznały, że ich chłopaki na milion galeonów ich zdradzili, albo zamierzali- powiedziała wówczas Parvati.- Zgadnijcie, jakie dowody na to miały...- Popatrzyła po naszych twarzach. Wszyscy myśleli intensywnie.

- Jak sądzę, ślad po szmince na ubraniu i zapach kobiecych perfum- odezwał się Zabini szczerząc się dumnie.

- Skąd wiedziałeś?- Zapytała zaskoczona Gryfonka.

- To się łączy. Weasley, kiedy go znaleźliśmy pachniał jak perfumeria, a na ubraniu miał ślad po szmince. Z tego, co wiem, to nie pierwszy raz.

Zabini siedział zadowolony z siebie. Jedynie, co to kątem oka popatrzył na wyraźne zaskoczoną, jego nagłym przypływem wiedzy, Padmę. Aż mi się śmiać zachciało.

- Cholera, Blaise- odezwał Malfoy po raz pierwszy na tym spotkaniu.- Nie wiedziałem, że ty taki mądry jesteś.

- Zaraz, zaraz. Mamy rozumieć, że Powell się tak...podpisuje?- Zapytał Ernie.

- W pewnym sensie tak- odpowiedziała szybko Parvati-, ale nie do końca.

-, Co to znaczy?- Harry był wyraźnie zaintrygowany.

- Chodzi o to, że nie zawsze chodziło o tego typu sprawę. Kiedy rozmawiałam z Lolą Sweetfluff, powiedziała, że Max Goldking rzucił ją dla Dee Dee Dower, a oni się niemal nienawidzili... Po prostu pewnego dnia ich nakryła na całuskach w Sowiarni. Podobno od tygodnia dziwnie się zachowywał- stał się niemiły i opryskliwy, a nigdy taki nie był. Podobno, kiedy ją zobaczyli, popatrzyli się na nią niemal pustymi spojrzeniami... Lola uciekła, a Max przyszedł do niej jak gdyby nigdy nic, dwie godziny później. Twierdził, że nic nie zrobił, a jej się coś przywidziało.

- To jest dopiero straszne, ludzie!- Krzyknął Zabini. Dopiero wtedy zauważyłam, że patrzy na Parvati, jakby opowiadała historię o duchach.- Tylko, że to oznacza, że ona czaruje wszystkich!

- Niby jak to robi?- Odezwała się Hannah, a Luna tylko prychnęła. Ginny prawie oczy wyskoczyły z orbit, a ja jęknęłam.

- Tutaj coś wyraźnie nie gra- powiedział Harry.- Tylko, dlaczego, akurat pary? Jaki ona ma w tym cel?

-, Jaki ma cel w łączeniu TAKICH ludzi?- Malfoy był wyraźnie zaintrygowany tym wszystkim.- Nawet ja pamiętam kłótnie Goldkinga z Dower.

-, Kto się czubi, ten się lubi- stwierdziła Ginny patrząc na mnie ze uśmiechem.

- Trafne spostrzeżenie, Ginny- powiedziałam szybko.- Ale chyba nie w tym przypadku.

- Ja oszaleję!- Głos Lavender był niemal zdesperowany.- Ron- chłopak niemal jak na komendę się wyprostował-, czy ty i ona... Całowałeś się z nią?!

- Skąd mam to wiedzieć, kochanie, jak nic nie pamiętam...- Ron próbował się pokrętnie tłumaczyć.

- Czekajcie! Idę po coś do jedzenia i możecie kontynuować!

- Przymknij się Zabini.- Lavender była niczym tajfun, rozpędzony samochód, albo wiewiórka z wścieklizną. Pod naporem jej spojrzenia nawet Zabini się uciszył.- Mam nadzieję, że to się wyjaśni. Czemu jeszcze nie podstawiliśmy Neville'a?

- Hola, hola, koleżanko- odezwał się wyraźne wystraszony Neville.- To, że twojego chłopaka ktoś czaruje, to nie znaczy, że ja mam być jej kolejną ofiarą.

-, Ale dlaczego ma nią być Ron?!

- A skąd ja mam to wiedzieć, kobieto?! Może lubi rudych.

- Spokój!- Krzyknęłam. Gryfoni popatrzyli na mnie dalej z wściekłością w oczach. Zaraz by się pozagryzali.- Tak niczego nie załatwimy. Nie kłóćmy się. Neville- zwróciłam się do chłopaka-, nie ma wyjścia. Musimy cię wystawić.

- Świetnie... A ja to, co? Jestem jakimś koniem, na którego stawiacie, ze wygra?

- Uwierz mi Longbottom- zaczął Zabini- gdyby kazali mi wybierać, pomiędzy tobą, a Brown, kto sobie lepiej poradzi z wyścigiem, a w tym przypadku z Powell, to w życiu bym na ciebie nie postawił. Brown ma większe jaja od ciebie.

I tak właśnie ustaliliśmy, że musimy podstawić jej Gryfona, chociaż sama osobiście myślałam, że ona już go czarowała. Świadczyło o tym jego zachowanie, to jak traktował Lunę i fakt, ze flirtował z połową Hogwartu, a w szczególność z Hannahą. To nie był przypadek...


    Siedzieliśmy w Wielkiej Sali i jedliśmy obiad. Harry czytał marcowe wydanie „Przeglądu mioteł", Ron jadł tak łapczywie, jak gdyby nie miał nic w ustach od tygodnia, Lavender niemal go dokarmiała. Ginny była wyraźne zamyślona. Ja tylko grzebałam w moim talerzu. Co jakiś czas spoglądałam na stół Ślizgonów, gdzie siedział Malfoy z ekipą. Była z nimi Pansy- jego była, nowa dziewczyna. Jesteście w szoku? Ja też byłam, gdy jakieś dwa dni po spotkaniu awaryjnym GKMP, przypadkowo dowiedziałam się, że do siebie wrócili. Nie wiedziałam, o co chodzi, dlaczego tak się stało i co zrobiłam źle... Draco nawet nie raczył mnie o tym poinformować. Wrócił do pokoju jak gdyby nigdy nic. Zapytałam go o to. Wyraźnie się zmieszał, ale nic nie odpowiedział. W końcu stwierdził, że MUSIAŁ to zrobić i tak będzie dla mnie i dla niego lepiej, a na razie nie może mi nic powiedzieć. Tego było za wiele. Nie odzywałam się do niego od jakiegoś tygodnia. On też uniósł się dumą. I tak sobie żyliśmy, jak na początku września, jak gdyby nic się nie stało...

- Miona, wszystko dobrze?- Zapytała Ginny. Wiedziałam, że myśli cały czas o mnie. W końcu to ona mi powiedział, że Malfoy i ta wredna krowa, znowu są parą.

- Nigdy nie było lepiej- odparłam i wrzuciłam do ust brokuł. Z końca Sali odezwał się śmiech Parkinson, która kątem oka obserwowała, czy na nich patrzę. Uwiesiła się na Draconie, a on tylko lekko się wzdrygnął i dalej coś opowiadał.

- Jasne... Obie z Luną udajecie, ze jest cudownie.

- Mamy płakać, że jakieś dupki się nami zabawiły? Nie dam mu tej satysfakcji.

Ginny tylko westchnęła.

- Nie do wiary!- Krzyknął Harry.- Wiosenna wyprzedaż mioteł. Obniżyli ceny tych do quidditch'a, nawet o pięćdziesiąt procent! Ginny musimy się wybrać do Hogsmeade w weekend, zanim wszystko nam wykupią.

Uśmiechnęłam się. Najpierw delikatnie, potem szerzej, aż w końcu wybuchnęłam szczerym, wariackim śmiechem. Para patrzyła na mnie jak na osobę, nie do końca sprawną umysłowo. Nawet Parkinson mi się przyglądała. Chyba się nasze psiątko zezłościło, że jestem taka radosna.

- Wszystko dobrze, Hermiono?- Zapytał delikatnie Harry.

- Nigdy nie było lepiej- powiedziałam dalej się śmiejąc i ocierając łzy z policzków. Ginny też zaczęła się śmiać. Nawet Ron przestał jeść. Zastygł z widelcem w połowie drogi do ust. Śmiałyśmy się jak głupie. W końcu uszło ze mnie powietrze. Zobaczyłam Malfoya, który popatrzył na mnie z lekkim uśmiechem. Czułam się silna.


    Trzecią godzinę siedziałam na kanapie w salonie prefektów i starałam się wpaść na jakiś dobry pomysł. Odnalazłam książki o afrodyzjakach, którymi mogła posługiwać się Powell. Zapach, który wszyscy czuli, nie był przypadkowy. Jednym słusznym tropem, na jaki wpadłam wydał mi się kwiat lotosu. Ledwo zaczęłam o tym czytać, gdy do pomieszczenia wparował Malfoy. Rzucił swoje rzeczy na fotel i podbiegł do komody. Wyjął z niej ukrytą butelkę ognistej. Wiedziałam, że ją tam trzyma. Zawsze, kiedy znikała jedna pojawiała się druga. Wyczarował szklankę, nalał do niej trunku i wypił duszkiem całą jej zawartość. Potem popatrzył na mnie.

- Napijesz się?- Zapytał grzecznie. Tylko uniosłam brew i pokręciłam głową.- Miałem ciężki dzień...

Nic nie powiedziałam. Nagle wpada tu jak gdyby nigdy nic, proponuje mi alkohol i mówi, jak miał dzisiaj dzień. A co mnie to miał interesować? Usiadł na swojej szacie, na fotelu i popatrzył na moje książki. Udawałam, że go tam nie ma i wróciłam do czytania. Malfoy chwycił jedną książkę i przeczytał jej tytuł.

- Afrodyzjaki?- Zapytał z przekąsem.- Będziesz kogoś czarować, Granger?

„Tylko spokojnie Hermiono". Mój wewnętrzy głos mi to kazał, ale ja aż kipiałam ze złości.

- Strach się bać, jak już uwarzysz jakiś eliksir. Lepiej nie będę nic pił i jadł...

- Za nic w świecie- popatrzyłam na niego ostro-, nie będę cię czarować. Nawet gdyby kazali mi to zrobić, pod groźbą odebrania mi wiedzy...Malfoy!

Chyba go zatkało. Patrzył na mnie zaskoczony i tylko mrugał. Znowu popatrzyłam na treść książki, ale i tak nie mogłam się już skupić.

- Słuchaj, ja...- Odstawił szklankę i chyba chciał ze mną „poważnie porozmawiać".

- Nie, to ty posłuchaj!- Zamknęłam książkę i wstałam.- Jesteś wrednym, cynicznym i paskudnym dupkiem! Jeżeli chcesz mi teraz powiedzieć, że mnie przepraszasz, to sobie daruj, mam to gdzieś. Jesteś śmieszny.

Ostatnie słowa niemal wyplułam. Podeszłam do okna i wyjrzałam na zatopiony w lekkim mroku dziedziniec. Malfoy milczał.

- Nienawidziłam cię- powiedziałam.- Cholernie cię nienawidziłam. Potem, kiedy już razem mieszkaliśmy, tylko cię nie lubiłam. Zaczęłam ci ufać. Pomyślałam, możemy się dogadać. Te rozmowy, wspólne chwile... Czułam, że jest nieźle. Słodki Merlinie, ja cię zaczęłam lubić! Cały czas dawałeś mi jakieś sygnały. Odpychałam je, bo w gruncie rzeczy byliśmy tylko byłymi wrogami. Wszystko było cudownie. Byliśmy niemal jak przyjaciele. Pilnowaliśmy kugucharów, jeździliśmy na łyżwach, staraliśmy się dowiedzieć czegoś o Powell, pomagałam ci wyczarować patronusa... Potem ten pocałunek...- Głos mi zadrżał.- Prezent od ciebie, taniec, kolejny pocałunek, wspólne Walentynki i uwaga! Znowu się całowaliśmy. I nagle ty, nie wiadomo, czemu, wracasz do swojej byłej dziewczyny, która nawet nie byłą twoja dziewczyną!- Odwróciłam się do niego.- A może tylko ty tak twierdziłeś...

- Teraz ty mnie posłuchaj.- Wstał z fotela i skierował się w moja stronę.- Musiałem to zrobić. Nie miałem wyjścia! Ojciec, kiedy dowiedział się, że już nie jesteśmy para, wściekł się. Powiedział, że dla naszego dobra muszę dalej spotykać się kimś z czystej krwi. Powiedział, że pomimo tego, że Czarnego Pana już nie ma, nie możemy bratać się...- Zawiesił głos.- Bratać się ze szlamami. Miałem do wyboru albo ją, albo którąś z sióstr Greengrass. Wybrałem ją, bo już się znamy, ale to nie znaczy, że nagle ją pokocham. Ojciec powiedział, że to tymczasowe i coś ustala... Musiałem to zrobić...

- Nic nie musiałeś!- Przerwałam mu.- Masz wolną wolę, a twój ojciec nie może tobą rządzić. Co niby ustala? Jak na dobre pozbyć się szlam?! A może, jak skutecznie zrobić ci pranie mózgu?

- Nic nie rozumiesz! Bałem się o ciebie!

- Niby, czemu?- Prychnęłam.

- Sama wiesz, co Powell wyprawia i bałem się, że zrobi coś pewnego dnia, albo mnie albo tobie... Ma nas na ostrzu noża... Było bezpieczniej być z Pansy! Nie win mnie za to...

-, Że niby, co? Wystawiasz to krowę na pożarcie zamiast mnie?

- Sama mówiłaś, że Powell jest jak pirania. A one potrzebują tylko dwóch minut...

- Daj sobie spokój.

- Robię to dla twojego dobra...- Chyba chciał do mnie podejść. Wyminęłam go i podeszłam do kanapy, chcąc pozbierać książki.

- Myślę, że najlepiej będziemy udawać, ze nic się nie stało- powiedziałam. Malfoy westchnął.

- Może masz rację. Odizolujmy się od siebie... Dajmy sobie czas.

- O, cudownie!- Zadrwiłam.- Ty się wyprowadzisz do Parkinson, czy ja mam to zrobić? Myślę, że McLaggen mnie przyjmie, jak sądzisz?

- Nie rób tego- wyszeptał i stanął tuż za mną.- Nie wzbudzaj we mnie poczucia winy, zazdrości...

- Sam w sobie to wzbudzasz. Otrząśnij się. Może nie jest za późno.

Weszłam do mojego pokoju trzaskając drzwiami. Rzuciłam książki na łóżko, sama zsunęłam się obok niego. Płakałam. Ta wredna fretka ma to, co chciała.


    Musiałam ochłonąć. Dosłownie. Chwyciłam kurtkę i założyłam buty. Po cichu wyślizgnęłam się z pokoju prefektów. Filch jak zwykle spał, a Pani Norris i tak się mnie bała, od czasu, kiedy Malfoy uderzył Filcha, gdy znalazł nas w schowku na miotły, a potem wymazał mu pamięć. Malfoy... Kiedy tylko znalazłam się na zewnątrz, mocno wpuściłam do ust świeże, zimne, marcowe powietrze. To było mi potrzebne. Nie mogłam spać i co z tego, że było wcześnie. Zawsze mogę sobie pospacerować, prawda?

Szłam słuchając szumu wiatru, tego jak trawa trzeszczała pod moimi stopami i świergotania ptaków. Przystanęłam na jedynym z pagórków. Miałam tu dobry widok na dziedziniec Hogwartu i okno mojego salonu. Nie wiem ile tak stałam. Z otępienia wyrwał mnie głos Luny.

- Nie możesz spać?- Zapytała. Odwróciłam się gwałtownie, Krukonka uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam to i znowu popatrzyłam na dziedziniec.

- Trochę... Chciałam się przewietrzyć.

- Zważając na to, że jest piąta trzydzieści rano, coś musi być nie tak, skoro tu jesteś.

Popatrzyłam na nią. Miała smutne i zmęczone spojrzenie. To nie była ta Luna, którą zapamiętałam. Teraz była jak nie ona- milcząca i bez życia.

- Chyba mnie rozumiesz...

- Wiedziałam, że coś musi pomiędzy wami być. Tylko ktoś czujący tak wiele- radość i smutek, spokój i gniew, zmęczenie i nadmierne ożywienie, bezpieczeństwo i niepokój, może mówić, że wie, co to miłość. Może niekoniecznie pomiędzy wam ona się już narodziła, ale było blisko... Pękło jak bańka mydlana.

- Lepiej bym tego nie ujęła.

Sama nie wiem, kiedy łzy zaczęły płynąć mi po policzkach. Byłam głupia. Hermiona Granger zawsze jest silna i opanowana, ale jeśli chodzi o uczucia jest niewiarygodnie niestabilna. Płakałam z bezsilności.

- Przepraszam- wyszeptałam.

-, Za co? Za łzy? Płacz. Tylko łzy mogą nas oczyścić. W te wzgórza wsiąkło już tak wiele łez. Widziały już nie jedną płaczącą dziewczynę.

Zaśmiałam się. Wiedziałam, że czuję to samo, a może i więcej. Oni już w zasadzie byli razem, a teraz... Czemu życie jest takie niesprawiedliwe?


    Wróciłam do dormitorium około siódmej. Wypłakałam się, wysłuchałam Luny i opowiedziałam jej, co mnie trapi. Musiałam się komuś wyżalić, a nie chciałam już męczyć Ginny. Kiedy tylko otworzyłam drzwi natknęłam się na Malfoya. Popatrzył na mnie, a potem odwrócił wzrok. Wrócił do zawiązywania krawata.

- Już myślałem, że ktoś cię porwał- powiedział nagle.- Chciałem już biec z osikowym kołkiem do Powell.

-Oh, nie trzeba było. Chciałam wyprowadzić parę mopsów na spacer, ale niestety jeszcze spały.

- Jak każdy normalny człowiek...- zastanowił się chwilę-, i pies.

Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem.

- Pansy wie, że się z niej naśmiewasz?

- Mówiliśmy o mopsach, czyż nie?

- Fretki i ryby głosu nie mają.

Prychnął i podszedł do kanapy po swoją szatę. Popatrzył na mnie, a ja uśmiechnęłam się jak Mroczny Joker. Miałam nadzieję, że nie widział moich zapuchniętych oczu.

- W takim razie, do bul bul, Granger.

Jak zawsze. Ostatnie słowo musi być jego. Niegrzeczna fretka. Bardzo niegrzeczna. A może rybka?


    - Proszę o spokój!- McGonagall stała na podwyższeniu i starała się zaprowadzić ciszę przed losowaniem.- Cisza! Panie Nott, proszę uspokoić swoje chłopięce hormony i przestać mielić językiem! Doprawdy, chyba nie jest pan krową! Kto tak mamrocze przy stole Krukonów?!

Szczerze mówić miałam ochotę już stamtąd iść. Stałam obok Malfoya i to nie była komfortowa sytuacja. Jakbym mogła, to pewnie wylałabym mu na głowę zupę dyniową. Starałam się uspokoić przed czekającym na mnie zadaniem.

- Skoro już jest cisza- powiedziała McGonagall-, możemy rozpocząć losowanie. Jak zapewne pamiętacie, pierwszego dokonałam ja, potem pan Malfoy, a więc czas na pannę Granger. Zapraszam.

Ludzie zaczęli klaskać. Uśmiechnęłam się delikatnie. Standardowo Filch wniósł srebrną misę. Jakiś chłopak robił mi zdjęcia, podczas całego procesu. Wzięłam jedną kartkę, zostawiając tą drugą samotnie i skazując będący tam dom, na organizację Balu Letniego. Wzięłam głęboki oddech. Otworzyłam kawałek papieru i wpatrywałam się chwilę w napisane tam słowo. Podeszłam do podwyższenia.

- Organizacją Balu Wiosennego, zajmie się... Ravenclaw!- Wykrzyknęłam.

Krukoni zaczęli wiwatować. Inne domy klaskały. Wiedziałam, co to oznacza.

- A zatem- do podwyższenia podeszła nasza pani dyrektor. Tym razem wszyscy ucichli od razu.- Balem Letnim zajmie się Gryffindor! Dla obu domów wielkie brawa!

Tym razem to Gryfoni zaczęli zbiorowy aplauz. Zrobiło się głośno jak podczas Mistrzostw Świata w Qiudditchu. Dwa domy cieszyły się swoimi zadaniami. Nawet ludzie nawzajem zaczęli się ściskać i sobie gratulować. McGonagall uśmiechała się lekko. Dostrzegła, że się jej przyglądam i mrugnęła do mnie. To do niej typowe- udawała surową i zasadniczą, a tak naprawdę była jedną z najsympatyczniejszych ludzi, jakich poznałam. Kochała to, czym się zajmowała.

Po skończonej kolacji wszyscy zaczęli rozchodzić się do dormitoriów. Chciałam zajrzeć do Ginny przed moim patrolem. Miałam zamiar skierować się od razu w kierunku jej dormitorium, bo w tej wrzawie i tak jej nie znajdę. Tym bardziej, że razem z Malfoyem jedliśmy deser przy stole nauczycieli. Dłużej, więc zajęło mi wydostanie się z jadalni.

- Gratulacje- odezwał się jakiś głos za mną. Odwróciłam się i dostrzegłam za sobą Malfoya. Ludzie przepychali się obok nas. Kiwnęłam na niego głową i przeszliśmy trochę na bok.

-, Czego?

- Organizacji Balu Letniego. To kolejne wielkie wydarzenie, powinnaś się cieszyć...

- Gratulować będziesz, jak wszystko się uda. Jest jeszcze sporo czasu.- Byłam chłodna, ale co miałam poradzić. Tak musiało być.

- Posłuchaj...

Nie dokończył, gdyż niemal z podziemi wyrósł za mną McLaggen. Malfoy popatrzył na niego, jakby znowu chciał dać mu w twarz. Cormac miał to chyba jednak w głębokim poważaniu. Obrzucił go wyniosłym spojrzeniem i zwrócił się do mnie. Myślałam, że pozbyłam się go na dobre, ale chyba się myliłam.

- Witaj, Hermiono, mogę ci zająć chwilę?

- Ta-ak... Co się stało?

- Mam pytanie, ale nie wiem czy...- Popatrzył na Dracona, który mierzył go nienawistnym spojrzeniem.

- Możesz mówić.

- Pomyślałem, że może wybierzesz się ze mną do Dziurawego Kotła, w ten weekend. Udało im się zaprosić Błyszczącego Kosmę, gościu całkiem nieźle śpiewa. Zrozumiem, jeżeli nie zechcesz, szczególnie po ostatnim incydencie...- Jego wzrok powędrował do Ślizgona.

-, Co z tą jest nie tak, McLaggen?- Odezwał się, jak zawsze pomocny, Malfoy.- Nie rozumiesz, jak ktoś ci odmawia...

- Z chęcią pójdę.- Dracon umilkł. Jego oczy powiększyły się dwukrotnie. Sama nie wierzyłam w to, co powiedziałam. Hermiono, ty stuknięta wariatko. Cormack chyba też myślał, że się przesłyszał.

- To świetnie...- Wyjąkał, ledwo, Grfyon.- Wpadnę po ciebie do dormitorium około dziewiętnastej w sobotę. Pasuje ci?

- Będzie idealnie- odparłam pospiesznie.- Musze już iść.

McLaggen też powiedział, że się spieszy i dołączył do swoich kolegów, którzy zaczęli poklepywać go po plecach. Ja serio oszalałam. Malfoy stał tam, gdzie chwilę wcześniej. Był tak oszołomiony, że z zadumy wyrwał go dopiero Irytek. Widziałam doskonale, jak kopie go w kostkę, a Draco ledwo na to reaguje. Wbiegłam po schodach, chcąc jak najszybciej powiedzieć o wszystkim Ginny.

- Nie zrobiłaś tego...- Ginny patrzyła na mnie jakbym była lekko stuknięta. Chyba już chciała mnie odesłać do Świętego Munga, na badania.- Nie umówiłaś się McLaggenem, tylko mnie wrabiasz? Prawda?

Pokręciłam przecząco głową. Dziewczyna aż przysiadła. Wsparła głowę na rękach i chyba zaczęła liczyć włókna na dywanie. Nie dziwę się. To jakby ona mi oznajmiła, że woli Deana Thomasa od Harry'ego.


    -, Czemu to zrobiłaś?- Zapytała w końcu. Podeszłam do okna i wyjrzałam na zewnątrz. Gwiazdy świeciły na niebie, niczym klejnoty w naszyjniku królowej angielskiej. Naszyjnik. Uniosłam rękę do szyi i dotknęłam prezentu od Malfoya. Cały czas go miałam na sobie, tylko ukrywałam go pod ubraniem, kiedy tylko mogłam. Kiedy miało go być widać, ściągałam go i wkładałam do kieszeni. Chciałam go mieć przy sobie.

- Malfoy tam był i...

- Chciałaś wzbudzić w nim zazdrość, tak?

Pokiwałam głową. Ginny westchnęła i podeszłą do mnie. Oparła głowę na moim ramieniu i pogłaskała moje ramię.

- Pogubiłaś się, prawda?

- Nawet nie wiesz, jak bardzo, Ginny... Jakiekolwiek znaki, które miałam, zamazały się, niczym tusz na starych kartach...

-W życiu nie zawsze jest dobrze. Ja walczyłam o Harry'ego jakieś sześć lat. Pomyśl o tym.

- Nie pocieszasz mnie.

Ruda się zaśmiała. Mimowolnie zrobiłam to samo. Wpatrywałyśmy się w gwiazdy, jakby tam były odpowiedzi na nasze pytania.

-, Chociaż okropnie nie lubię McLaggena, idź z nim- odezwała się nagle Ruda.- Niech ta tleniona fretka wie, co straciła. Tylko nie pakuj się w nic. Cormac to nie kandydat na męża, chłopaka, a nawet na deskę do sedesu.

I jak tu jej nie kochać?


Cieszcie się z rozdziałów, bo za tydzień wracam do szkoły po feriach i już nie będę miała tyle czasu. Zresztą ten tydzień też będę miała dość zajęty. Spokojnie, nie zapominam o was :D

Zapraszam do przeczytania moich odpowiedzi na wasze pytania i zachęcam żebyście je zadawali(jeśli jakieś macie, obojętnie o co), pod rozdziałami.

Dziękuję za komentarze, gwiazdki i w ogóle wszystko. Cieszę się, że coraz więcej ludzi czyta moje opowiadanie. To chyba jedno z najwspanialszych uczuć, wiedzieć, że komuś podoba się to, co robisz.

Zapraszam na tt- enemiesoflove

Całuję i ściskam, pola272

Continue Reading

You'll Also Like

65.3K 1.5K 43
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
6.4K 227 25
Życie Hailie z rówieśnikami w szkole układa się wspaniale, ma ona kochającą mame i babcie u których zawsze może liczyć na wsparcie. Pewnego dnia wszy...
280K 5.9K 35
21-letnia Veronica Smith rozpoczyna praktykę jako psycholog w więzieniu, w którym przebywa jeden z najniebezpieczniejszych przestępców w całym USA, L...
225K 8.2K 56
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...