Jeźdźcy Smoków (trwa korekta)

By karlik116

85.2K 6.9K 687

- Na tym świecie nie ma już miejsca dla aniołów. Powiadali. Kim w takim razie jesteśmy my? - Gdyby się dowie... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Notka!!
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
L.A.
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31

Rozdział 4

3.6K 300 6
By karlik116

Byłam na jakimś pustkowiu, a dokładniej, niedaleko krateru wulkanu. Bose stopy miałam posiniaczone i okaleczone. Biegłam. Coś mnie goniło, i definitywnie się zbliżało... jednak nie poddawałam się i dalej wprawiałam swoje nogi w ruch. W jednym momencie potknęłam się skręcając kostkę. Pomimo rozrywającego bólu, podniosłam się i na ile mogłam, biegłam dalej. Wtedy to usłyszałam. Przeraźliwy ryk zza pleców. Powoli się odwróciłam i stanęłam twarzą w twarz z najgorszym smokiem jakiego kiedykolwiek widziałam... a widziałam tylko swojego, malutkiego, przesłodkiego. Ten jednak całkowicie go nie przypominał, gdyż był wielki, z grubą, łuskowatą i suchą skórą, na grzbiecie miał coś na kształt dwóch wulkanów, i chyba rzeczywiście nimi były, tyle że w pomniejszeniu. Zionął ogniem i zaszarżował na mnie, a jedyne co poczułam, to okropny ból, kiedy przytrzasnął mnie swoim ciężkim ciałem. Krzyczałam na darmo, byłam bezsilna.

--------------------------------------------------------

Obudziłam się z głośnym krzykiem, serce mi łomotało a wspomnienie koszmaru ciągle prześladowało... dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe? Gdy sen jest przyjemny, natychmiast ulatuje ci z pamięci, ale kiedy jest to najgorszy z koszmarów... ciągle go pamiętasz. Wstałam z łóżka i natychmiast tego pożałowałam, a to co zobaczyłam, wstrząsnęło mną jeszcze bardziej.

- Co to ma być?! To jakieś jaja! - patrzyłam na swoje stopy i ręce, które były tak samo okaleczone jak we śnie, a w dodatku cała byłam spocona i brudna. Lunatykowałam czy co? Do pokoju wpadła zaspana Rose.

- Boże! Karen, co ci się stało?!

- Ja... um... - starałam się wymyśleć jakąś wymówkę, chociaż sama nie wiedziałam czemu tak bardzo zależy mi, by nikt się o tym co przed chwilą zaszło, nie dowiedział. - poszłam wynieść śmieci!

- O czwartej nad ranem?! I taka brudna?

Wymierzyłam sobie mentalnego kopniaka, cholera, wracamy do punktu wyjścia.

- Taak... dobrze słyszałaś, o czwartej, a brudna jestem bo... spadłam z górki, takiej piaszczystej, wiesz...

Patrzyła na mnie podejrzliwie, ale po chwili sobie odpuściła i ruszyła do wyjścia.

- Dobra, nie ma sprawy. Lepiej się ogarnij, bo fatalnie wyglądasz.

- Oczywiście...

Gdy Rose wyszła, rzuciłam się do łazienki. Mało brakowało a bym wpadła... uznałaby mnie za wariatkę! Tak, bo wiesz Rose, miałam sen na jawie! Boże... co się ze mną dzieje? Dopiero gdy wyszłam z łazienki, zdałam sobie sprawę, że nie ma Espera. Cholera... dzisiejszy dzień jest fatalny. Podeszłam do szafy i dobrałam mundurek. Zwiewna, dżinsowa spódniczka przed kolano, z takiego samego materiału luźna, bufiasta kamizelka a pod spód, zwykła czarna, obcisła bluzka. Do tego moje czarne, wiązane za kostkę botki na obcasie i jestem gotowa. Włosy rozpuściłam, a oczy podkreśliłam malując rzęsy. Tyle. Mam jeszcze dwie godziny, co można zrobić?

Długo nie musiałam myśleć, bo do pokoju nagle wleciał Espero i rozsiadł się na miękkiej trawie. Wyglądał... inaczej. Teraz był większy i dostojniejszy. To naprawdę on?!

- Espero, jakie zmiany we mnie zaszły, że urosłeś?- spytałam smoka a ten na mnie spojrzał z potępieniem.

- Już nie pamiętasz snu?- Otworzyłam buzie ze zdziwienia.

- Ty wiesz? Powiedz mi, dlaczego jak się zbudziłam, byłam cała brudna...?

- Twoja moc się budzi. Niedługo się dowiesz.

Z tymi słowami spędziłam dobre dwie godziny, moja moc się budzi... już niedługo... coraz bardziej się boję. Pognałam na lekcje i weszłam równo z dzwonkiem. Pierwsza lekcja... historia smoków. Nauczycielem jest jakiś facet po 40. Okularki, i wariacki uśmiech. Powinno być zabawnie.

- Wejdźcie i zajmijcie jakieś miejsca. - powiedział nauczyciel, poprawiając okulary i szeroko się przy tym uśmiechając. Usiadłam z Essie w ostatniej ławce przy oknie. - Nazywam się Richard Brown. Ze mną macie tylko lekcje historii. Mam nadzieję na miłą współpracę. - Profesor mówił o powstaniu smoków, coś podobnego do mitologii greckiej, tylko w wersji smoczej. Cytuję. Na początku był Chaos... potem zaczął gadkę jak to pierwszy smok na świecie, Chaos, miał dzieci i bla bla bla... zwróciłam się w stronę przyjaciółki, która również przestała go słuchać.

- Ty to już miałaś.

- Oczywiście, że tak, ale musiałam powtórzyć ten rok historii.

- Bo?

- Długo by opowiadać... - dziewczyna się zamyśliła patrząc w okno, nagle jej oczy rozbłysły dziwnie, a na twarzy pojawił się uśmieszek. Spojrzałam w tym samym kierunku co ona, i zrozumiałam. Zajęcia z mieczami miała grupka starszych chłopaków. Rozejrzałam się po sali, zdając sobie sprawę, że wszystkie dziewczyny patrzą w okna. Najwidoczniej dla większości to najciekawszy moment lekcji.

W końcu nadszedł kulminacyjny punkt, na który cierpliwie czekałam - nauczyciel zacz¹³ charakteryzowaæ postacie.

- Upadli aniołowie są całkowicie pozbawieni dobroci, nie ma w nich nawet kszty miłości, czy litości. Przy mordowaniu swojej ofiary nawet się nie wahają. Tym od nich się różnimy, dlatego też nasze rodziny mają ze sobą stały konflikt - opowiada³ pan Brown.

Na następnej lekcji, już mniej luźno. Nauczycielka na wstępie zaczęła nas rozsadzać, a z powodu, że co lekcje mamy inny skład grup, nie było nikogo z moich przyjaciółek. Lekcja eliksirów. Katorga... Czekałam na ogłoszenie miejsc w ławkach, gdy nagle zdarzyły się dwie okropne rzeczy. Do sali wszedł zdyszany Scott i nauczycielka ogłosiła:

- Panna Karen Hall i pan Scott Willson, stolik numer 3. Na miejsca!

Stałam osłupiała, patrząc na zadowolonego Scotta, zaraz mu przywalę... zaraz mu przywalę... spokojnie, wdech, wydech, wdech... Scott wziął mnie za rękę, korzystając z okazji, że nie potrafię się ruszać. Usłyszałam niezadowolone pomruki i westchnienia dziewczyn z klasy... cholera pierwszy dzień i już narobiłam sobie wrogów. Wyrwałam od niego swoją rękę i zmierzyłam nienawistnym spojrzeniem, po czym z uniesionym podbródkiem usiadłam po lewej stronie ławki. Tym razem wszyscy chłopcy w klasie patrzyli na mnie maślanymi oczami. Co, nie widzieli nigdy laski z charakterem? Nie spodziewałam się jednak takiej reakcji Scotta.

- Na co się tak lampicie gnoje?! - wrzasnął w MOJEJ obronie. Jeden z tych chłopaków podszedł do Scotta i groźnie na niego spojrzał.

- Zazdrosny? Woaa, no popatrz, ale nie przestanę się gapić, bo jest na co. - w tym momencie puścił mi oczko. Mój kolega z ławki wyraźnie gotował się w środku, bo zwinnym ruchem powalił winowajcę zamieszania na podłogę.

- Jeszcze raz się do niej... - zaczął mówić, a ja stałam z rozdziawioną buzią. W końcu przerwała mu nauczycielka.

- Co tu się dzieje?! Panie Wilson! Jak pan wytłumaczy swoje zachowanie?! - wskazała na leżącego na ziemi chłopaka.

- Nie zamierzam się tłumaczyć. - odparł Scott i usiadł z powrotem w ławce.

- W takim razie jedynka!

- Mam to w dupie. - wymruczał obok mnie blondyn.

Co tu się przed chwilą stało?! Mam halucynacje, czy on przed chwilą był skory pobić się z jakimś gościem, tylko dlatego, że do mnie mrugnął? Przez moment nawet zastanawiałam się, czy może jakoś się do niego odezwać, ale wolałam całą sprawę przemilczeć.
-------------------------------------------------------------------------

Wieczorem, gdy wszystkie lekcje dobiegły już końca, musiałam siedzieć i grzecznie słuchać pisków podniecenia dziewczyn, gdy dowiedziały się o reakcji Scotta na eliksirach. W kółko powtarzały, że mu się podobam, że jest o mnie zazdrosny, jednak mnie to nic nie obchodzi. Jest skończonym debilem. Kropka. Powoli jednak traciłam swą świętą cierpliwość.

- Nie żartuj! Może mieć każdą, a chce ciebie.

- O to mi właśnie chodzi! Mam to gdzieś, że mu się podobam, skoro on mi nie! - krzyknęłam tak, że cały pokój się zatrząsnął, współgrając z dreszczami na moich plecach. Oczekiwałam na jakąś reakcję ze strony dziewczyn, te jednak patrzyły na mnie z szeroko otwartymi oczami. - O co chodzi? Przecież ruszył się tylko pokój.

- Karen... nie pokój, tylko ziemia... -powiedziała równie wystraszona Rose. Co?! Przecież to nie możliwe, żebym zdołała zatrząść ziemią... to nie możliwe... w tym momencie przez balkon wleciał Espere, wyrywając drzwi z zawiasów. Jeszcze większy niż ostatnio. Czyli to jednak moja robota...

Continue Reading

You'll Also Like

14.1K 593 39
Pewnego dnia miałam wypadek.Gdy się obudziłam, nowa rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana, niż mi się wydawało na początku.. Byłam w Piekl...
4.8K 618 18
Drugi tom. Lily wciąż zmaga się z nową, nieznaną rzeczywistością, w jakiej przyszło jej żyć. Stara się dostosować do surowych warunków Krainy Gniewu...
125K 8.5K 136
„Bo...wszystkie dzieci dorastają. Tylko...jedno nie." „Skakaliśmy i śmialiśmy się. Bose stopy odbijały się od kamiennej drogi, tworząc wakacyjną muz...
52.3K 3.7K 106
__To nie moja manhwa...ja tylko tłumaczę__ Zapraszam na dalsze losy naszych bohaterów. ~~Sezon 1 również na moim kanale :)~~