Odzyskać Wolność {Wilcze Kron...

By Szkodniczka

179K 11.1K 2.7K

Chłopak kulił się w swojej celi, nie miał imienia, przynajmniej już nie. Kiedyś jego ojciec wołał go nim, jed... More

~1~
~2~
~3~
~4~
~5~
~6~
~7~
~8~
~9~
~10~
~11~
~12~
~13~
~14~
Informacje i życzenia
~15~
~~16~~
Informacje 2
~17~
~18~
~~19~~
~20~
~21~
~22~
~23~
~24~
~25~
~~26~~
~27~
~~28~~
~29~
~30~
~31~
~32~
~33~
~34~
~35~
~36~
~37~
~~38~~
~39~
~40~
~41~
~42~
~43~
~44~
Pytanie
~45~
Q&A
~46~
~47~
~48~
~49~
~50~
~51~
~52~
~53~
~54~
~55~
~56~
~57~
~58~
~59~
~60~
~61~
~62~
~63~
⭐100 000🥳⭐
~64~
~65~
~66~
~67~
~68~
~69~
~70~
~71~
~72~
~73~
~74~
~75~
~76~
~77~
~78~
~79~
~80~
~81~
~82~
~84~
~85~
~86~
~87~
~88~
~89~
~90~
~91~
~92~
~93~
~94~
~95~
~96~
~97~
~98~
~99~
~100~
~101~
~~102~~

~83~

379 47 14
By Szkodniczka

Ta chwila miała być nasza i tylko nasza, chociaż na kilka sekund, niestety rodzina mojego pana nie miała w zwyczaju szanować naszego czasu. Słyszałem jak potężne drzwi jadalni trzaskają tak, iż zadrżały od tego ściany, co w jednej wstrząsnęło również mną. Przerwałem pocałunek i wcisnąłem się w pierś Flawian wystraszony, co wzmogło się, gdy usłyszałem pełen wściekłości głos Filiona.

- Flawian! Co ty odpierdalasz?! – mój pan ostrożnie odsunął się ode mnie i stanął tak by zasłonić mnie swoim ciałem. Posłusznie ukryłem się za nim, choć po pierwszej chwili strachu, którą wywołał we mnie krzyk, przyszło inne uczucie. To które miałem w sobie wcześniej gdy myślałem o następcy tronu, a które w ostatnich dniach ukryło się pod rozpaczą. Był to gniew, który nie przewidywał wybaczenia za jego zachowanie, przynajmniej nie dopóki ten się nie ukorzę. – Wracasz tam w tej chwili i wszystko odszczekasz! – zażądał starszy, podchodząc tak blisko, iż tak naprawdę obaj byliśmy na wyciągnięcie jego ręki, co zaczynało wzbudzać ze we mnie odruchy obronne, sprawiając że jeżyłem się w środku.

- Po jego trupie! Nie dam wam znowu sprzedać Carla, skoro wy nic nie zrobicie, to zajmę się tym sam!

- On jest tylko niewolnikiem! I wiesz jak nim został? Bo ktoś go do cholery jasnej sprzedał! Do tego służy i to od lat! Chcesz bawić się w rycerza w lśniącej zbroi, to się baw, ale nie kosztem królestwa!

- Przestań mówić o nim jakby był towarem! – widziałem jak mój pan zacisnął dłoń w pierś, a jego mięśnie się napinają. Odruchowo złapałem go za tą rękę, chcąc mieć pewność że ta nie pomknie w stronę jego brata. Czułem, że ten i tak narobił sobie już problemów, bójka ze starszym naprawdę nie była mu potrzebna.

- Ale nim jest! Jeśli chcesz to wypierać to proszę bardzo, ale nie możesz mieć pretensji do nas że widzimy prawdę!

- Gówno wiecie o prawdzie! Nie znacie go, nie znacie mnie, nic nie wiecie, a chcecie rządzić naszym życiem! – nie byłem pewien, w którym momencie wysunąłem się przed mojego pana, ciągle tuląc do siebie jego rękę żeby go hamować, widząc że zarówno on, jak i Filion robią się czerwoni na twarzach.

- Musi to robić ktoś dorosły, skoro ty się do tego nie nadajesz! Flawian jesteś moim bratem i wiele toleruje, ale ostatnio zachowujesz się jak bezużyteczny, niewdzięczny, rozwydrzony gówniarz, który potrafi jedy... - dalsze słowa nie opuściły już ust następcy tronu. Zamiast nich w ciszy która nagle zapadła na korytarzu, tak mocno kontrastującej z krzykami sprzed chwili, rozbrzmiał dźwięk uderzenia otwartej dłoni o policzek księcia.*

Uderzenia tak silnego, że poczułem jak skóra mi od niego cierpnie, a na twarzy Filiona odbił się wyraźny, czerwony ślad. Nagle okazało się, że nie tylko mojego pana należało trzymać za ręce. Długo dusiłem w sobie wiele niechęci do księcia, zaciskałem zęby, słuchając mojego pana, że mam odpuścić, ale dłużej nie mogłem. Jednak już nie mogłem, nie chodziło tylko o kolejne niezasłużone obelgi, ale o fakt, że teraz nagle ten nazywał się jego bratem, a tak naprawdę nie miał pojęcia co to słowo oznacza. Podstawą Watahy było braterstwo, byliśmy rodziną, choć nie łączyły nas żadne więzi krwi, za to tutaj były więzy krwi, lecz nie było rodziny.

Teraz to ja stanąłem przed moim panem, zasłaniając go. Obserwowałem jak Filion walczy o zachowanie równowagi i powoli, z niedowierzaniem podnosi rękę by dotknąć ozdobionego śladem w kształcie pięciu palców policzka, patrząc przy tym na mnie zszokowanym wzrokiem. Powinienem był w tej chwili panikować, zastanawiać się co właśnie zrobiłem i jak okropna kara mnie za to spotka, jednak to nie miało znaczenia. Mój pan walczył o mnie, choć nikt nie stał po jego stronie, miał tylko mnie, więc skoro on chronił mnie bez względu na konsekwencję, to ja będę bronił jego.

- Jak śmiesz... - wydusił w końcu z siebie, wciąż niedowierzający w to co miało miejsce, książę.

- A ty? Jak możesz być taki podły? Taki dwulicowy? Jak możesz nazywać się jego bratem! – nie mogłem tego przełknąć, jak można było zachowywać się w ten sposób i nawiązywać do braterstwa. – Jako brat powinieneś go wspierać, pomagać mu, troszczyć się... A ty traktujesz go jak by był jakimś odpadem... Ubliżasz mu choć niczym sobie za to nie zasłużył... Zakłócasz jego spokój, bo sam nie potrafisz poradzić sobie z własnymi problemami... A potem jak nigdy nic przychodzisz i się uśmiechasz, oczekujesz rozmowy, rozrywki, życzliwości... Nigdy nawet należycie nie przeprosisz. Nie poprosisz o wybaczenie, nie wytłumaczysz się! - patrzyłem w jego oczy, a w mojej głowie przewijały się te wszystkie chwile gdy poniewierał mojego pana słowami. Widziałem w jego spojrzeniu swoje odbicie. Chudą, bladą sylwetkę, przekrwione i podkrążone po wielu dniach płaczu bez snu oczy. Twarz na której zdawały się odbijać wszelkie przeżyte trudy, a było ich naprawdę wiele, jednak teraz wypełnioną jakąś dziwną determinacją i przede wszystkim pogardą. - Jestem śmieciem... Przez lata przekazywaną z rąk do rąk, psutą, poniewieraną zabawką... Nędzną, nic nie wartą, resztką człowieka... - zacząłem syczeć przez zęby, wpatrując się w swoje drżące dłonie, z których jedna wciąż pozostawała czerwona po zderzeniu z policzkiem mężczyzny. - Ale nawet ja w tym stanie jestem wart więcej od ciebie i każdego twojego pokroju! - wykrzyczałem, zaciskając dłonie w pięści. - Nie mogę znieść swojego widoku w lustrze... Widząc swoje ciało ciągle myślę o tym co mi robiono, mdli mnie od tego... Ale tobą brzydzę się jeszcze bardziej, niedobrze mi jak na ciebie patrzę... Ktoś kto traktuje w ten sposób rodzonego brata nigdy nie będzie dobrym królem, nie będzie nawet dobrym człowiekiem, zawsze będzie tylko czymś zepsutym do czego nie należy się zbliżać - oznajmiłem, krzywiąc się jakbym miał przed sobą coś naprawdę paskudnego.

Poczułem jak mój pan obejmuje mnie ramieniem i zaczyna odciągać od drugiego. Odeszliśmy stamtąd, a ja czułem na nas spojrzenie wszystkich osób, które akurat były w tym czasie na korytarzu i widziały całe zajście. Strażników, służby, samego Filiona. Wiedziałem, że przyjdzie mi zapłacić zarówno za swoje słowa jak i za podniesienie ręki na następcę tronu, jednak teraz było to nieważne. Ktoś w końcu musiał chociaż spróbować postawić Filionowi granicę. Wyglądało na to że tym kimś muszę być ja. W końcu znów ukryliśmy się w naszej komnacie, zakluczając za sobą drzwi. I na reszcie byliśmy sami. Gdy spojrzałem w spokoju na swojego pana, zobaczyłem jego urzeczony wzrok, wpatrujący się we mnie. Jego dłoń delikatnie dotknęła mojego policzka, gładząc go ostrożnie.

- Obroniłeś mnie – wyszeptał i tym razem to z jego oczu popłynęły łzy. – Nikt, nigdy tego nie zrobił...

- Będziemy mieli przez to kłopoty – zauważyłem cicho, jednak ten pokręcił na to głową.

- Bez znaczenia. Najmniejszego – przyciągnął mnie do siebie, opierając swoje czoło o moje. – Tylko ty się dla mnie liczysz. Zrobię co mogę żeby ochronić ciebie i to co mamy. Będę o nas walczyć i to dosłownie – przyznał, lekko krzywo się uśmiechając, na co i moje usta drgnęły. Chciałem coś odpowiedzieć, jednak w tej chwili moje ciało dotarło do swojej granicy. Dni z niewielką ilością jedzenia, na które nie miałem apetytu, bez snu i z dużą ilością łez, w końcu mnie pokonały. Nogi się pode mną ugięły i tylko jego ręce mnie podtrzymały. Poczułem jak mocno mnie łapie i podnosi, układając w swoich objęciach. Gdy to zrobił, a ja spojrzałem w jego oczy, dostrzegłem w nich jeszcze większą troskę.

– Coś nie tak? – zapytałem cicho, przytulając się do jego piersi, gdy ten zaczął iść ze mną w stronę łóżka.

- Po prostu... Martwi mnie jak lekki się zrobiłeś, a wcześniej i tak nie ważyłeś za wiele – odparł szczerze, układając mnie na poduszkach, samemu zajmując miejsce obok i po raz pierwszy od pojawienia się naszych problemów, leżeliśmy obok siebie w spokoju, bez łez i panicznego szlochu. – Chodź tu do mnie – szepnął, przyciągając mnie bliżej, a ja ułożyłem się na jego piersi. – Spróbuj się przespać, jesteś wycieńczony, pora byś odpoczął – dodał, gładząc moje plecy i włosy, które ostatnio wypadały w takich ilościach, że byłem pewien, iż cała jego dłoń będzie nimi pokryta. Nawet gdybym chciał stawiać opór, to moje ciało nie było do tego zdolne. Otulone ciepłem, zapachem ukochanego i jakąś namiastką poczucia, że sprawy zaczynają się układać. A przynajmniej że w końcu mamy w tym wszystkim jakąkolwiek kontrolę, a nie czekamy biernie na decyzje innych.

Już dawno nie spałem tak mocno, nie byłem pewien czy to przez wycieńczenie ciała, czy dawno nie odczuwany spokój, ale potrzebowałem tego. Z resztą mój pan na pewno też. Nie wiedziałem ile spałem, ale rozkoszowałem się tym uczuciem spokoju za nim zaczną nas ścigać konsekwencje naszych czynów. Obudziłem się dopiero gdy zdałem sobie sprawę, że źródło mojego ciepła i spokoju gdzieś się straciło, zastąpione przez apetyczny zapach, który w końcu pobudził mój żołądek. Powoli otworzyłem oczy i podciągnąłem się na poduszkach, otulając się kocem.

- Dzień dobry – głos Bernadety był jak zawsze w takich chwilach opiekuńczy i czuły. Uśmiechała się z taką dobrocią, podając mi kubek gorącej herbaty.

- Pewnie już wiesz, co? – szepnąłem i podziękowałem za napój, obejmując kubek dłońmi.

- Jak cały zamek, a może nawet miasto. Podobno uderzyłeś Filiona – dodała, na co pokiwałem w milczeniu głową. – Zasłużył sobie – znów niemo przytaknąłem. – Chyba nie masz w planach znowu milknąć? Stęskniłam się za twoim głosem, nawet jeśli ledwo go słyszę.

- To chyba jedna z najmilszych rzeczy jakie usłyszałem w życiu, oprócz tego co mówi mi Flawian – odparłem, upijając kolejny łyk herbaty i rozglądając się dookoła.

- Jest w łazience, spokojnie. Donikąd nie uciekł – nie musiałem zadawać pytania, by Bernadeta udzieliła na nie odpowiedzi, uspokajając mnie. Mimowolnie odetchnąłem z ulgą, otulając się mocniej kocem. Przez chwilę w mojej głowie pojawił się lęk, że jakieś konsekwencje dopadły już mojego ukochanego.

- Bet, co to amphisvitisi? – zapytałem, nie znając tego słowa i jedynie domyślając się jego ogólnego znaczenia.

- Domyślam się, że nie mieliście jeszcze czasu porozmawiać o tym z Flawianem – spojrzała na łóżko, a ja od razu poklepałem miejsce na jego krawędzi, dając do zrozumienia, żeby ta siadała. Skinieniem podziękowała i zajęła miejsce, wygładzając swój fartuszek. – Amphisvitisi to dość stary zwyczaj. To wyzwanie walki, jeśli dobrze pamiętam zapoczątkowano je na krótko po tym, jak Erydia straciła sporo ziem, na rzecz jednego z naszych sąsiadów, po wojnie. Wielu szlachciców toczyło spory o to do kogo należy dany majątek, czy też jego część, kto powinien nim dysponować, jeśli działy się jakieś różne sytuacje romansowe i inne takie. Duży chaos. W każdym razie ówczesny król uchwalił wtedy prawo do amphisvitisi. Jeśli dochodzi do sporów o jakąś własność, jedna ze stron może domagać się amphisvitisi, który jest w gruncie rzeczy szermierczym pojedynkiem. Wyzywający ustala stawkę i termin, a potem walka trwa to pierwszej krwi, albo poddania się którejś ze stron – opowiedziała spokojnie, z delikatnym uśmiechem, a ja poczułem dziwne uczucie w żołądku na myśl o tym, że by mnie bronić, mój pan powołał się na prawo, które zostało ustalone by rozwiązywać problemu dotyczące całych majątków.

- A jeśli druga strona nie przyjmie wyzwania? – dopytałem.

- Przyjmowano, że jeśli nie zależy ci na tyle by o to zawalczyć, to ci się to nie należy, więc było równoznaczne z przegraną – oznajmiła. – Dlatego albo Helian się zgodzi i będzie musiał stawić mu czoło, albo może się już spakować. Niestety nie wygląda na to, żeby planował to drugie... - przyznała cicho, zmieniając skurcz w moim brzuchu na o wiele mniej przyjemny. – Carl... ty z nim ćwiczyłeś, sądzisz że... że Flawian da sobie radę? Minęło wiele lat od kiedy ostatnio... - spojrzała na mnie wymownie.

Nie odpowiedziałem od razu. Czy uważałem że mój pan był dobrym szermierzem? Tak, jak najbardziej. Jednak nie znałem umiejętności lorda Heliana i byłem świadomy, że czym innym była treningowa walka ze mną, a taka prawdziwa z innym szermierzem. Na dodatek długi czas nie ćwiczyliśmy, bo ja nie byłem w stanie. Jednak wierzyłem, że mój pan jest w stanie wygrać.

- Ja też chętnie poznam twoje zdanie na ten temat – drgnąłem, słysząc jego głos i spojrzałem na drzwi do łazienki, w których stał, ubrany jedynie w ciemne spodnie. Bernadeta widząc go, wstała z łóżka i podeszła do stołu, nalewając herbaty również jemu i zaczynając nakładać jedzenie na talerze. Flawian uśmiechnął się do niej, przyjmując herbatę i dosiadając się do mnie na łóżku. – Myślisz, że dam radę? – zapytał mnie bezpośrednio, otaczając ramieniem.

- Sądzę, że tak... wierzę że tak, a nawet jeśli nie – ułożyłem dłoń na jego policzku, ciągle nie potrafiąc przywyknąć do tego jaka ta stała się koścista. – To dla mnie fakt, że w ogóle rzuciłeś mu wyzwanie, dla mnie jest naszą wygraną – odparłem szczerze, gładząc jego skórę i patrząc jak ten przytula policzek do moje dłoni, po czym ujmuję ją w swoją, znacznie cieplejszą, przyciskając do swoich ust. – Wiem, że dasz z siebie wszystko i to wystarczy – przysunąłem się do niego, pozwalając się przytulić, a widząc pełne rozczulenia spojrzenie Bernadety uśmiechnąłem się łagodnie.

- Dziękuję – ucałował mnie w głowę. – Spróbujesz coś zjeść? Betka przyniosła nam suvlaki, które tak ci smakowały i rosół - skinąłem głową, czując że wyjątkowo może udać mi się coś przełknąć. – Kocham cię i naprawdę dam z siebie wszystko, by cię ochronić – obiecał mi, na co ucałowałem jego podbródek, tym razem mając wiarę w te obietnice.



*Gdyby ktoś zastanawiał się jak wyobrażam sobie tą scenę to jeszcze raz gorąco zapraszam na serwer discord, link jak zawsze w komentarzu ♥



Continue Reading

You'll Also Like

219K 8.9K 28
Shosuke, to delikatny, chorujący na astmę*** 18-latek. Gdy wraca ze szkoły, zostaje porwany, a następnie sprzedany. Gdy jedzie do nowego właściciela...
19K 1.3K 36
Świat pogrążył się w chaosie, pojawiły się wampiry. Zaczęły się ciągle wojny, przez które zaczęło brakować żołnierzy. Wtedy podjęto jedną z gorszych...
66.7K 4.9K 194
W przeszłości była znana jako zła dziewczyna w South City, ale w rzeczywistości była super bezmyślną kobietą. Po tym, jak została wrobiona, zrujnowan...
Mate By GS

Fantasy

240K 10.1K 42
- Skąd wiesz? - Wykrztusiła wreszcie, po pięciu minutach pustego wgapiania się we mnie. Miała duże orzechowe oczy poplamione jasną zielenią. Były hip...