~7~

3.6K 230 64
                                    

Z wyschniętymi do połowy włosami i otulony w biały ręcznik wróciłem z Kyoto do pokoju, gdzie ten dał mi jedną ze swoich jedwabnych koszul i nakazał mi usiąść na jednej z maty przy drewnianym stoliku. Posłusznie wykonałem jego polecenie, a on w tym czasie przeniósł kilka szkatułek z toaletki na stolik. Ukląkł przy mnie na drugiej macie i ostrożnie chwycił mój podbródek, nakierowując moją twarz w swoją stronę. Przez chwilę ją oglądał, po czym otworzył jedną ze szkatułek, wyciągnął z niej kilka słoiczków z farbami i pędzle. Czyli te wzory na jego ciele to malunki. Z drugiej szkatułki, w której leżały różne kostiumowe dodatki, wyjął białą, wyszywaną złotymi nićmi przepaskę na oko. Ostrożnie zdjął z mojej twarzy bandaże, zastygł na chwilę wpatrując się w moje zszyte oko, by w końcu ocknąć się. Poskładał bandaże i założył mi przepaskę, zawiązując jej sznurki z tyłu głowy w zgrabną kokardkę. Zerknąłem w lusterko, które Kyoto postawił na stoliku pomiędzy innymi przedmiotami. Opaska zdawała się idealnie pasować do reszty mnie. Mężczyzna na powrót zwrócił ku sobie moją twarz, wziął w dłoń jeden z pędzli i zanurzył w farbie. Nachylił się w moją stronę, a jego twarz wyrażała całkowite skupienie, gdy przykładał włosie pędzla do mojej skóry. Czułem jak miękkie włoski jeżdżą po mojej twarzy, zostawiając na niej lekko wilgotny ślad. Było to naprawdę przyjemne uczucie, zamknąłem oczy delektując się nim, a Kyoto w ciszy kontynuował swoją pracę. Siedziałem w absolutnym bezruchu, gdy on upiększał moje ciało. Podniosłem powieki tylko na chwilę, gdy mężczyzna poprosił bym zdjął koszulę i kontynuując malowidło przesunął pędzel na moją szyję, a później na ramiona i tors. Czułem jak wilgotne wzory zaczynają oplatać moje ciało. Gdy dostałem polecenie powoli wstałem, jednak Kyoto wciąż pozostał na podłodze, co sprawiało że czułem się nieco niezręcznie. Zwykle to ja klęczałem przed obcymi mężczyznami, nie oni przede mną. Niewolnik pracował w skupieniu przez kilka godzin, dbając o najmniejsze szczegóły swojego dzieła, które pokrywało niemal całą, prawą połowę mojego ciała. W tym czasie moje włosy całkowicie wyschły, a ich końcówki zaczęły się delikatnie podwijać. Chciałem obejrzeć całe dzieło mężczyzny w lustrze, jednak ten powiedział mi, że będę mógł się obejrzeć dopiero gdy skończy mnie szykować. Nie miałem odwagi się sprzeczać. Mężczyzna ponownie rozczesał moje włosy i zaczął je upinać. Z części zaplótł jakby wianek w postaci warkocza dookoła mojej głowy, a z jego segmentów wysuwały się luźne kosmyki, tworząc coś co przypominało mi wodospad. Między ciemne kosmyki powpinał szklane, drobne imitacje kwiatów. Kyoto ponownie wsunął na moje ciało jedwabną koszulę, która ze względu na swoje rozmiary na moim ciele stawała się tuniką. Następnie na wierzch założył mi jakąś luźną szatę z szerokimi rękawami, w orientalne wzory. Byłem pewien, że kiedyś już słyszałem o takim elemencie stroju, jednak moja nadwyrężona pamięć ukryła jego nazwę. Mój obecny ubiór przypominał ten, który mężczyzna miał na sobie, choć był trochę bardziej ubogi i mniej dopasowany. Teraz mogłem już zobaczyć się w lustrze, w pierwszej chwili nie poznałem sam siebie. Skóra była czysta, włosy pięknie upięte, a niechlujne bandaże dawno zniknęły. Patrząc na siebie przez chwilę poczułem się wart ceny, którą moi właściciele za mnie płacili. Mimo tego Kyoto przyglądał się mi jakby ciągle czegoś mu brakowało, zaczął obchodzić mnie dookoła, a ja przytłoczony jego spojrzeniem skuliłem się lekko. Ze skupienia wyrwało go pukanie do drzwi, osoba za nimi nie tyle oczekiwała pozwolenia, co zapowiadała swoje wejście. Gdyż drzwi otworzyły się nim Kyoto cokolwiek odpowiedział.

Do pokoju wszedł dostojnie wyglądający mężczyzna w sile wieku, był bogato ubrany, a jego strój nie pozostawiał wątpliwości co do tego z jak ważną osobą ma się do czynienia. Bez wątpienia był to tutejszy król, ojciec mojego przyszłego właściciela. Odruchowo cofnąłem się o krok, spuszczając głowę i przyciągając ręce do ciała. Władca podszedł do Kyoto i objął go ramieniem w tali.

- To on? – zapytał wskazując na mnie skinieniem głowy. Miałem ochotę cofnąć się jeszcze o krok, jednak za mną była już twarda ściana.

- Tak, a ty mój drogi królu straszysz go – Czy on właśnie upomniał swojego pana? – No już malutki – podszedł do mnie, chwytając moje dłonie i odciągając mnie od ściany. – Król chce cię tylko zobaczyć, nic się nie stanie – zapewnił mnie doprowadzając przed oblicze szlachcica.

Uniosłem wzrok, ale tylko na chwilę. Nie chciałem by władca uznał to za bezczelne, jak mieli w zwyczaju moi poprzedni właściciele. Teraz to on obszedł mnie dookoła uważnie oglądając i oceniając moje ciało. Mój umysł samoistnie utożsamił tą sytuację z tym jak byłem wystawiany na aukcji, a mężczyźni oceniali to ile jestem warty. Moje ramiona zgarbiły się, a ja chciałem gdzieś zniknąć. Gdy poczułem dłoń na swoim ramieniu całe moje wnętrze zadrżało, jednak ciało nie poruszyło się. Zacisnąłem powieki i przygryzłem dolną wargę, próbując zapanować nad własnym strachem. Proszę nie krzywdźcie mnie... Będę posłuszny, tylko proszę... Ktoś gwałtownie odtrącił obcą dłoń, chciałbym móc powiedzieć, że poczułem ulgę, jednak daleko było mi do tego.

- Proszę Edwinie, twoje zachowanie źle na niego wpływa – głos Kyoto był spokojny, acz stanowczy. Otworzyłem oczy w samą porę by zobaczyć, że mężczyzna narzuca na moje ramiona ciepły koc, nakazujący przy tym bym powrócił na matę przy stoliku.

- Ledwie go dotknąłem, co zrobi jak zostanie sam z Flawianem?

Skuliłem się, król miał rację. Byłem niewolnikiem, nie mogłem unikać dotyku swojego pana, a jednak...

- Flawian lubi wyzwania, prawda? – zaczął enigmatycznie Kyoto, rozmówca tylko skinął głową. – To ma szczęście, bo praca z małym bez wątpienia nim będzie – podszedł do mnie i odgarnął moje włosy, ukazując szyję. – Chłopiec jest po Jurdenie – zadrżałem słysząc tą nazwę, a król wstrzymał na chwilę oddech. Podszedł bliżej i obejrzał jeden z wypalonych na moim karku symboli, a jego wzrok w sekundzie się zmienił. Stał się pełen współczucia i niedowierzania.

Jurden był „ośrodkiem", w którym tresowano niewolników. Właściciele oddawali tam swoje zabawki, by te zostały odpowiednio przeszkolone do służby. Zasady wpajano nam po przez ból i strach, a każda próba nieposłuszeństwa była okrutnie karana, choć nawet gdy było się całkowicie posłusznym nie uniknęło się bólu. Nawet jeśli przestrzegało się wszystkich reguł i bezbłędnie wykonywano każde polecenie i tak było się torturowanym, dla zwykłej zasady by nie zapomnieć jakie to uczucie. Aż zbyt dobrze znałem tamto miejsce, każdy z moich właścicieli oddawał mnie tam do szkolenia, choć już po pierwszym pobycie było to niepotrzebne.

- To wiele wyjaśnia, biedactwo – czy tutaj wszyscy mi współczuli? Takie odnosiłem wrażenie, choć nie potrafiłem tego zrozumieć, byłem niewolnikiem, dlaczego ktokolwiek się mną przejmował? To było takie niezrozumiałe.

Król nie męczył mnie dłużej, skradł pocałunek Kyoto i opuścił jego komnatę, mrucząc pod nosem coś o tym, by Kyoto nie zapomniał wyszykować siebie. Mój opiekun mocniej otulił mnie kocem, później posłał jedną ze służących po herbatę i zgodnie z radą swojego pana zaczął stroić się na uroczystość. Ja siedziałem cicho popijając aromatyczny napar i przyglądając się drugiemu niewolnikowi. Patrzyłem jak upina swoje długie włosy, poprawia malunki na swoim ciele i dobiera odpowiednie dodatki do swojego stroju. Czułem się przy nim jak dziecko, które obserwuje dorosłego, samo nie mając pojęcia o tak wielu rzeczach. Czas minął szybko, za oknem zrobił się już ciemno, gdy do drzwi zapukał Eryk w towarzystwie Fausta. Blondyn ciepło uśmiechnął się na mój widok. Kyoto oddał mnie na powrót pod opiekę kapitana i jego syna, którzy również byli elegancko ubrani. Niewolnik opuścił nas, by towarzyszyć swojemu panu. Ja z moimi opiekunami zostałem jeszcze jakieś pól godziny w pokoju, jeśli nie dłużej.

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz