~93~

355 51 21
                                    

Gdy spojrzał w oczy Aldemana, po tym jak ten się dowiedział kto jest winny bandażom na dłoni jego syna i o co toczył się pojedynek tego ranka, książę miał wrażenie, że widzi w nich wściekłość, której żar mógłby spopielić całe miasto. Nie dziwił mu się, właściwie, gdyby ten teraz poszedł odpłacić za to jego ojcu i braciom pięknym za nadobne, poszedłby z nim i pomógł mu. Vinterr za to prze długi czas milczał, wpatrując się w swoje dłonie, jakby szukał właściwych słów. Jednak nie było takich, bo co mógłby powiedzieć w tej sytuacji? Że mu przykro? Że współczuje? Z resztą Flawian nie chciał już niczego słyszeć na ten temat. Chciał by to stało się w końcu przeszłością, by Helian wyjechał i więcej nie wracał. Teraz już co innego było dla niego ważne, w końcu nadszedł czas by zacząć myśleć o przyszłości.

Jego brat mimo wszystko w końcu jednak się poruszył, wstając z miejsca i zrobił najlepszą rzecz jaką mógł. Podszedł do młodszego i go przytulił, tym samym nieco go uspokajając, przypominając że nie cała rodzina jest przeciwko niemu. Miał jego, tego jednego brata, który go nie skreślił, nie obwiniał o rzeczy na które nie miał wpływu. Vinterr powoli odsunął się od niego, ocierając przy tym pojedynczą łzę ze swojego policzka, która mocno zaskoczyła Flawiana.

- Hej, co się stało? Już nie ma powodu do płaczu, poradziliśmy sobie z tym. Może nie wybrałem najrozsądniejszego rozwiązania, ale poskutkowało, pozbyłem się Heliana – zapewnił go, mając nadzieję, że naprawdę udało mu się już rozwiązać problemy jakim był lord.

- Chodzi o to że... przed moją podróżą rozmawiałem z Carlem. Chyba miał mi trochę za złe, że wypływam. Powiedziałem mu wtedy, że dacie sobie radę z Filionem, ważne że nie ma Miradira, a on jak na złość musiał wrócić i...

- Vi, jeśli czujesz się winny, to niepotrzebnie – zapewnił go blondyn, uśmiechając się łagodnie, kątem oka obserwując Aldemana, gdzieś w środku bojąc się jak ten znosi wieści, które usłyszał. Jednak ten nagle jakby się uspokoił. Może nawet stał się zbyt opanowany, tak nie naturalnie, jak na zaistniałe okoliczności. W każdym razie nie wyglądał jakby miał kogoś rozszarpać na strzępy, co na tą chwilę wystarczyło blondynowi, który wrócił uwagą do brata. – Ty musiałeś płynąć, nie mogłeś zostać tylko po to by się mną zajmować. W końcu jakby nie patrzeć jestem dorosły, nawet jeśli nie zawsze się tak zachowuje i muszę sam zadbać o siebie... I o niego – jego oczy skierowały się na ciągle śpiącego Carla. – Dlatego ja też musze płynąć, Vi – oznajmił, wiedząc że brat powinien być pierwszą osobą, której zdradzi plan. Ten zamrugał zaskoczony, cofając się o krok. Te słowa zwróciły nawet uwagę Aldemana, jednak ten, choć wyrwany ze swojego umysłu, nie wtrącał się w rozmowę, jedynie obserwując książęta w milczeniu.

- Płynąć? Dokąd? O czym ty mówisz?

- Do Belond – Flawianowi nie podobało się to jak brat zaczął się od niego odsuwać, wywołując w nim nieprzyjemne przeczucia i myśl że może jednak nawet jemu nie powinien tego mówić. – Z tatą Carla i jego wujem, jeśli nam pozwolą, a jeśli nie to jakąkolwiek inną drogą... Jakoś się tam dostaniemy – oświadczył, dostrzegając każdy najdrobniejszy gest w mowie ciała drugiego, świadczący o tym, że temu nie podoba się to co słyszy.

- Na jak długo? Ile chcecie tam być? – blondyn słysząc napięcie w głosie brata, czuł że znów traci grunt pod nogami, jednak było już za późno by wycofać się z tej rozmowy.

- Nie planujemy wracać, chcemy tam zostać już na zawsze – oznajmił w jednej chwili, czując jak w tym momencie między nim a starszym wyrasta niewidzialna ściana. Bariera, którą doskonale znał i która z każdym swoim pojawieniem się, wbijała w jego serce nieprzyjemny kolec.

- Jak to na zawsze? Ty... nie możesz. Jak możesz myśleć o czymś takim? Przecież tutaj jest twój dom, twoja rodzina. Wszystko. Jak możesz chcieć tak to porzucić? Porzucić mnie? – ból w jego głosie w jednej chwili wywołał w młodszym poczucie winy i wyrzuty sumienia. Odruchowo chciał zaczął go przepraszać, odwołać to wszystko, powiedzieć, że jeszcze to przemyślą, jednak zdusił to w sobie. Bo przecież on już to przemyślał i wiedział, że nie może pozwolić wpędzić się w poczucie winy, tylko dlatego że chce zrobić coś by chronić siebie i osobę, którą kocha. Nie miał obowiązku przepraszać, za to że myśli o swoim dobru, mógł chcieć do niego dążyć nawet jeśli było to nie w członkom jego rodziny, bez względu na to czy byli to ci których najmocniej kochał.

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz