~64~

1.2K 63 18
                                    

W poprzednim rozdziale: Carl dowiedział się, czy król miał romans z Kyoto i czy ma go dalej, opowiedział również Flawianowi o swojej pierwszej nastoletniej miłości/zauroczeniu. Carl zaczął również podważać to czy życie jego pana było takie dobre, jak wiele osób mogłoby twierdzić. W rozdziale specjalnym zaś dowiedzieliśmy się o tym co w tym czasie dzieje się z ojcem Carla i jak ten sobie radzi bez syna. Na końcu tego rozdziału będzie też umieszczona informacja o pewnym pomyśle/sprawie, którą mam Wam do zaoferowania, więc byłabym wdzięczna za zapoznanie się z nią. Miłej lektury ♥♥♥

Po kilku minutach tulenia się do siebie w milczeniu zsunąłem się z kolan mojego pana, ciągnąc go za dłoń, by razem z nim po przechadzać się wśród tych pięknych, kolorowych drzew. Flawian objął mnie ramieniem, przyciągając do siebie i spokojnie ruszyliśmy między pięknie kwitnące drzewa, z których wiatr zrywał delikatne płatki i obsypywał nas nimi niczym aksamitnym deszczem. Mój pan zaczął aż kichać od nadmiaru silnej woni, drażniącej jego nos. Mimowolnie śmiałem się gdy ten musiał aż przystanąć z powodu silnego napadu kichania, który wystraszył ptaki z okolicznych drzew.

- Powinieneś być ciszej, płoszysz zwierzęta – skarciłem go z rozbawieniem, w odpowiedzi dostając głownie zakatarzone pociągnięcia nosem.

- Wydaje mi się, że jednak bardziej niż o zwierzęta powinieneś martwić się o mnie – zauważył, szukając po kieszeniach jakiejś chusteczki.

- Ty jesteś duży, poradzisz sobie sam, a one są małe i wymagają opieki – trwałem przy swoim, na co ten prychnął cicho.

- Jestem ciekawy czy gdybyś zobaczył takiego niedźwiedzia, to dalej byś uważał że jest mały i wymaga opieki – zauważył podchodząc do mnie i znów obejmując mnie ramieniem w pasie.

- Niedźwiatki są urocze, mają małe uszka i ogonki, dużo futerka...

- Ostre pazury, duże zęby i raczej nie lubią gdy ludzie próbują się do nich przytulać – wtrącił mi się z ze złośliwym uśmieszkiem. – I sądzę, że mało kto by próbował – dodał. – No chyba że w twojej ojczyźnie ludzie chodzą przytulać się do niedźwiedzi.

- Nie, raczej nie, ale wśród Wilków zdarzały się osoby, które oswajały niedźwiedzie w mniej lub bardziej przyziemny sposób – przyznałem, mając w pamięci przebłyski historii o Wilkach, którzy chowali osierocone niedźwiatki niczym domowe zwierzęta, a te stawały się ich towarzyszami, lub używali swoich nadnaturalnych umiejętności, do oswojenia dzikiego zwierzęcia. Widziałem jak na te słowa brwi księcia marszczą się lekko.

- Mniej przyziemny sposób? Masz na myśli za pomocą magii? – zapytał, a ja lekko pokiwałem głową na boki, jakbym chciał dać do zrozumienia, że nie do końca.

- Nie do końca, wydaje mi się, że nie było Wilka, który władałby magią – przyznałem, starając się wytężyć pamięć, by przypomnieć sobie coś więcej z historii Watahy, jednak nie było to łatwe. – Może jakieś jednostki, ale często były wśród nas osoby, które miały jakieś wrodzone, wyjątkowe zdolności. Często nazywa się je mutantami, nie wiem, czy tutaj też pojawiają się takie osoby, u nas jest ich całkiem sporo. Na pewno pierwszy Alfa Watahy Fiero był lupusem, człowiekiem z genami wilka – opowiedziałem, czując, że to była jedna rzeczy, która wręcz wyryła się w mojej głowie i nie dało jej się stamtąd wymazać.

- Ja nie spotkałem takich osób, ale żyję w dość hermetycznym środowisku – przyznał książę, a w jego oczach było widać szczere zainteresowanie. – Twoja ojczyzna wydaje się być bardzo interesująca – dodał, co zapewne miało oznaczać, że jest u nas wiele dziwacznych i niezwykłych rzeczy. – Ale czy osoby z cechami wilka, to przypadkiem nie wilkołaki? – zauważył.

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz