~80~

311 38 8
                                    

Żaden z nich nie spał tej nocy, leżeli razem w ciszy, wtuleni w siebie, jakby chronili się w ten sposób przed wielkim mrozem i rzeczywiście ich wnętrza wypełniał dotkliwy, przeszywający chłód. Ostrze strachu, którego nie dało się roztopić żadnym zewnętrznym ciepłem, a na to by rozpalić wystarczająco silne w swoich wnętrzach brakowało im sił. Książę w jakiś sposób cieszył się że nie zasnął, wiedzą że jeśli odpłynąłby choćby w najpłytszy sen dopadłyby go koszmary, choć w zaistniałych okolicznościach, jego głowa chyba nie była w stanie zgotować mu większego koszmaru, niż ten który nadciągał do nich w realnym świecie. Był wypełniony poczuciem bezsilności, tak wielkim, iż ledwo mógł oddychać, a i tak wiedział że nie jest w stanie wyobrazić sobie tego co musiał czuć w tym wszystkim Carl. Jak bardzo jego musiało to przytłaczać, niszczyć od środka. Jednak obiecał mu że go ochroni i tego słowa miał zamiar dotrzymać, bez względu na to co będzie musiał zrobić. Tym razem naprawdę na to nie pozwoli, nie tak jak poprzednio. Nawet jeśli teraz nie miał pojęcia jak się temu przeciwstawi.

Tak naprawdę nie zauważyli nawet kiedy nadszedł ranek, choć było to spowodowane głównie tym, iż w pokoju zrobiło się tylko nieznacznie jaśniej. Całe niebo były zasłonięte przez ciężkie, burzowe chmury, z których bardzo szybko zaczęły spadać duże, zimne krople, a najjaśniejszym źródłem światła stały się przecinające przestrzeń co jakiś czas błyskawice. Flawian długo wpatrywał się w okno, śledząc wzrokiem spływające po szkle krople i słuchając jak ich siostry dudnią o kamienny parapet. Gdyby był wierzący, przysiągłby że to jakiś bliższy i wrażliwszy na krzywdę ludzką bóg zesłał tę ulewę, płacząc poprzez niebiosa nad losem Carla.

Dopiero pojawienie się Bernadety wyrwało ich z odrętwienia, choć ta wyjątkowo nie wyganiała ich z łóżka, nie rzucała uwag na temat tego, że ci dalej są nieubrani. Książę wiedział, że zarówno ona jak i cała reszta zamku słyszała już jakieś plotki na temat tego co się stało i co miało się wydarzyć. Tak było zawsze. Jeśli tylko działo się coś wybijającego mieszkańców zamku z rutyny to najpóźniej następnego dnia stawało się to tematem plotek, dalszych lub bliższych prawdy, było to tak oczywiste i spodziewane, jakby stanowiło jedno z odwiecznych praw natury. Troska, którą blondyn dostrzegł w spojrzeniu pokojówki, była tylko potwierdzeniem tego wszystkiego.

Powoli podniósł się do siadu, przecierając dłonią twarz, starając się zetrzeć z policzków zaschnięte łzy, cichym, pozbawionym jakiejkolwiek energii głosem, prosząc dziewczynę by ta zabrała wciąż stojące na stole naleśniki do kuchni i je dogrzała, oraz przyniosła im coś ciepłego do picia. Ta bez słowa wykonała polecenie, po tym jak tylko dorzuciła drewna do już prawie wygasłego ognia i zniknęła za drzwiami, przez które dopiero co weszła. A oni znów zostali sami.

Flawian spojrzał na ciało niewolnika, które bezwładnie wysunęło się z jego objęć, gdy zaczął się podnosić. Carl leżał na łóżku, wpatrując się pustym wzrokiem gdzieś przed siebie i jedynie fakt, że jego powieki pozostawały uniesione dawał do zrozumienia, że jest przytomny. Przynajmniej w fizyczny sposób. Książę delikatnie przesunął opuszkami palców, po jego policzku, odgarniając z niego kilka kosmyków. Widział, że skóra młodzieńca, zwykle i tak o wiele jaśniejsza od jego własnej, stała się niezdrowo blada, jakby należała do ducha. Cała postać niewolnika zdawał się przypominać bardziej udręczoną duszę, błąkającą się po świecie, niż człowieka.

- Chodź, wykąpiemy się – szepnął blondyn, delikatnie zgarniając drugiego w objęcia i unosząc go z łóżka, mając wrażenie, że ten jest jeszcze lżejszy niż wcześniej, jakby te kilka godzin zmartwień sprawiło, że schudł co najmniej połowę z tego co udało mu się przytyć pod opieką księcia.

Młodzieniec nic nie odpowiedział, ani wtedy, ani gdy został ułożony w wannie i umyty. Książę usilnie próbował wydobyć z niego chociaż słowo podczas wspólnego śniadanie, proponował różne zajęcia by jakoś oderwać myśli drugiego od najgorszych scenariuszy, które teraz bez wątpienia krążyły po jego głowie, jednak bezskutecznie. Zabrał go nawet do sali treningowej, gdzie ten odruchowo złapał w dłonie podane mu ostrza i Flawian przez chwilę miał nadzieję że trening, który zawsze ożywiał chłopaka, jakoś przebił się przez zmartwienia w głowie jego ukochanego. Jednak już przy pierwszej wymianie ciosów, czy raczej jej próbie, zrozumiał że żaden z nich nie nadaje się do ćwiczeń. Nie potrafili się skupić, a Carl wykonywał jedynie wyuczone i wolniejsze niż zwykle ruchy, przez co omal nie został uderzony przez księcia ćwiczebnym mieczem. Ten w ostatniej chwili zatrzymał broń, wpatrując się w niewolnika, stojącego przed nim, a jednocześnie wydającego się nie istnieć. Albo istnieć w sposób, który zdawał się mu przynosić w tej chwili jedynie cierpienie. Blondyn odrzucił gdzieś na bok swoją broń i podszedł do drugiego, otaczając go ramionami.

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz