Odzyskać Wolność {Wilcze Kron...

By Szkodniczka

179K 11.1K 2.7K

Chłopak kulił się w swojej celi, nie miał imienia, przynajmniej już nie. Kiedyś jego ojciec wołał go nim, jed... More

~1~
~2~
~3~
~4~
~5~
~6~
~7~
~8~
~9~
~10~
~11~
~12~
~13~
~14~
Informacje i życzenia
~15~
~~16~~
Informacje 2
~17~
~18~
~~19~~
~20~
~21~
~22~
~23~
~24~
~25~
~~26~~
~27~
~~28~~
~29~
~30~
~31~
~32~
~33~
~34~
~35~
~36~
~37~
~~38~~
~39~
~40~
~41~
~42~
~43~
~44~
Pytanie
~45~
Q&A
~46~
~47~
~48~
~49~
~50~
~51~
~52~
~53~
~54~
~55~
~56~
~57~
~58~
~59~
~60~
~61~
~62~
~63~
⭐100 000🥳⭐
~64~
~65~
~66~
~67~
~68~
~69~
~70~
~71~
~72~
~73~
~74~
~75~
~76~
~78~
~79~
~80~
~81~
~82~
~83~
~84~
~85~
~86~
~87~
~88~
~89~
~90~
~91~
~92~
~93~
~94~
~95~
~96~
~97~
~98~
~99~
~100~
~101~
~~102~~

~77~

328 39 4
By Szkodniczka

Słyszałem przez przymknięte drzwi, jak pozostała dwójka przekomarza się jeszcze trochę ze sobą, jednak nie skupiałem się dłużej na rzucanych przez nich słowach. Zamiast tego zająłem się przygotowywaniem kąpieli, czując się mało komfortowo w swoim obecnym stanie, co pokazywało mi jak wygodny zdążyłem się znów zrobić od czasu przybycia do zamku. W końcu wcześniej przez lata umycie ciała było czymś nieosiągalnym, na co mogłem liczyć, tylko jeśli mój dotychczasowy właściciel się mną znudził i postanowił sprzedać mnie dalej. Całymi miesiącami chodziłem brudny, oblepiony własnym potem, pyłem i własną zaschniętą krwią i nie był to dla mnie żaden problem, nawet nie przyszło mi do głowy by się tym przejmować. Zaś dziś sam pot po treningu budził poczucie dyskomfortu. Jednak z tej zmiany akurat się cieszyłem i nie miałem zamiaru stawać jej okoniem. Mój pan w końcu dołączył do mnie, uśmiechając się szeroko z rozbawieniem. Widząc jak Bernadeta poprawiła mu humor, podziękowałem jej w duchu, doceniając że ta ma tak dobry wpływ na blondyna.

- A ty, mój najdroższy, to będziesz mi dzisiaj coś winien skoro dałem ci się namówić by pójść na to spotkanie – oznajmił, podchodząc do mnie i opierając się rękami o krawędź wanny, na której siedziałem.

- Będę? – odparłem z uśmiechem, zanurzając dłoń w wodzie by lepiej rozmieszać w niej wszelkie kosmetyki.

- Oczywiście, że tak i w zawiązku z tym oznajmiłem Bernadecie żeby dzisiaj nie przynosiła nam kolacji, bo pójdziemy wieczorem razem do kuchni i usmażysz mi naleśniki – zarządził, na co zaśmiałem się cicho, słysząc jakąś dziecięcą nutę w jego głosie.

- Dobrze mój panie, skoro masz takie pragnienie, to usmażę naleśniki – uśmiechnąłem się do niego, gładząc jego policzek. – Rozumiem, że myśl o naleśnikach pomoże ci przetrwać spotkanie z ojcem?

- Wizja jakiejś nagrody na pewno będzie pomocna. Będę się nią pocieszał, słuchając genialnego pomysłu mojego ojca lub brata – dodał, zakręcając wodę.

- Może chcą tylko coś ogłosić i dlatego nas wezwali – mruknąłem, starając się podsunąć bardziej optymistyczne wizje, jednak te odbijały się od mojego pana, jakby ten miał chroniącą go przed nimi tarczę.

Ja sam miałem nadzieję, iż chodzi o jakąś błahostkę i tak naprawdę to największy szum wokół całego spotkania narobił się przez kłótnie mojego pana z Filionem, a w rzeczywistości nie wydarzy się nic szczególnego. Trzymałem się tej nadziei kurczowo, bardzo nie chcąc by w naszym życiu pojawiły się nowe problemy i powtarzałem ją w głowie niczym mantrę, starając się za jej pomocą zakląć rzeczywistość, zarówno podczas trwania kąpieli, jak i obiadu oraz później gdy kierowaliśmy się na miejsce spotkania. Ku mojemu zdziwieniu nie zmierzaliśmy korytarzem do znanej mi już sali obrad, a w jakąś bardziej ustronną część zamku, która tak jak komnaty mieszkalne znajdowała się dalej od głównego holu. Przez chwile nawet zastanawiałem się czy mój pan tak naprawdę nie postanowił jednak zmienić zdania i uciec przed spotkaniem, jednak nim zdążyłem wyrazić te obawy na głos, w okolicach jednych drzwi dostrzegłem postać starszego księcia. Skoro ten znalazł się na naszej drodze, to o ile nie przewidział, iż mój pan może spróbować mimo wszystko uniknąć spotkania, musieliśmy cały czas kierować się we właściwie miejsce.

Starszy książę powitał nas spokojnym uśmiechem, teraz o wiele bardziej przypominając Filiona, którego poznałem na samym początku swojego pobytu tutaj, niż tego, który wyzywał mojego pana na środku korytarza czy w stajni. Tak naprawdę wciąż nie mogłem pojąć jak w jednej osobie mogły tkwić dwie tak różne od siebie osobowości, jednak teraz rozumiałem przynajmniej co było tym dziwnym napięciem, które zaobserwowałem między braćmi przy naszym pierwszym wspólnym spotkaniu i teraz wcale mnie ono nie dziwiło. Sam po wybuchach następcy tronu nie potrafiłem traktować go już tak samo, nawet gdy ten był w dobrym, przyjaznym humorze, wciąż z tyłu głowy miałem to jak okropny był w innych chwilach, co skutecznie ograbiało go w moich oczach z sympatii i zaufania. Przynajmniej z większych ich części.

- Jednak jesteście, jak miło – rzucił na powitanie starszy, a ja kątem oka zobaczyłem jak mimo wszystko mój pan spina się na dźwięk jego głosu.

- Przecież powiedziałem, że przyjdziemy – odparł spokojnym choć niezbyt ciepłym głosem, przystając kilka kroków od brata, a ja zanim, lekko chowając się za jego ramieniem.

- Mówić można wiele rzeczy – zauważył starszy, uśmiechając się do mnie na powitanie. Odpowiedziałem na to jedynie skinieniem głowy, nie potrafiąc i chyba tak naprawdę nie chcąc udawać że zapomniałem o tym jak ten się zachowywał. Może cały zamek mógł udawać, że nie słyszy jego upokarzających brata krzyków, ale ja nie. – Kyo... Carl – poprawił się, widocznie nagle przypominając sobie o wielokrotnych prośbach mojego pana, by nazywać mnie moim prawdziwym imieniem. – Wygląda na dość skołowanego – zauważył. Mój pan obejrzał się przez ramię i uśmiechnął do mnie łagodnie, na co odpowiedziałem tym samym.

- Po prostu jeszcze nas tutaj nie było – odpowiedziałem cicho, na jego nieme pytanie. – Myślałem że idziemy do sali narad – wyjaśniłem.

- Gdyby mój drogi braciszek przyszedł od razu jak mu o tym powiedziałem, to tak by było, ale że stawiał opór to sytuacja się nieco zmieniła – odpowiedział Filion, pukając w drzwi, pod którymi do tej pory krążył, a moja dłoń mimowolnie zacisnęła się w pięść na te słowa. Teraz nazywał mojego pana swoim drogim braciszkiem, a jeszcze niedawno wyzywał go od najbardziej bezużytecznych śmieci.

- Odpuść, to nic takiego – szepnął do mnie mój pan, dostrzegając to i ucałował mnie w czoło, splatając nasze palce. Nie podzielałem tego zdania, jednak to nie był czas ani miejsce by o tym dyskutować. Filion otworzył dla nas drzwi, gestem dając nam znać byśmy weszli pierwsi, więc starając się wyciszyć, ruszyłem za swoim panem.

Okazało się, że celem naszej podróży był królewski gabinet. Większość jego przestrzeni zajmowało masywne biurku przy którym z łatwością mogły pracować nawet trzy osoby na raz, choć teraz siedział przy nim jedynie król. Za plecami władcy znajdywało się spore okno, pod którym na kilku większych poduszkach siedział wygodnie ułożony Kyoto, który obdarzył nas ciepłym uśmiechem, odrywając się od swojej lektury. Przy ścianach podobnie jak w sali obrad ciągnęły się regały pełne ksiąg i zwiniętych pergaminów. Szereg półek rozpraszał jedynie kominek, którego ciepły ogień dodatkowo oświetlał wnętrze, pomagając licznym świecą. Nad nim wisiała sporej wielkości mapa Erydii z naniesionymi granicami wpływów poszczególnych lordów czy rodzin, symbolizowanych przez liczne godła.

Pomieszczenie to przypominało mi gabinet mojego wuja, który był wyposażony w bardzo podobny sposób, co zapewne było charakterystyczne dla wszystkich tego typu pomieszczeń. Filion nie czekając na żadne słowo zachęty rozsiadł się na jednym z foteli dostawionych do biurka, a to jak swobodnie się czuł, jasno pokazywało iż to miejsce jest mu doskonale znane. Jako przyszły władca zapewne spędzał tutaj wiele czasu, pomagając ojcu, czy nawet pracując samemu. To było w jakiś sposób również jego terytorium, zaś ja i mój pan byliśmy tu obcy, co dało się bez trudu dostrzec choćby po tym, jak obaj zatrzymaliśmy się tuż za progiem, czekając na jakieś wytyczne gospodarza.

Król po chwili skończył zapisywać jakiś pergamin i oderwał się od niego, podnosząc na nas oczy. Uśmiechnął się do nas łagodnie, a ja widząc to gdzieś w środku znów poczułem wątpliwości co do niektórych osądów mojego pana. Podobny impuls pojawił się we mnie gdy spotkaliśmy się w porcie, gdy wszyscy przybyliśmy pożegnać Vinterra, wypływającego w rejs. Bo choć większość uwagi władcy skupiało się wtedy na ruszającym w drogę synu, co było dość oczywiste, to te kilka gestów i słów, które skierował w stronę mojego pana miały w sobie ojcowskie ciepło. Również przy okazji pierwszej narady w której brałem udział, król okazywał księciu sympatię, nie chłód czy obojętność, której spodziewałbym się po ojcu nienawidzącym swojego dziecka.

Myśli o tym, przypomniały mi że mimo wszystko to co opowiada mój pan jest jedynie tą częścią obrazu, który on dostrzega. I choć co do prawdziwości historii o zachowaniu Filiona nie miałem żadnych wątpliwości po tym jak sam widziałem kilka jego wybuchów, tak gdzieś w środku coraz częściej ostatnio zastanawiałem się czy mimo wszystko tak naprawdę największym problemem relacji Flawiana z ojcem nie są nawarstwiające się przez lata niedomówienia i nie wyjaśnione sprawy. Pytania pozostające bez odpowiedzi i czyny, których nikt nigdy dokładnie nie wytłumaczył.

- Dobry wieczór, tato – przywitał się mój pan, a ja skłoniłem się z szacunkiem. Mogłem mieć wątpliwości i mieszane uczucia co do postaci króla, a nawet gdzieś głęboko skrywaną urazę po historii z Walerym, jednak nie odważyłbym się nie okazać mu odpowiedniego szacunku. Przynajmniej nie póki byłem spokojny i opanowany, tego co mogłoby się dziać gdyby zawładnęły mną emocje.

- Dobry wieczór, siadajcie, cieszę się że w końcu przyszliście – odparł władca, wskazując na wolny fotel. Flawian zajął wskazane miejsce, a ja zgodnie z zasadami, rozsiadłem się na ziemi przy nim. Kyoto widząc to, wstał ze swojego miejsca, podchodząc do małego stoliczka wciśniętego w kąt gabinetu między ścianę a regał, zastawionego karafkami z alkoholem, półmiskami z owocami i dzbankami z wodą.

Złapał w dłoń jedną z napoczętych karafek i zaczął rozlewać czerwone wino do czterech kieliszków, choć przy ostatnim zawahał się. Widziałem jak patrzy na mnie pytająco, a ja w odpowiedzi uśmiechnąłem się wdzięcznie, jednak pokręciłem głową, dając do zrozumienia, że nie mam ochoty na trunek. Za miast tego mój kielich został napełniony wodą, Kyoto podał nam wszystkim napoje, za co władca podziękował mu i pozwolił by ten wrócił na swoje miejsce pod oknem. Mój pan choć przyjął poczęstunek nie wydawał się być nim zbytnio zainteresowany, wpatrując się wyczekująco w swojego ojca, który niespiesznie upił łyk wina.

- Miradir wraca – oznajmił w końcu spokojnie, na co zgodnie z moim panem i jego bratem podnieśliśmy na niego oczy. Krótki grymas niechęci, który wypłynął na twarze książąt wydobył na wierzch ich braterskie podobieństwo, choć to na co dzień nie rzucało się tak mocno w oczy. Obaj jednak czym prędzej zamaskowali go, zdając sobie sprawę, iż wieści o powrocie brata nie powinny wywoływać w nich takiej reakcji. Widok niezadowolenia na obliczu Filiona wywołał we mnie jakieś ukłuci satysfakcji, zupełnie jakbym w środku cieszył się, że teraz nie tylko mój pan będzie musiał znosić towarzystwo mniej przyjaznego krewnego, za co od razu skarciłem sam siebie, wiedząc że nie powinienem myśleć w ten sposób.

- Dość szybko... - zauważył w końcu starszy. – Nie tak dawno wyjechał – dodał, na co król uniósł jedną brew.

- Jeszcze przed urodzinami Flawiana, to było już ładnych kilka miesięcy temu – przypomniał synowi, na co ten przewrócił oczami.

- Zdarzało mu się wyjeżdżać na rok i dłużej – dodał od siebie Flawian, jednak sięgając po wino, jakby uznał że nie zniesie tych wieści na trzeźwo. Król westchnął na to ciężko, kręcąc głową.

- Moglibyście chociaż udawać, że zdążyliście się za nim stęsknić i nie możecie się doczekać jego powrotu – oznajmił, na co bracia wymienili spojrzenia w sposób jakby ich własne relacje nie przechodziły w ostatnim czasie przez prawdziwe burze i nie mieli problemów z samymi sobą. Widocznie pojawienie się na horyzoncie niejako wspólnego wroga bardzo szybko załagodziło wszelkie urazy. Przynajmniej między nimi, gdyż ja wciąż miałem swoje zdanie i zastrzeżenia co do starszego księcia. – Widzę że oczekuję zbyt wiele, dobrze, nieważne – król widocznie zrezygnował z próby wykrzesania z synów oznak braterskiej miłości. – W każdym razie z tego co pisał nie wraca sam. Ma z nim przyjechać głowa rodziny Kallias lord Helian z Aurathi.

Widziałem jak na twarzy Filiona odbija się głębokie zamyślenie, które nie umknęło uwadze jego ojca, dającego mu czas by pozbierać to co procesowało się w jego głowie.

- A rodowi Kallias nie przewodniczył lord Telemahus?

- Przewodniczył dopóki nie zmarł dwa miesiące temu, po tym jak postanowił po pijaku wybrać się na polowanie i nie spadł z konia. Pisałeś list z kondolencjami do jego bliskich mój drogi. Po jego śmierci, głową rodziny został jego najstarszy syn Helian – przypomniał mu ojciec, nieco karcącym głosem, jakby był w jakimś stopniu rozczarowany faktem, iż te informacje umknęły pamięci jego następcy. – Teraz on dysponuje majątkiem i podejmuje wszelkie decyzje w sprawie poczynań jego rodziny. Jednak z tego co pisał Miradir z powodu jego młodego wieku wiele osób w jego otoczeniu nie uznaje jego autorytetu – król ciągnął swoje wyjaśnienia, choć ja już domyślałem się o co chodziło.

Nieco tracąc zainteresowanie dalszymi słowami, obróciłem się w stronę mapy, przesuwając wzrokiem po kawałkach ziem otaczających Erydie, czytając kolejno ich nazwy, jednak nie znajdując tam kraju, z którego pochodzić miał ów lord. Oznaczało to że nie był on najbliższym sąsiadem królestwa w którym obecnie mieszkałem. Mający problem ze wzbudzeniem szacunku młody lord zapewne uznał, iż zrobi wrażenie na bardziej doświadczonych szlachcicach dobijając jakiegoś lukratywnego targu z bogatym, jednak oddalonym królestwem. Dzieląca kraje odległość miała bez wątpienia swoje wady, jednak jeśli młodzieniec potrzebował jednego, odważnego ruchu, to dostrzegał głownie jej zalety. Zapewne przede wszystkim to, iż niewiele innych osób decydowało się na podejmowanie sojuszy z Erydią, dzięki czemu nie miał konkurencji, a i sam król Edwin chcąc poszerzać wpływy swojego państwa i rodziny, nie mógł zbytnio wybrzydzać, gdy pojawiła się szansa na sojusz i zyski. Nie wiedziałem jednak co do tego wszystkiego mam ja i mój pan, a nachodzące mnie przypuszczenia mające korzenie w ostatniej sytuacji gdy zostaliśmy wmieszani w sprawy polityczne, wzbudzały we mnie niepokój.

Continue Reading

You'll Also Like

125K 7K 24
Levi Ackermann jest drobną Omegą po przejściach. Został zabrany do sierocińca po tym, jak jego matka prawie wylądowała na ulicy. Tam był traktowany ź...
231K 15.2K 36
Wygnaniec i odludek. Alfa i omega. Co się stanie, kiedy dwa różne światy wejdą sobie w drogę? Pokochają się? Znienawidzą? A może stworzą coś noweg...
48.9K 2.7K 103
Inny tytuł; Baby Empress Dziecko z przepowiedni rodzi się, by zbawić świat. „Muszę się ożenić, żeby ratować ludzi...? Zawrę małżeństwo!" Cesarz jest...
19K 1.3K 36
Świat pogrążył się w chaosie, pojawiły się wampiry. Zaczęły się ciągle wojny, przez które zaczęło brakować żołnierzy. Wtedy podjęto jedną z gorszych...