Rodzina Monet- historia Haili...

Por wiksai

31.9K 1.5K 1.1K

Hejaa, witam was w kolejnym opowiadaniu o RM. Je艣li jeszcze nie widzieli艣cie poprzednich to zapraszam 馃挆 UWAG... M谩s

I.
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
IX
X
XI
XII
XIII
XIV
XV
XVI
XVIII
XIX
XX
XXI
XXII
XXIII
XXIV
XXV
XXVI
XXVII
XXVIII
XXIX
XXX
XXXI
XXXII
XXXIII
Epilog.

XVII

790 58 10
Por wiksai

Pamiętajcie o zostawieniu gwiazdki!

Następnego dnia obudziłam się po szóstej.

Nie mogłam w nocy spać, budziłam się co około godzinę, więc spałam około czterech godzin.

Wzięłam gorący prysznic i zrobiłam dokładną pielęgnację. Chciałam dzisiaj mieć dzień dla siebie i skupić się na sobie.
Nałożyłam maseczkę na twarz, a w międzyczasie wstawiłam na bookstagrama recenzję.

Po około trzydziestu minutach wykonałam całą pielęgnację twarzy i włosów.
Usiadłam przy toaletce i zrobiłam lekki makijaż aby zakryć wory pod oczami i nie wyglądać jak panda.

Około ósmej zeszłam na dół ubrana w dres.

W kuchni, na moje nieszczęście, siedział Will.

- Dzień dobry malutka. Wyspałaś się?

- Powiedzmy. - mruknęłam parząc sobie herbatę.

- Zjedz coś na śniadanie, dobrze?

- Tak, Will. Wiem.

- Dzisiaj około siedemnastej pójdziemy do restauracji na obiado-kolację.

Skinęłam głową.

Wzięłam gotową herbatę i owsiankę.
Zauważyłam, że brat wciąż siedział na miejscu, więc również usiadłam przy stole.

Po zjedzeniu większości śniadania i wypiciu herbaty wróciłam na górę.

W ogóle nie cieszył mnie fakt wychodzenia poza dom. Dzisiejszy dzień chciałam spędzić w swoim łóżku z książką. Jak zawsze coś musiało mi przeszkodzić.

***

Około piętnastej trzydzieści zeszłam na dół po wodę.

- Jadłaś coś? - zapytał Dylan, stojący w kuchni.

- Tak.

- Oprócz śniadania?

- Mhm.

Spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.

- Co?

- Kanapki z dżemem. - wymyśliłam na szybko.

Uniósł brew do góry i zajrzał do zmywarki.

Cholera.

- Nie widzę tu ani noża, ani talerza.

Ciekawe czemu?

- Bo.. umyłam po zjedzeniu.

Zlustrował mnie wzrokiem.

- Niech ci będzie.

Wzięłam szklankę z wodą i wróciłam do siebie.

Usiadłam przy toaletce i zaczęłam poprawiać swój makijaż.
Nałożyłam korektor, rozświetlacz, róż, brązer i obrysowałam usta. Gdy skończyłam makijaż podeszłam do garderoby i zaczęłam szukać stroju na wyjście.

Nie miałam ochoty bawić się w sukienki, ale nie chciałam odstawać wyglądem od braci.
Końcowo nałożyłam czarną sukienkę do kolan z długim rozszerzanym rękawem i pół golfem.

Powiedziałam chwilę na telefonie i zeszłam na dół.

Jechałam w samochodzie z Vincentem.

- Jak się czujesz? - zapytał po chwili ciszy.

- Dobrze.

- Gdy coś będzie nie tak, odrazu masz nam powiedzieć, jasne?

- Jasne.

Resztę drogi przesiedzieliśmy w ciszy, co jak najbardziej mi odpowiadało, nie miałam ochoty na rozmowy.

Dojechaliśmy na miejsce równo o siedemnastej. Zajęliśmy stolik i wzięliśmy do rąk karty menu.

Odruchowo patrzyłam na kalorie napisane obok posiłku.

167kcal na 100g
165kcal na 100g

Wciąż za dużo.

105kcal na 100g

Nie znajdę nic lepszego.

Bracia na początku złożyli swoje zamówienia.

- Dla mnie poproszę sałatkę i wodę z cytryną.

Kelner zapisał zamówienia i odszedł.

- Znowu sałatka? Jak ty się tym najadasz? Ja bym musiał zjeść z dziesięć żeby być nasyconym. - pokręcił głową z niedowierzaniem Shane.

- Kto by się spodziewał. Ciągle coś jesz. - wywróciłam oczami.

- Na pewno nie chcesz nic więcej? - zapytał Will.

- Nie dziękuję. Jak coś to później domówię.

Taa, już to widze.

Brat skinął głową.

Niedługo później przyszło nasze jedzenie.

Sałatka wyglądała naprawdę smacznie, ale nie mogłam przemóc się do jedzenia. Wzięłam dosłownie kilka kęsów. Już w tej chwili czułam na sobie wzrok Vincenta i Willa, a co dopiero gdybym już zostawiła.

Zjadłam jeszcze trochę, ale poczułam się naprawdę słabo. Nie mogłam więcej zjeść. Zaraz zwymiotuję.

- Pójdę do łazienki. - powiedziałam.

Bracia skinęli głową.

Szybkim krokiem ruszyłam do łazienki.

Weszłam w korytarz prowadzący do nich, gdy poczułam jak ktoś zasłania mi usta i trzyma mnie ręką.

Krzyknęłam, ale przez dłoń na ustach, nic nie było słychać.

Mężczyzna nachylił się nade mną.

- Bądź grzeczną dziewczynką i zostań cicho, chyba, że chcesz aby skończyło się gorzej niż mamy w planach.. - wyszeptał wprost do mojego ucha.

Ogarnęła mnie panika.

- Masz udawać, że wszystko jest dobrze. Rozumiesz? - zapytał ostrym tonem.

Skinęłam głową.

Oplótł mnie ręką w talii i popchnął lekko do przodu kierując się do wyjścia od tyłu, dla personelu.

Minęliśmy jakichś pracowników, uśmiechnęli się do mnie i mężczyzny, po czym spokojnie nas wypuścili.

Chwilę później miałam w ustach szmatkę. Dwojga mężczyzn wepchnęło mnie do bagażnika dużego auta.

Wsiedli do samochodu i odjechaliśmy.

Wyjęłam powoli telefon z kieszeni i weszłam w wiadomości.

Obym miała zasięg.

Napisałam krótką wiadomość "Pomocy" i zaznaczyłam pierwsze pięć kontaktów.

Schowałam następnie telefon tam gdzie był.

Bałam się. Cholernie się bałam do czego zdolni są ci mężczyźni.

Z tego co widziałam oboje to bruneci, umięśnieni i zapewne silni.

Nie miałam pojęcia czego ode mnie oczekiwali. Porwali mnie tak poprostu? Chcieli mnie zgwałcić? Zabić? Przetrzymywać? Głodzić?

Bardzo starałam się, aby z oczu nie pociekły mi łzy. Nie chciałam okazywać słabości.

Jakiś czas później samochód zatrzymał się.

Podszedł do mnie wyższy z blondynów, nałożył opaskę na oczy i wyciągnął mnie z auta.

Czułam się niebezpiecznie idąc na oślep. Może chcą mnie tu zostawić? I zabić?

Byliśmy na dworze. Było strasznie zimno.

Po chwili jednak, weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia.

W jednej sekundzie poczułam jak któryś z nich walnął mnie w tył głowy jakimś przedmiotem.
Dalej nie pamiętam nic. Odleciałam.

Pov Adrien:

- Nałożyłeś na siebie za dużo presji. Dobrze o tym wiesz. - oznajmiła siostra.

- Dam. Sobie. Rade. Ale doceniam twoje starania.

- Adrien do cholery, nie dasz! Jasne, wierzę w ciebie, ale sam nie dasz rady.

- Powtórzę: Dam sobie radę.

Otworzyła usta aby dalej się ze mną kłócić, ale zabrzęczał dzwonek do telefonu.

Podniosłem komórkę spodziewając się kolejnych wiadomości od ludzi pracujących dla mnie, ale moje zdziwienie było nie do opisania.

Hailie Monet:
Pomocy.

Zmarszczyłem brwi.

- Znowu on? - zapytała dziewczyna.

Pokręciłem przecząco głową.

Siostra podeszła i zajrzała przez ramię na telefon.

- Perełka Monetów do ciebie pisze? I prosi o pomoc? O co chodzi?

- Nie wiem, ale mam zamiar się dowiedzieć. - rzuciłem na odchodne. Schowałem telefon do kieszeni, wziąłem płaszcz i wyszedłem z pomieszczenia.

***

- Vincencie? - upewniłem się, gdy po kilku minutach najstarszy z braci Monet odebrał telefon.

- Tak, Adrienie, czy coś się stało?

- Chciałbym porozmawiać osobiście. Teraz.

- Obawiam się, że to nie możliwe podczas.. aktualnej sytuacji.

- Dobrze, jak wolisz. Chciałem dowiedzieć się tylko, dlaczego wasza siostra wysłała mi krótką, ale bardzo wartościową wiadomość.

- Pewnie wysłała ją do pierwszych kontaktów.. No a pierwsi jesteśmy my, za nami Adrien bo jest alfabetycznie. Cholera. - usłyszałem w tle głos Williama.

- Odezwę się gdy będę coś wiedział. Do zobaczenia. - Vincent zakończył połączenie.

Nie miałem zamiaru odpuścić, zanim nie dowiem się co się stało.

POV: Will

- Dowiedzcie się kurwa co z nią się dzieje! - wykrzyczał zdenerwowany Dylan.

- Próbujemy, to nie jest tak proste jak ci się wydaje. Potrzebujemy trochę czasu. - odparł Vince.

Siedzieliśmy w domu, w gabinecie najstarszego. Po odczytaniu wiadomości "Pomocy", wróciliśmy do posesji i zleciliśmy przeszukanie najbliższego terenu i przesłuchanie rzekomych świadków.

Do tej pory nic.

- A co jeśli tego czasu nie ma?!

- Dylan uspokój się. - wtrąciłem - Każdy w tej chwili martwi się o Hailie, ale twoja złość w niczym nam nie pomoże. Jak masz zamiar tak się zachowywać, to wyjdź i daj nam się skupić.

Brat pokręcił głową i prychnął, ale został w pomieszczeniu.

- Co narazie wiemy? - zapytał Shane.

- Teoretycznie nic. - odpowiedział Vincent - Ale przypuszczamy porwanie. Jest to najbardziej prawdopodobna opcja. Sygnał urwał się niecałą godzinę drogi stąd, możliwe, że tam ją przetrzymują, lub tam zabrali jej rzeczy i pojechali dalej. Przypuszczam opcję pierwszą. Porywacze muszą mieć jakiś cel - najpewniej pieniądze, więc jeśli za jakiś czas nadal nie będziemy nic mieli, będziemy czekać na ich odzew.

- Nie możemy przeszukać miejsca, w którym nie było sygnałów?

- Zrobimy to. Musimy przed tym być donrze uzbrojeni i przygotowani. Will zajmuje się teraz rozeznaniem terenu z danych informacji i opracowaniem planu. Ja uzbrojeniem i waszym wychowaniem, więc dla przypomnienia - nie robicie nic bez naszej zgody i stosujecie się do wszystkich poleceń. Jasne?

Cała trójka skinęła głową.

- Świetnie, w takim razie za dziesięć minut widzimy się w garażu.

Najmłodsze rodzeństwo wyszło z gabinetu. Wróciłem do przeglądania map, zdjęć i innych danych, które pomogą rozejrzeć się w terenie.

Nie mieliśmy pojęcia ile czasu zajmie nam dojazd i cała akcja. I czy w ogóle te miejsce jest prawidłowym. Musieliśmy jednak spróbować.

Nie mieliśmy też pojęcia dlaczego Hailie została porwana. Oczywiście, że powodami które nasuwały się jako pierwsze były pieniądze i chęć zemsty za dawne rzeczy związane z organizacją. Pierwsza opcja była o wiele lepsza. Druga była zdecydowanie gorsza i niebezpieczniejsza dla dziewczyny.

Wiedziałem, że musimy działać jak najszybciej i starać się nie pochłonąć czarnym myślom.

Mimo to po głowie krążyły różne pytania. Jednego z nich nie mogłem się pozbyć i przestać nad tym myśleć - Czy dotrzemy tam na czas?

___________________________

Sprawdzajcie tablice profilu! Ważne info!

Seguir leyendo

Tambi茅n te gustar谩n

6.1K 200 7
Czy Bartek pomo偶e Fausti po zerwaniu z ch艂opakiem?
5.5K 190 18
Vincent Monet to 29-letni syn Camdena Moneta i w艂a艣ciciel rodzinnej firmy. Mieszka on z czterema m艂odszymi bra膰mi i siostr膮. Vincent zosta艂 opiekunem...
2.3K 60 6
Hailie, po zwr贸ceniu uwagi na sw贸j wygl膮d, drastycznie zmienia spostrzeganie jedzenia
658K 2K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiaj膮 si臋 lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na w艂asn膮 odpowiedzialno艣膰. Zapraszam.