Rodzina Monet- historia Haili...

By wiksai

33K 1.6K 1.2K

Hejaa, witam was w kolejnym opowiadaniu o RM. Jeśli jeszcze nie widzieliście poprzednich to zapraszam 💗 UWAG... More

I.
II
III
IV
V
VI
VIII
IX
X
XI
XII
XIII
XIV
XV
XVI
XVII
XVIII
XIX
XX
XXI
XXII
XXIII
XXIV
XXV
XXVI
XXVII
XXVIII
XXIX
XXX
XXXI
XXXII
XXXIII
Epilog.

VII

1.1K 42 25
By wiksai

kochani, naprawdę prosze was o wejscie na instagrama m00n_.books. Stracilam swoje poprzednie konto i bardzo chcialabym je odbudowac z wasza pomocą, dzis wstawilam puerwszą recenzję i mam nadzieje ze wam sie spodoba. Jesli nie bede miala odbioru na insta - nie bedzie go na wattpadzie, dlatego bedzie niewiadomą czy bedę dalej pisać. To zalezy od was i od tego czy pomozecie. Dziekuje.

Na obiad zeszłam na dół.

Nie chciałam aby bracia widzieli, że wciąż jest ze mną w chuj źle.

W kuchni siedział ze mną Will. Był spokojny.

Zjadłam kilka łyżek zupy, po czym odstawiłam talerz.

Wróciłam do pokoju.

Ku mojemu zdziwieniu, siedział tu Vince.

- Coś się stało? - zapytałam siadając na łóżku.

- Ty mi powiedz. Hailie, czy coś się stało?

Zmarszczyłam brwi.

- Nie?

- Świetnie. Odsłoń więc nadgarstki.

- Co?

- Odsłoń nadgarstki, łydki, ramiona.

Vince był śmiertelnie poważny.

- Ale po co?

- Hailie. Myślę, że dobrze wiesz.

- Nie. Nie wiem. Oświeć mnie.

W tym momecie brat położył moją żyletkę na biurko przy którym siedział.

- Już pamiętasz?

Przełknęłam ślinę.

Pomijając fakt, że wiedział o tym, że się cięłam, dziwiło mnie to, że był nadzsyczaj oschły.
Fakt, że wczoraj zostałam.. wczoraj była taka sytuacja, w ogóle nie wpłynął na jego zachowanie.
Czułam się nierozumiana. Niechciana.

- Odsłoń nadgarstki. - powiedział ostrym tonem.

Przewróciłam oczami, ale wykonałam polecenie brata.

Były widoczne tam moje starsze, i nieco nowsze blizny. Jednak nic nie wskazywało na to, że robiłam to w przeciągu najbliższych dni. Rany były za stare.

- Ramiona.

Spojrzałam ze zdziwieniem na Vincenta. Nigdy nie widziałam go tak okropnego.

Zdjęłam z siebie bluzę.
Ramiona miałam czyste jak łza.

- Łydki.

- Czego ode mnie oczekujesz? - zapytałam w końcu - Przecież już zobaczyłeś, że się cięłam. Po co ci to?

- Hailie. Odsłoń łydki.

Prychnęłam, ale również wykonałam polecenie. Co prawda tu rany były świeższe, ale nie aż tak.

Zasnęłam po chwili dresy.

- Uda.

Zmarszczyłam brwi.

- Nie. Nie dopóki nie zrozumiem co chcesz osiągnąć.

- W takim razie powiedz szczerze. Czy cięłaś się dziś lub wczoraj?

- Nie.

- Więc czego się boisz? Chcę mieć pewność.

- Ale ja nie chcę aby...

- Nie mam całego dnia. Albo pokażesz swoje rzekomo czyste uda, albo pójdziemy do lekarza, którego obowiązkiem będzie sprawdzenie każdej twojej rany. Wybierz.

Odsłoniłam w końcu uda.

Jedno wciąż było w niezmienionym bandażu.

- Po co ci ten bandaż?

Żebyś się pytał.

Dla zabawy.

- Skaleczyłam się.

- Czyli przyznajesz, że się cięłaś wczoraj?

- Nie. Nie robiłam tego, skaleczyłam się niechcący.

- Więc zdejmij bandaż. I tak trzeba go zmienić.

Wiedziałam, że nie mam o co walczyć. I tak nie wygram. Byłam skazana na porażkę.

Zdjęłam opatrunek.
Widoczne teraz były moje dość głębokie, bardzo świeże rany.

- Tyle mi wystarczy. Zapraszam do biblioteki. Jak najszybciej.

Nie skorzystam z zaproszenia, ale dzięki.

Brat wyszedł z pokoju.

Zakryłam uda i nałożyłam bluzę.

Czułam się okropnie.

Wiedziałam, że ich zawiodłam. Zawsze to czułam, ale te odczucie dzisiaj było inne. Mocniejsze.
Czułam się tak jakby ktoś wbijał mi ciągle nóż, tak na zapętleniu. Jakby się bawił moim cierpieniem.

Zamknęłam drzwi na klucz. Usiadłam przed lustrem.
Wyglądałam okropnie. Czułam się okropnie. Byłam okropna.
A może to moja wina, że ten chłopak mnie zgwałcił? Może zrobiłam coś w jakiś sposób źle?..

Z oczu poleciały mi łzy.

Nie chciałam żyć.

Usłyszałam pukanie do drzwi.

- Kto to? - zapytałam nie wstając z miejsca.

Nie miałam zamiaru nikomu otwierać.

- Ja. - odpowiedział Will. - Chcę z tobą porozmawiać.

- I tak już będę rozmawiała z Vincentem, więc to zbędne.

Starałam się brzmieć naturalnie. Aby nie rozpoznał, że płaczę.

- Właśnie o tym chcę z tobą porozmawiać.

- A ja niezbyt. Wystarczy mi jedna rozmowa.

Usłyszałam westchnięcie. A potem kroki.

Już poszedł.

Siedziałam tak jeszcze przez chwilę. Myśląc, co zrobić żeby każdy był zadowolony.

Otarłam łzy i wstałam. Zeszłam powoli na dół.

Czułam się osaczona. Jakby każdy się na mnie gapił.

Weszłam w końcu do biblioteki. Najstarszy z braci już czekał. Usiadłam na swoim miejscu.

- A więc, Droga Hailie, czy chciałabyś wytłumaczyć mi swoje zachowanie?

- Nie wiem czego oczekujesz. Co mam ci wytłumaczyć?

- Przedstawić swoją perspektywę. Powody, przez które to robiłaś? Dlaczego tyle razy kłamałaś?

- Bo źle się czułam.

Vincent westchnął.

- Myślałem, że nie będę musiał uczyć cię o tym co robić gdy źle się czujesz. A jednak. Więc, dlaczego źle się czułaś?

Na to pytanie nie było odpowiedzi.

- Skąd mam to wiedzieć? Źle czułam się psychicznie, tyle.

- Hailie. Chociaż ten jeden raz bądź w końcu szczera.

Myślałam, że zaraz się popłaczę.

Bo dzień w dzień przez ostatnie tygodnie myślałam o tym jak mogę załagodzić i pozbyć się bólu nie zabijając się!

Może takiej odpowiedzi spodziewał się brat? Nie znalazłabym bardziej szczerej niż ta.

Milczałam.

- Czekam na odpowiedź. - powiedział twardym tonem.

- Kiedyś.. Któregoś dnia, nie pamiętam dokładnie.. Czułam się tak źle, że byłam blisko przedawkowania leków nasennych. Ale zamiast tego sięgnęłam po nóż. Na tamtą chwilę pomogło. Więc to powtarzałam.

Nie powiedziałam mu całkowitej prawdy.

Rzeczywiście tak było. Jeden z gorszych dni.
Wtedy tak naprawdę połknęłam te tabletki. Ale za mało.

- Czyli miałaś próbę próby samobójczej. - brat pokręcił głową - Powinnaś powiedzieć nam odrazu. Odrazu gdy poczułaś się źle. Odrazu gdy chciałaś sobie coś zrobić. Byłoby mniej problemów.

I znowu to samo.
Znowu czułam się kompletnie nie chciana. Nie potrzebna. Czułam się jak problem, którego jak najszybciej chcą się pozbyć.

- Zapisałem cię już do psychiatry. Jutro o 20 jest pierwsza wizyta. Mam nadzieję, że dopasujesz plan dnia tak, aby być tam na dwudziestą.

Zmarszczyłam ze zdziwieniem brwi.

- Zapisałeś mnie, bez mojej zgody, do psychiatry?

- Dokładnie. Wizyty są dostępne tylko o późnych godzinach więc..

- Nie pójdę tam. Nie ma opcji.

- Owszem, pójdziesz. Z Willem, który wszystko mi przekaże. Ja wyjeżdżam na bardzo pilny wyjazd. Niestety nie będę mógł z tobą iść.
Masz jeszcze jakieś pytania ? Jak nie, myślę, że nasza rozmowa jest już skończona.

Chwilę zastanawiałam się czy chcę zapytać o coś, co nie wywoła kolejnego zwycięstwa brata.

- Czy bliźniaki i Dylan wiedzą? - zapytałam po chwili.

- Nie do końca.

Wahałam się nad kolejnym pytaniem. Było troszkę ryzykowne.

- Skąd wiedziałeś? Że się..

- Tony. Gdy pojechaliśmy z Willem na wyjazd i zostałaś sama z Tony'm. Długo myślał czy powiedzieć nam o sytuacji z rzekomym płotem. W końcu powiedział. Mówił, że zauważył coś dziwnego gdy był u ciebie i, że nie jest pewien czy mówiłaś prawdę. Sprawdziliśmy z Willem kamery, aby potwierdzić twoją wersję. Jak się okazało, wersję fałszywą. Wczoraj, gdy byłaś na urodzinach, przeszukaliśmy miejsce które wskazał. I rzeczywiście, była tam żyletka. We krwi. Wszystko było już jasne. Gdyby nie sytuacja, która była na urodzinach, miałabyś tę rozmowę o wiele wcześniej. - zatrzymał się na chwilę - A skoro, dzisiaj, zauważyłem, że cięłaś się po całej tej sytuacji, która cię spotkała, wiem, że masz kilka żyletek. Wszystkie mają trafić do mnie. Zrób to jak najszybciej.

Nie miałam pojęcia jak się zachować.

Vincent w ogóle nie okazał mi wspracia. Nic już nie rozumiałam.
Wczoraj najprawdopodobniej zabił tego blondyna, a dziś mówi o "tej całej sytuacji" jakby to było nic. Jakbym, nie wiem, skręciła kostkę.
Chociaż pewnie bardziej by się przejęli jakbym skręciła kostkę.

Wstałam z fotela i poszłam na górę.

Wyjęłam z szuflad i szfake dwie pozostałe żyletki. Nie miałam zamiaru dawać tych z łazienki. W końcu nie wie ile ich miałam.

Zeszłam spowrotem do biblioteki. Dałam dla brata dwie żyletki. Rzucił na nie okiem i kiwnął głową.

- Jutro macie wyjazd o 19.30. Masz być gotowa.

Ignorując go, wróciłam na górę.

Zamknęłam się na klucz.

Wyjęłam telefon i wybrałam nieznajomy numer.

Ja:
Masz czas?

X:
Zalezy

Ja:
Spotkajmy się na coś mocniejszego. Godzina wystarczy.

X:
Będzie twoja przyjaciółka, z naszyjnikiem.

Wyłączyłam telefon.

Wyszłam na balkon i usiadłam na płytkach.

Włożyłam sluchawki i włączyłam muzykę.

Teraz możecie włączyć Jelousy od Olivii Rodrigo ;)

*I kinda wanna throw my phone across the room
'Cause all I see are girls too good to be true
With paper-white teeth and perfect bodies
Wish I didn't care

I know their beauty's not my lack
But it feels like that weight is on my back
And I can't let it go

Co-comparison is killing me slowly
I think, I think too much
'Bout kids who don't know me
I'm so sick of myself
I'd rather be, rather be
Anyone, anyone else
My jealousy, jealousy
Started following me (he-he-he, he-he)
Started following me (he-he-he, he-he)

And I see everyone getting all the things I want
And I'm happy for them, but then again, I'm not
Just cool vintage clothes and vacation photos
I can't stand it, oh, God, I sound crazy

Their win is not my loss
I know it's true
But I can't help getting caught up in it all

Co-co-comparison is killing me slowly
I think, I think too much
'Bout kids who don't know me
I'm so sick of myself
I'd rather be, rather be
Anyone, anyone else
My jealousy, jealousy (yeah)

All your friends are so cool, you go out every night
In your daddy's nice car, yeah, you're living the life
Got a pretty face, a pretty boyfriend too
I wanna be you so bad, and I don't even know you
All I see is what I should be
Happier, prettier, jealousy, jealousy
All I see is what I should be
I'm losing it, all I get's, jealousy, jealousy

Co-comparison is killing me slowly
I think, I think too much
'Bout kids who don't know me
And I'm so sick of myself
I'd rather be, rather be (oh, oh)
Anyone, anyone else (anybody else)
Jealousy, jealousy

Oh, I'm so sick of myself
I'd rather be, rather be (oh-oh)
Anyone, anyone else
Jealousy, jealousy
Started following me

* Jelousy - Olivia Rodrigo

Continue Reading

You'll Also Like

73.5K 3.8K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
19.1K 3.3K 21
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
3.2K 183 16
„Gdy tylko dostrzegłem płomienie wydostające się z domu, wiedziałem, że nasze losy są już policzone." Monetowie nie cieszą się sympatią innych ludzi...
137K 5.3K 41
ONA jest producentką w wytwórni „2020". A ON jest największą gwiazdą tego roku w „SBM Label". Dwie różne wytwórnie muzyczne. Dwa różne światy. A jed...