NIEWINNY

By IchireiTennotsukai

2.4K 238 24

Kiedy Lillien zaczyna pierwszą w życiu pracę, na jednym ze spotkań służbowych poznaje Gabriela. Gabriel ma c... More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35

15

55 6 0
By IchireiTennotsukai

Tydzień. Dokładnie tyle czasu przeleżałam w łóżku, chora jak nigdy wcześniej. Dziwna była to choroba, nie byłam nigdy tak osłabiona i wykończona. Wielogodzinny płacz tak podrażnił mi gardło, że dostałam anginy i gorączki. Paskudna infekcja wyssała ze mnie całą energię życiową, ale choć organizm powoli nabierał sił, psychicznie czułam się nadal wyprana. Wyzuta ze wszelkich emocji. 

Czułam się obco w swoim własnym domu. Mama pojawiała się i znikała, za każdym razem pytając, czy nie powinna wynająć kogoś do pomocy, choćby pielęgniarkę. Odwiodłam ją od tego pomysłu, bo i tak wystarczająco dusiłam się  z nią pod jednym dachem. Trzecia osoba to już byłby tłok. Przeżyłam tydzień na Uber Eats i choć wstyd przyznać - wstawałam tylko po odbiór zamówienia, nie brałam prysznica od początku choroby. 

Kiedy gorączka w końcu odpuściła, stało się coś gorszego. Świadomość. Mój umysł nabierał coraz więcej świadomości, a co za tym idzie, pojawiły się różne myśli i wspomnienia. Przez chwilę próbowałam wmówić sobie, że cała sytuacja z Gabrielem była tylko majakiem chorobowym, ale matka nie omieszkała mi o tym przypominać. Nie wiedziałam, czy to ja otworzyłam w końcu oczy, czy moja mama tak bardzo się zmieniła, ale niepokoiło mnie, że coraz częściej czułam na nią złość. 

Zaczęłam dostrzegać to, co jeszcze do niedawna było dla mnie zupełnie normalne, a teraz wydawało się niedorzeczne. Jej próby kontrolowania mnie, a jednocześnie brak jakiejkolwiek opieki z jej strony. Zawsze wolała wynająć opiekunkę, zamówić lekarza lub pielęgniarkę, gdy chorowałam, a sama ukrywała się w firmie. Teraz, kiedy zdetonowała bombę metr ode mnie i od tygodnia zbierałam kawałeczki samej siebie, zeskrobywałam je ze ścian i podłogi, sama zachowywała się jak gdyby nigdy nic. 

Najgorsze były dla mnie chwile, kiedy dopuszczałam do siebie myśli związane z Gabrielem. Tęskniłam za nim, jeśli można nazwać to tęsknotą. Tęskniłam za moim wyobrażeniem o nim, które sprawiło, że przez te parę tygodni pierwszy raz w życiu czułam, że żyję. O wiele łatwiej było mi wypchnąć go ze swojego życia, mając w głowie echo naszego ostatniego spotkania. To, jak odrzucił mnie w praktycznie podbramkowej sytuacji. Łatwiej było nienawidzić go, kiedy nasze ostatnie wspólne wspomnienie było paskudne. 

Pierwszego dnia po otrzymaniu od matki skanów dokumentacji sądowej nie pamiętałam. Miałam przebłyski tego, jak kilka razy dostałam histerii i nie mogłam zatrzymać płaczu. Nieco wyraźniej pamiętam chwile, kiedy brakło mi łez i siły, bo wtedy zaczynałam się dusić i wpadałam w panikę, że umrę. Czy można było umrzeć z żalu? Mój nastrój wahał się od tego, aby faktycznie tak się stało do tego, aby przetrwać. Gorączka i infekcja przyszły drugiego dnia. Kolejne trzy dni były jeszcze bardziej zamglone, spędzone w pościeli. Przepoconej i skołtunionej. 

Po tygodniu w końcu wzięłam oddech, ale strach przed tym, że znów się rozpadnę, nie pozwalał mi pójść naprzód. Nie chciałam wracać do pracy, nie chciałam widzieć nikogo i odpowiadać na jakiekolwiek tematy. Zniszczyłam swój prywatny telefon, roztrzaskując go w drobny mak. Przez siedem dni i tak był wyłączony, bo panicznie bałam się go włączyć. Nie chciałam konfrontować tej sytuacji z Gabrielem. Byłam przerażona na samą myśl, że miałby znów pojawić się w pobliżu mnie. Jakby był to ktoś inny, a nie ten czuły mężczyzna, który momentami sprawiał, że byłam najszczęśliwsza na świecie, miałam motyle  w brzuchu i ciarki na całym ciele. Mężczyzna, który - jak dotarło do mnie teraz - przecież sam mnie odrzucił. Sprawa była przesądzona. On nie chciał mnie, więc skoro poznałam jego obrzydliwą tajemnicę, ja nie chciałam jego. Służbowy telefon oddałam matce. Nie wiedziałam, czy próbował się ze mną skontaktować, nie pytałam o to. 

Leżałam w łóżku, tępo wpatrując się w sufit, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Nie zamawiałam niczego, dlatego skuliłam się pod kołdrą, mając nadzieję, że niechciany gość szybko sobie pójdzie. Nie miałam ochoty nawet wstawać, aby wyjrzeć, kogo przywiało pod moje drzwi. Nie miałam żadnych bliskich przyjaciół, a mama miała swoje klucze zawsze przy sobie. 

Wkrótce dzwonienie i pukanie do drzwi ustało, więc odetchnęłam z ulgą, ale żołądek podszedł mi do gardła, kiedy usłyszałam pisk rozsuwania drzwi tarasowych. Wpadłam w popłoch. Czy możliwe było, żeby tu przyjechał? Wcześniej nie brałam tego pod uwagę, ale przecież widział, gdzie mieszkam. Rozejrzałam się w poszukiwaniu czegokolwiek, czym mogłabym się obronić, ale kiedy tylko podniosłam się do pozycji siedzącej, drzwi mojego pokoju otworzyły się z wolna. 

- Hej... - Usłyszałam szept, po czym w drzwiach zobaczyłam Marię. Miała na sobie firmowy uniform. - Jesteś sama?

Na jej widok ogarnęło mnie kilka uczuć jednocześnie. W pierwszej chwili odetchnęłam z ulgą, że to ona a nie ktoś inny, kogo nie miałam zamiaru widzieć. Po dosłownie kilku sekundach pojawił się niepokój, bo nie miałam ochoty na rozmowę z nikim. Może Maria nie była bliską przyjaciółką Gabriela, ale pracowali razem. A kontakt z czymkolwiek związanym z nim na ten moment mnie przerażał. Nawet, jeśli była to Maria Wolska. 

Trzecim uczuciem był wstyd. Pokój wyglądał, jakby ktoś w nim umarł i pewnie podobnie śmierdział. Sama zepchnęłam higienę na dalszy plan i nie przeszkadzało mi to, kiedy byłam pogrążona w rozpaczy. A teraz dotarło do mnie, że wyglądam dokładnie tak, jak się czuję - paskudnie. 

- Mama jest w pracy - powiedziałam, nie dodając nic więcej. 

Chyba zatraciłam zdolność rozmawiania z ludźmi. Nigdy nie byłam w tym dobra, a teraz pogrążona w smutku, spocona i ze skołtunionymi włosami, czułam się jak nic nieznaczący śmieć. 

- Jak się czujesz? - zapytała Maria, a na jej twarzy malował się niepokój. 

- Jest okej - mruknęłam, ale oczywiście nie uwierzyła i nie skomentowała tego. - Coś się stało? - spytałam, chcąc wyjaśnić cel jej wizyty. Już po minie domyślałam się, że coś wie.

- Martwiliśmy się o ciebie - odparła, siadając ostrożnie na brzegu łóżka po przeciwnej stronie. 

Siedziałam z podciągniętymi pod brodę kolanami, podświadomie kuląc się w sobie. Nie podobała mi się liczba mnoga, której użyła. 

- Martwiliście? 

- Lilka, wiem, że się pokłóciliście. Nie wiem o co poszło, ale uwierz mi, Gabriel jest załamany - powiedziała, na co zacisnęłam szczęki. Nie, on nie miał prawa być w tej sytuacji załamany. - Wyciągnęłam z niego siłą, że nie odbierasz i nie otwierasz drzwi. 

- Nie było go tutaj - odpowiedziałam, starając się obrócić wszystko w zwyczajną kłótnię w związku. Tym kłamstwem przegiął, olał mnie jeszcze zanim wypłynęło to całe szambo i rozpowiadał koleżankom w pracy, że jest załamany? I jeszcze kłamał, że to ja odrzuciłam jego. 

- Lilka, próbowaliśmy się z tobą skontaktować od tygodnia. 

Używanie liczby mnogiej powoli zaczynało doprowadzać mnie do szału. Chciałam powiedzieć jej, jaką parszywą świnią jest Gabriel, ale czułam, że nie powinnam. Te dokumenty nie powinny się znaleźć w naszym domu, obie z mamą miały byśmy kłopoty. 

- Zepsuł mi się telefon. - Mój głos był tak słaby, jakbym miała zaawansowaną anemię, przez co Maria patrzyła na mnie z coraz większym niepokojem. 

- Wiesz, że możesz mi zaufać? - spytała Maria, na co skinęłam głową. - Mówię poważnie Lilka, wiem, że coś się odpierdala i martwię się o ciebie. 

- Pokłóciliśmy się, po prostu to nie ma sensu. I tyle, życie toczy się dalej. - Każde z wypowiadanych ze mnie słów stawało mi w poprzek w gardle, błagając, abym nie kłamała.

- Lilka, masz nieaktywny numer, na służbowym siedzi jakaś asystentka, a twoja mama mówiła mi, że wyjechałaś na miesiąc na wakacje - powiedziała Maria, wyrzucając słowa w ekspresowym tempie. - Wiedziałam, że z tymi wakacjami to jakiś kit, dlatego tu jestem. Co się dzieje, do cholery?

Co miałam jej powiedzieć? Czułam się źle, byłam wrakiem i moja psychika nie ogarniała tego, co działo się dookoła. Nie podobało mi się to, że matka w moim imieniu zbywała Marię, ale co innego mogła zrobić? Nie podobało mi się, że nie porozmawiała ze mną o tym, co czuję i nie konsultowała niczego, co mówiła ludziom dookoła... Ale taka właśnie była. W tamtej chwili po raz kolejny poczułam niechęć do własnej matki, która ustawiała wszystko tak, jak chciała. I tak jak zawsze, w ułamku sekundy skarciłam się za tę myśl. W końcu byłyśmy tylko we dwie, tylko ją miałam w życiu i nie mogłam się od niej odwrócić. 

Potrzebowałam przyjaciela. Tak bardzo chciałam powiedzieć Marii o wszystkim, w końcu ona jako jedna z niewielu osób wiedziała, że spotykam się z Gabrielem. Moje tętno przyśpieszyło i poczułam dziwny chłód na karku, już wiedziałam, co nadchodzi. 

- Co się dzieje?! - Maria niemal krzyknęła, kiedy zaczęłam spazmatycznie łapać oddech. - Lilka, co ci jest? Powiedz mi.

- Nie mogę... - wyjąkałam, próbując złapać oddech. 

Atak paniki to było zbyt wiele dla mojego i tak już osłabionego organizmu. Starałam się zdusić go w zarodku, jedynym skutecznym sposobem, który opracowałam minionej nocy. Powtarzałam w myślach słowa piosenek, wypychając z głowy wszystko to, co się w niej znajdowało. Próbowałam skupić się na czymkolwiek, ale nie mogłam zatrzymać tego, co mnie pochłaniało. Czas znowu przestał mieć dla mnie znaczenie, czułam się, jakbym wyszła z ciała i nie mogła się  z nim zespolić. Nie słuchało mnie. Nie mogłam się poruszyć, dopóki nie poczułam na ręce gorąca. 

Było to przyjemne ciepło, zupełnie jakbym spędziła wiele godzin na mrozie i przyłożyła dłoń do rozgrzanego pieca kaflowego. Popatrzyłam na jego źródło, widząc, że Maria jest bliżej i trzyma czyjąś rękę. Dopiero po kilku sekundach zorientowałam się, że to moja własna ręka. Oddychałam. Żyłam. 

Maria nie odzywała się, odkąd skończyła swoją mantrę powtarzania, że wszystko będzie dobrze. Ja też milczałam, ale dziewczyna nie wyszła. Po jakimś czasie zaczęła wydawać mi sztywne polecenia, a ja bez słowa jej słuchałam. 

Pomogła mi dotrzeć do łazienki i wejść do wanny i zostawiła mnie w niej, nalewając wody nawet nie do połowy. Chyba bała się, że się utopię. A ryzyko było duże, bo w jej oczach musiałam być jak upośledzone, ubezwłasnowolnione stworzenie. Kiedy się umyłam i nadal siedząc w wannie rozczesałam wilgotne włosy, poczułam się nieco lepiej. Jakbym niosła ze sobą kosz wypełniony ciężkimi kamieniami i ktoś wyjął jeden z nich. 

Gdy wróciłam do sypialni, do oczu napłynęły mi łzy, tym raz były to łzy wdzięczności. W łazience musiałam spędzić dobre pół godziny, bo moja pościel była przebrana na czystą, a pokój z grubsza uprzątnięty. Czyste ubrania czekały na mnie na krześle, więc postanowiłam je włożyć i zeszłam na parter w poszukiwaniu Marii. 

- Chciałam zrobić coś do jedzenia, ale nic nie macie, więc zamówiłam ci Subwaya - powiedziała, a jej spojrzenie nie było już tak przerażone, jak to, którym patrzyła na mnie przed kąpielą. Chyba znowu zaczęłam przypominać Lillien, którą znała. 

- Nie wiem, jak ci dziękować - odparłam, jeszcze bardziej wzruszona.

Zaskakujące, jak jedna kąpiel może zmyć z człowieka tę paskudną, depresyjną mgłę. Chociaż nadal mój żołądek był ściśnięty i byłam na granicy wybuchnięcia płaczem, czułam się nieco lepiej. 

- Daj spokój, Lilka. - Głos Marii był ciepły i o wiele spokojniejszy niż zwykle. Mówiła, jakby zwracała się do dziecka. - Pogadacie, wyjaśnicie sobie wszystko i będzie dobrze. 

No tak. Maria myślała, że to tylko jedna z kłótni w związku. Jej mama chorowała wiele lat na depresję i stany lękowe, Maria doskonale wiedziała, że takie ataki może wywołać nawet z pozoru niewiele znacząca błahostka. Tylko, że w moim przypadku było to zestawienie trzech najobrzydliwszych rzeczy, jakie mogły spotkać mnie w życiu. 

Nie mogłam powiedzieć Marii prawdy, więc tylko przytaknęłam i obiecałam, że wyjaśnię wszystko z Gabrielem. Kiedy zbliżała się godzina powrotu mojej matki, przyjaciółka wymknęła się, zapowiadając kolejną wizytę za kilka dni. Postawiłam sobie za cel, aby do czasu jej kolejnej wizyty uporządkować swoje myśli i nie popaść w letarg. 

A dużo było do uporządkowania. Po pierwsze, mimo tego, że oszukiwałam samą siebie, moje relacje z matką roztrzaskały się bezpowrotnie. Zawiodła moje zaufanie, nie okazała najmniejszej skruchy i wręcz cieszyła się, że dostałam nauczkę od życia. Uwielbiała mieć rację, wygrała w naszym sporze. Co było najgorsze, była przekonana o swojej niewinności w każdej z sytuacji, nie mogłam nawet łudzić się, że cokolwiek przemyślała. Byłam zdecydowanie za stara na mieszkanie z matką, zwłaszcza z tak toksyczną matką. 

Po drugie, mężczyzna mojego życia okazał się psychopatą. Porwał własne dziecko i tak perfidnie to ukrywał, że ani słowem nie wspomniał, że ma syna. Czy gdyby nie cała ta popaprana sprawa, miałabym coś przeciwko dziecku? Słyszałam już kilka plotek, że ma syna i chyba podświadomie oswajałam się z tą myślą. Gdyby to, co było między nami, było prawdziwe - nic nie stanęłoby nam na drodze. Byłam w stanie wiele zaakceptować, ale nie jego kryminalną przeszłość. 

Gdy zjadłam pierwszy tego dnia posiłek, było już popołudnie. Na fali nagłej motywacji, otworzyłam laptop i weszłam w dawno nieużywaną zakładkę. Szperałam na stronie dobre pół godziny, ale w końcu znalazłam to, czego szukałam. Pomacałam na oślep stolik nocny, ale dopiero po chwili przypomniałam sobie, że przecież nie miałam telefonu. 

Byłyśmy chyba jedynym domem w okolicy, który jeszcze korzystał z telefonu stacjonarnego, ale mama opłacała abonament ze względu na firmę. Kiedy mimo godzin pracy nikt nie odbierał w biurze, połączenia były przerzucane na nasz dom. Mogłam się spodziewać, że matka będzie śledziła wychodzące i przychodzące połączenia, ale musiałam to zrobić. Wzięłam bezprzewodową słuchawkę i wróciłam do pokoju, po czym wykręciłam odpowiedni numer. 

- Halo? - szorstki, podejrzliwy głos odezwał się po drugiej stronie. 

- Dzień dobry, dzwonię w sprawie ogłoszenia - odpowiedziałam, zaskoczona jak sprawnie udało mi się przybrać oficjalny ton. - To jeszcze aktualne?



*Podoba Ci się to, co czytasz? Nie zapomnij o gwiazdce!*



Continue Reading

You'll Also Like

519K 35.7K 64
Historia o zranionej psychicznie dziewczynie, która jest krzywdzona przez ojca. Chodzi w kapturze by zakryć codzienne świeże siniaki. Czy chłopak, kt...
487K 25K 47
Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i reprezentacja łyżwiarzy figurowych. Nie...
895 154 24
Nina jest niepełnosprawną nastolatką - chodzi o kulach. Jednak nie jest to jej największy problem. Kiedy miała osiem lat jej brat bliźniak utopił się...
156K 5.6K 78
Sonia w swoim 23-letnim życiu wycierpiała już wiele. Dlaczego los znów rzuca jej kłody pod nogi? Pragnęła być po prostu szczęśliwa, mieć kogoś kto ją...