Odzyskać Wolność {Wilcze Kron...

By Szkodniczka

179K 11.1K 2.7K

Chłopak kulił się w swojej celi, nie miał imienia, przynajmniej już nie. Kiedyś jego ojciec wołał go nim, jed... More

~1~
~2~
~3~
~4~
~5~
~6~
~7~
~8~
~9~
~10~
~11~
~12~
~13~
~14~
Informacje i życzenia
~15~
~~16~~
Informacje 2
~17~
~18~
~~19~~
~20~
~21~
~22~
~23~
~24~
~25~
~~26~~
~27~
~~28~~
~29~
~30~
~31~
~32~
~33~
~34~
~35~
~36~
~37~
~~38~~
~39~
~40~
~41~
~42~
~43~
~44~
Pytanie
~45~
Q&A
~46~
~47~
~48~
~49~
~50~
~51~
~52~
~53~
~54~
~55~
~56~
~57~
~58~
~59~
~60~
~61~
~62~
~63~
⭐100 000🥳⭐
~64~
~66~
~67~
~68~
~69~
~70~
~71~
~72~
~73~
~74~
~75~
~76~
~77~
~78~
~79~
~80~
~81~
~82~
~83~
~84~
~85~
~86~
~87~
~88~
~89~
~90~
~91~
~92~
~93~
~94~
~95~
~96~
~97~
~98~
~99~
~100~
~101~
~~102~~

~65~

1.2K 79 26
By Szkodniczka

W poprzednim rozdziale: Carl i Flawian dalej przebywają w części lasu specjalni zasadzonej dla zmarłej królowej, gdzie książę zdobywa się na szczerość względem swojego niewolnika i siebie samego. 

Po wybuchu księcia nie zostaliśmy długo w lesie, tylko tyle by ten mógł się w pełni uspokoić i wyciszyć, po czym wsiadaliśmy z powrotem na koński grzbiet, kierując się z powrotem do zamku. Przez większość czasu jechaliśmy w ciszy, a ja czułem jak ręka mojego pana otula mnie mocno w pasie, jego palce zaciskały na kawałku mojego ubrania, jakby ten bał się mnie wypuścić. Ułożyłem swoją dłoń na tej jego, splatając nasze place, by ten miał pewność, że wciąż jestem obok i donikąd się nie wybieram. To trochę go podbudowało i pomogło mu się rozluźnić, na tyle by znów się odezwać już swoim codziennym głosem.

- Zaśpiewaj coś – poprosił łagodnie, na co uśmiechnąłem się delikatnie i spojrzałem na niego obracając się przez ramię.

- Nie ułożyłem nic nowego – odparłem szczerze, choć to nie oznaczało, że nie mogę zaśpiewać, chciałem jednak by ten wiedział, że nie będzie to raczej nic mojego autorstwa.

- A pamiętasz coś starego? – zapytał w odpowiedzi na to, a ja zamyśliłem się na chwilę, próbując poruszyć swoją pamięć i odnaleźć tam jakieś stare piosenki, śpiewane przeze mnie jeszcze za czasów, gdy wymykałem się z domu by grać w pobliskiej karczmie.

- Chyba... Chyba pamiętam piosenkę o Władcy Kruków – odparłem, czując że jej słowa powoli napływają do mojej głowy.

- Czy Władca Kruków, to jakaś legenda w twoim kraju? Albo jakaś ważna postać? – zapytał zaintrygowany książę, a ja uśmiechnąłem się.

- Zależy kogo zapytasz – odparłem tajemniczo, a widząc kątem oka jego minę zachichotałem cicho. – Może kiedyś opowiem ci jego historię, jeśli sobie ją dobrze przypomnę – obiecałem łagodnie, na co ten wymruczał, iż trzyma mnie za słowo, po czym ponaglił z piosenką.

Moje usta pozostawały zamknięte jeszcze przez moment, gdy układałem sobie wszystko w głowie, wyciągając ze wspomnień dawno niesłyszaną melodię, wygrywaną przeze mnie na gitarze, która szybko wypełniła moje uszy i skłoniła usta do śpiewu.

Jest puszcza na granicy kraju

Gdzie błąkają się niespokojne duchy

Jeśli będziesz uważnie słuchać możesz usłyszeć ich głos

Mówiący: nigdy nie wyjdziesz stąd żywy

Jest miasteczko niedaleko tego lasu

A w nim sekret chowany niczym skarb

Mają w lesie syna czarnej magii, którego każdy nauczył się bać

Podobno ten kto wespnie się w tym mieście na szczyt, trafi wprost do grobu

A jego dusza zostanie potępiona

Zdrajca wypycha sobie kieszenie pieniędzmi biedaków

Jednak cały gniew tłumu obraca przeciw czarnoksiężnikowi

Mówi że ten sprzedał swoja dusze diabłu za podwójną cenę

I podburza lud przeciwko puszczy

Przybył więc tam tułacz, który nadszedł od strony lasu

Widzisz, on obiecał, że wróci do miasteczka

Nie rozpoznali jego twarzy ani straty w jego oczach

Ale powrócił i sprowadził oczyszczający ogień na miasteczko

Najpierw był ogień

Potem był dym

Potem ten zdrajca zapłacił swoja głową

Potem wszyscy padli na kolana i błagali tego tułacza

Błagali o łaskę i wybaczenie

A on podniósł swą pięść i przemówił

Jestem najsprawiedliwszym wśród was

Choć wy nazwaliście mnie diabłem, zapominając moje imię

Rzekłem wam, że kiedyś zobaczycie, jak powracam

I że sprawiedliwość przybędzie ze mną

Sprawiedliwość przybędzie ze mną

I jest dobrze z moją duszą

Zdrajca wypycha sobie kieszenie pieniędzmi biedaków

I cały gniew tłumu obraca przeciw czarnoksiężnikowi

Ale ten mówił, że sprawiedliwość przybędzie razem z nim

Słyszałem jak mój czysty głos rozchodzi się pomiędzy drzewami, mieszając się z odgłosem końskich kroków, tak jak robił to dawno, gdy wspólnie z tatą przemierzaliśmy kraj, by wykonać kolejne zadanie. To wzbudzało w mojej głowie tak wiele zapomnianych wspomnień, do których tęskniłem, choć nie byłem tego świadomy. Jakaś część mnie całą sobą zapragnęła znów się tam znaleźć, obok taty, przy jego boku, na grzbiecie Pięknej, podróżując tajnymi szlakami. Jednak cała reszta wiedziała, że to już nie wróci, a moje miejsce jest tutaj, przy moim panie, który słuchał każdego dźwięku wydobywającego się z moich ust. Gdy skończyłem Flawian mocniej przytulił mnie do siebie.

- Teraz to naprawdę jesteś mi winny opowieść – oznajmił, widocznie zaintrygowany tym co usłyszał w balladzie. Zaśmiałem się na to, ciesząc się w duchu, że ten już nieco się rozpogodził, mając nadzieję, że jego humor dzisiaj będzie już się tylko lepszy.

***

Gdy dojechaliśmy do zamku było już bardzo późne popołudnie, a większość jego mieszkańców kończyło swoje obowiązki i zamierzało cieszyć się wolnym wieczorem, choć oczywiście nie tyczyło się to wszystkich. Stajenni ciągle krzątali się wokół koni, do których po chwili dołączyła Dalia, oddana w dobre ręce, które zaopiekowały się nią po przejażdżce.

Choć ja nie widziałem ku temu większej potrzeby, księże był dość uparty w kwestii zaprowadzenia mnie do Gajusza, ciągle uważając, że z moją ręką dzieje się coś dziwnego. Najwidoczniej fakt, że ta wydawała się być całkiem sprawna po takim czasie był uznawany za dziwny. Osobiście nie zwracałem na to uwagi, możliwe że moje rany faktycznie goiły się szybciej niż u innych. Ciężko było mi być tego pewnym, w niewoli ran było tak wiele... jedne przecinały się z drugimi, krzyżowały, nowe, sprawiały że stare znów się otwierały. Jednak z drugiej strony przeżyłem w ten sposób tyle czasu, tak wiele ran, tyle bólu i głodu... może faktycznie moje ciało było jakieś inne. Jednak skoro wizyta u Gajusza miała uspokoić mojego pana, to nie miałem zamiaru robić problemów.

Medyk przyjął nas z ciepłym uśmiechem i pytaniem co nas do niego sprowadza.

- Mój pan uważa, że to dziwne, iż ręka mnie nie boli – odparłem z uśmiechem na co mężczyzna uniósł lekko jedną brew.

- To chyba dobrze – zauważył, jednak gestem poprosił bym usiadł i zaczął spokojnie zdejmować opatrunki z mojej ręki.

- Z jednej strony tak, ale z drugiej to raczej dość nietypowe, boję się, czy nie stało się coś złego – odparł książę. – W końcu trochę czasu minęło za nim się nim zająłeś – dodał ciszej, spuszczając zawstydzone spojrzenie.

- Nie będę mówił głośno z czyjej winy – mruknął Gajusz, na co lekko skarciłem go wzorkiem, nie chcąc by znów to wszystko wyciągać, wiedząc że mój pan naprawdę żałuje. Medyk skończył ściągać z mojej ręki wszystkie bandaże i usztywnienia oraz gazy. – Poruszaj palcami – poprosił, a ja spokojnie poruszyłem nie tylko palcami, ale też całą dłonią, a także nadgarstkiem i całą resztą ręki, jakby tej nigdy nic się nie stało. – To faktycznie niespotykane – przyznał zaskoczony medyk, z wyczuciem ściskając jeszcze moje przedramię, sprawdzając czy nie wyczuje tam niczego niepokojącego.

- No właśnie, mógłbym przysiąc, że jak Vinterr złamał rękę, to zrastała mu się przez kilka tygodni – zauważył książę.

- Bo zwykle to tyle trwa – przyznał medyk. – Jednak jakkolwiek nietypowy byłby fakt, że jego ręka jest już sprawna, to nie czuje by z jego kośćmi było coś nie tak, wręcz przeciwnie są jak nowe. Co jest jeszcze bardziej niepokojące, biorąc pod uwagę ile przeszedłeś – dodał, patrząc na mnie, a ja z uśmiechem wzruszyłem ramionami.

- Przynajmniej nie musze już nosić bandaży i usztywnienia, i będę mógł się do ciebie porządnie przytulać – zauważyłem uśmiechając się do Flawiana na co ten zaśmiał się lekko pod nosem.

- I nie martwi cię przyczyna twojej niespotykanej regeneracji? – mruknął, gładząc moje długie włosy.

- Martwiłbym się, gdyby nie chciała się wygoić, ale skoro jest zdrowa, to nie będę się martwić – odparłem szczerze, na co obaj mężczyźni się zaśmiali.

- No cóż, całkiem rozsądne podejście, ale na wszelki wypadek dostaniesz ode mnie maści i masz jej nie przemęczać. Żadnego dźwigania, ani nic takiego – pouczył mnie, wyciągając z szafki słoiczki z maściami. – Ty też go nie męcz Flawi – dodał, na co książę tylko lekko przewrócił oczami.

- Będą go pilnować – zapewnił go książę, przyjmując od niego maści. – Codziennie przed snem? – dopytał, spoglądając na maści, a Gajusz przytaknął. – Skoro wszystko jest w porządku, a nawet lepiej niż się spodziewaliśmy, to nie będziemy ci dłużej zawracać głowy, bardzo dziękujemy za pomoc – Flawian skinął medykowi głową na pożegnanie, a ja zrobiłem to samo i razem z nim opuściłem gabinet, wywijając nieco ręką, szczęśliwy że ta znów jest wolna. Mój pan śmiał się na to lekko pod nosem, co jeszcze bardziej mnie cieszyło, gdyż oznaczało, że ten naprawdę czuje się już lepiej.

- Mój panie? – zapytałem cicho, gdy byliśmy już jakoś w połowie drogi do komnaty księcia, gdyż po mojej głowie chodziła myśl, która nie dawała mi spokoju, choć bałem się, że to nie jest odpowiedni moment na ten temat. Flawian jak zawsze od razu zachęcił mnie do mówienia i przesunął nosem po moim policzku. Mimowolnie zachichotałem na to, pozwalając by ten objął mnie mocniej ramieniem i przytulił mocno do siebie. – Czy... gdzieś można zobaczyć portret twojej mamy? – zapytałem, zastanawiając się jak wyglądała królowa i czy naprawdę Flawian był do niej tak podobny, jak wszyscy mówią. Czy faktycznie ten mógł tak bardzo przypominać królowi o zmarłej żonie, iż ten nie mógł znieść jego widoku? Choć to oczywiście i tak nie usprawiedliwiałoby zachowania władcy. Książę nie odpowiedział od razu, wyglądając przez okno na ogród, który się za nim rozciągał.

- Można zobaczyć kilka portretów z nią w galerii, kiedyś podobno było ich więcej, ale tata kazał je zdjąć po jej śmierci, tak mówił mi Kyoto – odpowiedział w końcu, a przy wzmiance o królewskim niewolniku zasępił się. – Zgaduje, że chciałbyś go zobaczyć, tak? – dodał po chwili.

- Nie chce cię do tego zmuszać – odparłem, wiedząc że moja ciekawośc nie jest warta tego by bardziej przygnębiać księcia.

Książe nic nie odpowiedział, zamiast tego skręciliśmy w boczny korytarz, który prowadził do małych schodów. Mój pan zaprowadził mnie do części zamku, w której jeszcze mnie nie było, aż w końcu dotarliśmy do obszernego korytarza, odróżniającego się od innych głównie ilością zdobiących go obrazów w pięknych, rzeźbionych ramach. Przedstawiały one najróżniejsze sceny, od wielkich bitew i pojedynków, po huczne jarmarki i wspaniałe budowle. Gdy korytarz zakręcił, dzieła o wcześniej bardziej różnorodnej tematyce zmieniły się na same portrety, zarówno samych władców, jak i ich całych rodzin, czy też pary członków rodziny królewskiej z ich niewolnikami. Uśmiechnąłem się gdy dostrzegłem pierwszy obraz, na którym obok rosłego króla stała łagodna, delikatna dziewczyna o tym samym typie urody, który posiadał Kyoto i egzotycznych rysach. Domyśliłem się, że to właśnie Aiko, o której opowiadał mi starszy niewolnik, w czym upewnił mnie fakt, że od tego portretu pojawiały się kolejne, z osobami o podobnych rysach. Zbliżaliśmy się do kolejnego zakrętu, gdy do naszych uszu dotarł cichy głos, a my zatrzymaliśmy się tuż za winklem.

- ...żałuje że cię tutaj nie ma Marion – zmrużyłem lekko brwi, przysłuchując się głosowi, w końcu rozpoznając w nim ten należący do Kyoto. – Z tobą byłoby o wiele łatwiej, ciebie Edwin by słuchał i pewnie umiałabyś lepiej porozumieć się z Flawim. To taki dobry chłopak, zdarza mu się popełniać błędy, jak nam wszystkim, większe i mniejsze, ale ma dobre serce. Chciałbym by Edwi zaczął w końcu dostrzegać również to, a nie tylko widzieć w nim wspomnienie twojej straty. Bardzo się starałem by było między nimi dobrze, ale wiesz jaki uparty i zawzięty jest w środku Edwi, jego charakter w tym wszystkim nie pomaga... jest między nimi źle, a teraz ja również się z nim pokłóciłem. Dobrze że ma w tym wszystkim Kyoshiego. Polubiłabyś go, dla Flawiego jest bardzo kochany i łagodny, ma w sobie wiele ciepła, choć jak przychodzi co do czego to okazuje się, że nie jest wcale taki milusi. Przekonałem się o tym z Edwinem na własnej skórze, ale zasłużyliśmy sobie na to.

Spojrzałem na mojego pana, który stał obok, zaciskając w pięść dłoń, która lekko drżała. Chwyciłem go za przegub, chcąc zawrócić, jednak on ruszył do przodu, a mi nie pozostało nic innego jak podążyć za nim.

- Nawet bardzo – wtrącił się, a ja dostrzegłem jak Kyoto wręcz podskakuje zaskoczony, obracając się w naszą stronę. – Choć chyba nam wszystkich wtedy zaćmiło – dodał, pamiętając, że sam nie był w trakcie tamtych wydarzeń bez winy.

Książę zatrzymał się pod rodzinnym portretem, stając przed starszym, a ja spojrzałem na obraz, odnajdując tam postać zmarłej królowej. Gdy ją dostrzegłem, zrozumiałem, że wszyscy którzy powtarzali, iż Flawian jest kopią swojej matki, mieli rację. Gdyby nie różnica wieku byłbym przekonany, iż kobieta na portrecie to siostra bliźniaczka mojego pana. Byli praktycznie identyczni, mieli to samo ciepłe, łagodne i spokojne spojrzenie, choć to królowej jaśniało o wiele większą radością.

- Flawi... - zaczął Kyoto, odzyskując głos.

- On naprawdę mnie nienawidzi, prawda? Nie chce mnie, wolałby by mnie nie było, czyż nie? – przerwał mu książę, a ja poczułem jak znów ściska mi się serce. Kyoto spojrzał na niego z troską i sięgnął do jego ramienia.

- Tata wcale cię nie nienawidzi – zapewnił, choć widać było, iż książę wcale nie wierzy w te słowa. – To jest dla niego trudne, bo przypominasz mu osobę, którą kochał całym sobą, a którą stracił, ale to nie jest nienawiść. On po prostu nie potrafi się pogodzić, że jej już nie ma – wiedziałem, ze Kyoto stara się to wszystko wyjaśnić tak, by jak najmniej zranić Flawiana, tylko jak powiedzieć dziecku, nawet dorosłemu, że ojciec nie chce go oglądać, tak by go nie skrzywdzić? Nie da się.

- Godzi się z tym od dwudziestu jeden lat i wątpię bym doczekał się w tej kwestii jakiejś zmiany... Dlaczego ona to zrobiła, Kyoto? Dlaczego nie ratowała siebie? Miała tutaj życie, miała rodzinę, poddanych, którzy ją kochali, mieli z tatą plany... dlaczego nie powiedział Gajuszowi by ratował ją?

- Bo cię kochała i chciała byś żył, to nie była dla niej łatwa decyzja, ale naprawdę długo nad tym myślała i była zdecydowana – odpowiedział mu spokojnie Kyoto. – I ty również masz rodzinę...

- Miałbym, gdyby ona też przeżyła – poprawił go książę. – Bez tego mam grupę osób, które ją kochały i obwiniają mnie za to że jej już nie ma, ciebie, Vi i Carla – widziałem, jak w oczach Kyoto rozpala się pewno rozczulenie, gdy książę wymienił go osobno, dając do zrozumienia, iż jego nie zalicza do grona obwiniających go osób. Jednak to uczucie po chwili ustąpiło miejscu pogubieniu, gdy mój pan wspomniał moje imię. – Carl, to imię Kyoshiego, przypomniał je sobie – wyjaśnił Flawian, widocznie również to dostrzegając.

- Twoja mama nie mogła wiedzieć, że tak to się wszystko potoczy, ale chciała by jej dziecko przeżyło, nawet za cenę jej życia. Chciała dla ciebie dobrego życia, a ja obiecałem jej że będę się tobą opiekował, choć ostatnio nie jestem w tym za dobry – przyznał, na co Flawian lekko westchnął i delikatnie uśmiechnął się do niego.

- Przez większość mojego życia robiłeś to lepiej niż ktokolwiek inny – odparł, poszerzając nieco swój uśmiech, a ja odetchnąłem z prawdziwą ulgą, wiedząc, że w ten sposób mój pan daje do zrozumienia, iż nie ma dłużej pretensji do drugiego. Kyoto w odpowiedzi przytulił go do siebie.

- Mama naprawdę bardzo cię kochała i byłaby z ciebie dumna – zapewnił go niewolnik, a ja czułem ciepło na sercu widząc to.


Ta przerwa w rozdziałach była chyba jedną z najdłuższych, o ile nie najdłuższą, ale jest to spowodowane między innymi tym, iż pracowałam nad pewnym projektem, któremu musiałam poświęcić więcej uwagi. Jednak o nim opowiem więcej, przy kolejnym rozdziale, gdy wszystko będzie już w jego temacie zakończone. Mam nadzieję, że pomimo oczekiwania rozdział się podobał i lektura była przyjemna ♥♥

Continue Reading

You'll Also Like

1.1K 84 18
⚠️TO NIE JEST MOJE⚠️ Doyoon Kim powinien był zginąć w wypadku samochodowym, ale los miał inne plany. Budzi się w szpitalu, uwięziony w posiniaczonym...
66.7K 4.9K 194
W przeszłości była znana jako zła dziewczyna w South City, ale w rzeczywistości była super bezmyślną kobietą. Po tym, jak została wrobiona, zrujnowan...
Szczurzy Towarzysze By lomba

Historical Fiction

8.4K 612 54
Następca tronu Monako zostaje porwany przez kapitana statku pirackiego. W zawiłych okolicznościach nie zostaje jednak sprzedany ani wymieniony na oku...
179K 11.1K 107
Chłopak kulił się w swojej celi, nie miał imienia, przynajmniej już nie. Kiedyś jego ojciec wołał go nim, jednak minęły lata od kiedy ostatni raz je...