Dziewczyna patrzy na mnie z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Odruchowo cofa się o krok, ale ja szybko kładę rękę na jej plecach, tuż nad talią i przyciągam ją z powrotem do siebie. Kiedy nasze ciała ponownie się stykają czuję przyjemne narastające ciepło. Moja mate.
- Ja...ja...ja – jąka się dziewczyna
- Tak ty – mówię do niej spokojnym, łagodnym głosem – Jesteś moja.
Wolną ręką przesuwam po jej włosach. Patrzę na nią z zachwytem i nawet nie myślę o tym aby ją puścić. Teraz kiedy ją odnalazłem i poczułem więź będzie przy mnie już na zawsze.
Nareszcie cieszy się mój wilk Przytulmy ją
Nie musi mnie dwa razy prosić, przyciskam dziewczynę do mojego ciała i zamykam w żelaznym uścisku. Na chwilę przymykam oczy ciesząc się tym momentem i napawając jej wspaniałym zapachem. Teraz będę zdolny wyłapać go nawet z kilku kilometrów.
- Proszę, puść mnie – słyszę jej cichy głosik
- Nie licz na to – odpowiadam jej, zerkam na nią i opuszkami placów delikatnie głaszczę jej policzek – Jesteś moja przeznaczoną, będziemy razem.
Dziewczyna drży w moich ramionach. Stara się być dzielna, ale mam wrażenie, że w każdej chwili może się rozpłakać. Nie mogę na to pozwolić, moja mate nie będzie zalewać się łzami, a już na pewno nie z mojego powodu.
-Jesteś bezpieczna, nic ci nie zrobię - zapewniam ją.
Ciekawe czy wie kim jestem? Pewnie nie zdaje sobie z tego sprawy. Obawiam się, że kiedy się dowie będzie jeszcze bardziej przestraszona, moja reputacja nie jest najlepsza, zwłaszcza tutaj.
Dopiero po chwili uświadamiam sobie po co tak w ogóle tutaj jestem. Przez moją mate zapomniałem o swoim zadaniu, nie żebym ją za to winił, to ja powinienem być bardziej powściągliwy, ale jak być powściągliwym kiedy znajduje się swoją mate. Magia która temu towarzyszy zupełnie mnie omamiła.
Dopiero teraz zwracam uwagę na inne szczegóły niż tylko jej zapach i piękne oczy. Zerkam na jej ubranie. Kompletnie nie pasuje do tego co mają na sobie inni tutejsi goście. Dziewczyna jest ubrana w prostą spódnicę i bluzkę, nie ma na sobie żadnej biżuterii. Na pewno nie jest jednym z zaproszonych gości, a to oznacza, że musi tutaj mieszkać.
- Jesteś z tego stada? – pytam
- Słucham?
- Należysz do stada Connora?
Dziewczyna waha się przez chwilę z podpowiedzią jakby do końca nie wiedziała o co pytam.
- Tak – przyznaje po chwili
No pięknie, moja mate jest jednym z wilków z watahy mojego największego wroga. Tego się nie spodziewałem, ale czy ma to dla mnie jakieś znaczenie? Odpowiedź jest prosta – nie. Dziewczyna wygląda na młodą i nie jest niczemu winna, zwłaszcza temu co stało się kilkanaście lat temu. Kto jak kto, ale ona na pewno nie jest w to wszystko zamieszana.
- Muszę wrócić do kuchni – mówi i próbuje się wyswobodzić mojego uścisku – Nie powinnam tutaj być.
- Pracujesz w kuchni? – pytam zaskoczony. Nie wyglądała na kogoś kto zajmuje się takim zajęciem. Jej strój co prawda był skromny, ale od dziewczyny czuć było coś niezwykłego i nie miało to związku z faktem, że jest moja mate. Dziewczyna sama w sobie była niezwykła.
- Tak, jestem tylko Omegą, nikim wyjątkowym – mówi
- Nie wolno ci tak myśleć, jesteś wspaniała, jedyna w swoim rodzaju.
- Mówisz tak bo jesteś moim mate – zauważa
Uśmiecham się kiedy z jej ust pada to słowo. Dziewczyna nieświadomie wydała na siebie wyrok. Przyznając, że jestem jej mate związała się ze mną na zawsze, teraz jej nie opuszczę, nawet gdyby ona tego chciała.
- Co tu się dzieje? – daje się słyszeć donośny, pewny siebie głos.
Warczę rozeźlony, że ktoś śmie nam przerywać. Jednak moim oczom ukazuje się pan domu we własnej osobie. Na mów widok staje jak wryty.
- Sebastian – mówi
- Connor – odpowiadam, przesuwam się nieco w jego stronę zasłaniając przed nim moją mate.
- Wynocha – syczy do mnie mężczyzna.
Śmieję się na jego słowa co tylko bardziej go denerwuje.
- To w taki sposób odnosisz się do swoich gości? – pytam
- Nikt cię tutaj nie zapraszał
Wyciągam z kieszeni zaproszenie i macham nim zadowolony.
- Skąd to masz? – pyta Connor
- Dostałem, od twojego posłańca.
- Nie było przeznaczone dla ciebie
- Naprawdę? – udaję zaskoczonego i zmartwionego
- Daję ci dziesięć sekund na opuszczenie tego miejsca inaczej pożałujesz.
- I co mi zrobisz? – pytam wyzywająco. Jak bardzo marzę o tym aby rzucił mi wyzwanie.
- Sam zawlokę twoje truchło na granicę
- Nie boisz się pobrudzić? – prowokowanie go to świetna zabawa
Koło Connora staje jakaś kobieta. Łapie go za rękę i patrzy na niego jakby chciała mu coś powiedzieć.
- To twoja Luna? –pytam szczerze zaciekawiony
- Nie twój interes
Kobieta obrzuca mnie wściekłym spojrzeniem, które następnie przenosi na stojącą za mną dziewczynę.
- Cassandra? – mówi zdziwiona
Cassandra, tak ma na imię moja mate. Ponownie przez chwilę rozpływam się w błogim uczuciu.
Cassandra, Cassandra, Cassandra . Mate, mate, mate.
- Co tutaj robisz? Miałaś nie wychodzić z kuchni – mówi zagniewana Luna
Dziewczyna kuli się na te słowa.
- Przepraszam, Anna zwichnęła nogę, musiałam ją zastąpić.
- Nie przepraszaj, nie będziesz nikogo przepraszać – rzucam do niej
- Ta dziewczyna należy do mojego stada – przemawia Alfa – Jej obowiązkiem jest słuchanie poleceń Luny.
- Już nie – oznajmiam
Alfa zastyga w zaskoczeniu, podobnie Luna.
- Ta dziewczyna to moja przeznaczona – mówię na tyle głośno by słyszeli nas wszyscy zgromadzeni.
- Niemożliwe – woła Luna – Cassandra, chodź tutaj!
Dziewczyna chce puścić moją rękę, ale nie pozwalam jej na to.
- Nie mów do niej jak do psa – warczę – Ona nigdzie nie pójdzie, a jak już to pójdzie ze mną.
- Nie ma mowy – kłóci się ze mną Luna
- Nie masz tutaj nic do powiedzenia, takie jest prawo – oznajmiam – Czy mam rację?
Patrzę prowokująco na zebranych. Doskonale wiem jaki wszyscy tutaj zebrani, że prawo stoi po mojej stronie.
- Dziewczyna też ma prawo głosu – odzywa się ktoś z tłumu
- Wobec tego zapytajmy ją – proponuje Luna po czym zwraca się słodkim głosem do mojej przeznaczonej – Chcesz zostać ze swoją rodziną czy iść z tym obcym mężczyzną?
Cassandra zerka na nas wystraszona. Nawet gdyby odmówiła mam prawo zabrać ją siłą. Jej stado może jej bronić, ale jestem gotowy zaryzykować. Kiedy dziewczyna stara się podjąć decyzję Luna zachęcająco wyciąga do niej rękę.
- No dalej – mówi – Wiesz co masz zrobić.
Co za babsztyl, miesza jej w głowie. Już mam kazać się jej zamknąć kiedy głos zabiera moja mate.
- Idę z nim – oznajmia
Nie powiem, jestem zaskoczony.