Jak wytresować faceta? [WERSJ...

By ShalonaBlondyna

944K 55.9K 3.9K

Drogie czytelniczki, Czy Wasi mężowie doprowadzają Was do szaleństwa? Nie wiecie, czym to jest spowodowane? ... More

Rozpoczęcie. [EDIT]
#1
#2
#3
#4
#5
#6
#7
#8
#9
#10
#11
#12
Prolog (?)
#13
#14
#15
#16
#17
#18
#19
#20
#21
#22
#23
#24
#25
LA... słońce, palmy i kokosy
#26
#27
Rozdział
#28.
Nagroda ♧
#29
usuwam?
#30
#31
#32
#33
#34
#35
bardzo ważne
#36
#37
#39
przepraszam
pytanie za 100 punktów!
Prolog
Nigdy nieopublikowany prolog
Back again!
#40
#41
warto przeczytać :D
#42
#43
Konkurs + inne takie
#44 [+16]
Informacja
#45
#46
#47
"Konkurs" Okładka
#48
#49
Akcja świąteczna
#50
#51
#52
Epilog
#53+
WYDANIE JWF

#38

13.4K 1.1K 55
By ShalonaBlondyna

H O L L Y

Spojrzałam przestraszona na telefon, który spadł na podłogę, gdy jakiś pies podbiegł do moich nóg. Zaczęłam głośno oddychać, próbując złapać głębszy oddech. Byłam wystraszona na śmierć przez małe zwierzę. Prychnęłam pod nosem i ukucnęłam na kolanach, dotykając miękkiego futra psa. Gdy wzięłam jeden głębszy wdech, poczułam, że mój nos zaczyna mnie strasznie piec. Kichnęłam kilka razy, zasłaniając usta swoją ręką.

Głupia alergia znowu się odezwała.

- Przepraszam, Holly - do salonu wbiegła zdyszana Lola. Uśmiechnęłam się w jej stronę, znowu kichając. Wstałam na równe nogi, kierując się w stronę blondynki.

- Nic się nie stało. Wezmę tabletkę i po kłopocie - łapię jej ramię, próbując ją uspokoić. Wygląda, jakby właśnie zobaczyła ducha. Nie powinna się teraz tak mocno stresować, ponieważ niedługo będę ją miała na sumieniu.

- Nie chciałam, żeby Lilo uciekł z mojego gabinetu - rumieni się, przez co oddycham z ulgą, gdy nie słyszę w jej głosie żadnej smutnej tonacji. Sięgam ręką po moją torebkę i szybko wyjmuję z niej tabletki na alergię. Lola prowadzi mnie do kuchni i nalewa do szklanki wodę mineralną, po czym podaje mi ją.

- Nie wiedziałam, że masz psa - odzywam się w pewnej chwili, gdy czuję, że mój nos wraca do siebie. Jeszcze chwila i udusiłabym się.

- Tak jakoś wyszło - kwasi swoją minę, siadając na krześle po drugie stronie lady. - Mama Nialla jest chora, przez co panuje u nich kwarantanna, więc musieliśmy go zabrać ze sobą, aby nie zachorował.

- Czy to dziwne, że ich pies ma podobne imię do ciebie? - śmieję się, próbując rozluźnić atmosferę pomiędzy nami. Gdy widzę, że blondynka uśmiecha się w moją stronę radośnie, czuję, że cała zła aura spłynęła z nas równocześnie.

- Nie sądzę. Zadzwonisz do Nialla i spytasz się, jak długo zejdzie im ta narada? Mój telefon padł mi jakąś godzinę temu - od razu uśmiech schodzi z mojej twarzy, gdy orientuję się, że mój telefon nadal leży na podłodze w salonie. Przecieram prawe oko i wstaję od stołu, pokazując ręką, aby Lola szła przy moim boku.

Z daleka widzę odbijającą się srebrną obudowę mojego telefonu, przez co czuję nieprzyjemne dreszcze w dole mojego kręgosłupa.

W myślach błagam, aby nic mu się nie stało.

Kucam przy urządzeniu i biorę je do ręki, odwracając ekran w swoją stronę. Syczę przez moment, gdy widzę, jak cały telefon jest roztrzaskany. Przez chwilę pragnę zacząć płakać, jednak wiem, że żadne z moich czynów nie przywróci mojej komórki z powrotem. Siadam na pobliskim fotelu i kładę telefon na ławę, chowając twarz za kurtyną włosów. Zamykam oczy i liczę do dziesięciu, aby nerwy chociaż trochę ze mnie zeszły.

- To moja wina. Tak bardzo cię przepraszam - słyszę nad sobą Lolę, której głos strasznie się załamuje. Spoglądam w jej stronę i zauważam, że jej twarz jest już cała czerwona, a kilka łez spływa po jej policzkach.

- Nic się nie stało. To nic, i tak miałam go niedługo zmieniać - próbuję jakoś pocieszyć blondynkę, wymyślając kłamstwa, które na chwilę dadzą jej spokój wewnętrzny.

O dziwo, wszystkie funkcje telefonu działają tak jak powinny, przez co włączam spis kontaktów i wybieram numer Harry'ego. Przez chwilę mój telefon trochę wariuję, przez co numer mojego męża wybiera się jeszcze kilka razy z rzędu. Przełykam ślinę i zachowuję spokój. Spoglądam na Lolę, która stoi niedaleko mnie.

Po kilku minutach Harry do mnie odzwania, jednak ja nie mogę odebrać. Ten telefon nadaje się jedynie na złom.

Wyszukuję ikonkę z listem i tworzę nową wiadomość tekstową. Mam nadzieję, że wszystkie litery są ze sobą zgodne, ponieważ nie widzę nic z powodu rozkruszonej szybki na środku ekranu. Wysyłam sms'a i modlę się, żeby pomimo wszystko doszedł do mojego męża.

Patrzę z powrotem na moją przyjaciółkę, która nadal wygląda na trochę obłąkaną.

Podchodzę do Loli i ścieram jej łzy z twarzy, po czym biorę ją w ramiona, aby się uspokoiła.

- Przez ciążę jestem straszną beksą - wyżala się, jednak uważam, że to lepszy sposób, niż wstrzymywanie wszystkich emocji w sobie. Trzymając ją blisko siebie, siadam na kanapie i próbuję słuchać jej zażaleń. - Widzę, że Niallowi przeszkadza moja ciągła zmiana nastrojów. Czasami mam takie myśli, że on nie chce, abyśmy mieli to dziecko.

- Nie myśl tak, na pewno cieszy się z tego, że będziecie mieli małego Horanka - uśmiecham się na wyobrażenie mniejszej wersji ich dwójki. Już nie mogę się doczekać, aż zacznę przychodzić do nich z wizytą i bawiła się z małym bobasem.

- Może masz rację. Mówiłam ci, że jestem strasznie impulsywna - słyszę, że ziewa, przez co od razu czuję się bardziej senna niż chwilę temu. Kładę głowę na bardzo wygodnej poduszce za mną, przez co tracę szybko orientację, kiedy zasypiam ze zmęczenia.

_____________

Czuję, że ktoś lekko szarpie mnie w prawe ramię. Powoli otwieram oczy, przyzwyczajając się do zapalnego światła po środku salonu. Przecieram oczy obiema rękoma i spoglądam w stronę źródła mojego obudzenia.

- Dzięki za przypilnowanie Loli - słyszę nad sobą ciche słowa Nialla. Gdy mój wzrok jest już bardziej zdatny do użytku, rozglądam się wokół siebie, zauważając brak mojej przyjaciółki.

- Nie ma sprawy - w moim głosie wyczuwalna jest chrypa, przez co strasznie suszy mnie w gardle. Wyciągam rękę ku górze, rozciągając swoje mięśnie. Czuję się cała obolała przez niewygodną pozę, którą wybrałam do spania. - Gdzie ona jest?

Pokazuję ręką na zwinięty koc w drugim rogu sofy, nadal przypatrując się uważnie sylwetce Horana. Wygląda na strasznie spiętego, jednak mam nadzieję, że to nie z mojego powodu.

- Zaniosłem ją do góry jakieś dwie minuty temu - wytłumaczył mi, kładąc na kanapę wszystkie poduszki, które spadły podczas naszej drzemki. Spoglądam w stronę okna, za którym właśnie zachodzi słońce. Wstaję szybko i podchodzę do stołu, gdzie leżał mój rozwalony telefon. Chowam go do mojej torebki, po czym zakładam ją na ramię. - Chcesz, żebym cię odwiózł?

Patrzę ukradkiem na Nialla, który stoi na środku pokoju z włożonymi rękoma w kieszenie spodni. Kręcę głową, uśmiechając się leniwie i kieruję się w stronę korytarza.

Szybko ubieram na siebie płaszcz oraz buty. Biorę swoje kluczyki ze szklanej tacki i otwieram frontowe drzwi do domu.

- Powodzenia - niepewny głos Horana wzbudza we mnie dziwne emocje.

Co stało się na tym spotkaniu, że nawet Niall tak dziwnie się zachowuje?

- Do zobaczenia - zamykam za sobą i kieruję się w stronę zaparkowanego auta bardzo zdenerwowana.

H A R R Y

Chodzę w kółko po środku korytarza, próbując opanować swoje nerwy. Łapię się za szyję, mocno ciągnąc za swoje włosy. Nie potrafię opanować swoich nerwów, gdy wszystko zaczyna spadać mi na głowę. Wolałem, żeby te emocje zaczynały opadać, jednak nic nie potrafi sprawić, abym chociaż na chwilę poczuł się odległy od tej sprawy.

W pewnym momencie słyszę dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. Wytężam wzrok i spoglądam na postać, która wchodzi do domu.

- Przepraszam za spóźnienie, ale przysnęłam - słyszę głos Holly. Wzdycham z ulgą, jednak od razu przypominam sobie, że przecież ona piła.

Podchodzę do niej zdecydowanym krokiem i biorę od niej płaszcz, szukając woni jakiegoś alkoholu.

- Dobrze się czujesz? - dotyka mojego ramienia, co trochę mnie irytuję, ponieważ ja powinienem to powiedzieć. Rzucam płaszcz na drewniane krzesło i łapię Holly za oba jej barki. Patrzę uważnie w jej oczy, jednak nie zauważam, żeby miała przyćmiony wzrok.

- Ile wypiłaś? - mówię wprost, szukając jakichś oznak. Zamiast tego dostaję od niej z plaskacza.

Zaciskam wargi, gdy mój prawy policzek zaczyna szczypać.

- Nie piłam alkoholu. Powaliło cię do reszty? - Holly zaczyna krzyczeć, przez co jej gniew trochę się opada na sile. Muszę przyznać, że jej cios lekko zawrócił mi w głowie.

- Nie powaliło. Po prostu się o ciebie martwię - walczę ze sobą, aby nie podnosić głosu. Nie chcę jeszcze większej kłótni. Nie mam na to siły.

- Twoje martwienie o moją osobę robi się chore. Byłam u mojej przyjaciółki, która jest w ciąży i na pewno pierwszą rzeczą, którą robiłyśmy, to chlanie wódki - marszczę brwi na słowa Holly.

Od kiedy Lola jest w ciąży?

Burczę pod nosem, zaczynając łączyć fakty.

Niall na pewno nie będzie się chciał przeprowadzać do Bostonu, skoro jego żona jest w ciąży. Nie chciałem niszczyć ich życia, jednak nie wierzyłem, że jedynym wyjściem z tej sytuacji jest nasza przeprowadzka.

- Mowę ci odebrało? - Holly podchodzi bliżej mnie i przypatruje się moim oczom. Patrzę na nią z dołu i myślę nad tym, jak zareaguje na moją wiadomość.

- Chyba musimy się przeprowadzić do Bostonu - wypalam na jednym wdechu, patrząc na reakcję żony. Widzę, że łzy zaczynają zbierać się w jej oczach. Czuję, jak zaczyna okładać moją klatkę piersiową swoimi małymi pięściami. Pozwalam jej na to, ponieważ wiem, jak się czuje.

- Przecież mamy tutaj tylu przyjaciół. Tutaj jest moje wydawnictwo i twój hotel, co zamierzasz z tym zrobić? - szloch przejmuje ją całą, przez co daję jej chwilę na uspokojenie.

- W Bostonie czeka na mnie nowy hotel. Mam postawić go na nogi, aby zaczął w końcu zarabiać pieniądze - mówię w skrócie to, co usłyszałem od ojca jakieś kilka godzin temu.

- A co ze mną? Nie obchodzi cię to, że ja też mam pracę? A Niall? Od teraz ma pracować sam? - Wiem, że moja żona ma rację, jednak jestem w tym momencie bezsilny.

- To nie zależy ode mnie i przecież możesz znaleźć inne wydawnictwo w tamtym rejonie - mówię dość głośno, ponieważ Holly zaczyna wchodzić po schodach na górę.

Dzięki, tato.

Chcę zobaczyć, ile was jest. Dacie gwiazdkę?

+ możecie dać komentarz, jeżeli wam się podobał rozdział :P

++ możecie mnie obserwować, chociaż sama nie wiem, po co jest to obserwowanie xD

Continue Reading

You'll Also Like

61.5K 3.3K 116
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
43.7K 2K 53
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
20.6K 1.1K 42
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
11.8K 2.1K 14
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...