#32

13.8K 1K 84
                                    

H A R R Y

Jak na złamanie karku biegnę przez cały hol hotelu. Po drodzę wymijam kilka klientów na recepcji, którzy nie wyglądają na zadowolonych, jednak jedyne, o czym teraz myślę, to szybkie dotarcie do swojego gabinetu.

Wciskam guzik przywołujący windę i niecierpliwie czekam na otwarcie się metalowych drzwi. Stukam butem o marmurową podłogę, przez co głuche dźwięki odbijają się od moich uszu.

Po dotarciu na odpowiednie piętro budynku, szybko zahaczałam jeszcze o pokój Horana, jednak nie znajduję go w środku. Zdenerwowany odchodzę w stronę swojego gabinetu, witając się jedynie skinieniem głowy z pozostałymi pracownikami obsługi. W końcu wchodzę do środka swojego królestwa i kładę skórzaną walizkę na biurku, po kolei wyjmując z niej wszystkie potrzebne rzeczy. Uruchamiam szybko laptopa i podłączam do niego kabel USB wraz z telefonem.

Jestem wielkim idiotą, zapominając wziąć ładowarki z domu.

Po kilku sekundach wpisuję już kod PIN i pierwsze co robię, to wchodzę w spis nieodebranych połączeń, zapisując na kartce, do kogo muszę później oddzwonić. Odczytuję przy okazji kilka sms'ów, dowiadując się, że Niall bierze sobie dzisiaj wolne.

Kładę łokcie na blacie i patrzę na plik papieru, które leżą przy moim boku.

- Nie wyrobię się z tym do jutra - mamroczę pod nosem i sięgam ręką po pierwszą z kartek.

×××

Gdy litery rozmazują się przed moimi oczami, wstaję od stołu i wychodzę z pokoju, podchodząc do najbliższego automatu z kawą. Czuję się wyczerpany, a to dopiero początek mojej dzisiejszej roboty.

Biorę plastikowy kubek do ust i dmucham, by ostudzić nieco wrzący napój. Spoglądam ukradkiem na zegar naścienny, przez co niemal prawie rozlewam na siebie kawę.

Co za udany dzień.

Szybko wypijam połowę ciepłego napoju, parząc sobie język, jednak nic nie mogę na to poradzić, ponieważ muszę już biec na spotkanie z przedstawicielami innych filii mojego ojca. Wylewam resztę kawy do pobliskiego zlewu, czując się już lekko pobudzonym.

Jak Niall mógł mnie zostawić dzisiaj samego na lodzie? Przecież wiedział, że bez niego nie dam rady opanować innych dyrektorów oddziałów. Jeszcze tego brakowało, aby oni przejęli głos na moich spotkaniach.

Gdy biegnę przez korytarz, przeklinam się w myślach. Gdyby nie Holly, wyspałbym się do pracy i uniknął kilku godzin nadrabiania papierów. Ostatnio wszystkie złe rzeczy, które mi się przytrafiają, są po części wywołane przez moją żonę, jednak nie mogę na to poradzić, że, za nic w świecie, nie oskarżyłbym jej o niszczenie swojego życia.

Pięć lat temu podjąłem ryzyko dzielenia z nią swojego życia. Wiedziałem, co to za sobą niesie, ponieważ Holly zawsze sprowadzała na siebie kłopoty, jednak nadal w to brnąłem. Za bardzo ją kochałem, by poprzestać na samej przyjaźni. Zawsze o nią walczyłem, dlatego wyrosłem na takiego człowieka.

- Dzień dobry wszystkim - otwieram drzwi od sali konferencyjnej i zauważam kilkunastu mężczyzn ubranych w garnitury. Poprawiam swój krawat i daję sobie mentalnego kopa w dupę.

Nie dam się im pożreć. Pokażę im, że młody Styles został wybrany na dyrektora nie tylko z pobudek rodzinnych. Po prostu nadawałem się do tego i z każdym dniem staję się coraz lepszy.

- Możecie już usiąść - kiwam lekko głową i zajmuję swoje miejsce w samym środku obrady. Kładę ręce na stole i spokojnie patrzę po twarzach wszystkich zebranych.

Pokażę im, kto tu rządzi.

H O L L Y

Usiadłam w kącie najpiękniejszej kawiarni, jaką kiedykolwiek widziałam. Cały lokal był wyposażony w ciemne, drewniane blaty. Wszędzie było czuć zapach świeżych kwiatów, a kanapy wyglądały na bardzo wygodne.

Przypomniały mi się od razu czasy, gdy wstawiałam swoje pierwsze posty na mojego bloga. Często wychodziłam wtedy z domu wkurzona na Harry'ego i jedynym wyjściem, by złe emocje ze mnie wyszły, było pisanie krótkich notatek o ówczesnych sytuacjach. Zawsze trafiłam do miejsc takich jak te. Oaz spokoju.

Dzięki temu doświadczeniu nauczyłam się chociaż trochę podchodzić do życia z dystansem. Przy okazji spełniałam swoje pasje, pokazując się w internecie. Kochałam pisać, dlatego tak bardzo mnie to uspokajało.

- Holly - czuję na swoim ramieniu zimny dotyk dłoni mojej matki. Potrząsam głową i wracam myślami do chwili obecnej. Uśmiecham się lekko, by nie udało jej się zobaczyć mojego chwilowego zatracenia.

- Mogłabyś powtórzyć? - uprzejmie się odzywam, biorąc do rąk kartę dań. Spuszczam wzrok na kartki papieru, nie dając spojrzeć w swoje oczy. Podobno dało się z nich wyczytać wszystko.

- Najpierw coś zamówimy, a potem opowiesz mi coś o swojej pracy - słyszę radosny śmiech mojej mamy, przez co poranna kawa cofa mi się do przełyku. Czuję nieprzyjemny posmak w gardlę i zimny dreszcz przebiegający przez moje plecy. Zaczynam się trochę denerwować, przez co gorąco dotyka moich policzków. - Nie musisz się tak stresować, już wszystko wiem.

Zdziwiona spoglądam z nad rzęs i chwilę nie dowierzam jej słowom. Zaczynam niespokojnie oddychać, przez co słyszę bicie swojego serca aż w uszach. Zaczynam wachlować się kartą, ale to nie daje mi poczucia jakiejkolwiek ulgi.

- Ale jak to? - zasycha mi w gardle, przez co mój głos nieco skrzeczy. Nie przejmuję się tym zbytnio, ponieważ kolejna próba wypowiedzenia chociażby jednej sylaby, skończyłaby się fiaskiem.

- Wiedziałam, że znam skądś nazwisko twojego szefa - rodzicielka odpowiada podekscytowana i pochyla się nad stolikiem, łapiąc moje ręce w swoim żelaznym uścisku.

Pragnę zwymiotować, jednak otaczający nas ludzie trochę powstrzymują mnie przed obniżeniem swojego żołądka.

- Wygooglowałam tego Jasona i okazało się, że trafiłam w samą dziesiątkę. Nie wiedziałam, że będziesz pracować w najlepszym wydawnictwie w kraju. Jestem z ciebie taka dumna, kochanie - w jednej chwili moje ciało się rozluźnia. Nie wiem dlaczego, ale cieszę się, że mama nie rozmyślała nad inną opcją.

Moje alternatywne ego, które istnieje w komputerze, trochę odrasta ode mnie samej.

- Nie chciałam cię martwić - ciągnę kłamstwo, które powstało wraz z pozwoleniem uwierzenia mojej mamie w pracę, którą wykonuję.

Nagle czuję się, że to co robię, wcale nie wyjdzie nikomu na dobre. Gdy próbuję wyprowadzić moją mamę z błędu i oficjalnie przyznać się do mojej planowanej książki, jej słowa roztrzaskują moje serce na milion kawałków.

- Dzięki Bogu nie zaprzeczyłaś, już myślałam, że próbujesz wydać jakąś durną książkę - śmieje się głośno, a ja czuję, że tracę cząstkę swojej własnej osobowości.

Odwagę.

Zrobicie mi przyjemność i napiszecie coś więcej niż tylko "kiedy next?" Znowu nastały czasy braku weny, więc pewnie niektórzy wiedzą, jak to jest :/

Teraz wszystko wydaje mi się nie warte publikowania.

Jak wytresować faceta? [WERSJA WATTPAD]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz