#7

17.7K 1.2K 58
                                    

Odłożyłam słuchawkę i chwilę wpatrywałam się w nią z ciekawością. Jeden telefon, a potrafi załatwić wiele komplikujących się spraw. Odruchowo zerknęłam na zegarek, który wskazywał godzinę 19:34. Zauważyłam, że Lola stoi w przejściu, zamiast siedzieć koło mnie na kanapie.

- Coś nie tak? - zapytałam z pewną obawą. Nie wiedziałam, jaki jest jej stosunek do zaistniałej rozmowy z przed kilku minut. Nawet ja nie przetworzyłam tej informacji w głowie, by zrozumieć, jak wielki krok w przód uczyniłam w moim życiu. Przyjemne dreszcze rozeszły się wzdłuż mojego kręgosłupa, gdy uświadomiłam sobie, że niedługo zacznę pracę nad książką.

W końcu będę miała co robić.

- Nie chcę zostawać. Niedługo wróci Harry, a wy musicie porozmawiać na osobności - wyczułam w jej głosie troskę i powagę. Wiedziałam, że powrót mojego męża z pracy był nieuniknioną częścią dzisiejszego dnia. Nie miałam ochoty na kłótnie, a co najważniejsze nie miałam siły się z nim użerać. Potrzebowałam osoby, która powie mi, że decyzje, które są przeze mnie podejmowane, będą właściwe. Nie winiłam nikogo za brak wsparcia. Po prostu czasem wydawało mi się, że jestem samotna wśród ludzi.

- Odprowadzę Cię do drzwi - uśmiechnęłam się do niej łagodnie i podeszłam w jej kierunku. Razem wyszłyśmy na korytarz i szybko udałyśmy się w stronę drzwi wejściowych.

Chwilę później zdejmowałam już płaszczyk mojej przyjaciółki z wieszaka. Podając jej ubranie, zatrzymała moją rękę i spojrzała mi w oczy pokrzepiająco. Wiedziała, że mój wieczór będzie beznadziejny.

Otworzyłam drzwi w tym samym momencie, kiedy Harry trzymał wysoko rękę z plikiem kluczy. Nie zamierzał dzwonić. Wydawało mi się, że wiedział w jakim jestem nastroju, dlatego próbował mnie unikać.

Mądre zagranie.

Wypuściłam Lolę, nie zwracając uwagi na Harry'ego, pomachałam jej, gdy wchodziła do samochodu. Kiedy wyjechała z naszego parkingu, pociagnęłam szybko za klamkę, by wejść do środka. Chłopak zdjął już buty i kurtkę. Przełknęłam głośno ślinę, gdy usłyszałam, jak włącza telewizor w salonie. Wcale nie zamierzał mnie przeprosić. Nagle cała złość spłynęła na mnie niczym piorun z jasnego nieba.

Potrzebowałam uczucia wściekłości. Wiedziałam, że jego zachowanie musi zostać ukarane. Zaciśnęłam pięści i przestąpiłam z nogi na nogę. Wzięłam głęboki wdech. Musiałam chwilę pomyśleć. Nie mogłam działać gwałtownie z powodu mojej kobiecej natury.

Wiedziałam, co go najbardziej wkurzy, aż nie będzie mógł wytrzymać.

Milczenie jest złotem - powiadają.

Oby ta taktyka przyniosła oczekiwane rezultaty.

Siła, z jaką gniotłam swoją dłoń, zelżała. Pogratulowałam sobie w duchu za szybkie opanowanie złych emocji i zrobiłam kilka pierwszych kroków w kierunku sypialni.

Zniecierpliwionym ruchem przeszukiwałam biurko w poszukiwaniu długopisu. Gdy znalazłam upragniony przedmiot, szybko nabazgrałam jedno zdanie na małym, poszarpanym fragmencie kartki.

" Od dzisiaj spisz na kanapie. "

Musiałam wcielić mój plan w życie. Musiałam zacząć tresować swojego faceta.

Komentarze mile widziane :P
Jak Wam mija tydzień?

Jak wytresować faceta? [WERSJA WATTPAD]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz