Za rodzinę

By JBEnsom

7.4K 421 89

Akt 2 Śmierć Piętno przeszłości wychodzi na jaw. Rodzinne korzenie należy wyprostować. Śmierci w oczy spojrze... More

Zwiastun
Wstęp
1. Przekorny los
2. Nowy początek
3. Włoska przygoda
4. Restauracja nad wodą
5. Gorzkie łzy
6. Tajemnica
7. Mafia powraca
8. Poszukiwania
9. Azyl w domu
10. Zagadka rozwiązana
11. Jeden z głowy
12. Kolejny mur rozbity
13. Stare znajomości
14. Pierwszy krok
15. Ugoda
16. Kompromis
17. Rozpoczęcie szkolenia
18. Znowu nowy dom?
19. Radosne chwile
20. Wyjazd
21. Wybieg
22. Nie ma odwrotu
23. Jak z kumplem
24. Nowe wyzwania
25. Niespodzianka
26. Wstęp do nowego etapu życia
27. Miłość bez granic
28. Nie mów nikomu
29. Ślub
30. Zmiana otoczenia
31. Drogą po śladach
32. Ból miłości
33. Bez emocji
34. Rodzicielskie odwiedziny
35. Odejść do innego świata
36. Czas wytłumaczenia
37. Babski gang
38. Powtórka z rozrywki
39. Na mojej głowie
41. Zagadkowe miejsce
42. Jesteś najlepszym prezentem
43. Wy jesteście dla mnie najważniejsi
44. Wszyscy razem
45. Chyba nie wiesz, z kim zadarłeś
46. Moja władza
47. Nic nie może wiecznie trwać
48. Moralność nigdy tu nie istniała
49. Spotkanie biznesowe
50. Samotność
Zakończenie
Podziękowania

40. Ciemność i wilgoć

88 8 2
By JBEnsom

×Nina×

Z letargu wybił mnie mój bezsensowny bełkot. Otworzyłam oczy i uderzyły mnie tak mocne zawroty głowy, że nie byłam w stanie skupić się na czymkolwiek, co działo się wokół mnie. Wiedziałam jednak, że cały czas jestem w samochodzie.
- Kurwa... Trzeba jechać do magazynu i wziąć morfinę. - Usłyszałam głos towarzysza mojego oprawcy i jednoczesnego kierowcy.
- To co ty jej podałeś, że tak szybko się obudziła? - warknął drugi.
- Miałem resztkę! Uprzedzałem cię. A ty byłeś przekonany, że wsiądzie z nami dobrowolnie, więc nic cięższego nie będzie nam potrzebne...
- Nie spodziewałem się, że Simon zdąży ją tak szybko wyszkolić. Chociaż chyba nie na tyle, bo nie zorientowała się, kim jestem - zaśmiał się Conan.

Nie zamierzałam ujawniać się z tym, że dość szybko zdążyłam wrócić do żywych, więc leżałam bezwiednie i zachodziłam w głowę, kim mógł być ten mężczyzna. Na pewno mafia. Zna Simona, ma tatuaże, które przede mną ukrywał. Nie kojarzyłam w mafii jednak takiego imienia, jak Conan, ale mógł je zmyślić dokładnie tak samo, jak ja, a było to wręcz pewne. Gdybym choć w małym stopniu wiedziała, kim w tej chwili zajmował się Simon z chłopakami. Bo na pewno działo się coś wyjątkowego. Inaczej tak często Simon by z nimi nie wychodził.

Z przemyśleń wyrwała mnie cisza, która nagle zapadła w aucie. Kierowca wyłączył silnik i wysiadł z samochodu, tak samo jak jego towarzysz.
- A może tu zostaniemy? - Zamyślił się jeden, patrząc na budynek, który nawet nie miał otynkowanych pustaków.
- To zbyt oczywiste. Simon będzie szukał w miejscach, gdzie kiedyś stacjonowałem.
- Skąd będzie wiedział, że to ty? - zaśmiał się.
- Nie bój się. On już wie, ale czeka na moje kroki. - Wzruszył ramionami.
- Czyli co?
- Chodź, weźmiemy ją na wszelki wypadek. - Momentalnie zaczęłam wmawiać sobie, że jestem nieprzytomna.

Najlepiej, jak tylko potrafiłam, pozwoliłam swojemu ciału na bezwładność, przez co mężczyźni raczej nie zauważyli, że w pełni się przebudziłam. Położyli mnie na betonowej posadzce przy drzwiach wejściowych.
- Może chociaż weźmiemy to? - Towarzysz Conana na coś wskazywał, ale musiałam mieć zamknięte oczy, aby niczego nie podejrzewali.
- Zobacz kurwa, jacy sprytni - warknął mój oprawca i splunął gdzieś na trawę.
- Ty i Emily też takie mieliście - zaśmiał się kierowca.
- Nie wymawiaj jej imienia! - Conan podniósł głos.

Następnie zapadła cisza, a panowie zniknęli gdzieś na tyłach budynku. Otworzyłam oczy i od razu zaczęłam szybko rozglądać się dookoła. Ciemna noc, a wokół drzewa, zarośnięta drużka, na której stał samochód oraz budynek, a raczej rudera od lat przez nikogo niezamieszkała. Spojrzałam na swoje nogi, na których poczułam przeszywające zimno spowodowane przez wiatr. Dopiero teraz zauważyłam, że dresy miałam obcięte do połowy ud, a na łydkach miałam przesiąknięte od krwi bandaże. Gdyby mnie nie opatrzyli, byłabym martwa, ale im widocznie zależało na tym, abym była żywa. Przynajmniej na razie. To dawało mi nadzieję na to, że nie będą chcieli celowo zrobić mi krzywdy, czy też sprawić, że sama sobie tą krzywdę będę pragnęła sprawić.
- O! Panienka się przebudziła! - Wzdrygnęłam się na dźwięk głosu nieznanego mi mężczyzny.
Zaraz za nim pojawił się Conan z wypakowaną po brzegi torbą sportową. Zamaskowany nieznajomy ruszył prosto w moją stronę, wyciągając jednocześnie igłę ze strzykawką. Teraz przynajmniej mogłam podejrzewać, że jej zawartość stanowiła morfina.
- Poczekaj, przyda nam się. - Powstrzymał go czarnoskóry i zaczął grzebać w swoim telefonie.

W końcu chyba wybrał jakiś numer i podszedł do mnie z wymalowanym na twarzy uśmiechem.
- Masz dwadzieścia cztery godziny, żeby przyjechać po nią. Niestety muszę cię zmartwić, ponieważ już znalazłem twoją pluskwę. Za karę nie powiem ci, gdzie twoja żona w tej chwili przebywa. Jeśli nie znajdziesz jej na czas, po prostu ją zabiję. A jeśli przyjedziesz na czas, zabiję ją, a potem ciebie. Do zobaczenia. - Bez chwili zawahania wypowiadał te słowa do telefonu, w tym samym momencie patrząc mi prosto w oczy.

Na koniec, z całej siły kopnął mnie w postrzeloną łydkę, przez co wydałam z siebie głośny krzyk pełen bólu. Z moich oczu zaczęły lecieć pojedyncze łzy. Conan rozłączył się najprawdopodobniej z Simonem. Schował telefon do kieszeni i podszedł do mnie. Chwycił mnie za nadgarstki. Było to tak mocne szarpnięcie, że musiałam przechylić się na prawy bok, przez co jęknęłam. Zerwał z mojej dłoni obrączkę, chwycił ją w dwa palce i spojrzał na mnie przez kółko.
- Widzisz to? - zapytał, wskazując na malutką diodę we wnętrzu pierścionka, umiejscowioną zaraz obok grawera.

Nie odzywałam się, po prostu wpatrywałam się w czerwone światełko, którego blask widoczny był tylko, gdy dookoła było całkowicie ciemno. Oczywiście, że wiedziałam. Zwłaszcza, że nie był to jedyny GPS, który przy sobie posiadałam, czego oni nie musieli wiedzieć.
Mężczyzna bacznie mi się przyglądał. Na koniec uśmiechnął się szeroko i wyrzucił moją obrączkę gdzieś w krzaki.
- Myślę, że ona nam się już nie przyda - wyszeptał mi do ucha, a następnie jego kolega podszedł do mnie i wbił mi igłę w skórę nad obojczykiem.



★★★★


Obudziłam się w zupełnie innym miejscu. Było tu zimno, wilgotno i ciemno. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny, mchu i wody. Mokry kamień lśnił w blasku księżyca, który świecił prosto w szklane okno w samym rogu pomieszczenia. Nie było tu nic. Ani kawałka szkła, ani kamienia, czy sznura. Zostałam przykuta kajdanami do stalowego łańcucha wydobywającego się ze ściany. Moje nogi były całe w błocie, ale mężczyźni wymienili mi bandaże na łydkach. Nie zmieniało to jednak faktu, że pod nimi miałam dwie otwarte rany, które raczej nie planowały przestać krwawić.
Oparłam głowę o kamienną ścianę i zamknęłam na chwilę oczy. Co mogłabym zrobić? Nic. Bo nic nie byłam w stanie. Jedyne, co mogło mnie w tej chwili uratować to to, że grzecznie będę trzymała buzię na kłódkę. Reszta zrobi się za mnie. Simon na pewno wie, że w jednym z tatuaży, wraz z tuszem, miałam wstrzyknięty chip z GPS, więc ze znalezieniem tej miejscówki nie mieli zbyt wielkiego problemu.
Wszystko to układało się w jeden konkretny schemat. Jedynym puzzlem, który tu nie pasował, był sam Conan. Mężczyźni wspominali o jakiejś Emily, z którą Conan miał takie same obrączki. Co oznaczało, że miał w swoim życiu kiedyś żonę, ale jakie to miało znaczenie w obliczu całej sytuacji?
Jego groźby, czy plan działania nie przypominał ruchów ludzi od mojego ojca. Nie wyglądał on też na osobę totalnie losową dla Simona, ale w dalszym ciągu nie łączył się on dla mnie z żadnymi podejrzeniami.
- Żyjesz? - Zza drzwi usłyszałam właśnie jego głos.

Przekręcił zamek i wszedł do środka. Przez uchylone skrzydło wpadło do pomieszczenia trochę żółtego światła, które pozwoliło mi na dokładniejszy ogląd całego pokoju, w jakim się znajdowałam. Z lewej ściany wystawały trzy ostre pręty, na suficie wisiała jedna lampa z samą żarówką, bez klosza, a przy drzwiach, po lewej stronie, idealnie na wprost mnie, wisiała mała kamerka, prawdopodobnie rejestrująca wszystko to, co działo się wewnątrz pomieszczenia.
- Nie. - Westchnęłam.
- Że też masz jeszcze siłę na dowcipy - zaśmiał się i kolejny raz z całej siły kopnął mnie w ranę na łydce.

Wydałam z siebie gardłowy jęk. Z bólu nie mogłam utrzymać siedzącej pozy, więc przechyliłam się na lewy bok i uderzyłam policzkiem o mokre kamienie. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w pojedyncze krople skapujące z sufitu na podłogę.
- Myślisz, że Simon cię znajdzie? - zapytał, jak gdyby nigdy nic.

Milczałam. Nie miałam siły już na nic. Bardziej zaczęłabym się zastanawiać, czy on w ogóle będzie chciał mnie szukać...
- Rozmawiaj ze mną - wysyczał, zanim się obejrzałam, wbijając mi w szyję sztylet.

Dopiero gdy poczułam na niej ostry ból, a na kamieniu z wodą zaczęła mieszać się moja krew, przemogłam się.
- Nie wiem - odezwałam się wręcz żałosnym głosem.

Ale może on właśnie tego chciał. Może powinnam udawać bezbronną i przeraźliwie bojącą się. Może właśnie to go kręci.
- Wiesz, kim jestem? - Odsunął ode mnie ostrze i wytarł z niego krew, we własny rękaw.
- Nie.

Podniósł na mnie wzrok. Przekręcił lekko głowę i uśmiechnął się chytrze.
- Sara też tak wyglądała, chwilę przed śmiercią. - Otworzyłam szerzej oczy, co dostarczyło mu jeszcze większej satysfakcji.

Zaczął z szerokim uśmiechem kiwać głową twierdząco, nie odrywając wzroku od moich oczu i ruszając tylko ustami. Bezdźwięcznie powtarzał "tak". Bo to nie był Conan, tylko Connor. Jak mogłam go nie poznać? Przecież widziałam jego zdjęcia, a praktycznie wcale się nie zmienił. Ostatni zabójca rodziców Simona. Teraz zaczęłam bać się go naprawdę.
- Wiedziałaś, że wrócę, więc czemu jesteś zdziwiona? - zapytał, podkładając pod mój policzek bok noża, przez co, wkładając w to mnóstwo sił, z powrotem wróciłam do pozycji siedzącej.
- Nie spodziewałam się... - wybełkotałam, widząc, że mężczyzna zbliża do mojej twarzy swoją twarz.

Podłożył nóż pod moją brodę, przez co mimowolnie spojrzałam w jego oczy.
Zanim się zorientowałam, poczułam na swoim policzku jego delikatny pocałunek. Wciągnęłam głośno powietrze, na co przerwał dalsze pocałunki i złożył kolejny na moim prawym uchu.
- Simon zabił Paula, ty zabiłaś Jacoba, prawda? - wyszeptał mi do ucha.
- Tak. - Głos drżał mi tak bardzo, że sama nie rozumiałam, co mówię.

Fakt, że miałam dwie niesprawne nogi, brak nawet głupiego scyzoryka, a moim oprawcą był sam Connor, sprawiał, że znowu przypomniało mi się uczucie, jakie na co dzień towarzyszyło mi, kiedy dowiedziałam się o tym, że w Malibu pojawił się Victor, czyli współpracownik Maskowicza, który trudził się śledzeniem właśnie mnie.
- Opowiem ci pewną historię. - Uśmiechnął się, wstał z przykuca i podszedł do małego okienka, przez które wpadało jedyne światło do celi. - To działo się dawno temu. Jeszcze nie znałaś Maski. Niedawno po tym, jak zabiliśmy Petera. Simon stał się wtedy bezwzględnym szczylem. Nawet nas to trochę przerażało. Nie spodziewaliśmy się, że w tak młodym chłopcu może być tyle siły i nienawiści. Nie atakował nas. Nie nie. Atakował osoby dla nas bardzo ważne. Najpierw zabił matkę i ojca Paula. Potem wynajął płatnego mordercę, który zabił dwuletnią córkę Jacoba. A potem... Zabił moją żonę. Emily. Była w ciąży... - Zacisnął pięści tak mocno, że widziałam, jak zbielały mu knykcie.
- W zemście. - Wypaliłam nagle, nie myśląc nad tym wcześniej.
- No tak. Nie spodziewam się, że mnie zrozumiesz. W końcu sama planujesz zabić własnego ojca - zaśmiał się, na co spoważniałam.
- Nie planuję. - Zaczęłam zaprzeczać.
- To dlaczego nie odwołałaś płatnego mordercy? - Odwrócił się w moją stronę.
- Bo się nie da. Albo wykonuje zlecenie, albo przyjmuje nadpłatę. - Nie mogłam zrozumieć, po co się przed nim tłumaczyłam.

Parsknął śmiechem, podszedł do mnie i znowu ukucnął.
- Po stracie żony, na mojej drodze pojawiła się piękna blondynka o imieniu Grace. Zabiłem ją. Możesz zapytać się Victora, kim była. Zabiłem też kochankę Petera, która urodziła mu Judy. Kochankę, tak. Bo zdradzał Sarę jeszcze za życia. Zarówno z nią, jak i z twoją matką. Dobrze, że zdążyliśmy zabić Petera, bo inaczej może teraz dowiedziałabyś się, że Simon jest twoim przyrodnim bratem - wybuchł śmiechem.

Otworzyłam szeroko oczy i odsunęłam swoją głowę, tak, aby nie czuć na policzkach oddechu mojego oprawcy.
- Rozumiem, że teraz ty planujesz zrobić to samo ze mną? - Spojrzałam w jego czarne oczy.
- Pomszczę Emily, Paula i nasze rodziny. Jacob jeszcze zdąży wam podziękować za to całe piekło, jakie mu zgotowaliście - zaśmiał się i jednym ruchem wbił mi nóż pod żebra.

Zachłysnęłam się powietrzem i opadłam na ziemię. Przed oczami zobaczyłam mgłę. Wpatrywałam się nieczule w przestrzeń, kątem oka widząc Connora, który wstał i powolnym krokiem udał się do drzwi. Zanim za nimi zniknął, stanął na chwilę, a światło padające z pomieszczeń do środka celi idealnie padało na jego twarz, dzięki czemu zobaczyłam na niej beztroski uśmiech.
- A teraz poczekamy na Simona. - Zostałam sama z nożem wbitym w bok, dwoma postrzelonymi nogami i psychiką zrytą do granic możliwości.

Zapewne było już po północy. To miał być ten magiczny dzień, który też już dawno przestałam planować. Bo dzisiaj były urodziny Simona.

Continue Reading

You'll Also Like

14.4K 1.5K 37
Kenza Torres zostaje porzucona w dniu własnego ślubu, kilka minut przed ceremonią... Po latach od tego wydarzenia, były narzeczony wkracza ponownie d...
5.5K 127 3
Annie jako piętnastolatka została skrzywdzona przez szefa swojego ojca, co zmusiło ją i jej rodzinę do ucieczki z miasta. Teraz, po pierwszym roku st...
20K 1.9K 30
Drako od zawsze uważał, że każdy zasługuje na drugą szansę, zwłaszcza że sam niejedną otrzymał. Teraz zaczyna nowy rozdział w swoim życiu, po tym, ja...
2.3M 99.3K 79
ONA- Emily . młoda, wygadana, twardo stąpająca po ziemi. ON- Nick- pewny siebie, bogaty.Połączy ich uczucie, którego nie wiedzieli , że potrzebują...