Jak szukać miłości - to we Wł...

By Frenzel_Stefanie

13.5K 580 477

Książkę pisze w wieku 15 lat. Początkowe rozdziały są nudne, ale im dalej tym lepiej. Opis ☟︎︎︎☟︎︎︎☟︎︎︎ Carr... More

❀𝑷𝑹𝑶𝑳𝑶𝑮❀
BOHATEROWIE
★rozdział I★
✰rozdział II✰
✯rozdział III✯
☆rozdział IV☆
✩rozdział V✩
✵rozdział VI✵
༆rozdział VII ༆
༄rozdział VIII༄
߷rozdział IX߷
𖦹rozdział X𖦹
☢︎︎rozdział XI☢︎︎
᯽rozdział XII᯽
✫rozdział XIII✫
۞rozdział XIV۞
𖣔rozdział XV𖣔
⍟rozdział XVI⍟
𖣘rozdział XVII𖣘
☦︎rozdział XVIII☦︎
❀rozdział XIX❀
❄︎rozdział XX❄︎
᯾rozdział XXII᯾
✪rozdział XXIII✪
⁂rozdział XXIV⁂
𑁍rozdział XXV𑁍
᪥rozdział XXVI᪥
𖧷rozdział XXVII𖧷
★rozdział XXVIII★
✰rozdział XXIX✰
✯rozdział XXX✯
☆rozdział XXXI☆
✩rozdział XXXII✩
✵rozdział XXXIII✵
༆rozdział XXXIV༆
༄rozdział XXXV༄
♕︎EPILOG♕︎
♡︎♥︎𝑃𝑜𝑑𝑧𝑖𝑒𝑘𝑜𝑤𝑎𝑛𝑖𝑎♥︎♡︎
Witajcie

❁rozdział XXI❁

275 11 38
By Frenzel_Stefanie

Mam wiadomość. Do końca zostało około 15 głównych rozdziałów + dodatkowe

<><><>

- Carrie! Wiesz że cię kocham? - zaczął Nevan wchodząc do mojego pokoju

- Czego chcesz muszę się spakować?

- Daj mi się spakować za ciebie. Znam cię i weźmiesz same spodnie, a słyszałem co nieco o jego pla...

- Dobra.

- Bez żadnych "ale"? Tak poprostu dobra. - wyrzucił ręce

- Ale masz być cicho, bo idę spać. A i bym zapomniała. Spakuj mi strój na jazdę konna.

- Stara Carrie powraca?!

- Dokładnie. Spróbować możesz powiedzieć komuś, że jeździłam w zawodach, a urwę co męskość.

- Spokojnie. - podnosi rese w gescie kapitulacji - Jeszcze co tylko broni brakuje.

- Śmiej się.

Położyłam się i slyszam tylko to.

- Okej, jadą na pięć dni. Trzy pary spodni? Nie lepiej będzie jak sam cztery. Znając życie coś pewnie wyleje lub w inny sposób zabrudzi. - no dzięki - Siedem koszulek? Nie dam dziesięć. Tak dla bezpieczeństwa. Trzy bluzy. Bielizna! Molly choć tylko. - słyszę jak przyjaciółka wchodzi - Potrzebuje najlepiej dziesięć kompletów bielizny.

- Okej.

- Dobra dwie czy trzy sukienki?

- Dwie.

- Nie ciebie sie pytałem. A i weź jakąś bez ramiączek i kusa. Trzy sukienki. Tak! Dobra kilka stroi kąpielowych. Rajstopy i skarpety. Czego brakuje.

- Powiedz co masz.

- Mam Liste

_________________________

Lista do spakowania

° t-shirt
° bluzy
° spodnie
° sukienki
° stroje kąpielowe
° rajstopy i skarpetki
° bielizna
° kurtka
° buty
° szlafrok
° piżama
° dodatki
° kosmetyki
° pielęgnacja
° lekarstwa
° elektronika

_________________________

Czemu szybciej jej nie wyjąłem? (jak coś on to czytał) Kurtkę weźmie do samolotu. Buty! Dobra te koturny są piękne, te botki i jakieś sportowe. Gotowe.

- Masz. Mogę iść?

- Tak. Dobra jeszcze buty do jazdy. Właśnie strój dam dwa i nam nadzieję że powiesz Gabrielowi, bo on też ma w planach jeździć. - co?! To będzie ciekawe jak się spotkamy - szlafrok ten bardzo kusy. Oby mieli apartament razem. Dolan... Zrób tak żeby Carrie i Gabriel byli razem w pokoju... No przecież oni muszą być razem i teraz... Jak to cię prosił o to samo. Moja krew... To jak będzie?... Dzięki wielkie. Dobra to jest załatwione teraz reszta. Piżamy? Ta czerwona i butelkowa zieleń. - znowu gdzieś dzwoni - Hejka... Jakie kolory lubisz?... O to dobrze myślałem. Dzięki... A bo pakuję księżniczkę i ci coś napisze... No nara.

Później już nic nie słyszałam, bo zasnęłam. Obudziła mnie rozmowa.

- No zaraz musimy lecieć.

- To ja obudź.

- Kto mówi o pobudce. Zaniosę ją. Lekka jest.

Znowu mnie porwał Morfeusz. Poczułam silne ręce. Coś mówił o walizce i poczułam że schodzimy. Bałam ze spadnę, więc wtuliłam się w niego mocniej.

- Nie bój się. Nie upuszczę cię. - poczułam jego usta na czole - Za bardzo mi na tobie zależy. - to wyszeptał

Obudziłam się na czymś miękkim. Otorzulam oczy i zobaczyłam mała sypialnie.

- Świetnie. Nie obudził mnie. Co sobie inni o mnie myślą? Kolejna kobieta na jedną noc?

- Nigdy nie miałem takich kobiet. No chyba że chodzi nam o związki przed Sofii. - wystraszyłam się gdy usłyszałam głos Gabriela.

- Nie strasz tak.

- Za godzinę będziemy w Irlandii. Jak się spało?

- Dobrze. Muszę przyznać wygodne łóżko.

- Na pewno wszystko w porządku? Biada jesteś. Mattia!

- Tak szefie?

- Sprawdź stan zdrowia. Luca? Samochody podstawione będą?

- Tak.

- Dobrze.

- Ci się dzieje? Wszystko w porządku?

- Kiedy ostatni raz pani uprawiała stosunek seksualny? - wtedy do pokoju siada Luca i Marco

- No Carr. Kiedy?

- Spałeś z nią?! - wydarl sie na brata Gabriel

- Doktorze. - szepnęłam mu na ucho - Jestem dziewica.

- Ile na pani lat?

- Osiemnaście.

- Kto panią tak chronił?

- Starszy brat, przyjaciel, inny przyjaciele. O i ochrona twojego szefa.

- Wie panienka o pracy.

- Zarówno legalnej jak i nielegalnej.

- Wygląda na zwykle zmęczenie.

Mężczyźni wyszli. A Gabriel usiadł obok.

- Nie zabijaj Navana. Jeździsz konno?

- Tak. - uduszę, pociwiartuje i rzucę do morza

- Carrie Walsh. Jedna z najlepszych i najpiękniejszych jokejek w Europie jak i na świecie. No, no konkuriwakas nawet kiedyś że mną.

- Co?!

- Nie krzycz. Kosmici jeszcze usłyszą - za śmialiśmy się - Byłem na mistrzostwach świata wtedy kiedy ty. Miałem pierwszy raz drugie miejsce.

- Wtedy miałam jedenaście lat i od tamte pory żadko jeżdżę.

- Czemu. Byłaś najlepsza.

- Nie miałam czasu. Dużo się zmieniło, ale chce wrócić do tego.

- Dlatego idziemy razem do stadniny mojego znajomego.

- Ardal Moore?

- Skąd... Ty dla niego startowałaś.

- Sherlock czy ten drugi?

- Ha ha ha

- Wyczuwam sarkazm.

- Ale wiesz, że on jest zamieszany w mój świat?

- Co?! Jak?

- Od pokoleń. Stadnina jest tylko przykrywką. No i wynajmuje ludzi twojemu ojcu i bratu. To jego drugi biznes ochrona.

- To wiem. Ma kontakty i zawsze załatwiał. A znasz Rowina i Derrego?

- Tych bliźniaków? - pokiwałam głową - Tak byli u mnie szkoleni. Pilnowali ciebie?

- Tak zawsze jeden. Kiedyś często uciekałam. Wiesz taka rozrywka. Ale później dostałam ich. Było młodzi, ale silni. Wtedy polubiłam ochronę no i jakoś wyszło, że im nie uciekałam wręcz się przyjaźniłam. Napiszesz do znajomego o poprosisz żeby przyjechali.

- Oni mają ciebie tutaj pilnować jak mnie obok nie będzie.

- Dlaczego? - podrapał się po karku

- Moi wrogowie cię zobaczyli ze mną przez ten artykuł. I jest lekkie niebezpieczeństwo.

- Dobra. Dzięki za szczerość.

Pogadaliśmy jeszcze chwilę i wylądowaliśmy.

- Witamy w Westport!

- Wujek Ardal! - tak tego mu nie powiedziałam. Jest dla mnie wujkiem i chrzestnym. Najlepszy przyjaciel mojego ojca.

- Co?! - wmurowana mafiza w ziemię. Jego braci również.

- Carrie? Czemu mi nie napisałaś, że z nim przylecisz i skąd się znacie?

- Poczekaj. Daj się uściskać chrześnicy. - kiedy go przytuliłam czułam się jeszcze bezpieczniejsza. - Tamtych dwóch odginilo wtedy tego idiotr dwa lata temu i jakoś miesiąc temu mojego "narzeczonego".

- Tego Brama?

- Tak

- Dziękuję. Dobra już wiem wszystko z internetu. Jesteście razem?

- Nie. - odpowiedział smutno Gabryś.

- A to czemu? Pasujecie do siebie.

- Dobra. Rozumiem wszyscy mnie swatają z Gabrielem. Nie no świetnie. Dajcie mi to przemyśleć. Mój koń jest gotowy?

- Chyba nie chcesz już teraz jeździć?

- Przespałam prawie cały lot.

- To do hotelu i się przebierzesz. Chłopaki jeździcie?

- Nie raz z tą smarkula przegraliśmy jak się okazuje. Wygrała z mistrzem, a teraz on się w niej zakocha... A mówił że jej nienawidzi - powiedział Marco. Oni cus kombinują a mi się to podoba.

- Marco. Od nienawiści do miłości bardzo mały krok. Jak widać to zawsze działa.

- No dobra jedziemy. Dobrze że kazałeś bracie nam spakować stroje.

- Czyli to co pisał Nevan.

- Tak to mi mówił. Stąd przypomniało mi się że dawno nie jeździłem.

W hotelu, oczywiście mojego brata, przebraliśmy się. Mój brat świetnie knuje. Mam apartament z całą trójka i w dodatku pokój obok capo (szef mafii). Przebrałam się w jeden z dwóch stroji. Składał się z specjalnych czarnych butów i spodni. Karmelowa koszula i czarna kamizelka. Do tego rękawiczki i toczek. Wszystkie moje rzeczy są w stadninie w pokoju o nazwie. Pokój Carrie w Willi Moore. Często spałam i wujka stąd własny pokój.

- Gotowa? - zapytał Luca pukając w drzwi

- Pomożesz?

- Wow. Zazdroszczę mojemu bratu i mu się nie dziwię.

- Pomóż mi zapiąć te buty. Dawno je nosiłam i się zaciely.

Luca kucnął przede mną i podniósł nogę. Drzwi były otwarte. Zapiął pierwszy i drugi. Widziałam że Pan o władca ciska gromy w stronę brata. Pojechaliśmy do stadniny.

- Gdzie tak pędzisz. Tam nie ma na to dom szefa.

Nic nie robiłam z ostrzeżeń pracownika. Wbiegłam do domu przywitałam się z ciocią i kuzynem. Pobiegłam do siebie zabrałam moje dwie skrzynie i wyszłam.

- Panie Donavan! - tak wołaj mojego kuzyna

- Co się dzieje?

- Ta kobieta wynosi coś z pańskiego domu i nie reaguje Pan. - widziałam kątem oka chłopaków. Zwijali się że śmiechu.

- Carrie. - objął mnie w tali. Mój wspólnik już tu szedł i wtedy Don powiedział to - Kuzynki czy ty coś mi kradniesz?

- Kuzynko? To państwo...

- Daj spokój. To jest najlepsza jakejka, a to rzeczy z jej pokoju. Tak ma tutaj pokój. Jeszcze coś? Muszę zająć się gośćmi.

- Nie. - oddaliła się

- Chodźmy. - Gabriel wrócił do braci - Przepraszam za ten teatrzyk. Jest bardzo zazdrosna. Zakochała się w nieodpowiednim mężczyźnie.

- Wy serio rodzina jesteście?

- Luca przyjacielu...

- Chwila wy też się znacie?

- Takie to dziwne.

- Dobra powiem to raz. To syn najlepszego przyjaciela mojego ojca. Znany się całe życie i jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo. To teraz jest Rebeca?

- Kto to?

- Moja mama, jej trenerka. Tak jest już na arenie. Idź do Magg teski za tobą. I już co czyści Ellis.

Maggie to przyjaciółka moja i Fanny. Ostatnio nie było jej w szkole. No cóż ma złamane serce. Zawsze mi pomagała z końmi i jeździła na wszystkie konkursy że mną lub zamnie. Jest świetna, moim zdaniem lepsza odemnie. Ale inni misia ze jestem najlepsza.

- Cześć magg

- Carrie! - przytuliła mnie tak że zabrakło mi powietrza

- Maggie puść ja bo ja stracimy.

- Dzięki Dovi

- Przestań!

- Nic mi nie zrobisz. Nie boję się ciebie.

- Na pewno?

- Widząc jak Gabriel chce cię zabić nic nie zrobisz.

- Dobra teraz odpuszczę. Przypominam że nadal nie jesteś nietykalna.

- Ellis. Tęskniłam. - założyłam jej owijki, nauszniki, siodło, czaprak, uzde i inne rzeczy do jazdy. - Ruszajmy. Rebeca!

- Wsiadaj i rozgrzewka. Co dzisaj gimnastyka na start?

- Oczywiście. - zapomniałam jak to wspaniałe jechać konno. I zapomniałam że jest tutaj rodzina Mancini.

- Spróbuj Stanka na rękach. Ellis marsz. Powoli. Dobrze. Koledzy może asekurac... - tak wtedy kris zrobił gwałtowyny ruch i spłoszył konia. Nie poczułam bólu. Czy ja umarłam? - Jezu dziękuję Ci dobry człowieku.

- Ellis! Pry, Pry. Nosz kurwa. - zobaczyłam ten wzrok matki kiedy przeklnie się przy stole na rodzinnym obiedzie - Przepraszam. Ellis stój nosz. Rowin! Derry! Pomocy!

- Co się dzieje?

- Ellis się spłoszyła, a ja kondycji nie mam. Pomożecie?

- Oczywiście.

I w ten sposób złapaliśmy mojego konia. Dokończyłam trening i patrzyłam jak chłopaki jeżdżą. Muszę pyzbac są w tym dobzi. Później pojechaliśmy na przejażdżkę terenowa. Oczywiście Marco musiał spaść w błoto. Luca wszystko nagrywał, bo jak się okazało jestem gwiazda na ich kanale YouTube. Prowadzą razem cała czwórka kanał i stąd tak dużo osób ich obserwuję.

-  I jak?

- Kierunek moje łóżko - wskazałam ręka w stronę willi. Nagle poczułam jak ktoś mnie łapie.

- Ja ja doprowadzę so łóżka. Faktycznie pokazała że jest lepsza, ale to ja jestem silniejszy. Jeszcze raz dziękujmy za gościnę ile mamy zapłacić? - oficjalny ton głosu Gabriela mnie przeraził. Ale i tak zasnęłam kiedy pisał czek że mną na ramieniu.

- Dziękuję i mam nadzieję że nie widzimy się ostatni raz.

- Carr! Czemu się...

- Ciszej zasnęła. - poczułam jak bierze mnie w stylu panny młodej i idzie do samochodu.

~~~~~

- POBUDKA ŚPIOCHU!!! - usłyszałam krzyk nad uchem. - DZISAJ POGRZEB NIE MOŻESZ SIĘ SPÓŹNIĆ!!! - otwarłam oczy i zobaczyłam że leżę odkryta w krótkiej piżamie. Dodatkowo podwinęła mi się na brzuch a spałam w bardzo skromniej bieliźnie. Na domiar złego obudził nie roześmiany kurwibąk, czytaj Gabriel

- Głośniej się nie da?

- Nie. Ubieraj się i jedziemy na dobre śniadanie, a potem o dziewiątej jest pogrzeb.

- Która godzina do kurwy nędzy.

- Słownictwo księżniczko. Szósta piętnaście i dwadzieścia... Cztery sekundy.

- Dziękuję za dokładność - Odpowiedziałam z sarkazmem.

Wybrałam carne eleganckie spodnie, do tego czarna koszule. Górę wsadziłam do spodni. Dobrałam jeszcze pasek z jakiegoś butkiku w Kanadzie. Biżuteria i torebka. Popatrzyłam na zegar. Za pięć siódma. Czyli umyłam się i ogarnęłam w niecałe czterdzieści minut.

Wyszłam na korytarz gdzie czekało trzech mężczyzn. Wszyscy ubrani podobnie. Czarny dwuczęściowy garnitur, czarna koszula, czerwone krawaty i czarne lakierki.

- Wyglądacie teraz jak ci ludzie vo niosą trumnę, chyba grabarze.

- My jesteśmy ochroną! - oburzyl się Luca. Oboje z bratem są jak dzieci. Jak jeden jest poważny to drugi jest bachorem. Gorzej niż baba w ciąży.

- Ta załóż jeszcze słuchawkę i okulary przeciwsłoneczne.

- Macie. - podał im mój kolega który widział moja bieliznę to co mówiłam

- Ale... Ale jak... - stałam z otwartymi ustami

- Zamknij buźkę. I idziemy.

Po dwudziestu minutach byliśmy tam gdzie kiedyś. Kuźwa oby jej nie było.

- Triona obsłuż nowych klientów!

- Ładna ta Triona. - powiedział Marco

- Spróbuj cokolwiek z nią, a dzieci mieć nie będziesz. - pogodziłam mu palcem

- Rre znowu tutaj! Co cię sprowadza? - nie Odpowiedziałam - A no tak twój dzidziuś zmarł

- Zamknij się suko. - Marco co jest

- O i kolejni do kolekcji. A ponoć miałaś chłopaka.

- Laska to jest... - zaczął Luca

- Moja dziewczyna. Gdzie jest szefowa?

- Już ja wołam. - usiedliśmy i przyszły dwie kobiety. Jedna z nich była moja babcia Devin. Co ona tu robi.

- Carrie?

- Babcia?

- To ja państwa zostawię.

- Ty stój. Pani... - szepnęłam mu na ucho "Devin" - Devin. Pani wnuczka z tego co się zorientować zdążyłem została bardzo nie miło potraktowana.

- Tirona! Rozmawialiśmy na ten temat! Carrie co co zrobiła?

- Obraziła i to nie pierwszy raz.

- Ty się pakuj. A dla was co podać. Pewnie dla myszki to co zwykle.

- Babciu tylko nie myszko... - i już miałam łzy - tak zawsze mówili do mnie dziadkowie. - ona podeszła i mnie przytuliła

- Poprosimy to co Carr, cztery razy. Ile to będzie?

- Trzydzieści Euro. Coś do picia.

- Kawa trzy razy. Mocna czarna. I taż latte karmelowe.

- Czterdzieści Euro.

- Dziękuję. - szepnęłam jak odeszła moja babcia. Popatrzyli na mnie jakby królowa Elżbieta II zobaczyli. - No co? Za kawę.

- Nie ma za co. - odpowiedział Gabriel

- To twoja babcia? - zapytał Luca. No dobra teraz podobne nie jesteśmy, ale jak miałam błąd włosy to bardzo.

- Tak. Wiem nie bardzo jesteśmy teraz podobne.

- Właśnie czemu nie farbujesz dalej?

- Marco, Marco, Marco. - pokiwałam głową - Bo chce mieć ombre. A tak naprawdę to moje włosy tak szybko rosną że bym musiała co tydzień robić odrost.

- Śniadanie podanie. Jedźcie szybko.

- No tak pogrzeb.

- Chce pani jechać z nami? - zapytał spokojnie najstarszy brat.

- A nie będzie to problem?

- Nie, oczywiście że nie. - powiedziała cała trójka.

- No dobrze.

Po zjedzeniu naszych tostów z serem i Nutella (od autorki: ja od jakiegoś czasu tak jem i to jest pyszne. I nie nie jestem w ciąży). Chłopaki domówili sobie jeszcze kanapki, bo jak to oni mówią. My jesteśmy po treningu i te mięśnie muszą mieć z czego powstać. Jak tam chcą.

Po ósmej zabraliśmy moja babcie i pojechaliśmy na cmentarz. Wszystkie osoby płakały. Po ceremonii rozpadał się deszcz. Jakby nie Rowin i Derry byłabym chora.

Tak moi ochroniarze też tam byli. Pilnowali nas. Czyli czwórki przyjezdnych z Włoch. Jako jedyni mieli parasole dla nas. Po tym jak wszyscy opuścili cmentarz, ja jeszcze poprosiłam o chwilę w samotności. Musieli zrobić swoje i zostawić przy mnie ochroniarza.

Ostatecznie się zgodziłam. Derry trzymał parasol nad nami, a ja przycupnekam przy grobie dziadka.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś że źle się czujesz? Przez to się nie pożegnałam. Proszę daj jakiś znak że jesteś i mnie słyszysz. - w tym momencie obok nas strzelił piorun - czyli mam rozumieć że jesteś. Czuwaj nademną i swoimi wnukami. Chociaż wielu nie lubię to nad każdym z nas. Wiem że nie chcesz moich łez, ale straciłam ostatniego dziadka. - chłopaki zaczęli mnie wołać - Obiecuje że zawsze jak tu będę, będę cię odwiedzać. A to będzie nasz rytuał. - pocałowałam dłoń i przyłożyłam do mokrej płyty nagrobka.

^_^

Ja sama takie coś przeżywam. I mam taki rytuał dlatego go opisuje.

^_^

Wstałam i poszłam do chłopaków. Tam przytulam się do wszystkich.

- Co powiesz na kręgle jutro? - zapytał Luca.

Pamiętaj co obiecałaś kilka lat temu dziadkowi. Że po jego śmierci będziesz się bawić tak jakby on nadal tutaj był.

- To nie taki zły pomysł. Co wy na to żeby wziąść moje rodzeństwo i kuzynów?

- Świetnie. A teraz panienka do samochodu i jedziemy na stype. - odrzekł Marco.

- Do zobaczenia. - powuedzyalam do przyjaciół i ochroniarzy w jednym.

Wstałam na tyły czarnego SUV-a i zaczęła się podróż. Ciągle się pytali co mówiłam na grobie. Nie chciałam z nimi gadać. Potrzebowałam wyciszenia. Po jakimś czasie dali sobie spokój. Dziękuję wszystkim świętym.

Po dwudziestu pięciu minutach drogi wreszcie wysiadłam z samochodu i poszłam do domu rodzinnego.

Od razu po wejściu przeprosiłam wszystkich i poszłam do byłego pokoju. Zrobiłam to tak szybko że włosi nie mieli pojęcia gdzie się podziałam.

Leżałam na łóżku i płakałam. W moich meblach znalazłam nadal mojego misia od dziadka. Była tam również gra planszowa, w którą zawsze grałam z dziadkiem Pawłem w Polsce. Kilka lalek i innych zabawek. Była to największa szuflada w komodzie gdzie miałam wszystkie zabawki.

Po półtora godzinie ogarnęłam się i zeszkam na posiłek.

- Gdzieś ty ja Boga była! - wudarl sie przyjaciel studiujący w Pradze (Luca)

- Nikt wam nie powiedział? Dziękuję wam. - oznajmiłam - Musiałam pobyć sama w starym pokoju.

Zjedliśmy posiłek i zaprosiliśmy moje kuzynostwo i rodzeństwo na kręgle. Padło na następny dzień o szesnastej.

Moim rodzicom spodobała się wizja mnie z starszym Mancinim. Tak teraz bawią się w swatki. Obiecali że przyjadą do mnie kiedyś. Czas umierać.

~~~~~

Następnego dnia znów poszliśmy na śniadanie do mojej babci. Pamiętam że jak się urodziłam męczyła dziadka o własny mini biznes. W taki sposób powstało miejsce o nazwie DEVIN'S mało kreatywne, ale klimatyczne.

Jest to mały lokal w centrum miasta Westport. W środku jest kuchnia i dwie osobne sale na małe przyjęcia. Na głównej sali jest około czternastu stolików. Kilka dla czterech osób. Kolejne dla sześciu, ośmiu i jeden dla szesnastu. Specjalnie dla mnie, bo miałam wielu znajomych. Przy parapetach i lądzie również można usiąść.

Ściany są koloru kości słoniowej i ciepłego beżu. Podłoga jest ciemna, tak samo meble. Na ścianach dla klimatu są zdjęcia ukochanych wnuków, czyli moje, Dolan'a, Rose i Aiden'a. Są również zdjęcia z młodości moich dziadków, rodziców i innych z rodziny. Są dwa duże okna do samego sufitu od podłogi.

- Carr czemu nie zjadłaś całości?

- Nie mam apetytu. - w tym momencie zobaczyłam moich znajomych - Nie wierzę! - pisnęłam

- Carrie spokojnie nie jesteś tu sama! - upomniała mnie zza lady babcia

- Carrie! Gdzie!? - krzyknęła Edwina

- Co jest? Edi o co chodzi? - zapytało jednocześnie Hilde i Labras

- Tam. - wskazała Vasey

- O co tu chodzi? - zapytali włosi

- Boże dziewczyno ty żyjesz! - krzyknął Lab

- A no żyje i mam się świetnie.

Po kilku minutach uścisków i pisków w końcu przedstawiałam sobie moich znajomych przyjaciołom. Chłopaki byli sceptycznie nastawieni.

Po tym jak zjedliśmy wyszliśmy. Było jakoś po jedenastej. Czyli mamy jeszcze czas. Zabrałam chłopaków do mojego byłego liceum.

Poszliśmy najpierw do nauczyciela włoskiego.

- Ciao Pivan. - jakby ktoś nie wiedział to on jest Pivan Walsh. Tam mój kuzyn. Syn starszego brata ojca

- Carrie? A ci panowie to? Tłumacz!

- Jakbyś był na stypie to byś wiedział i miał pomocników do sprawdzania prac. Marco, Luca i Gabriel Mancini. Moi przyjaciele.

- No, no przyznam masz gust we włochach.

I tak minęło nam kilka godzin. Byliśmy jeszcze u matematyczki, geografa i anglistki. Również i informatyka który dostał opierdol za złe coś tam z komputerami od Luca. Wiecie on jest typowym informatykiem po matfizie.

- Czemu go na stypie nie było? - zapytał Luca

- No jest skłócony z Rose po tym jak dał jej jedynkę z włoskiego.

- A zrobił to...

- No nic nie umiała. - odparłam normalnie.

- Czyli ty mistrzyni w swoim fachu, a ona nieuk? - włączył się Marco

- Trochę tak. Ona bardziej drużyna. Ale ja też grałam i patrzcie tutaj. - wskazałam na tabele wszystkich kapitanów - Tu na pierwszym miejscu Dolan, a tutaj ja. Najlepsze stopnie i te sprawy.

- Skopalas tylko wszystkim z drużyny siatkarskiej? I to starszym? - zapytał wystraszony Don

- Jakby karate i inne sztuki walki robią swoje. - wzruszyłam ramionami - Idziemy na Pizze do DAVIN'S?

- Takkkkk!!

- Spokojnie. Marco i Luca teraz to pięciolatki. Gorsze niż moje dzieci.

- To trzeci dzień jeszcze dwa i powrót do słonecznej Itali. - rozmarzyłam. Tylko poczułam jak ktoś przerzuca mnie orzez ramię.

- Marz dalej ja cię zaniosę.

- Gabriel puść mnie natychmiast! - warknęłam

- Jesteś strasznie lekka. Muszę to powuedzyec twojej babci i przy okazji mojej.

- Czy ty mówisz o babci Elisabeth?

- Tak. A o jakiej?

I tak aż do naszego stalika. Zamówili pizze i oni zapłacili. Zasiedzieliśmy się i spóźniliśmy się na własne spotkanie w hotelu mojego brata.

Moje kuzynki kleiły się do Gabriela jak pijawki lub rzepy. Kuzynowie razem z moim ridzenstwem i bliźniakami się dogadywali nawet w porządku.

Spędziłyśmy tam jakieś pięć godzin. Wygrałam ją egzekwo z Aidenem. Pożegnaliśmy się, a ja bez słowa poszłam do pokoju gdzie się przebrałam i poszłam spać.

<><><>

Czyżby Carr była zazdrosna?

Obiecałam że będą konie to są. A tu moja miłość

Sama mam konia i kiedyś jeździłam. To przeszłość ale może wrócę? Tylko to po liceum.


Continue Reading

You'll Also Like

91.3K 6.4K 9
Po aresztowaniu Remo wszystko, w co wierzyła Lucy Graves, okazało się paskudnym kłamstwem. Za rozkazem matki wyjeżdża z Filadelfii, aby plotki na jej...
310K 11.9K 8
"Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą". Wydawać by się mogło, że historia Vivian i Venoma już dawno dostała swoje zakończenie. Chłopak wyjechał z miast...
376K 33.6K 18
Historia Molly McCann i Aresa Hogana - spin-off dwóch dylogii: "Reguł pożądania" i "Związanych układem". Ostrzeżenie: Książka zawiera treści skierowa...
1K 155 6
Valentina Watson to dziewczyna po traumatycznych przeżyciach. Rodzice dla jej dobra postanowili zmienić jej szkołę w ostatnim roku nauki. Wiąże się t...