ALMOST LOVE || Sebastian Smyt...

By nightleisure_

15K 1.4K 2.4K

βπ‘‡β„Žπ‘’ π‘œπ‘π‘π‘œπ‘ π‘–π‘‘π‘’ π‘œπ‘“ π‘™π‘œπ‘£π‘’ 𝑖𝑠 π‘›π‘œπ‘‘ β„Žπ‘Žπ‘‘π‘’; 𝑖𝑑'𝑠 π‘–π‘›π‘‘π‘–π‘“π‘“π‘’π‘Ÿπ‘’π‘›π‘π‘’..❞ MiΕ‚oΕ›Δ‡? Nien... More

Prologue
Chapter 1
Chapter 2
Chapter 3
Chapter 4
Chapter 5
Chapter 6
Chapter 7
Chapter 9
Chapter 10
Chapter 11
Chapter 12
Chapter 13
Chapter 14
Chapter 15
Chapter 16
Chapter 17
Chapter 18
Chapter 19
Chapter 20
Chapter 21
Chapter 22
Chapter 23
Chapter 24
Chapter 25
Chapter 26
Chapter 27
Chapter 28
Chapter 29
Chapter 30
Chapter 31
Chapter 32
Chapter 33
Chapter 34
Chapter 35
Chapter 36
Chapter 37
Chapter 38
Chapter 39
Chapter 40
Chapter 41
Chapter 42
Chapter 43
Chapter 44
Chapter 45
Chapter 46
Epilogue

Chapter 8

369 35 51
By nightleisure_

Rozmowa potoczyła się dalej bez potrzeby mojej interwencji. Wszystko było w jak najlepszym porządku, póki Sebastian nie zaproponował nam tańca. Czułam się już wystarczająco jak kretynka, w ogóle będąc w tym klubie, a wizja dodatkowego tańczenia zdecydowanie nie zachęcała do dalszego siedzenia w nim, więc po prostu grzecznie odmówiłam. Grzecznie, jak na moje możliwości, oczywiście. Kurt zresztą podobnie. Szatyn udał się więc z Blainem na parkiet, wyraźnie z siebie zadowolony.

-Jesteś głupi - zauważyłam, gdy poprosiłam barmana o kolejnego drinka. Nie wiedziałam, ilu dziwnych rzeczy będę musiała się jeszcze dopuścić tego wieczoru, więc po prostu piłam, nie zważając zbytnio na ilość.

-Hm? - mruknął zdezorientowany, stale wbijając spojrzenie wręcz przesiąknięte zazdrością w swojego chłopaka.

-Sterczysz tu jak kompletny idiota, zamiast iść i się dobrze bawić - powiedziałam z rozbawieniem, zawieszając ramię na szatynie. - Pomyśl, - wskazałam wolną dłonią na wyraźnie zadowolonego z siebie Sebastiana - mógłbyś tam być na jego miejscu. Myślisz, że on siedziałby z kumpelą przy barze, użalając się nad losem, zamiast pokazać, co do niego należy?

-Ale co ja mam zrobić? - westchnął z niezadowoleniem. - Myślisz, że moja obecność tam zmieni cokolwiek? Spójrz na niego - machnął dłonią w stronę szatyna. - Zapewne nigdy nie odpuszcza.

-To zajmij się kimś innym - zaproponowałam, biorąc łyk. - Blaine sam do ciebie przyleci - wzruszyłam ramionami, gdy Kurt zrobił minę, jakby go olśniło.

-Mam lepszy pomysł - oznajmił, wbijając we mnie wzrok. - Postaraj się zająć sobą jego uwagę - uśmiechnął się z zadowoleniem.

-Kogo? - zapytałam, próbując połączyć fakty. - Blaine'a? - zdziwiłam się, biorąc łyk.

-Nieee - pokręcił głową. - Sebastiana.

-Co? - zrobiłam wielkie oczy, prawie krztusząc się drinkiem. Nie wiem, gdzie ten człowiek miał mózg, ale jeżeli po dobrej godzinie wysłuchiwania tej żenady dalej nie zrozumiał, że to do niczego nie prowadzi, to zdecydowanie trzymał się gorzej od Brittany.

-No, weź - jęknął błagalnie. - Może będziesz się dobrze bawić - dodał, przybierając niewinny uśmiech.

-Czyli - złączyłam dłonie, wbijając poważne spojrzenie w Kurta - mam tam pójść, zacząć tańczyć z całkiem przystojnym gejem w klubie pełnym obleśnych trzydziestolatków, poprzebieranych za baby i przy okazji dobrze się bawić? - zapytałam, na co szatyn skinął głową. - Matko boska - złapałam się za skronie. - Jak nisko można upaść? - szepnęłam sama do siebie, ciągnąc ucieszonego Hummela za sobą w stronę parkietu. - Wisisz mi za to przysługę - wystawiłam palec w jego stronę, próbując brzmieć jak najbardziej poważnie.

Kurt został kilka metrów dalej, przypatrując się całej sytuacji. Zaczęłam tańczyć razem z Sebastianem i Blainem, zastanawiając się, jak chociaż na chwilę odwrócić uwagę wyższego. Na pewno nie chciałam się wciskać pomiędzy nich na siłę, a skoro Kurt nie miał najmniejszego zamiaru by dołączyć do Blaine'a na parkiecie, musiałam przyprowadzić go do niego.

Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale dzięki facetom, przebranym za laski. Ktoś na kształt Tiny Turner przeszedł obok mnie.

-Hej! - krzyknęłam, skupiając na sobie uwagę obu chłopaków, po czym wskazałam na wcześniej zauważoną osobę. - To Tina Turner? - zapytałam, na co obydwaj natychmiastowo się odwrócili. Stanęłam obok Blaine'a, posyłając mu karcące spojrzenie i ściszyłam głos. - Co ty robisz, idioto? Nie widzisz, że Kurtowi jest przykro? Rusz ten swój tyłek, bo zaraz stracisz chłopaka - oznajmiłam srogim tonem, delikatnie wyolbrzymiając sytuację i wróciłam na wcześniejsze miejsce, zostawiając czarnowłosego w delikatnym osłupieniu

-Chyba tak - mruknął Sebastian po kilku sekundach, następnie odwracając się przodem do mnie, by po chwili wyciągnąć dłoń w moją stronę.

Rozejrzałam się dookoła, zauważając Blaine'a, podchodzącego wyjątkowo chwiejnym krokiem do swojego chłopaka. Ujęłam dłoń szatyna, starając się wyluzować. Skoro już zmusiłam się do podniesienia tyłka z krzesła, starałam się chociaż dobrze bawić, co wbrew pozorom, okazało się całkiem łatwe.

Smythe przesunął dłonią wzdłuż mojej talii, następnie obracając mnie wokół własnej osi. Z bólem serca dla Kurta, musiałam przyznać, że do złego tancerza brakowało mu bardzo dużo. Naprawdę dobrze bawiłam się u jego boku i prawdę mówiąc, nie było za bardzo na co narzekać.

Prawie udało mi się zapomnieć o okolicznościach, które zmusiły mnie do stawienia się w barze, gdy szatyn ponownie obkręcił mnie dookoła. Tym razem jednak minimalnie się zachwiałam i wpadłam wprost na jego klatkę piersiową, wydobywając z niego cichy śmiech. Poczułam delikatne zmieszanie, które dodatkowo nasilił, obejmując moją talię dłońmi. Nie do końca wiedziałam, jak powinnam zachowywać się względem niego. Zresztą, co za różnica? Był gejem, ja byłam lesbijką. Jedyne, co mogło nas łączyć to chęć od dobrej zabawy. 

Niezauważalnie wciągnęłam mocniej powietrze, chcąc doprowadzić się do porządku i ułożyłam dłonie na jego karku.

-Więc - usłyszałam z góry głos Sebastiana, wykazujący zainteresowanie. Wbiłam wzrok w parę zielonych tęczówek, próbując skupić się na jego słowach, które ledwo docierały do moich uszu. - Mogę się dowiedzieć, czym zasłużyłem sobie na wszystkie zirytowane spojrzenia, którymi obrzucałaś mnie cały wieczór? - zapytał z wyraźnym rozbawieniem, wprawiając mnie w lekkie osłupienie. Po krótkiej chwili parsknęłam śmiechem.

-Jestem lesbijką w gejowskim klubie, a ty i tak utrzymujesz pierwsze miejsce, jeśli chodzi o wpieprzanie się gdzieś, gdzie nikt cię nie zapraszał - oznajmiłam, wzruszając ramionami, na co szatyn posłał mi szeroki uśmiech. Uniosłam brew ku górze, rzucając mu pytające spojrzenie. - Po prostu zajmij się sobą i zostaw gościa z dziwnymi brwiami w spokoju.

-Lesbijka? - jego brwi powędrowały ku górze. - Nie jesteś stąd, prawda? - zainteresował się. - Dziewczyna z Ohio miałaby problem z takim wyznaniem - przyznał, wprawiając mnie w niepewność. Nie do końca wiedziałam, jak odebrać jego słowa.

-Uznam to za komplement - mruknęłam, uśmiechając się. - Jestem z Wisconsin - odpowiedziałam w końcu, nawet nie próbując tłumić niezadowolenia na myśl o wspomnianym stanie. W odpowiedzi jedynie szerzej się uśmiechnął i pokiwał głową ze zrozumieniem.

Nie sprawił wrażenia, jakby w jakiś sposób ruszyło go to, czego się dowiedział, co delikatnie mnie zdziwiło. Sądziłam, że zaraz zostanę obrzucona pytaniami odnośnie stereotypów, czy tym podobne.

Z trudem i wyraźną niechęcią oderwałam spojrzenie od zielonych tęczówek, gdy moje nerki dały o sobie znak.

-Zaraz wracam - oznajmiłam, delikatnie klepiąc szatyna po ramieniu i skierowałam się do łazienki, po drodze biorąc ze sobą telefon.

Stanęłam przed lustrem, odkrywając z zaskoczeniem, że wyglądałam całkiem porządnie, jak na kilka godzin w klubie, które nawiasem mówiąc, cudem minęły mi aż tak szybko. W końcu dochodziła już dwunasta, a ja miałam wrażenie, że ledwo zdążyłam wejść do środka. Sprawdziłam telefon, zauważając kilka nieodebranych połączeń. Jedno od Rachel sprzed godziny i kilka od Kurta, który wydzwaniał do mnie jeszcze piętnaście minut temu, jak pokręcony. Zmartwiłam się, gdy dotarło do mnie, że mogło stać się coś naprawdę złego, gdy ja bawiłam się w najlepsze w klubie dla gejów.

Spróbowałam oddzwonić do szatyna, ale praktycznie natychmiast złapała mnie poczta. Westchnęłam i podgłośniłam dźwięk, w razie, gdyby miał oddzwonić. Wróciłam krokiem, porównywalnym do tego, z jakim Blaine opuścił nas dobre pół godziny temu na salę. W momencie, w którym jakiś palant nadepnął twardą podeszwą na moją biedną stópkę, byłam przekonana, że zaliczę twarde i bolesne zderzenie z podłogą. Jednak dłoń, której nawet nie wyczułam, owinęła się wokół mojej talii. Uchyliłam oczy, czekając na upadek, który podejrzanie długo nie nadchodził i zobaczyłam rozbawionego Sebastiana, który minimalnie się nade mną pochylał. Uśmiechnął się pod nosem i wyprostował, zmuszając mnie do tego samego.

-Dzięki za ratunek - zaśmiałam się. - Widziałeś gdzieś Kurta? - zapytałam, na co szatyn rozejrzał się dookoła i wzruszył ramionami. - Cholera - mruknęłam, kierując się w stronę wyjścia z nadzieją, że zastanę go na dworze.

Nawet się nie rozczarowałam, gdy nie ujrzałam na dworze ani śladu po samochodzie Kurta. Westchnęłam ciężko, szykując się psychicznie do długiej przeprawy przez ulice Limy. Mimo wszystko spróbowałam jeszcze raz zadzwonić do Kurta, licząc, że chociaż powie mi, gdzie go wywiało. Niestety, znów przywitała mnie poczta głosowa. Spuściłam wzrok, opierając się o jedną z barierek.

-Nigdy nie ufaj Hummelom - szepnęłam do siebie.

-Widzę, że w tej kwestii się zgadzamy - usłyszałam za plecami głos, od którego niemal dostałam zawału. Mocno wciągnęłam powietrze, gdy dłoń powędrowała mi pod gardło. Odwróciłam się w stronę źródła dźwięku i zobaczyłam Sebastiana, który uśmiechał się w typowy dla siebie, cyniczny sposób.

-Co tu robisz? - zdziwiłam się. - Myślałam, że jeszcze zostaniesz - wzruszyłam ramionami.

-Mimo tego, że wybiegłaś bez ostrzeżenia, nie mogłem zostawić damy w potrzebie - odparł, wręczając mi torebkę, którą musiałam zostawić przy barze.

-Dzięki - uśmiechnęłam się, chwilę później wbijając wzrok w telefon. Nie wiem, na co liczyłam, ale miałam szczerą nadzieję, że zaraz zadzwoni do mnie Kurt i powie, że pojechał tylko odwieźć wstawionego Blaine'a do domu, czy coś w ten deseń. Mijały jednak długie sekundy, podczas których nie wydarzyło się praktycznie nic.

-Odwieźć cię? - zapytał po dłuższej chwili Smythe. Brew automatycznie powędrowała mi ku górze. - Skoro stara wersja Betty White zabrała ze sobą Blaine'a i odjechała, myślę, że mógłbym pomóc.

-Wypiłeś - zauważyłam, krzyżując ręce na piersi. - Zabijesz mnie - dodałam po chwili i parsknęłam śmiechem.

-Jestem wyjątkowo zdolnym kierowcą - mruknął, wyraźnie urażony, układając dłoń po lewej stronie klatki swojej piersiowej.

-Jasne, jasne - pokiwałam głową z kpiną. - Jeśli umrę, przysięgam, że...

-Nie umrzesz - przerwał mi. - Zajmę się tobą - wzruszył ramionami.


✿ڿڰۣ-

Stawiam kolejke  🥂

Continue Reading

You'll Also Like

35.7K 1.1K 45
Czy jedna wiadomość może zmienić relacje którą mieli dotychczas?
91.1K 5.5K 42
Ten napad nie udałby się bez niej. Profesor doskonale o tym wiedział, dlatego ją wybrał. Miało nie być żadnych głębszych więzi, ale co gdy takowa był...
21.7K 908 29
Pięć dziewczyn wynajmują małe mieszkanie w Sochaczewie, jedna z nich postanawia w końcu przedstawić przyjaciółką jej chłopaka i jego kolegów lecz dzi...
10.9K 445 39
- Ja teΕΌ mam uczucia wiesz?? - powiedziaΕ‚am wkurzona i smutna jednoczeΕ›nie. ChΕ‚opak nic nie odpowiedziaΕ‚ tylko patrzyΕ‚ na mnie jak wryty. postanowiΕ‚...