Podniosłem zainteresowany jedną brew, często bywało, tak że Aldeman chcąc mnie do czegoś przekonać, zaczynał przedstawiać mi oferty targu.

- Pójdziesz na kolacje na godzinę, jeśli nie będzie ci się podobać, będziesz mógł wrócić do pokoju. W zamian za to, jak wrócimy do domu dostaniesz trzy jagodzianki.

- Siedem – rzuciłem, wiedząc, że i tak się na tyle nie zgodzi, ale przynajmniej będę miał z czego rezygnować w kolejnych etapach licytacji. Szybko nauczyłem się, że podając swoją stawkę wejściową należy ją zawyżać, by mieć szansę uzyskać skutek, chociaż zbliżony do zamierzonego.

- Cztery – rzucił kontrofertę. Przygryzłem dolną wargę, cztery to i tak więcej niż zwykle dostawałem. Zazwyczaj tata pozwalał mi na zjedzenie dwóch jagodzianek po obiedzie w ramach deseru, albo czasami dostawałem je w formie nagrody. Jednak przecież mogłem walczyć o więcej!

- Sześć – skoro on podniósł swoja ofertę o jeden, to ja mogę o jeden obniżyć.

- Czyli wygląda na to, że spotkamy się w połowie. Pięć – wyszczerzył zęby w swoim uśmiechu, którym zwykł zakańczać licytację z handlarzami.

- Ale będę mógł je zjeść bez obiadu.

Aldeman roześmiał się i rozczochrał moje włosy, zgadzając się na taki warunek. Jeszcze raz przytuliłem się do niego, mając nadzieję, że jagodzianki będą warte tego, co będę musiał wytrzymać na tej kolacji. Mistrz odesłał mnie do pokoju, każąc się okąpać i przebrać, przed całym wydarzeniem. Posłusznie, acz ciągle niechętnie, ruszyłem w stronę zamku, w którym zostaliśmy ugoszczeni, powłócząc przy tym nogami, by podkreślić, że ciągle nie jestem przekonany do tego pomysłu. Będąc już przy drewnianych drzwiach, odwróciłem się ostatni raz, Aldeman wciąż siedział pod drzewem, jedząc swoje jabłko. Widząc, że patrzę na niego, pomachał mi ręką, dając w ten sposób do zrozumienia, że mi nie odpuści. Westchnąłem w duchu, powtarzając sobie, że przecież nie zabrałby mnie na coś, co nie miałoby być dla mnie przyjemne.

***

Trzymając się kurczowo dłoni Aldemana, wszedłem do obszernej sali. Na środku stał długi, prostokątny stół, przy którym z łatwością mogło się pomieścić nawet trzydzieści osób, jeśli nie więcej, choć obecnie dostawionych do niego krzeseł i przygotowanych nakryć było znacznie mniej. Zdążyłem naliczyć ich około piętnastu, na pewno nie było ich więcej niż dwadzieścia, jednak dla mnie już dziesięć obcych osób stanowiło spory tłum. Prócz przygotowanej dla gości zastawy, póki co na stole znajdowały się tylko półmiski z lekkimi przekąskami, domyśliłem się, że główne dania zostaną podane, gdy wybije odpowiednia godzina. Nie byliśmy na sali pierwsi, oprócz krzątającej się, w pogoni za obowiązkami, służby, w różnych częściach sali były rozmieszczone kilkuosobowe grupki składające się z bogato ubranych dam i szlachciców. Gwar ich pogodnych rozmów roznosił się po sali, co jakiś czas mieszając się z czyimś śmiechem, ku swojemu przerażeniu odkryłem, że Aldeman kieruje się do największej z grup. Przyjrzałem się, tworzącym ją osobą i zrozumiałem, że jedna z nich wyróżnia się od pozostałych, wyglądała znacznie szlachetniej niż jej towarzysze, jednak co ciekawsze była ona podobna do Aldemana. Mężczyzna miał podobne, choć nieco młodsze, rysy twarzy, ten sam kolor oczu i tyko delikatnie jaśniejsze włosy, gdy tylko nas dostrzegł, powiedział cos pośpiesznie do swoich rozmówców i sprężystym krokiem ruszył w naszą stronę, uśmiechając się szeroko. Na usta mojego mistrza wypłynął dokładnie ten sam uśmiech, idąc mężczyźnie na spotkanie, rozłożył ramiona, chcąc uściskać podobnego sobie osobnika. Mężczyźni, z wyrazem ogromnej radości na twarzy, wpadli sobie w ramiona, ściskając się, niczym przyjaciele, którym udało się spotkać po wielu latach.

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki}Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon