Harry Tomlinson czy Louis Styles

395 23 31
                                    

Brawa, które rozległy się wokół jeszcze nigdy nie były tak głośne. Krzyki jednocześnie rozdzierające i naprawiające skołatanej serca wykonawców. Łzy w oczach i na policzkach, spływające powoli, by przekonać, że to wszystko nie było tylko snem. Światła gasnące i znów zapalające się, jakby chciały ostrzec przed złamanym sercem. Pięć par oczu wpatrzonych w tysiące innych pod sceną. I jeden uścisk, który znaczył więcej niż tysiąc innych.

Bo to się działo. Niall, Louis, Liam, Harry i Zayn stali ponownie na scenie w pięcioosobowym przytulasie. Tylko oni widzieli swoje łzy szczęścia i wzruszenia, które kapały na czarną podłogę. Tylko oni wiedzieli uśmiechy, które wyrażały czystą radość. Tylko oni, bo to był ich moment.

Tłum zebrany wokół sceny też lepiej nie wyglądał. Dużo łez i wrzasków, radości i cierpienia. Ale to na to wszyscy czekali od prawie pięciu lat. Bo oni obiecali. A obietnice się spełnia. Kłamstwem byłoby rzec, że było wesoło. Przygnębiająca aura wisiała w powietrzu wypowiadając nieme pytanie "o co tu chodzi?". Bo tego nie wiedział nikt. Nawet piątka mężczyzn stojących na scenie nie do końca rozumiała co właśnie się stało. Tym bardziej nie wiedzieli tego fani. Chcieli zapamiętać ten obraz, zachować na zawsze, gdyby na kolejny musieli czekać następne pięć lat. Jednak było warto. Zawsze było warto.

Chłopcy odsunęli się od siebie dopiero po kilku minutach. Musieli uspokoić się i pohamować łzy, które i tak zaczęły ponownie wypływać z oczu, gdy stanęli twarzą w twarz z widownią.

Zayn. Jedną ręką obejmował Liama, drugą ocierał policzki jednak na marne. Jego ciemne oczy okolone długimi rzęsami szkliły się jeszcze zanim poprzednie łzy zdążyły wyschnąć. Jego usta rozciągały się w uśmiechu, który co jakiś czas zmieniał się w grymas, gdy szloch wyrywał się z gardła.

Liam. Jedną ręką obejmował Zayna, drugą Nialla. Słona ciecz wchłaniała się w skórę, kiedy tylko wypływała z oczu.

Niall. Jedna dłoń na plecach Liama, druga na ramieniu Harry'ego. Czerwona i opuchnięta od płaczu twarz, przywodziła na myśl małe dziecko, które dostało cały Disneyland na urodziny. Bo Horan tak się czuł. Jakby miał przy sobie swój własny Disneyland.

Harry. Gdyby ktoś miał podać definicję szczęścia, na pewno wskazałby jego twarz w tym momencie. Szczery uśmiech odsłaniający dołeczki błyszczał na jego twarzy. Ktoś kiedyś powiedział, że jego uśmiech lśni bardziej niż słońce.* W takim razie jak mocny był w tamtej chwili?

Louis. Starał się opanować, ale niezbyt mu to wychodziło. Czekał na tę chwilę zbyt długo, by się hamować. W końcu się doczekał. Uśmiech wykwitł na jego ustach, tworząc urocze zmarszczki przy oczach, z których wciąż ciekły łzy.

Payne wystąpił krok do przodu, ale niepewnie, jakby wciąż się wahał.

- Wiem, że się tego nie spodziewaliście - zaczął drżącym głosem. - Ale już zbyt długo czekaliście. To jest to. To jest nasz powrót. My tworzymy One Direction od zawsze i na zawsze.

- Nie wiedzieliśmy jak to wam ogłosić - wtrącił Harry. - Jednak wiedzieliśmy, że wy nie czekacie na jakieś wielkie święto. Wy czekacie na nas. I oto jesteśmy. Zbyt długo zwlekaliśmy, za co chcielibyśmy was teraz serdecznie przeprosić. Nie tyle miało trwać osiemnaście miesięcy.

- Wiem, że nie spodziewaliście się tu mnie - dodał Zayn. - Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza i mi wybaczycie.

- Wróciliśmy kochani - krzyknął Niall.

- Dziękujemy - zawtórował mu Louis, cofając się delikatnie.

W akompaniamencie wiwatów zeszli ze sceny, by spotkać się za kulisami.

Whole Again | l.s. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz