Home

355 23 42
                                    

dwa tygodnie później

- Harry, znamy się od ponad dziesięciu lat, a ja od tych dziesięciu lat kocham cię z każdym dniem coraz mocniej, chociaż zawsze myślę, że już mocniej nie potrafię. Jesteś moim małym przepięknym słoneczkiem i rozświetlasz każdą godzinę mojego życia. Kocham cię wszystkimi komórkami mojego ciała i naprawdę nie jestem nawet w stanie ubrać w słowa ile dla mnie znaczysz. Mieliśmy w naszej historii pełno wzlotów i upadków, ale zawsze lądowaliśmy w swoich ramionach, by w końcu stanąć tutaj. I nie wyobrażaj sobie, że kiedykolwiek przed moją śmiercią się mnie pozbędziesz, bo nie ma takiej mowy - mówił Louis, trzymając w swoich dłoniach te większe Stylesa.

Patrzył prosto w jego zielone oczy, które lekko zaszły łzami. Tym razem jednak to nie były łzy smutku, a szczęścia i miłości. Jeszcze rano nie mogli uwierzyć co miało się tego dnia wydarzyć. Tomlinson miał na sobie czarny garnitur i białą koszulę po raz pierwszy od dłuższego czasu. Ciemny krawat swobodnie zwisał z jego szyi, a biały kwiat wystawał z niewielkiej kieszonki na jego lewej piersi. Włosy zostały ładnie ułożone na żel, bo wszystko musiało być idealne.

- Nigdy nie myślałem, że będę w stanie zakochać się w wieku szesnastu lat. Jednak jak widać bardzo się myliłem, bo tak właśnie było. Byliśmy wtedy młodzi, nie wiedzieliśmy nic o życiu. Mimo to jakoś udało nam się przetrwać, a nasza miłość nie okazała się tylko młodzieńczym zauroczeniem. Kochałem cię, gdy byłeś osiemnastoletnim chłopakiem w szelkach, kochałem, gdy biegałeś z piłką po boisku, kochałem, gdy śpiewałeś w studiu i kocham teraz, dokładnie tak samo jak kochałem wtedy. Bo moje serce należy i już zawsze będzie należało do ciebie, Lou - przedstawił swoją przemowę Harry.

Miał na sobie, tak jak Louis, czarny garnitur, jednakże nie miał krawatu, a w jego włosy były wplątane biało różowe kwiaty w formie wianka. Jego uśmiech był szeroki jak nigdy, gdy patrzył na swojego wybranka.

Stali razem na podwyższeniu położonym na niemal białym piasku na pięknej plaży. Cztery rzędy białych ławek ustawionych obok były ozdobione mieszanką kwiatów podobnych do tych na głowie bruneta. Po środku rozciągał się długi biały dywan prowadzący od zejścia na plażę do prowizorycznego ołtarza. W pierwszym rzędzie siedziały rodziny Styles i Tomlinson, nie licząc Lottie i Gemmy, które stały w zwiewnych sukienkach w kolorze kości słoniowej przy ołtarzu jako świadkowe dla tej ceremonii.

Słońce zachodziło gdzieś w tle za horyzontem, malując niebo w odcieniach różu i pomarańczu, a chmurom nadając barwę bladego fioletu. Fale delikatnie obijały się o nabrzeże, a mewy cicho skrzeczały, jednak nie na tyle głośno, by zakłócić spokój tego dnia. 

Błękitne i szmaragdowe tęczówki nie potrafiły oderwać się od siebie, nawet gdy urzędnik poprosił ich o rozpoczęcie przysięgi. Wciąż dzierżąc w dłoniach te Harry'ego, Louis zaczął mówić wyuczoną na pamięć formułkę:

- Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Harrym Stylesem i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.

Brunet powtórzył po nim praktycznie każde słowo, by związać się z nim na resztę życia.

- Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Louisem Tomlinsonem i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe - uśmiechnął się szeroko, pozwalając pojedynczej łzie spłynąć po rumianym policzku.

- Obrączki - zapowiedział urzędnik spokojnym głosem, a nawet lekko rozczulonym, mimo że zapewne przeprowadził w swoim życiu masę ślubów.

Do ołtarza podszedł Freddie w białej koszuli i granatowych spodenkach od garnituru podtrzymywanych przez ciemne szeleczki. W rączkach trzymał niewielkie pudełko, w którym leżała para złotych obrączek. Podniósł puzderko, by Louis i Harry wyjęli z niego biżuterię.

Whole Again | l.s. ✔️Where stories live. Discover now